Komentarze są dostępne pod wpisem na FB.
Wiem, że na pewno czekacie na opis sytuacji na froncie i w powietrzu. Być może chcielibyście usłyszeć coś o ostatnich negocjacjach pokojowych. Już niedługo. Na pewno o pierwszym i drugim, bo o trzecim temacie na razie pisać zupełnie nie zamierzam - bo to jest jakiś wariacki cyrk.
„Negocjacje” w których doradca Trumpa deklaruje pełne zaufanie do Putina, bo ten „modlił się za życie prezydenta” i podarował mu śliczny obraz, a więc na pewno jest dobrym człowiekiem. Deklaracja, że Rosji „należą się” terytoria, których nawet nie podbiła bo „zorganizowano przecież referendum” (a zastanawialiście się wtedy, po co odstawiać taki teatrzyk dla debili, prawda?). Rozmowy, po których powstają cztery wersje wniosków końcowych (z czego dwie, nieco odmienne, z Białego Domu) i które kończą się konkluzją że za to, że Rosja umożliwi rzeczy, do których została zmuszona (brak ataków na żeglugę na Morzu Czarnym) a w nagrodę dostanie zdjęcie sankcji i dostęp do rynków produktów rolnych…
Brzmi groteskowo?
To nie czytaliście dzisiejszych wiadomości. Na przykład tego, ze Rubio przyznał się, że USA przyjęło od Rosji warunki, które zakładają zdjęcie sankcji… przez Unię Europejską. Unia już w międzyczasie kazała się Trumpowi i Putinowi się chędożyć, co oceniam jako zachowanie skrajnie nieodpowiedzialne - bo niby oba samce, ale jednak nauka rosyjska jest niezwykle pomysłowa: a pomyślcie, jakie mogliby wydać potomstwo! A może lepiej nie, bo potem pozwiecie mnie za uszczerbek na zdrowiu i moralności.
Na tle tego Trump deklarujący 25% ceł na samochody i części i komentujący to, ze uderzy to w przyjaciół USA słowami „zabrali nam tak dużo […] przyjaciele byli często o wiele gorsi od wrogów” i deklarujący, że o zaginięciu czterech amerykańskich żołnierzy na Litwie dowiedział się z prasy to już podwójna, spleśniała wisienka na tym torciku.
Tak na marginesie: żołnierze zaginęli wraz z pojazdem inżynieryjnym w czasie ćwiczeń na Litwie, jakieś 20 kilometrów od granicy z Białorusią. Pojazd odnaleziono - żołnierzy nie, co już jest bardzo dziwne. Oczywiście może to być wypadek - ale też wyglądać to może jak to kolejne wydarzenie z serii „no przecież wojny z tego powodu nikt normalny nie wywoła!”. O takich wspominałem, choć oczywiście coś takiego mi do głowy nie przyszło - ale też miało nas zaskoczyć, czyż nie?
Dzisiaj napiszę za to o czymś innym. Zainspirował mnie artykuł z „Politico” [ang] a właściwie ilustrujące go zdjęcie, które - po lekkiej korekcie - ozdabia ten wpis. Tytuł sekcji jest prowizoryczny, podobnie jak wszystko u nas.
Powinien wystarczyć na całe lata.
Survival nasz przaśny
1. Co ja właściwie mam do artykułu [ang], w którym redakcja „Politico” napisała o pozornie sensownej inicjatywie aby wezwać Europejczyków do zgromadzenia zapasów na przynajmniej 3 dni, aby najmniejsza sytuacja kryzysowa nie zmiotła ich z planszy?
Ano dwie rzeczy: pierwsza to ilustracja. Jesteśmy społeczeństwem nagłówkowo-łypającym. Rzut oka pozwala nam antycypować cały artykuł, ocenić wypowiedzi ekspertów (jeśli są tam zawarte), warsztat redaktora - a nawet prowadzenie się jego rodziny i znajomych. Dlatego też nikt niczego czytać nie musi - ale też dlatego dobór zdjęcia ilustracyjnego jest tak ważny i dlatego czasami wypadałoby pomyśleć zanim wrzuci się pierwsze-lepsze stockowe zdjęcie.
