Komentarze są dostępne pod wpisem na FB.
Kolejny wpis zaległościowy - wygląda to zatem tak, że usiłuję nadrabiać raz informacje z powietrza a raz informacje z frontu, zataczając się od zaległości do zaległości jak pijany. Doświadczenie życiowe mówi, że przy takiej trajektorii wywalenie się na pysk jest nieuniknione - otwartym pozostaje pytanie, czy czekają mnie miękkie objęcia przydrożnego rowu czy sjesta na, porośniętej pokrzywami, kupie śmiecia wszelkiego. A mniej kwieciście: muszę się jakoś przeorganizować i zrobić jakiś reset, bo nie do końca jestem zadowolony z takiego trybu paralityczno-szarpanego.
Jeśli zaś ciekawi Was, co to za zdjęcie w zajawce, to musicie grzecznie przeczytać wszystko, co tu dziś wieczorem naklepałem. Albo sprytnie przewinąć do końca.
Ataki powietrzne
1. W ciągu ostatnich dwóch tygodni Rosjanie zdołali przeprowadzić tylko jeden, większy atak rakietowy. Wspominałem już o nim, że to podejście na zasadzie „mniej i bardziej ubogo”, typowe dla ich cykli wykorzystania zapasów rakiet. Poleciało ich wtedy (czyli w noc na 15 stycznia) 43 ale zestrzelono jedynie 30. Częściowo za sprawą wykorzystania Ch-22 - tym razem użyto ich siedem i wszystkie gdzieś doleciały.
Z tymi rakietami w ogóle jest ciekawie, bo przez długi czas ich nie było a teraz mamy wysyp: poprzednio było tak, że w używano ich 2-3 sztuk a przerwy między atakami były bardzo długie, nawet powyżej miesiąca. A teraz najpierw (w noc na 31 grudnia 2024) wystrzelono 8 rakiet Ch-22 a dwa tygodnie później kolejne siedem.
W tym ataku przedarło się sporo Ch-101 (4 z 27). Mało było „Kalibrów”, bo tylko trzy i wszystkie spadły.
2. Bardzo intensywnie Rosjanie wykorzystują za to drony: już teraz mogę powiedzieć, że - po małej zadyszce z grudnia - styczeń będzie rekordowy pod względem dron:
październik 2024: 1924
listopad 2024: 2363
grudzień 2024: 1850
styczeń 2024: 2289 (do 27 stycznia włącznie)
Mam jednak wrażenie, że takiego obrotu spraw Ukraińcy się spodziewali, gdzieś po sieci biegało stwierdzenie, że „po tym co zrobiliśmy mamy jakieś miesiąc oddechu” - i to raczej był przełom grudnia/stycznia właśnie. I to wszystko, mimo skutecznego atakowania przez Ukrainę m.in. składów dron uderzeniowych, przygotowanych do wykorzystania. Więc mogłoby być jeszcze gorzej. Pytanie „co zrobiono” pozostało niewyjaśnione.
W momencie, gdy piszę ten tekst, pojawiło się doniesienie o nowej chmarze, która właśnie wdziera się w przestrzeń powietrzną Ukrainy.
3. Swoje ataki dronowe Rosjanie zawsze starali się wzbogacać rakietami: ostatnimi czasy są to głównie balistyczne „Iskandery-M” i jest ich stosunkowo niewiele. Nie zmienia to faktu, że nawet takie ataki potrafią być bardzo groźne - przykładowo w nocy z 17 na 18 stycznia 2025 w Kijowie miała miejsce potężna eksplozja i całkiem prawdopodobne, że była to rakieta balistyczna. Co prawda Kijów ma bardzo dobrą obronę przeciwlotniczą, ale żadna obrona przeciwlotnicza nie jest stuprocentowa a do tego balistyki są bardzo trudnym celem w każdych okolicznościach.
Zasięg „Iskandera-M” to do 700 kilometrów, nie strzelano go z Białorusi, jak miało to miejsce na początku wtargnięcia - one głównie przylatują z obwodu briańskiego w Rosji, to stosunkowo blisko.
4. W raportach z ostatniego tygodnia uwagę zwracają dwie rzeczy - nieco więcej dron się przedziera. Ciut-ciut więcej - ale zawsze. Koresponduje to z doniesieniami o tym, że Rosjanie cały czas starają się je poprawiać i uzyskać balans między tanimi częściami z Chin a lepszą skutecznością. Zwraca się uwagę na lepszą zdolność do manewrowania, lepsze anteny, korzystanie z łączności z wykorzystaniem kart ukraińskich operatorów komórkowych(!).
