Komentarze są dostępne pod wpisem na FB.
Dzisiejszy wpis poświęcimy osiągnięciom duetu Trump-Putin - wiem, że to kwestie polityczne, które do tej pory lądowały na samym końcu, ale wiedza o tym, co zrobiono i powiedziano, jest niezbędna aby lepiej zrozumieć ostatnie wydarzenia na froncie oraz konsekwencje rosyjskich sukcesów na arenie politycznej.
Tak na marginesie - mem nie jest mojego pomysłu, ale ten który widziałem w sieci był niestaranny i kiepskiej jakości, więc narysowałem go od nowa. Podpisu autora nie było.
Śmieszny obrazek nie powinien przesłonić nam faktu, że nie ma co się czarować: Rosjanie odnieśli w ostatnich dniach znaczące sukcesy polityczne. I może ktoś z naszej perspektywy zapytałby się „ale czy naprawdę” - ale dla nich jest to fantastyczne osiągnięcie. I nie piszę tego ironicznie. Udało im się wywalczyć jeden z podstawowych celów tej awantury, co jasno udowodniło im, że przyjęte metody postępowania są właściwe, że mają sens i że kolejne sukcesy leżą w zasięgu ręki: trzeba tylko być zdecydowanym, twardym i nie powstrzymywać się w pół kroku.
Co jest więc tym sukcesem? Uznanie. Tak, Rosja od lat cierpiała męki bycia niedocenianym. Ona od wielu lat domagała się „należnego jej szacunku na poziomie międzynarodowym”. I sytuacja gdy to właśnie Rosja i USA jako jedyne dyskutują o przyszłości Ukrainy i Europy jest spełnieniem rosyjskich potrzeb i kompleksów - i to na 150%, bo jednocześnie z rozmów wykluczono Europę, co tylko podbiło rosyjską pychę.
Działania i wypowiedzi Trumpa dodatkowo dają Rosji nadzieję na porzucenie przez USA Europy (a właściwie to NATO), czyli przed oczyma mają znacznie więcej, niż domagali się tuż przed lutym 2022. Mają poczucie wyjścia z izolacji a sama ekipa Trumpa deklaruje chęć nawiązania z Rosją stosunków handlowych.
Jeśli połączymy ten rausz z oceną Witolda Jurasza, który ostrzegał kilka razy, że Rosjanie w stosunkach międzynarodowych przejawiają dwie, poważne wady: zawsze licytują za wysoko i nigdy nie potrafią powiedzieć sobie „dość” to sytuacja robi się bardzo niepokojąca.
Dla miłośników historii: bo czy ktoś mógłby pomyśleć, że po remilitaryzacji Nadrenii, anszlusie Austrii i rozbiorze Czechosłowacji może stać się coś złego? Wszak Niemcy pędzą, gnane falą sukcesu i błyskotliwej polityki kanclerza!
Kroniki trumpizmu-putinizmu
1. Pamiętacie moją opinię, że Zełeński nie miał szans, aby uniknąć poniżenia w czasie spotkania z Trumpem i Vancem i że tamta gra była ustawiona? No więc Trump przyznał niedawno, że cała sytuacja była zaaranżowana „bo należało zmusić Ukrainę do robienia właściwych rzeczy”.
Zełeński miał zostać poniżony i „ustawiony na miejsce” aby potem zaakceptować (lub zostać zmuszonym do akceptacji) kolejnych pomysłów Trumpa.
