Komentarze są dostępne pod wpisem na FB.
[ten wpis ma wersję z obrazkami i newsletterem, wyróżniony link w komentarzu]
Dzisiaj powstał mega-wpis, koncentrujący się głównie na tym, co lata i spada - oraz troszkę na tym, co po ziemi pełza. Zdradzę tajemnicę, że ogólnie wyszło całkiem pozytywnie i chciałbym, żeby doniesienia z frontu były aż tak dobre. Niestety - na froncie nie jest specjalnie lekko ani różowo, ale tym będziemy martwić się za kilka dni.
Sprawy powietrzne
1. Tabelkę z rosyjskimi atakami powietrznymi za ostatnie 10 dni macie w postaci obrazka - ja chciałbym zwrócić uwagę na to, że zarówno rosyjskie roje dron są bardzo liczne - ale też bardzo dużo z nich spada albo wylatuje poza granice Ukrainy. Częściowo to zapewne zasługa systemów walki radioelektronicznej a częściowo to skutek stosowania przez Rosjan pozoratorów.
Ukraina uczciwie informuje o tym, ale też nie publikuje analiz o tym, jaką część roju stanowiły „inne drony” (o których komunikaty wspominają) ani też nie zamieszczają dokładnych analiz skuteczności WRE, co jest całkiem sensowne: niech Rosjanie inwestują w lepszą elektronikę i podwyższają koszt.
2. Nie podoba mi się natomiast praktyka, którą miałem okazję pary razy ostatnio obserwować a polegająca na wyciąganiu pojedynczych raportów Sił Powietrznych i kręceniu na podstawie tego sensacji: „ooo - zestrzelono lub ogłupiono 100% dron” albo „aż 50% to skuteczne systemy walki radioelektronicznej”.
No więc nie: UA raportuje dość uczciwie i regularnie przypomina o tym, że „sprowadzono na ziemię przy pomocy WRE albo utracono kontakt” ale nie każdy komunikat ma identyczny szablon i czasami zdarzają się uproszczenia. Wyciąganie takich i chwalenie się, że „mają 100% skuteczności” robi złe wrażenie i jest łatwe do atakowania przez rosyjskie sieci wpływu.
3. Jeśli chodzi o raporty, to Siły Powietrzne poinformowały też, że może zmienić się ich format: do pewnego czasu Rosjanie atakowali głównie nocami, teraz ataki rozciągnięte są także na dzień, co zapewne od pewnego czasu sami zauważyliście: w jakiś czas temu w raportach zaczęły pojawiać się komunikaty w rodzaju „cztery drony nadal w powietrzu”.
Od siebie dodam, że miłe by było oddzielne i czytelne raportowania dron, które wyleciały poza granice Ukrainy, tych, które „zniknęły z radaru” i strąconych przez obronę p-lot. Na infografikach znajdują się tylko te ostatnie.
4. Celem ataków nadal pozostaje głównie infrastruktura energetyczna Ukrainy - zwłaszcza elektrociepłownie. Ostatnio społecznościówki przekazywały sobie efektowne zestawienie zdjęć jednej z nich: na pierwszym były jeszcze trzy kominy, na drugim - już nie. Zniszczenie kominów to także sposób na sparaliżowanie pracy obiektu.
5. Jak zapewne pamiętacie, kilka dni temu część ambasad w Kijowie wstrzymała pracę, obawiając się rosyjskiego uderzenia odwetowego. Uważam, że zostało to przeprowadzone w fatalny sposób, wzmacniający efekt rosyjskiej propagandy - najpierw podawano komunikaty, że taka czy inna placówka nie będzie czynna, później snuto dywagacje, straszono się i ogólnie rozkręcano panikę. Co zauważył nawet MSZ Ukrainy, który poprosił, żeby jednak panować troszkę nad emocjami. Bo i rzeczywiście panikę rozkręcono ponad granice rozsądku.
Ambasada RP pracowała bez przerw.