Raporty też wprost zaczęły podkreślać, że są straty: w ciągu ostatniego tygodnia praktycznie każdy raport wspominał o uszkodzeniach przemysłu lub budynków cywilnych oraz o ofiarach. Czasami są to efekty działania obrony przeciwlotniczej, gdy uszkodzony aparat po prostu spada gdziekolwiek.
Więc uprzejmie bym prosił o niemądrzenie się osób, które mają ochotę zrównywać te doniesienia z poziomem doniesień rosyjskich.
5. Na marginesie - spotkałem się z opinią, że niektóre części z Chin mają być podrabiane - udawać produkty firm zagranicznych, wymieniono tajwańskie i niemieckie. Może tak, może nie: z jednej strony może to być po prostu wrzutka na żądanie dyplomatów ale też kołacze mi po głowie opinia człowieka, który produkował w Chinach i który napisał kiedyś coś takiego: „trudno mówić, że elektronika jest »podrabiana« - jak produkujesz w Chinach to w dzień linia produkcyjna może produkować układy dla ciebie a w nocy kolejne partie, które pójdą - nawet z twoim logo - na rynek wewnętrzny”.
On akurat sporo uwagi poświęcał podrabianym kartom SD i ich analiza była naprawdę ciekawa.
6. Ukraina nadal prowadzi bardzo intensywną i udaną kampanię powietrzną. Naprawdę życzylibyśmy sobie takiej skuteczności na lądzie - bo gdyby tak to wyglądało, to teraz byśmy obstawiali, czy jednak będzie ten ukraiński Sylwester na Placu Czerwonym, czy nie.
Praktycznie co noc atakowane są najróżniejsze zakłady przemysłowe, składy paliw, lotniska, bazy wojskowe i składy amunicji. Jeden z ukraińskich komentatorów zżymał się troszkę, ze skala zniszczeń, jaką cierpi przemysł rosyjski, przewyższa znaczeniem i bolączką ukraińskie straty na Donbasie i na to powinno się patrzeć, bo sytuacja na Donbasie jest natury taktycznej (nadal) a Rosja ma problemy strategiczne.
Powiem wam, że trafia do mnie ta argumentacja. Choć warto pamiętać, że choć ukraińskie porażki nie są katastroficzne, ale są ciągłe, wyczerpują ZSU, niczym wiele małych ran . A co gorsza: są objawem problemów po stronie Ukrainy. Problemów, które także można określić „strategicznymi”.
7. Spróbuję wybrać z ostatnich ataków kilka smaczków. Jest to troszkę trudne, bo nie prowadziłem tak ścisłej ewidencji doniesień a Ukraińcy poszli po rozum do głowy i te same zakłady atakują po kilka razy, czasami tuż po ugaszeniu pożarów, czasami jeszcze w trakcie - co jeszcze zwiększa chaos i utrudnia pracę ekip remontowych.
Z ciekawych trafień - Ukraińcy twierdzą, że w odległości do 700km od granicy z Ukrainą znajduje się łącznie 7 dużych arsenałów, przynależnych pod GRAU – Główny Zarząd Rakietowo-Artyleryjski (Gławnoje Rakietno-Artillerijskoje Uprawlenije). Wierzę na słowo, ja znalazłem informacje o 6 - nie wiem też, ile takich obiektów Rosja ma w ogóle. Natomiast z tych siedmiu porażono już cztery. To zacna wartość.
O atakach na rafinerię w Riazaniu już pisałem - ale nie pisałem, że były powtarzane. W efekcie, w zeszłym tygodniu, zakład całkowicie wstrzymał pracę: Ukraińcom udało się zniszczyć instalacje do załadunku kolejowego i po prostu nie ma jak odbierać gotowych produktów.
Wspomniany wcześniej atak na magazyn „Shahedów” miał porazić obiekt, w którym znajdowało się dwieście aparatów - nie podano jednak, że wszystkie zostały zniszczone.
W Briańsku zatrzymano pracę „jednego z największych producentów układów elektronicznych” (wedle Rosjan). Powodem były wielokrotne, skuteczne przyloty. Miejscowi mówią o co najmniej sześciu trafieniach. Ukraińcy twierdzą, że produkcja układów scalonych w Rosji siadła o 90%.
W Smoleńsku atakowano zakład przemysłowy, prawdopodobnie fabrykę produkującą pociski Ch-59/69.
W Kazaniu zaatakowano bazę lotniczą i zakład przemysłu lotniczego (zakłady imienia Gorbunowa), produkujący i serwisujący bombowce strategiczne Tu-160. Na terenie zakładów zapalił się zbiornik (taki na oko o wysokości czterech pięter, może wyższy).
