Komentarze są dostępne pod wpisem na FB.
Pozwólcie, że troszkę pojojkam sobie, tyle będzie mojego: ale mam kłopot z tym, ze wydarzeń jest dużo a ja też mam i sporo na głowie i spore zaległości. Im dłużej czekam, tym bardziej zaległości rosną i tym mniej szczegółowe robią się wpisy i tak w kółko. Dzisiaj spróbuję troszkę nadgonić - i już w trakcie pisania wpadłem na pomysł, że naszkicuję ogólne problemy i ogólną sytuację wojsk a omawianie poszczególnych kierunków, z mapkami, będę robić w kolejnych częściach.
Uprzedzając wątpliwości czy pytania: na froncie dzieje się to, co miało się stać, tylko dzieje się powoli: Rosjanie zdobyli Kurachowe, próbują zaginać kleszcze w tamtej okolicy. Niejasna jest sytuacja Torecka, ale raczej znakomitą większość mają Rosjanie. Niektóre miejsca przechodziły z rąk do rąk - będzie troszkę zaskakujących doniesień, ale nic, co stawia na głowę moje opisy sprzed miesiąca. Coś w rodzaju „jutro do dziś, tyle że jutro”.
Aha, do niewoli dostało się dwóch Koreańczyków i ci nie popełnili samobójstwa, jak miało to miejsce z poprzednim jeńcem. Cecha szczególna: wszyscy mają bardzo niekompletne i niestarannie wypełnione książeczki wojskowe, wystawione na region Tuwy (południowa Syberia). Takie zbierano też z trupów, nawet jedną chyba opisywałem.
Ataki powietrzne
1. W ciągu ostatnich czterech dni Rosjanie nie atakowali rakietami - może ostatnie ataki na składy paliwa lotniczego coś dały? Cztery ostatnie dni to odpowiednio 74, 94, 110 i 80 dron z czego przeciętnie zestrzeliwano 2/3 a około 1/3 znikała z ekranów radarów.
Tu jedna uwaga: widziałem nagranie „Shaheda”, lecącącego na ekstremalnie niskiej wysokości i podobno omijającego przy tym przeszkody. Takie drony też znikają z ekranów radarów i nie wiem, czy deklaracje obrony przeciwlotniczej, że „bez negatywnych konsekwencji” są takie stuprocentowo pewne.
Z drugiej strony to i tak lepiej, niż rosyjskie doniesienia o strąceniu wszystkiego i „niewielkich problemach wywołanych odłamkami” wygłaszane praktycznie na tle łun, rozświetlających niebo nad płonącymi zakładami.
2. Pamiętacie, jak dużym problemem były rosyjskie drony rozpoznawcze, buszujące na froncie i na zapleczu, nawet na 50-60 kilometrów w głąb? Ukraińskie media donoszą, że „w końcu udało się temat opanować”. Problem był w tym, że używanie pocisków przeciwlotniczych albo myśliwców było po prostu za drogie. Odpowiedzią okazały się nowe rodzaje dron-samobójców, zdolne doścignąć i zniszczyć nie tylko maszyny rozpoznawcze ale też i uderzeniowe „Lancety”.
Ta zmiana postępowania odbiła się w porannych meldunkach przeciwlotników, od pewnego momentu zniknęły z nich informacje o niszczeniu dron rozpoznawczych i „Lancetów” a pozostały tylko doniesienia o zwalczaniu „Shahedów” i pokrewnych.
Na ilustracji właśnie „Lancet”, widziany z ekranu ukraińskiego operatora. Na marginesie - Rosjanie są świadomi problemu i kombinują z przeciwdziałaniem, mam wrażenie że widziałem nawet drona z „siatką na drony”. Dziwnie to wyglądało.
3. Pod poprzednim wpisem dałem komentarz, że następny też będzie mieć komponent lotniczy, bo „coś dużego się dzieje”. Istotnie - od nocy 11 stycznia Ukraina przeprowadza serie ataków na cele przemysłowe w Rosji. Zaatakowano m.in. rafinerię Taneko w Tatarstanie, określaną jako „jeden z największych zakładów Rosji”. Efekt nieznany, ale doszło do pożaru. Poprzednio - z sukcesem - atakowano rafinerię latem 2024.
4. Atak dzisiejszej nocy (tzn. z 13 na 14 stycznia) miał dotknąć 12 regionów Rosji - trafiono „kilka zakładów przemysłu chemicznego i paliwowego”. Poprawiono też skład paliw dla bazy Engels.