6. Tymczasem Rosjanie postanowili nas - po raz kolejny - zaskoczyć. I znowu im się udało. I nie po raz ostatni w ciągu paru dni, co tylko pokazuje, że nasze (zachodu) reaktywne postępowanie skazuje nas na porażkę. Gdyby kolektywny zachód nie tkwił w paraliżu i nie zastanawiał się, jak właściwie należy (i czy należy) reagować na kolejne eskalacje ze strony Rosji - a postępował stanowczo, konsekwentnie i traktował rozmaite, rosyjskie wyskoki jako preteksty do zwiększonej pomocy Ukrainie, zaostrzonych sankcji etc. - wtedy Rosja sama dbałaby o to, żeby nie podpaść.
Widzi to bardzo wyraźnie Joseph Borrell, ustępujący właśnie szef unijnej dyplomacji. Jego apel „do kolegów - dyplomatów - UE” z ostatnich dni to np. słowa „Jeśli nie jesteście zjednoczeni, nie możecie pokazać siły. Nie możecie udawać, że jesteście geopolityczną potęgą, jeśli działanie zajmuje wam tygodnie i miesiące […] Wydarzenia na was nie czekają”.
7. No więc co zrobili Rosjanie? Po pierwsze - jednak „odpalili nuka”. Oczywiście „sprawa nie jest taka oczywista”. Ostatnio prorokowałem, że do ryzykowna zagrywka, bo rakieta może nie dolecieć do Kijowa albo nie zadziałać i będzie wstyd. A atakowanie np. Chersonia - jak pisałem - będzie bezcelowe, w porównaniu z konsekwencjami użycia broni jądrowej.
No wiec co wymyślili Rosjanie? Ano grzecznie zadzwonili do USA, coby nie było eskalacji i uprzedzili, że za chwilę poleci… a potem walnęli z poligonu doświadczalnego w miasto Dniepr… rakietą balistyczną bez głowic bojowych. Czyli poleciał „nuke” ale niczego nie nukował.
8. Początkowo było z tym dużo zamieszania, bo właściwie nie do końca wiadomo, co poleciało - i nadal nie mamy pewności, mimo słów Putina. Na pewno nie było to słynny „Szatan”, którymi ostatnio straszyły nas media, bo one głównie służą do robienia dużych dołów w miejscu silosu. Niekoniecznie był to międzykontynentalny pocisk balistyczny (ICBM) bo leciał na naprawdę krótki dystans - Rosjanie mówią, że to „pocisk pośredniego zasięgu”: IRBM. Rakieta ma być „eksperymentalna” i nazywać się „Leszczyna” („Oriesznik”).
Cześć specjalistów od razu zwróciła uwagę na to, że jeśli to istotnie IRBM i jeśli to nie jest konstrukcja sklecona ad-hoc, to znaczy że Rosjanie pracowali nad nią także w czasie, gdy było to zakazane przez traktaty, które podpisali. Sama rakieta została odpalona ze stanowiska na poligonie, na którym takie badania się prowadzi, więc zapewne z najlepszych, możliwych warunków (czyli nie z silosu, co tak źle posłużyło niedawno „Szatanowi”). Niektóre plotki sugerują, że poleciały dwie ale jednej się oczko odczepiło i gdzieś się po drodze zapodziała.
9. W każdym razie rakieta przyleciała z dużą szybkością nad Dniepr, rozdzieliła głowice-pustaki (musiała mieć co najmniej „ekwiwalent masowy”, czyli wypełnienie odpowiadające masie i rozmiarom prawdziwych głowic), które widowiskowo walnęły o ziemię z naprawdę dużą energią kinetyczną. Pojawił się nawet przypuszczalny film z nagraniem z tego ale na ziemi nie odnotowano żadnych eksplozji. Zaatakowano prawdopodobnie dzielnicę przemysłową, ale nie znam informacji o skutkach. Zapewne nikt nie jest zainteresowany podawaniem dokładnych miejsc trafień - a i służby zapewne grzebią tam jak szalone, w poszukiwaniu jakichkolwiek szczątków. To, że część wydobyto, zostało potwierdzone zdjęciami.
10. Pozostaje więc pytanie „po co ten atak”? Cóż - tylko i wyłącznie jako straszak dla nas, jako sposób na zastraszanie tzw. „krajów zachodu”. Oficjalnie przekaz jest „żeby widzieli, że nasze rakiety działają i mogą dolecieć z ładunkiem” - ale to nie jest dla Ukraińców żadne novum.