2. A jakie to pomysły? Cóż, w międzyczasie było dużo niepotwierdzonych pogłosek. Na razie oficjalnie sformułowano dwa (co nic nie znaczy, bo takie mamy czasy, że rano rząd USA mówi jedno a wieczorem coś innego) ale to nadal o stopień wyżej, niż „nasze źródła w administracji”:
a) umowa o surowcach, czasem określanych „metalami ziem rzadkich” - Trump niedawno zapowiedział, że „wkrótce” zostanie podpisana, ale nie mamy pojęcia, co w niej będzie. Na razie wiemy tylko, że wersja umowy przeszła od modelu „USA biorą cały ukraiński przemysł i dochody z surowców ale nie obiecują niczego” poprzez model „Ukraina obiecuje dorodne gruszki na wierzbie a USA nadal nie obiecują niczego” z którego Trump miał się wycofać do… no nie wiadomo do czego,
b) Trump wpadł na pomysł przejęcia ukraińskich elektrowni jądrowych gdyż „amerykańska własność tych elektrowni mogła by być najlepszą ochroną tej infrastruktury”. Obecnie na terenie Ukrainy znajdują się cztery operacyjne elektrownie: Równe, Chmielnicki, Południowoukraińska i Zaporoska (okupowana przez Rosjan) oraz elektrownia w Czarnobylu. Dodatkowo Trump miał wspomnieć, ze za te elektrownie „poszuka gdzieś w Europie rakiet przeciwlotniczych dla Ukrainy”.
Zełeński wielokrotnie odpowiedział publicznie, że to absurdalny pomysł i nie ma szans, aby to przeszło.
3. Swoją drogą, to postępowanie Trumpa zupełnie ale to zupełnie nie przypomina deklarowanych przez niego działań na rzecz pokoju a bardziej rozbiór Ukrainy, przeprowadzany na spółkę z Putinem.
Za to raczej Trump Pokojowej Nagrody Nobla nie odbierze - wspominam o niej, bo jego byli współpracownicy mówią w wywiadach, że jest to jego marzeniem i fakt, że Obama dostał taką (mocno na wyrost, ale to bez znaczenia) jest dla Trumpa bolesnym uderzeniem w jego miłość własną i w jego ambicje.
4. Tak na marginesie - ze wspomnianych rozmów z byłymi współpracownikami, wyłania się bardzo jasny obraz prezydenta USA, jako osoby bardzo… powiedzmy… prostolinijnej. „Czarne Niebo NEWS” zacytowało fragmenty [pol] ciekawej rozmowy z Fioną Hill (specjalną asystentką Trumpa ds. Europy i Rosji w latach 2017-2019) a Onet - rozmowę z Johnem Boltonem, byłym doradcą Trumpa (ta już za paywallem) [pol].
Z tych rozmów wyłania się obraz człowieka, przekonanego ze wie lepiej. Kogoś, kto buduje całą politykę na bazie tego, jak postrzega daną osobę - czy ją lubi, czy mu się podoba. Ważny jest „vibe” ważny jest „feel” - ale nie są ważni doradcy, usiłujący tłumaczyć niuanse. Oni są niepożądani.
Hill wprost podaje przykłady tego, jak Putin kpił sobie z Trumpa - który sam nie potrafił kpiny dostrzec, tłumacz na gorąco łagodził sytuację - a uwag doradców Trump po spotkaniu słuchać nie chciał.
Cyt.:
"Klasyczny przykład to szczyt G20 w Osace. Trump i Putin rozmawiają, a Putin opowiada mu o swoich nowych pociskach hipersonicznych. Trump słucha i odpowiada: „O, chciałbym je dostać”, na co Putin z sarkazmem mówi: „Tak, tak, oczywiście, na pewno je dostaniesz”. Ale tłumacz przekłada to dosłownie.
5. Przypomina mi to takie bardziej wschodnie podejście do rozmów i stosunków z partnerami - na przykład to, co opisał Clavell w niesamowitym „Tai-Panie”. Otóż tam chińscy urzędnicy kpili z angielskiego urzędnika o nazwisku Longstaff, tytułując go w oficjalnych, wręczanych z ukłonami i całym ceremoniałem papierach ideogramami, które odczytać można było jako „śmierdzący interes”. Ofiara nie miała szans zauważyć braku szacunku i to bawiło Chińczyków.
6. Po rozmowach z delegacją Ukrainy i zapowiedzi o tym, że „będzie 30 dni zawieszenia broni” odbyła się rozmowa telefoniczna Putina i Trumpa. A jej okoliczności wydają mi się potwierdzać opowieść o tym, jak wcześniej wysłannik Trumpa został przez wiele godzin przetrzymany w Moskwie, przed wizytą u Putina.