2. To zdjęcie jest fatalne, bo sugeruje że zapasy na trzy dni do domu, to jest jakaś tona jedzenia, której:
- nie ma co kupować, bo przecież nikt tego nie zje i się zmarnuje,
- kto ma tyle kasy, żeby z tego wyskoczyć naraz, skoro i tak się zmarnuje,
- kto to w ogóle zje (bo jednak skala robi wrażenie), więc pewnie się zmarnuje,
- „nawet bym i chciał(a), ale gdzie ja to wszystko zmieszczę?”
- „rany, jak to dużo, ja nie mam tyle siły aby z tym się szarpać”
…i pewnie parę innych. Po prostu: ilustracja na wejściu zniechęca do potraktowania zagadnienia poważnie. Jeden obraz - tysiąc słów „przeciw”. To nie tak powinno wyglądać.
3. Druga rzecz to te nieszczęsne „trzy dni”.
Co prawda nie musicie od razu robić zapasów na dwa tygodnie (choć oczywiście zapasy na dwa tygodnie dają spory komfort). To może być krótszy okres - ale „trzy dni” to czas zbyt krótki ze względów organizacyjnych.
Dlaczego? Bo kluczowe w tym systemie jest to, ze zapas nie może być składowany „na niewiadomo kiedy”, bo wtedy po prostu produkty się zepsują. Zapas musi być na bieżąco spożywany i uzupełniany, wtedy nic się nie marnuje. Więc jak mamy te „prawie dwa tygodnie” zapasu to wygodnie nam będzie uzupełniać go co np. 5 czy 7 dni i nadal mamy margines bezpieczeństwa.
Jak zapas mamy trzydniowy to albo codziennie chodzimy do sklepu (wiele osób już robi sobie takie zapasy na co dzień, żeby nie musieć robić w kółko zakupów) albo chodzimy, gdy już zapas nam się wyczerpuje, co powoduje że jedziemy na huśtawce od „pełno” do „nic” i jeśli coś się wydarzy to akurat wtedy, gdy zjedliśmy ostatnią mleczną, odkrytą w kuferku pod łóżkiem. Tak działają Prawa Murphy’ego, które byłyby bardzo zabawne i humorystyczne, gdyby nie były tak bezwzględne.
A więc „zapas na sześć dni, uzupełniany co trzy dni” to jest chyba minimum-minimorum, które daje „trzy dni na ogarnięcie się”.
4. A jak to powinno wyglądać? Tu troszkę uderzę się w piersi, bo nieco zaniedbaliśmy sprawę i obecnie nie mamy w domu pełnego zestawu na 14 dni, dla trzech dorosłych osób. Ale, gdy tylko uzupełnimy, to chętnie zrobimy zdjęcia.
Ponieważ już to trenowaliśmy to mogę zapewnić, że zapas jedzenia na 14 dni (nie na 3, jak w artykule) dla wspomnianych trzech osób dorosłych można rozmieścić w kuchni 2 x 2 metra w taki sposób, że nic nie leży w hałdach.
Osobną kwestią jest woda, bo jednak tej potrzeba dużo i nie przechowywaliśmy pełnego, dwutygodniowego zapotrzebowania - ale te trzy dni wody do spożycia, czyli trzy zgrzewki po 6 butelek 1.5 litra, to też żaden problem.
5. Przy trzymaniu produktów przez dłuższy czas wymagana jest jednak pewna samodyscyplina. No nie poradzę, nic nie jest łatwe. A wymagana jest ona dlatego, że trzeba jednak kontrolować czasy przydatności do spożycia i dbać o właściwy rytm pochłaniania pokarmów. A czasami zjeść coś, co chcielibyśmy zjeść za parę dni, ale akurat kończy się termin. Bardzo pomaga rozsądne układanie tego, na zasadzie „najkrótsze terminy ważności z brzegu, dłuższe w głębi”. Niektórym pomaga kartka na drzwiach lodówki, pomagająca kontrolować stan zapasów bez szperania po wszystkich kątach po kolei. Dzięki temu człowiek rzadziej orientuje się, że przeoczył zapas sera w chwili, gdy orientuje się, że jego dziecko ma nowego, futrzanego, zielonego przyjaciela, który o własnych siłach wypełzł wczoraj z lodówki…
6. Jak to może wyglądać? Poniżej podam bardzo przykładowy zestaw jedzenia dla jednej osoby dorosłej na 14 dni. Możliwy do zbilansowania pod kątem składników odżywczych (pod warunkiem, że hasła „warzywa” nie opędzimy dżemem truskawkowym). Wbrew pierwszemu wrażeniu dostarcza też wystarczająco dużo białka, choć można narzekać na małą ilość mięsa - ale pamiętajmy o dwóch rzeczach:
nikt nie broni nam kupować na bieżąco świeżego,
zapas ma nas ratować w sytuacji kryzysowej, wtedy wytrzymacie odrobinę wyrzeczeń smakowych
7. Na 14 dni / osobę na 2300 kcal (tj. tyle ile potrzebuje mężczyzna)
6 paczek pieczywa po 500 g
Tutaj osobiście mam bardzo dobre doświadczenia z ciemnym pieczywem - przyzwyczaiłem się do niego niesamowicie, teraz żadne inne nie ma takiego smaku.