Głowice jądrowe przenosić mogą „Kindżały”, które strąca się od czasu do czasu. Głównym ładunkiem rakiet Ch-22, których nie strąca się prawie wcale, były głowice jądrowe. Istnieje podobno wersja rakiety Ch-101 (o kodzie Ch-102), która przenosi głowice jądrową. Rakiety „Kalibr” też mogą przenosić głowice jądrowe. Podobnie jak „Iskandery”. I choć Ch-101 lub „Kalibr” są strącane o tyle pozostałe „tyle o ile”, więc Ukraińcy są boleśnie świadomi, że jeśli Rosja realnie użyła by głowic jądrowych, to nie ma opcji, żeby jakaś nie doleciała. Więc tym ich nie zastraszą.
Tak na marginesie - Was też nie powinni, bo od dwudziestu lat żyjecie z realnym toporem nad głowami, gdyż Rosjanie już dawno temu umieścili w obwodzie Królewieckim balistyczne Iskandery i głowice jądrowe. Media lubowały się w rysowaniu mniejszych i większych stref rażenia. Więc informacja, że „ojej, skoro tam doleciał to do nas też może” nie powinna Was specjalnie ruszać.
11. Samo odpalenie rakiety dostarczyło też zachodnim wywiadom dużo informacji na temat toru jej lotu, zachowania, konstrukcji - etc. Z czysto militarnego punktu widzenia był to więc idiotyzm (chyba, że wyciągnięto coś tak eksperymentalnego, że Rosjanie nie zamierzają tego nigdy produkować i używać i tylko cieszą się, że zachód będzie patrzeć nie na to, co trzeba).
Powtórzę: efekt miał być wyłącznie propagandowy i to obliczony na zastraszenie i skonfundowanie zachodu. No i częściowo przynajmniej zadziałał: mamy do czynienia z bezprecedensową eskalacją, bo w historii nikt nie odpalił jeszcze pocisku o charakterystyce ICBM/IRBM poza poligonem - a tymczasem świat, zamiast walnąć pięścią w stół - po prostu siedzi cicho i akceptuje milcząco przesunięcie przez Rosję kolejnej granicy.
12. Dla wzmożenia efektu Rosjanie ruszyli też wszystkie swoje aktywa i w mediach było naprawdę dużo strachów i dywagacji. W Polsce szczególnie rozbawił mnie arcygłupi - ale też zaangażowany i zdradzający dużą wolę przypodobania się przyszłym panom - wpis polityka Konfederacji, Rafała Meklera: „Rosjanie uderzyli na Ukrainę rakietą międzykontynentalną. Tym razem bez taktycznej głowicy jądrowej”.
Wiecie, co jest w tym komicznego? Rakieta międzykontynentalna to broń strategiczna. Czyli taka przeznaczona do przemeblowywania świata. Oczywiście skoro już możemy usunąć z powierzchni planety niewielką wyspę albo dużą aglomerację to zaczynamy się zastanawiać czy - skoro nie dają nam bawić się na poziomie globalnym - to może dadzą bawić się lokalnie: odparować jakiś zagajnik, most, niewielką bazę wojskową, zgrupowanie wojsk… I tu wchodzi określenie „taktyczny”. Czyli taki, który używasz na polu walki, nie doprowadzając do dużych efektów. W wersji minimum udało się opracować miny jądrowe oraz przenośny ładunek, odpalany przez pojedynczego żołnierza ze składanej wyrzutni, który nazwano „Davy Crockett”. Zasięg do 4 kilometrów, zabijał wszystko w kręgu 160 metrów.
No więc straszenie, że „ojeju, oni mogli założyć do rakiety strategicznej głowicę taktyczną” to coś w rodzaju: „strzelali hukową a mogli dymną! lękajcie się!”. Nie wiem, czy już lepszego efektu nie dałoby zrobienie tej głowicy z gumy, jak w tym dowcipie: „poddajemy się! Już dwadzieścia milionów ofiar - a ta k* wciąż skacze!”