Trump potem temu zaprzeczał, nie mamy twardych danych - ale pojawia się kolejna poszlaka. Otóż Putin przed rozmową był na kongresie Rosyjskiego Związku Przemysłowców i Przedsiębiorców w Moskwie i w pewnym momencie lider związku (Aleksander Szokin) zwrócił, rozbawionym tonem, uwagę prezydentowi, że właściwie już późno i chyba powinna zaraz odbyć się rozmowa z Donaldem Trumpem. Rozbawiony Putin odpowiedział, że ma czas - na co Szokin roześmiał się razem z salą, że „zobaczymy, ile Trump będzie…”
Powiem tak - bardzo trudno mi opisać lekceważenie i pośmiewisko, jakie Putin, Szokin i sala urządziły sobie z Trumpa. To po prostu trzeba zobaczyć. Nie musicie znać języka bo mowa ciała powie wam wszystko. Film dostępny jest tu [ros] i we wpisie na Substacku.
7. Finalnie rozmowa się odbyła, czekaliśmy dość długo na podsumowania i zasadniczo jedyną deklaracją, która zabrzmiała wiarygodnie czy też wykonalnie jest ta o chęci zorganizowania wspólnego meczu hokejowego między reprezentacjami USA i Rosji.
Tak, nie przesłyszeliście się. Mecz hokejowy.
Jeśli chodzi o zawiedzenie broni, to Putin mnożył zastrzeżenia, domagał się wstrzymania pomocy wojskowej dla Ukrainy (jakiejkolwiek) na jego czas i w końcu w podsumowaniach znalazło się mętne stwierdzenie o tym, że „będzie zawieszenie broni w powietrzu polegające na nieatakowaniu infrastruktury energetycznej”. Przy czym Kreml napisał, ze „poparł pomysł zawieszenia broni odnośnie infrastruktury energetycznej” a Biały Dom że dotyczyło to „infrastruktury i energetyki”.
Czyli blamaż Trumpa na całej linii.
8. To, jak Rosjanie traktują te rozmowy niech zilustruje fakt, że od momentu opublikowania informacji o propozycji wypracowanej w Dżuddzie, między USA i Ukrainą, prowadzą bardzo brutalne ataki terrorystyczne na mieszkańców Ukrainy… i na infrastrukturę krytyczną. Tego samego wieczora, gdy odbyła się rozmowa Putina i Trumpa, Rosjanie zaatakowali m.in. Sumy - trafiono szpital (po raz kolejny). W obwodzie dniepropietrowskim Rosjanie trafili systemy energetyczne, pracujące na potrzeby kolei.
9. Co na to Amerykanie? Cóż… Specjalny wysłannik do Rosji, Steve Witkoff, powiedział w mediach, ze Putin wydał rozkaz zaprzestania ataków na ukraińską infrastrukturę „w ciągu 10 minut od rozmowy z prezydentem Trumpem” i że potem Rosjanie poinformowali go telefonicznie, że musieli zestrzelić siedem własnych aparatów, żeby powstrzymać je przed atakiem na Ukrainę(!).
Witkoff stwierdził, że to dowód dobrej woli i że on widzi tą dobrą wolę u prezydenta Putina.
Ze swojej strony rosyjscy komentatorzy śmieją się z Witkoffa, który łyka taki kit.
10. Skoro Amerykanie powiedzieli, że są przekonani o dobrej woli Rosjan to ci mogli pójść krok dalej. Szczególnie brutalny atak miał miejsce w nocy z czwartku na piątek na Odessę. Już w momencie jego trwania zaczęły spływać doniesienia, ze Rosjanie stosują nową taktykę - rój dron leci na bardzo dużej wysokości (2 km) i zaczyna z niej nurkować na cel. Celność w takiej sytuacji jest żadna, ale Rosjanie jej nie potrzebują: zaatakowali kwartały mieszkalne i miejsca użyteczności publicznej.