1,5 kg mąki, kaszy, makaronu - wg uznania np. 500 g płatków śniadaniowych (np. owsiane, żytnie, kukurydziane), 500 g kaszy (gryczanej, jaglanej lub jęczmiennej lub ryżu), 1 paczka makaronu
8,5 litra mleka - dla nie mających miejsca by tyle przechowywać, można zamienić na mleko w proszku (500 g to równowartość 5 litrów czyli potrzeba 2 opakowania). Mleko można wymienić 1:1 na jogurt / kefir naturalny / mleko sojowe.
0,15 dag sera żółtego (2 opakowania)
10 szt jaj
2 kg mięsa - można mrożonego, ew. mięso wekowane w słoikach
0,5 kg wędliny / ryby w puszce - np. kiełbasa suszona, opakowania wędliny paczkowanej, np. długodojrzewającej szynki. W tej grupie można również wliczyć puszkowane ryby. Przy okazji - puszkowane ryby mają bardzo długie czasy przydatności do spożycia
1 duże opakowanie margaryny lub 2 masła
1 l oleju (i to z górką)
0,5 kg orzechów
4 kg ziemniaków
6 kg warzyw - w słoikach, pasteryzowane: buraczki, czerwona kapusta, ale też ogórki i kapusta kiszona, seler konserwowany, długo też można przechowywać warzywa mrożone, warto dorzucić koncentrat pomidorowy lub passatę pomidorową
3 kg owoców - podobnie pasteryzowane np. prażone jabłka czy owoce mrożone
2 puszki warzyw strączkowych (fasoli, ciecierzycy, soczewicy), 400-500 g suchego grochu, fasoli lub soczewicy
1 l miodu (można mniej)
kawa, herbata, używki, przyprawy w torebkach, marynaty i inne słodycze - do smaku i wedle potrzeb
woda do picia jest osobnym problemem, tutaj trudno trzymać dwutygodniowy zapas - ale zgrzewka (6 x 1,5 l) starczy na trzy dni dla jednej osoby
8. Finalnie: nie roszczę sobie tu roli wielkiego specjalisty czy jakiegoś miejskiego preppersa. Po prostu odniosłem wrażenie, że sposób, w jaki relacjonowano artykuł z „Politico” mógł więcej osób odstręczyć od stosunkowo prostych przygotowań, niż zasugerować zapoznanie się z tematem.
A ponieważ tak się składa, że jestem wielkim fanem wiedzy sprawdzanej w praktyce i przez pewien okres funkcjonowaliśmy według opisanego schematu, dlatego też chciałem temat troszeczkę „odczarować” i pokazać, że zapasy nie na 3 a na 14 dni mieszczą się w stosunkowo niewielkiej kuchni i naprawdę nie musimy do tego mieć osobnego magazynu.
Choć bardzo byśmy chcieli osobną spiżarkę, oj tak…
Wiadomości ogólne
9. Zanim jednak wyłożycie rezerwy finansowe na odpowiednio duży zapas żywności chciałem poprosić Was o rozważenie wsparcia jeszcze jednej zbiórki [pol]. Jej organizatorem jest - znany nam już dobrze - pan Michał Musielak. Jego historia udowadnia, że ten świat nie tylko nie zszedł jeszcze na psy, ale nadal dzieją się w nim rzeczy pełne ciepła i dobra. I że rodzinę można znaleźć w miejscach, w których nigdy byście nie szukali.
Pomóżmy więc 17. batalionowi 57. brygady, 63. batalionowi ze 103. brygady i jeszcze kilku innym pododdziałom, wymienionym w zrzutce. I szpitalowi w Sumach też.
Na pohybel Trumpowi, DJ Vance’owi i Putinowi.