13. Przy okazji rzeczniczka Ministerstwa Spraw Zagranicznych Rosji, Maria Zacharowa, poinformowała że „amerykańska baza w polskiej miejscowości Redzikowo została wciągnięta na listę priorytetowych celów dla naszej broni nuklearnej”.
No więc jakby to powiedzieć. Szybka kwerenda wyrzuciła mi, że Rosja informuje o „wycelowaniu rakiet w bazę w Redzikowie” regularnie - co najmniej od 2011. A w pewnym miejscu widziałem uwagę, że właściwie to grożą nam od samego początku ogłoszenia projektu, czyli od 2004. Całkiem możliwe - ale czy 13 czy 20 lat bezustannego straszenia „WY-CE-LO-WA-LI-ŚMY - A BUU!” to już niewielka różnica.
Jeśli chodzi o Polskę, to mam wrażenie, że Rosjanie solidnie przegrzali temat gróźb atomem - bo po raz pierwszy widziałem w społeczościówkach śmieszkowanie z kolejnej, atomowej zagłady. Coś w rodzaju: „Gdańsk się zgłasza, jeszcze istniejemy - ale pada na nas coś białego, może to resztki Elbląga?”
14. Rosyjskie straszaki nie wpłynęły na poparcie rządów zachodu dla używania broni dalekiego zasięgu na terytorium Rosji. Przed rosyjskim atakiem na Dniepr przeprowadzono dwa (zaraz do nich wrócę) a po nim - kilka kolejnych (też za chwilę).
Efektem straszenia Rosji, że „nasz atak może uderzyć nie tylko w terytorium Ukrainy ale zastrzegamy sobie możliwość zaatakowania instalacji państw, których broń zostanie przeciwko nam użyta” było oficjalne i publicznie wyartykułowanie przez Francję zgody na użycie przeciwko Rosji rakiet SCALP (to francuski odpowiednik brytyjskich „Storm Shadow”).
Brawo Francjo!
15. Po fakcie orędzie do narodu wygłosił Putin. I wyszło średnio, bo złośliwi dziennikarze „Bilda” wzięli je na warsztat [film] i zaczęli się zastanawiać, ze właściwie to ono wygląda jakby je zedytowano i zmieniono fragment nagrania, na którym Putin trzyma - nieruchomo - ręce. Pojawia się więc pytanie: „co z nimi się dzieje, że trzeba było je edytować?”.
Strzał musiał być celny, bo dość szybko opublikowano nagranie, na którym Pytin przysuwa sobie fotel przed rozpoczęciem nagrania, co w społecznościówkach zostało skomentowane: „widzicie? to chyba rozwiewa wątpliwości - zobaczcie, jaki ciężki fotel przestawia, jaką ma kondycję!”.
Aha, czyli były jakieś wątpliwości w Rosji? No patrzcie…
16. Jak już wspominałem - pierwszy atak przeprowadzono rakietami ATACMS na skład uzbrojenia w obwodzie briańskim. Znacznie ciekawszy był kolejny, doniesienia o którym zostały mocno przykryte rosyjskim „niedonukiem”: mianowicie Ukraina miała wykorzystać 12 rakiet SCALP/Storm Shadow do uderzenia w pojedynczy cel - dwa, niepozorne budyneczki niepodal prezydenckiego ośrodka sanatoryjnego w Marino, w obwodzie kurskim. Cel trafić miało 10 rakiet.
Specjaliści od razu uchylili rąbka tajemnicy [pol]: tam pod ziemią znajdowało się stanowisko dowodzenia - w swoim czasie dla władz centralnych, potem było modernizowane i teraz służyło jako stanowisko dla szczebla operacyjnego. Na razie plotka mówi o 18 zabitych i 3 rannych, wśród rannych mieli być oficerowie koreańscy. Informacja o zabiciu przy okazji „500 żołnierzy z Korei” to raczej fejk, możliwe że wrzucony specjalnie aby dawało się łatwo go ośmieszać.