Sam rosyjski MON podał na oficjalnym kanale na Telegramie, że zestrzelono „180 rosyjskich dron, większość nad terenem »Specjalnej Operacji Wojskowej«”. Tu jest ciekawostka - bo Rosjanie nie podają, tak jak Ukraińcy, szacunków ile wyleciało a ile zestrzelono. Więc nie wiemy, czy te „180” to dużo czy mało. Natomiast zdołali podsumować, że do tej pory zniszczono 40395 ukraińskich bezpilotowców. Tak, czterdzieści tysięcy. I nie wiem, co oni liczą, bo przecież nie każdego „Mavica” na froncie chyba? Wtedy powinno ich być z pięć razy więcej.
Ukraina podaje, że Rosja wysłała do tej pory jakieś 15 tysięcy dron. Rosja - że zestrzeliła 40 tysięcy ukraińskich aparatów. Ta dysproporcja się kupy nie trzyma i nie wiem, skąd Rosjanie biorą takie liczby.
5. Wspomniałem o bazie paliw dla bazy lotniczej „Engels”. No więc sami Rosjanie przyznali niechętnie, że nie są w stanie opanować ognia i muszą prowadzić „kontrolowane wypalanie” - czyli po prostu starać się nie dać przenieść ogniowi dalej. Pożar już - zgodnie z informacjami z Ukrainy - wygasł i wtedy Ukraińcy poprawili - ale nie wiem, z jakim skutkiem.
6. Z pozostałych miejsc - w Kazaniu dostało się jedynej w Rosji fabryce wytrzymałych plastików. Wybuch pożar. W obwodzie Tulskim lokalne media mówią o ataku 16 dron. W obwodzie Rostowskim kolejne 14 dron, w tambowskim - trzy. W Woroneżu liczba nieznana „były wybuchy”.
Nagrania, wrzucane przez spanikowanych Rosjan pokazują olbrzymie pożary i rozświetlone na pomarańczowo niebo nad zaatakowanymi zakładami.
7. Oficjalnie ZSU pochwaliły się atakiem na Briańską Fabrykę Chemiczną gdzie przeprowadzono chyba atak kombinowany - najpierw eliminując baterie przeciwlotnicze a potem atakując zakład, produkujący amunicję dla artylerii, rakiety niekierowane, komponenty rakiet Ch-59. Ukraińcy piszą o „licznych, wtórnych wybuchach”
To chyba z tego miejsca pochodzi nagranie Rosjanina, który odnotowuje liczne przeloty rakiet, skończone eksplozjami. „To w fabryce”, jak sam mówi. Inne, rosyjskie komentarze, mówiły o „nawet 30 eksplozjach” - możliwe, więc, że chodziło o te wtórne, bo chyba nie przyleciało tam 30 rakiet? Albo i może przyleciało, bo ZSU mówi, że to był „największy atak na cele w Rosji”, ale bez detali.
Armie opisane w sposób ogólny
8. Najpierw ogólna informacja o armii ukraińskiej. Zasadniczo doniesienia nie są dobre. Brak ludzi i spadające morale. Dużo dezercji - głównie z „nowych” brygad, formowanych na łapu-capu z przypadkowych ludzi. Butusow podał, że we wspomnianej wcześniej „francuskiej” 155. Brygadzie Zmechanizowanej było to 1.7 tysiąca ludzi, pojawiła się też na liście 153. BZ i tam podano 1 tysiąc takich przypadków.
Podobno Syrski traci zaufanie wojska, z opisów Butusowa wynika, jakby skupiał się na wybranych kierunkach, ingerując tam aż za bardzo - a zapominał zupełnie o innych, gdzie panuje chaos i bezhołowie.
9. Początkowo pojawiła się dobra informacja, że władze wojskowe zamierzają nieco znormalnieć i przestać formować nowe brygady o wątpliwej jakości bojowej a zamiast tego kierować uzupełnienia do „starych”, doświadczonych i wyczerpanych brygad, co jest działaniem lepszym - bo choć obniży to nieco ich jakość to jest szansa, że niedoświadczeni żołnierze dostaną doświadczonych kolegów i oficerów.
Wiem, historycznie różnie z tym bywa, czasami to degraduje jednostki - ale zasadniczo efekty są na plus. Nawet jeśli - co miało miejsce w czasie IIWŚ - „starzy” odmawiają uczenia się imion „nowych” dopóki tamci nie przeżyją dłuższego okresu.
Nawet prezydent Zełeński poinformował, że „skonczyliśmy z formowaniem nowych brygad”. I gdy już wszyscy się ucieszyli, to na tym samym oddechu powiedział: „teraz będziemy formować nowe pułki, na bazie istniejących batalionów!”.
No więc… nie. To nie tak miało wyglądać. Różnica między brygadą a pułkiem w tych okolicznościach jest taka, że brygada to dwa-trzy razy więcej żołnierzy. To jest nieco płynne i liczebność oddziałów różni się nieco nie tylko między armiami różnych krajów ale też w ramach jednej armii, w różnych okresach czasu.