Jeśli chodzi o składy paliw to wymieniane były co najmniej: Engels w obwodzie saratowskim, Liski w woroneskim (one po kilka razy i paliły się długo). Dodatkowo atakowano składy w obwodach kałuskim i tulskim, udało się wywołać w nich pożary. W przypadku składu w Engelsie sami Rosjanie musieli przyznać, że jedyne co mogą zrobić, to pozwolić wypalić się zbiornikom w taki sposób, aby nie zniszczyły innych.
8. Jeśli chodzi o ilości to Rosjanie twierdzili że w czwartek/piątek zestrzelono 140 do 170 ukraińskich aparatów. W ogóle mało jest wiarygodnych informacji o liczbie ukraińskich dron. W czwartek wieczorem Rosjanie pisali, ze „leci od 200 do 400 sztuk”.
To, że coś jest nie tak, zauważyli nawet kremlowscy propagandziści. Najnowsza fraza brzmi: „mamy najlepsza obronę przeciwlotniczą na świecie i trzeba przemyśleć, jak to się stało, że jakiś aparat się przedarł”.
Tu czas na żart naszych dziadków, na tle tej „pierwszości” rosyjskich rozwiązań
- Rosja zmienia swoje godło, teraz to będzie biustonosz!
- Dlaczego?
- Bo we wszystkim są na świecie piersi!
Infrastruktura krytyczna
9. No więc w niedzielę rano zniszczeniu uległ kabel transmisji danych między Litwą a Szwecją. Osobiście mam wrażenie, że to dalsza część polowania na kabel energetyczny Litwa-Szwecja. Przypomnę, że są trzy takie kable:
- dwa Estonia-Finlandia, blisko od siebie - jeden już zerwano
- trzeci to Litwa-Szwecja, który próbowano zerwać kilka miesięcy temu i teraz, czyli w ubiegłą sobotę
Tym razem sprawcą jest bułgarski statek „Vezhen”, płynący z Rosji. Tak na marginesie, ktoś już dogrzebał się, że ma w nim swój udział spółka z Chin. Na razie przedstawiciel bułgarskiej firmy oświadczył, że „kotwica mogła spaść z powodu bardzo złych warunków na morzu i przypadkiem uszkodzić kabel”. Komentatorzy punktują, że warunki nie były wcale takie złe a statek zwrócił uwagę wszystkich, kręcąc niepotrzebne koła w miejscu przerwania kabla. Statek został zatrzymany przez Szwedów, tyle dobrego.
Przypomnę, że na stole leży kwestia zaplanowanego na koniec lutego odłączenia krajów bałtyckich od rosyjskiej sieci energetycznej. Zniszczenie wspomnianych przyłączy może to wstrzymać i zmusić te kraje do podpisania z Rosją nowej umowy - maksymalnie niekorzystnej, której warunki Rosjanie będą potem wykorzystywać jeszcze przez wiele lat, gdy już nikt nie będzie pamiętać, dlaczego w ogóle ją podpisano.
10. A tak na marginesie, szanowni Czytelnicy - właśnie oglądacie wojnę hybrydową. Jak z podręcznika Gierasimowa. Bolesne działania, które angażują nasze środki, wprowadzają chaos i niepewność, destabilizują kraje i prowadzą do erozji zaufania do sojuszy, także za sprawą paraliżu decyzyjnego, w jaki wpadają władze poszczególnych krajów i paktów.
Najciekawsze jest to, że my - nasze społeczeństwa, nasze media, nasi politycy - nawet nie czują, że powinni się przede wszystkim na tym skupić, że to sprawa, która może mieć bardzo poważne dla nas wszystkich następstwa. Jesteśmy zajęci tyloma ważnymi kwestiami (głównie pluciem sobie w twarze w imię dobra i prawdy), że nie starcza nam czasu na rozglądanie się na boki.
Ale też - Bogiem a prawdą mówiąc - nie bardzo wiemy, co moglibyśmy zrobić. „Wojny przecież za to nie wypowiemy”. Zamknąć rosyjskim statkom Bałtyk to działanie, które godzi aż w dwa współczesne bożki: swobodę handlu i zasadę, aby nigdy i pod żadnym pozorem nie eskalować. Tyle, że to podważa wiarę w skuteczność sojuszy, bo stawia poszczególne państwa, usiłujące reagować w pozycji dyrekcji zakładu zbrojeniowego, która zatrzymuje ludzi, którzy obrzucali magazyny środków palnych koktajlami Mołotowa a prokuratura wypuszcza ich, uznając sprawę za wybryk chuligański, który wystarczy załatwić pouczeniem.