Obecnie podaje się, że na stanowisku dowodzenia zginął prawdopodobnie dowódca leningradzkiego okręgu wojskowego, Walerij Sołodczuk. Leningradzki (i Moskiewski) Okrąg Wojskowy odtworzono w jakoś styczniu 2024 (a przynajmniej wtedy oficjalnie o tym powiedziano).
I tak, rakiety Storm Shadow stworzono specjalnie do tego celu - mają tandemową głowicę ułatwiającą przebijanie betonowych konstrukcji i detonowanie w środku.
17. Już po odpaleniu rosyjskiego IRBM/ICBM Ukraina przeprowadziła kolejne ataki bronią dalekiego zasięgu na terytorium Rosji - rakiety ATACMS i drony uderzyły w jedno z lotnisk, które - jak pocieszają się Rosjanie - „nie było już używane operacyjnie”, ale podobno wykorzystywano je jako bazę do odpaleń dron, możliwe że złapano też jakieś pododdziały w czasie dyslokacji (ale to ostatnie to już czysta spekulacja). Zgodny komentarz brzmi: „fajnie, ale rok za późno - rok temu można było wybić zęby rosyjskiej awiacji strategicznej i oszczędzić wielu cierpień”.
Na terenie obwodu kurskiego rakiety ATACMS zniszczyły dwie wyrzutnie i radar systemu S-400 - na to jest potwierdzenie wizualne. Rosjanie tłumaczą się, że „w tamtym momencie nie pracował”. Jest to tłumaczenie pod kątem zachowania twarzy, ale radar baterii przeciwlotniczej to bardzo, bardzo, bardzo łakomy cel - znacznie ważniejszy, niż wyrzutnie. Podobno ten konkretny służył do koordynowania ataków na Charków i okolice.
W ataku tym zginęło nie tylko 5 oficerów (major, kapitan, 2 x starszy porucznik, porucznik) ale też trzech specjalistów z zakładów Ałmaz-Antiej, którzy prowadzili naprawę/konserwację urządzenia. I to ostatnie jest dużym sukcesem: Rosji brak siły roboczej (serio) a wykwalifikowanej siły roboczej w szczególności.
Jest to niejako potwierdzenie wcześniejszych komunikatów USA, które - po rosyjskiej hucpie nad Dnieprem - poinformowało, że nic ona nie zmienia w zgodach na ataki zachodnią bronią przeciwko Rosji.
18. Dziś w nocy ukraińskie drony atakowały też cele w rejonie Kaługi - celem był producent elektroniki (Przedsiębiorstwo Naukowo-Produkcyjne „Tajfun”) oraz skład paliw na terenie miejscowej rafinerii. Efektem były naprawdę imponujące i malownicze eksplozje i kłęby dymu.
19. Tak na marginesie - część z porażonych wcześniejszymi atakami rafinerii nadal nie odzyskuje zdolności produkcyjnych. Problem z oprzyrządowaniem, którego nie da się kupić na Ali Express i wykwalifikowanymi pracownikami, którzy musieliby przyjechać i je zainstalować.
20. Jak wiadomo Rosja jakoś radzi sobie z sankcjami jeśli chodzi o zdobywanie elektroniki do swoich rakiet - ale nie dotyczy to wszystkich obszarów. Najpierw pojawiła się informacja o tym, że uziemiono 34 z 66 samolotów Airbus A320neo „z powodu problemów z silnikami”, potem, że ze stanowiska poleciał na własną prośbę dyrektor odpowiedzialny za produkcję samolotów Suchoj Superjet 100 („z powodu niepowodzenia programu lotnictwa cywilnego”) a finalnie, że w rosyjskim Suchoju 100, podczas lądowania w Turcji, zapaliły się silniki. Pasażerowie zdołali się ewakuować, mimo, że usilnie starali się kogoś przy tym zabić: opóźniając ewakuację aby zająć się walizkami. W końcu oni są z przodu i mają czas, co nie?
21. Jeśli mowa o obchodzeniu sankcji: Piotr Kaszuwara podał [pol], że prawie 1/3 pocisków balistycznych wystrzelonych w 2024 stanowią rakiety koreańskie (KN-23 - to jest odpowiednik „Iskandera-M” i często na spisach używane są zamiennie lub bez wyróżnienia typu KN-23), zaś w tych rakietach, cytuję: „ponad 70% komponentów składowych rakiet z Korei stanowią części z USA, ale także są tam elementy sprowadzone z Holandii, Wielkiej Brytanii, Niemczech oraz Szwajcarii w 2023 roku”.