A do tego sztabowcy powinni pamiętać (i z reguły nie chcą przyjmować tego do wiadomości), że jest różnica między stanem etatowym (czyli przewidzianym dla oddziału) a faktycznym. Reguła jest taka, że w 9 przypadkach na 10 ten drugi potrafi być znacznie mniejszy już na etapie formowania (braki!) a co dopiero po wejściu do walki…
W każdym razie, gdyby ktoś był na bieżąco z aktualnym, formalnym, etatem ukraińskich brygad i pułków to byłbym wdzięczny. Bo jeśli chodzi o realną liczebność - to podobno jest bardzo źle. Bardzo, bardzo. Stąd gorączkowe apele o uzupełnienia.
10. USA wprost naciska na Ukrainę, aby obniżyć wiek poboru do 18 roku życia. Mówią o tym różni politycy z gabinetu Trumpa i przekaz jest czasem boleśnie jasny: „Jeśli Ukraina chce, żebyśmy poważnie angażowali się w jej obronę to sama musi grać va banque” - to są słowa, które wypowiedział Mike Waltz. Dokładnie użył sformułowania „Ukraine needs to »be all in for democracy«”.
Prezydent Zełeński broni się przed tym rękami i nogami, co prowadzi do niepokojących decyzji - najpierw powiadomiono, że przenoszeni są do piechoty ludzie z mobilnych oddziałów, zwalczających drony. Dzisiaj pojawiła się informacja, że przenoszony ma być personel z Sił Powietrznych(!).
11. To drugie doniesienie wywołało olbrzymi rezonans, bo oficerowie lotnictwa zaczęli - dostępnymi sobie kanałami - bić na alarm, że to zniszczy ich skuteczniej, niż Rosjanie: szkolenie technika lotniczego to nie jest krótki kurs na kilka wieczorów, a bez techników piloci nie polecą. Nie wiem, jaka sytuacja jest w przypadku Ukrainy, ale historycznie na personel naziemny spadało zawsze bardzo dużo obciążenia. Samoloty wymagają olbrzymiej pracy na ziemi. Można też zakładać, że Ukraińcy rozproszyli swoje lotnictwo i potrzebują przez to proporcjonalnie więcej personelu - i może dla planisty z piechoty to wygląda na atrakcyjny rezerwuar, bo „macie więcej, niż potrzeba” - ale jeśli ten personel rozsiany jest między „naście” lokalizacji, z których korzystają samoloty, to warstwa masła może być cienka.
Dosłownie w godziny później pojawiło się dementi, że „weźmiemy tylko tych, którzy nie zakłócą pracy Sił Powietrznych”. Aha.
12. Marek Meissner, powołując się na własne źródła, twierdzi że wojskowi z Zachodu - przynajmniej z niektórych krajów - są świadomi bałaganu w ukraińskim rządzie i armii i to doniesienie zabrzmiało jakoś tak, jakby były jakieś naciski i kroki, żeby to uporządkować. Problem w tym, że np. na mobilizację samo USA naciskało już od wielu miesięcy.
W kontekście aktywności w Ukrainie wymieniana jest - co ciekawe - Francja. I proszę nie żartować sobie z tego, ze „Francuzi potrafią tylko się poddawać”, oni cały czas działali w Afryce i mają sporo doświadczenia. A z uwagi na ostatnie wydarzenia i to, że Francja powoli jest z Afryki wypychana przez rozmaite działania polityczne, to może okazać się, że mają do dyspozycji „wolnych” i oficerów i żołnierzy.
To właśnie prezydent Macron zainicjował rozmowy na temat wysłania na teren Ukrainy oddziałów z państw zachodnich, choć bez określania ich roli. Doniesienia o rozmowach na ten temat pojawiają się bardzo regularnie, choćby i dzisiaj, za PAP:
„Prezydent Wołodymyr Zełenski poinformował w poniedziałek (13 stycznia), że rozmawiał z prezydentem Francji Emmanuelem Macronem na temat wsparcia dla Ukrainy i możliwego - jak to ujął - »rozmieszczenia kontyngentów« partnerskiego personelu wojskowego w Ukrainie”.
Cokolwiek by to miało znaczyć.
13. Jeśli chodzi o rosyjską armię to - jak już to wspomniałem - także jest fatalnie. To nie jest bowiem tak, że Ukraina tylko upada a Rosja tylko rośnie w siłę. Są duże problemy z ludźmi do pracy w przemyśle (brak ich), coraz trudniej ściągać ludzi na kontrakty do armii, aktualnie walczące formacje są wyniszczane. Rosja zaczyna być zależna od Korei w zakresie ludzi, amunicji i Chin, jako dostawcy sprzętu do produkcji uzbrojenia. Po okresie względnej ciszy, gdy mocno stłamszono ludzi, wskazujących patologie rosyjskiej armii i państwa, pozostali znowu podnieśli głos. Czyli musi być znacznie gorzej, skoro poczuli się zmuszeni do mówienia, nawet po tym gdy pokazano im, czym to grozi.