I nie, nie ma co czekać na „zielone ludziki”. To już było. Czekanie na takie zagrożenie przypomina troszkę generałów, szykujących się w 1939 do przewlekłej wojny pozycyjnej. Albo tych, co liczyli na kawaleryjską wojnę manewrową. I potem powtarzaliśmy sobie z przyganą, ze „wojskowi zawsze szykują się do poprzedniej wojny” ale zupełnie nie zastosowaliśmy tej nauczki do siebie.
Trudno w to uwierzyć, prawda? „Jaka wojna, co ty chrzanisz, przecież wojna wygląda inaczej, nawet taka hybrydowa”. No właśnie nie - i na tym polega geniusz tej doktryny. Bo wymyślili ją ludzie, którzy długo analizowali psychikę zachodnich społeczeństw. Nie dość, że nie potrafimy w to uwierzyć to jest to dla nas tym trudniejsze, że następnym krokiem jest przyznanie się, że nasze działania są nieskuteczne.
Front
11. Dziś szczegółowego opisu frontu nie będzie - natomiast zachęcam do przeczytania wątku, jaki umieścił Artur Micek [pol]. Przez dłuższy czas nie robił podsumowań, czego bardzo żałuję i tym bardziej się cieszę, że wrócił.
Ja podam tylko kilka informacji w telegraficznym skrócie.
12. Upadła Wielka Nowosiłka. Było bardzo dużo niejasności i podejrzenia, że sporo ukraińskich żołnierzy zostało w kotle z powodu indolencji dowództwa. Finalnie chyba nie było tak tragicznie, choć wyjście było pod ogniem i brodami albo doraźnymi środkami przeprawowymi. Na razie Rosjanie nie mogą się pochwalić ani licznymi jeńcami ani zabitymi ani sprzętem.
13. Bardziej na wschód, za Kurachowym, szykują się dwa kotły - mniejszy i większy. Mniejszy pewnie zostanie niedługo opuszczony, większy ma jeszcze czas. Ale intencje Rosjan są jasne, nawet ja je rysowałem.
14. Pod Pokrowskiem przystopowano Rosjan, weszły odwody ZSU.
15. Przy Torecku niewielkie kontrataki Ukraińców.
16. Czasiw Jar - Rosjanie się nie posuwają dalej, Ukraińcy trzymają skrawki (kopalnię piasku, las, który ostatnio pokazywałem).
17. Włamanie za Ternami (przy Kreminnej), to przy przeszkodzie wodnej - ZSU ma tam kontratakować.
18. Ten dziwny przyczółek za Kupiańskiem i postępy Rosjan na północ zostały zatrzymane.
19. W obwodzie kurskim Rosjanie nie mają sukcesów na żadnym kierunku.
Wiadomości ogólne
20. Jak mantra powtarzają się ukraińskie skargi na bardzo złe dowodzenie i bardzo złe praktyki w rodzaju kłamliwych raportów - często ze strachu przed gniewem przełożonych. Wypisz-wymaluj to, co niedawno punktowaliśmy u Rosjan. Niestety, pojawiło się i rozpleniło po stronie ukraińskiej. Niska jakość dowodzenia jest dobijana przez złe decyzje wyższych szczebli i rzucanie niewielkich formacji w charakterze paluszków, zatykających pękającą tamę - dowódca odcinka może mieć pod sobą oddziały nawet z dwudziestu różnych formacji, niezgrane ze sobą, o różnej jakości i zupełnie nieznane dowódcy.
Pojawiają się też doniesienia o „ręcznym sterowaniu” przez polityków i wstrzymywaniu odwrotów wbrew woli lokalnych dowództw. Nie wiadomo, na ile to prawda a na ile efekt obrzucania się błotem.
Przy okazji cały czas pojawiają się doniesienia o ruchach kadrowych, z których na razie wynikło tylko tyle, że polscy komentatorzy sobie napyskowali jakoś tak bez sensu i nic z tego nie wynikło.
21. Można postawić też pytanie o to, czy atak na Kursk był dobrym pomysłem, bo cały ukraiński front piszczy o ludzi. Nie da się bronić pozycji, jeśli nie ma ich kim obsadzić! Owszem, Rosjanie są wiązani w obwodzie kurskim, ale tylko tyle. Nie wykluczam, że był w tym jakiś sens, którego nie znamy - ale też, poderwane zaufanie do ukraińskiego dowództwa, nie pozwala w to ślepo wierzyć.