22. Plusem dodatnim jest informacja, że w ciągu ostatnich trzech miesięcy o 60% zmniejszyła się liczba ataków „Lancetami”. Specjaliści zwracają uwagę, że to skutek dostarczenia Siłom Powietrznym małych, samobójczych dron „myśliwskich”, służących do wykrywania i niszczenia „Lancetów”.
Rosjanie nie zasypiają gruszek w popiele - widziałem doniesienia o pracach nad „wstecznymi kamerami”, pozwalającymi operatorom zauważenie napastnika oraz o bardziej wyrafinowanych rozwiązaniach, takich jak silne źródła światła lub wskaźniki laserowe, które miałyby wykorzystywać szczególne cechy tanich matryc optycznych i oślepiać je odpowiednio modulowanymi sygnałami (po prostu system optyczny napastnika nie nadążałby do dostosowania się do odpowiednio migającego obrazu).
23. W dniu dzisiejszym doszło do katastrofy samolotu transportowego firmy DHL, lądującego na lotnisku w Wilnie. Na pokładzie znajdowały się cztery osoby - trzy z nich zdołały się uratować. Na razie jest tu dużo niewiadomych [pol], spekuluje się o awarii, błędzie ludzkim awarii lub sabotażu systemu ILS (analiza sprawności tego systemu były dziś wykonywane we współpracy z polskimi specjalistami). Niektórzy zwracają uwagę na nieustanne zakłócanie sygnału GPS, jakie ma miejsce z terytorium Kaliningradu i na jakie tzw. „zachód” nie znalazł żadnej odpowiedzi.
Najciekawsza jest jednak pierwsza opcja, jaka przyszła do głowy relacjonującym a związana z niedawnymi ostrzeżeniami wywiadu Litwy (przyznaję się, że je przeoczyłem). Otóż, cytując wspomniany artykuł z Defence24: „Katastrofa ma miejsce kilka tygodniu po ostrzeżeniu rządu Litwy, który wskazywał na rosnące zagrożenie rosyjskimi działaniami dywersyjnymi, których celem jest uderzenie w lotnictwo cargo, w tym samoloty firmy DHL. Według służb litewskich dotychczas udawało się zapobiec skutecznym aktom sabotażu, lub dochodziło do przedwczesnej inicjacji ładunków m.in w sortowniach w Birmingham i w Lipsku. Rosjanie tymi działaniami chcą zakłócić dostawy zachodniej pomocy dla Ukrainy.”
No i powiedzcie mi proszę, czy ładunek zapalający w ładowni samolotu, rozbijającego się na terytorium Litwy to już jest atak na NATO czy nie? Nie? To co by było? Coś więcej?
To jest właśnie takie gotowanie żaby, które jest możliwe tylko dlatego, że Europa wyrobiła sobie twarz kogoś, kto boi się konfrontacji i zawsze będzie unikać eskalacji. Taka postawa tylko zachęca rozmaite państwa zbójeckie do dalszych prowokacji.
Sprawy naziemne
24. Wspomniana niedawno jednostka chińska, podejrzewana o zniszczenie dwóch połączeń podmorskich, nadal stoi, zmieniają się tylko jednostki nadzorujące. Inne jednostki NATO nie pozwalają zbliżyć się do niej rosyjskiej korwecie, znajdującej się znacznie dalej na północ. Okazuje się, że Duńczycy znaleźli sposób: konwencję z 1884 roku „o ochronie podmorskich kabli telegraficznych”.
25. Rosyjski rubel zjechał z kursem do poziomów najniższych od lutego 2022 - w ciągu dnia za dolara trzeba było zapłacić 104.5 a za euro - 109 rubli.