Wcześniej Putin miał odgrażać się, że jeśli nie dostanie od Trumpa Zaporoża i Chersonia to zaatakuje Odessę - i prawdopodobnie taki, demonstracyjny atak, był świadomym jego działaniem.
11. Sam Trump został w końcu zapytany o to, że Rosjanie atakują jakby żadnego zawieszenia broni nie było - na co ten odpowiedział: „Tak, oni walczą jedni z drugimi. Myślę, że będziemy mieli zawieszenie broni na wielu obszarach i jak na razie wszystko idzie jak najlepiej. I uzyskamy to zawieszenie, ale tam jest wiele pistoletów wymierzonych przeciwko sobie”.
12. Na pocieszenie napomknę o tym, co znajdzie się w następnym wpisie, czyli o dokładniejszym omówieniu ataków powietrznych. W ciągu ostatnich dni Ukraina przeprowadziła kilka naprawdę skutecznych i widowiskowych uderzeń na rosyjską infrastrukturę.
I to właściwie jest ciekawe, bo wielu komentatorów napisało coś, z czym się zgadzam - że „30 dni zawieszenia ataków na infrastrukturę” mocno faworyzuje Rosję, bo Ukraina przetrwała kolejną zimę, teraz trudniej jest jej zaszkodzić a i - prawdę mówiąc - zniszczeń jest tak dużo, że Rosjanom trudno będzie jeszcze coś wymyślić. Z kolei Rosjanie bardzo cierpią od ukraińskich uderzeń na zaplecze, więc powinno im zależeć.
Może jednak, skoro - jak wspomniano - Rosjanie zawsze podbijają stawkę a Putin jest na fali wznoszącej, to może po prostu postanowił docisnąć naiwniaków w Białym Domu i wygrać coś więcej?
Rzeczy najważniejsze
13. Jak już wielokrotnie napisano i powiedziano: Rosjanie się nie zatrzymają sami, Rosjan można tylko zatrzymać. I są tacy, którzy robią to - wbrew wszystkiemu i wszystkim. I dlatego wierzę w ich zwycięstwo, w to że obronią swoje domy, swoje rodziny i prawo do życia w taki sposób, jaki sobie sami wybiorą.
Nie dlatego, bo ich sprawa jest słuszna. Ale dlatego, że nie walczą „bo politycy”, „bo rząd”, „bo umowy międzynarodowe”. Pokuszę się o więcej - od samego początku wielu z nich walczy mimo rządu, mimo polityków, mimo dowódców. Jak w „Гори, душа, гори!” z 2016 - gdzie wprost padają słowa: „Wszędzie zdrada / ale my zrobimy swoje / nie za władzę / ale żeby bronić kraju”.
Ważną częścią tej walki jest oddolne wsparcie od wolontariuszy. I to działa, mimo że wolontariusze i sami żołnierze też czasami muszą wojować z wszelkiej maści łapownikami i defraudantami i pilnować, aby sprzęt docierał tam, gdzie powinien trafić. Dlatego też żołnierze starają się nagrywać i przesyłać nam filmy z podziękowaniami. Dostałem ich ostatnio kilka, teraz zamieszczam dwa z nich.
Filmy pochodzą od „naszych” (no bo tak już zaczynam o nich myśleć, skoro wspieramy je od tak dawna) batalionów. Pomoc organizowana jest obecnie przez Fundację Invicta - a prócz nas żołnierzy wspiera także profil „Globalna Gra” i jego czytelnicy. Oczywiście to nie tylko my - liczy się każda wpłata, nawet najdrobniejsza. Nigdy nie wiadomo, czy śpiworów nie sfinansują bracia-Czesi, nie można lekceważyć żadnego darczyńcy.
Mam nadzieję, ze Was nie denerwuje to przypominanie, ale ja będę się powtarzać: nie brałem i nie biorę pieniędzy za to co piszę. Nie szukajcie mojego Patronite, bo go nie ma - zamiast tego, jeśli chcecie jakoś się odwdzięczyć, po prostu przelejcie coś na zbiórkę [pol].