22. Na tle tego wszystkiego zaszło w Kijowie dziwaczne zdarzenie - otóż ktoś wymalował tam wielki mural z szefem biura prezydenta, Andrijem Jermakiem. To nie jest osoba, która cieszy się dobrą opinią - ale też nieustanie gromadzi on w swoim ręku olbrzymią i rosnącą władzę, obsadzając kolejne stanowiska (w tym wojskowe) bliskimi sobie ludźmi. Dość często spekuluje się, że widzi siebie jako następcę Zełeńskiego. Pojawienie się takiego murala byłoby więc elementem budowy kultu jednostki, tak bardziej w duchu Janukowycza - ale mentalnie pasuje.
Mural nie przetrwał chyba nawet doby. Ktoś zamalował go białą farbą.
23. Sami Rosjanie mają nadal kilka problemów. Pierwszy to brak ludzi - regularnie nagrywają filmiki, w których skarżą się, ze na front gnani są nawet tacy o kulach. I tak, potem ich widać jak kusztykają z automatem na plecach pod ukraińskimi dronami. Skarżą się, ze wysyłani są na szturm ludzie niezaleczeni, z ciężkimi uszkodzeniami kręgosłupa, z ranami głowy, uszkodzeniami mózgu itd.
24. Drugim problemem Rosjan stała się amunicja artyleryjska - tym razem problem w prochu. Jest bardzo nierównej jakości, nawet w jednej partii są ładunki o różnych parametrach, co sprawia że artylerzyści po prostu nie są w stanie trafić w rozpoznany cel. Próbują radzić sobie z tym zgodnie z posiadaną wiedzą: testują ładunki, ważą je, próbują samodzielnie korygować ilość prochu w każdym - tak aby uzyskać powtarzalne efekty dla danej partii. No i piszą skargi. Na razie jedynym efektem jest to, że surowo zabroniono nie tylko „poprawiania” ale nawet ważenia ładunków w polu. I bardzo dobrze. Nie po to się artylerzysta-praktyk uczył, żeby poprawiać teoretyka.
Przypomnę, że niedawno podobne problemy - z wykonaniem pocisków moździerzowych - mieli Ukraińcy. I też nie zostały całkowicie wyrugowane.
25. Premier Fico ma kłopoty. Jego rząd stracił większość po tym, gdy czterech posłów zadeklarowało wstrzymanie się od głosu „aż premier nie rozwiąże problemów i nie położy kresu niepokojom społecznym”. Społeczeństwo zaś protestuje przeciwko prorosyjskiej polityce. Możliwe, że ostatnie słowa jednego z jego ministrów, te o możliwości wyjścia z UE i NATO były o tyleż bufonadą osoby, która nie ma na to wpływu, co bufonadą bardzo nieszczęśliwą. I może ktoś pomyślał, że typowi wyrwało się to, o czym między sobą w rządzie mówią?
26. Całkiem możliwe, że Orban skutecznie zaszantażował Unię Europejską i zgodził się przestać blokować nowe sankcje przeciwko Rosji w zamian za to, że UE obiecała „wpłynąć” na Ukrainę w kwestii wznowienia tranzytu gazu na Węgry. To świeża plotka, może się jeszcze wyklarować.
26. Jako, że w tym wpisie jest mało zdjęć to obawiałem się, że najbardziej wzrok przyciągać będzie fizys Jermaka, a nie byłby to efekt, który chciałbym osiągnąć. Pomyślałem, że ozdobię wpis widowiskowym zdjęciem łuny nad jakąś rafinerią, gdy nagle w znalazłem coś pięknego - sam nie mam tak wprawnego oka, ale komentatorzy zgodnie twierdzą, że na tym zdjęciu, które wyląduje na początku wpisu, widać „naszego” MiG-a 29, na co wskazuje charakterystyczne malowanie.
I wiecie co? Nazwijcie mnie facetowatym facetem z facetowymi reakcjami, ale gdy popatrzyłem na nasz samolot, który służy obronie ludzi i walczy z Rosjanami, to aż zadławiło mnie w gardle i zawilgły oczy.
To, gdyby jakieś dziewczyny się zastanawiały, czy faceci się wzruszają. Tak, wzruszamy się.
Na pierwszym planie Wadym „KARAYA” Woroszyło, którego już raz mogliście „spotkać” - to jego zdjęcie z zakrwawioną twarzą, po uszkodzeniu maszyny w locie przez odłamki „Shaheda” i katapultowaniu, obiegło sieć w 2023.
Powodzenia, piloci! Wracajcie szczęśliwie.