26. W poprzednim wpisie wspominałem o zablokowaniu przez grupę rolników przejścia granicznego w Medyce. Jak zapewne pamiętacie w czasie poprzednich blokad odmówiłem zajęcia jednoznacznie negatywnego stanowiska wobec blokady, wskazując fakt że miały one realne uzasadnienie: to, ze problem istniał naprawdę i że Ukraina jest stroną (gdyż niektórzy postulowali, że skoro prawo jest unijne to trzeba było protestować w Brukseli).
Dyskusja była dłuższa i bardziej skomplikowana, do tego wpleciono ją w kampanię wyborczą, jednak potem okazało się, że nowy rząd utrzymał linię poprzedników i ograniczenia importu z UA pozostały.
Obecny protest, rozpoczęty dwa dni temu i zapowiedziany do końca roku miał być „przeciwko podatkowi rolnemu oraz przeciwko umowie między UE a krajami Ameryki Południowej, tzw. Umowie Mercosur”.
No więc to się kupy nie trzyma. Ukraina nie ma niczego wspólnego z tymi ustaleniami, nie ma żadnej możliwości na nie wpływać, nie była uczestnikiem negocjacji - protestowanie na ukraińskiej granicy jest po prostu bez sensu. Przynajmniej jeśli patrzymy na blokadę pod kątem deklaracji protestujących.
Kiedy ma to sens? Kiedy spojrzymy na to pod innym kątem.
Protest wystartował w absurdalnie szkodliwym dla wizerunku Polski dniu - w dzień pamięci ofiar Hołodomoru. Blokowanie w takim dniu granicy, przez rolników, z hasłami o żywności - to wszystko jest po prostu kosmicznym łajdactwem i mistrzowską zagrywką przeciwko Polsce i próbą zniszczenia naszego wizerunku w oczach Ukraińców. A politycy „Konfederacji”, którzy poparli ten protest… No, wy już wiecie, gdzie macie iść - krążownik „Moskwa” wskazał wam drogę.
Mam nadzieję, że służby zainteresują się tym, kto „wymyślił” taką datę albo kto podpowiedział ten termin, to może być interesująca siatka powiązań. Jestem też ciekawy, czy - jeśli zostanie znalezione takie powiązanie - to czy minister spraw zagranicznych, pan Radosław Sikorski uzna to za powód wystarczający do likwidacji pozostałych w Polsce, rosyjskich konsulatów. Ostatnio to zapowiadał, mam nadzieję że nie była to tylko retoryka na potrzeby kampanii prezydenckiej.
Sam protest został już zakończony, po wizycie ministra rolnictwa. To jest i nie jest dobry znak - jest, bo pokazuje że dostrzeżono problem i zareagowano. Nie jest, bo zbyt mała grupka zaczęła machać ministrem - w porównaniu z poprzednimi protestami tutaj reakcja społeczeństwa była bardzo jednoznaczna i negatywna, bo i tu nie ma żadnego „ale” - gdzie Medyka a gdzie Mercosur.
27. Podawałem kiedyś, że Ukraińcy bardzo dobrze łączą się z polskim rynkiem pracy i w znacznym stopniu zarabiają na siebie - co przeczy sączonej nam propagandzie, że „łoo… utrzymujemy ich wszystkich!”.
Narodowy Bank Polski podał, że w 2024 78% Ukraińców w Polsce pracuje albo aktywnie poszukuje pracy, co jest wzrostem o dwa punkty procentowe w porównaniu z rokiem 2023, gdy było to 76%.
Co ciekawe - podstawowym źródłem utrzymania Ukraińców w Polsce jest właśnie praca a nie zasiłki bądź świadczenia. W przypadku migrantów przedwojennych to średnio 90% dochodu a wojennych: 76%.
W przypadku uchodźców trzeba wziąć pod uwagę, że to czasami osoby starsze, które otrzymują renty i pomoc finansową od rodzin, które pozostały w Ukrainie (to już kiedyś podawałem).
W raporcie podkreśla się też coraz lepszą znajomość języka polskiego (tylko 9% uchodźców deklaruje brak jego znajomości) co oznacza znacznie większą szansę na realną integrację z naszym społeczeństwem.
Co ciekawe - uchodźcy nie akcentują, że problemem są potrzeby socjalne: wolą pomoc w nauce języka i w poszukiwaniu pracy.