Ogólnie to dopiero teraz w Rosji zaczyna się pojawiać świadomość kosztów i zaczynają odczuwać negatywne efekty swojej agresji - coś, na co liczyliśmy, że pojawi się po pierwszym roku wojny. To jednak dobry prognostyk, pokazuje, że społeczeństwo nie stuprocentowo odporne.
14. Ogólnie sytuacja Ukrainy i Rosji przypomina troszkę dwóch bokserów, zakrwawionych, półprzytomnych i słaniających się na nogach.
To jednak troszkę zwodnicza analogia. Bo jeśli Rosjanin wygra na punkty, za sprawą przychylnych sędziów, to nie pójdzie do domu i nie wróci do rodziny. On już sprzedał dom, on już pozbył się wszystkiego - ma jedynie swoje pięści i potrafi jedynie bić. I ten stan osiągnęła Rosja: może i spadają tam samoloty cywilne, może i pociągi wylatują z torów, bo własnej produkcji łożyska są do niczego - ale kraj nastawia się wyłącznie na wojnę, podbój i agresję. I niczego innego nie umie. I niczego innego nie chce. Powiem Wam, że przerażają mnie obrazy indoktrynacji wojennej, jaką wpaja się dzieciom w Rosji. Ukraińskie rysują obrazki „dla wujków na froncie”. Rosyjskie dostają mundury, broń i uczą się „zabijać chachłów”.
Na telewizor mówili kiedyś Rosjanie „zombie-skrzynka” - teraz zombifikacja rosyjskich dzieci odbywa się we wszystkich, możliwych obszarach i na olbrzymią skalę. Historycznie wiemy, czym się to kończy.
I teraz wyobraźcie sobie, że Rosja uzyskuje zniesienie sankcji - a to jest ich warunek jakichkolwiek rozmów - i nagle z całego świata zaczynają spływać do nich obrabiarki, materiały, elektronika i brakujące technologie. I myślicie, że rozbiorą to wszystko, co sklecili i zaczną produkować, znacznie gorsze niż na Zachodzie, lodówki i samochody? W sytuacji, gdy „tylko przesłuchiwać umieją” raczej nie pójdą do radia, na łowców talentów.
Wiadomości ogólne
15. Gazprom w Petersburgu zwalnia 2500 z 4100 pracowników (tak, nie zjadłem zer, zwalniają ponad połowę).
16. Pamiętacie, jak opisywałem ostatnio kable podmorskie, mówiąc że łącznie są trzy - z czego dwa to Finlandia - Estonia, stosunkowo blisko siebie a trzeci to kabel Litwa - Szwecja? I że jak „Eagle S” mógł łatwo zniszczyć dwa połączenia (zniszczył jedno) to jeszcze tylko trzecie i projekt uniezależnienia systemów energetycznych krajów bałtyckich od Rosji padł by na pysk i że teraz muszą pilnować?
No więc użytkownik „Spotkanianamesie” podał odnośnik do wywiadu ze szwedzkim Ministrem Obrony Cywilnej, który powiedział, że mają dowody, że „Yi Peng 3”, który wcześniej zerwał kable telekomunikacyjne, chciał w istocie zerwać kabel energetyczny Litwa-Szwecja.
Czyli pozostałoby wtedy tylko połączenie lądowe Polska - Litwa. Mam nadzieję, że jest dobrze chronione.
17. Ostatnio w mediach pojawiły się dwie, bardzo niepokojące wypowiedzi, obie mówiące: „wojny nie będzie”.
I to bardzo mnie przestraszyło.
Serio.
I nie, nie zwariowałem.
Nie jestem oszalałym, żądnym krwi militarystą.
Ale jeśli jedenastego stycznia ambasador rosyjski (Andriej Kelin) w Wielkiej Brytanii mówi: „Te wszystkie strachy, że Rosja zamierza zagarnąć jakieś terytoria w Europie, przez Ukrainę albo kraje bałtyckie to czysty nonsens, rozgłaszany aby straszyć ludzi w Europie i UK w szczególności” a dwa dni później rosyjskie media masowo informują: „Ministerstwo Obrony Rosji: Rosja nie zamierza napadać na żaden kraj NATO” to mrówki zaczynają chodzić mi po plecach.
Wiem, brzmi to jak śmieszkowanie, ale nie jest mi do śmiechu. Za dużo czytałem o wojnach, które rozpoczęła Rosja i to jest stała, że zawsze przed napaścią wydawali takie komunikaty.
Pierwszą wypowiedź podsumował od razu sir Chris Bryant, brytyjski parlamentarzysta i wielokrotny minister: „Ten człowiek [Kelin] dokładnie to samo powiedział mi prosto w twarz, dzień przed ich otwartym atakiem na Ukrainę”.