Komentarze są dostępne pod wpisem na FB.
Trumpizm-putinizm stosowany
1. Wiem, że pewnie chcielibyście posłuchać o postępach „procesu pokojowego” ale trudno określić postępy procesu, który nie tylko nie ma sformułowanych celów ale nawet nie otrzymujemy spójnych komunikatów od zaangażowanych stron. Co do drugiego, to nie powinno nas dziwić - pod zdjęciem zbiorowym obecnej ekipy prezydenta USA powinien znaleźć się podpis „incompetentia gallopante”, a współcześnie to naprawdę niezłe osiągnięcie. Nie może więc dziwić, że negocjatorzy nie są w stanie nakłonić Rosji do jakichkolwiek, skoordynowanych oświadczeń czy działań.
Jeśli chodzi o brak pierwszego, to także nie jest to specjalnym zaskoczeniem - szczególnie po artykule, w którym wyżsi urzędnicy Białego Domu skarżą się, że w sprawie ceł zaskakiwani są równie silnie, jak sojusznicy USA i biznesmeni tego kraju, gdyż prezydent jest drobinę… niestabilny decyzyjnie. Nie dziwi więc, że najczęściej wymienianym przez amerykański biznes problemem ostatnich miesięcy jest „niepewność” w każdym, możliwym obszarze. Oni nawet nie wiedzą, czy naprawdę powinni szykować się na długoletnią wojnę celną, bo nawet to nie jest pewne. A biznes nie cierpi niepewności.
Skoro taka sytuacja jest na własnym podwórku, w kwestiach żywotnych dla Ameryki i stanowiących fundament trumpowskiej kampanii wyborczej, dlatego nie powinno nas dziwić, że tematy dla Trumpa mniej istotne, takie jak Ukraina, są prowadzone jeszcze gorzej.
2. Dlatego zupełnie ale zupełnie nie poruszają mnie najświeższe doniesienia, jakoby Donald Trump „rozzłościł się na Putina” i zadeklarował dociśnięcie go cłami. Deklarował to wcześniej a ja nie uwierzę nawet jak zobaczę: bo obecnemu prezydentowi USA już zdarzyło się wieczorem wstrzymywać cła, które z pompą ogłosił rankiem.
3. Ciekawszym wątkiem jest kolejny zwrot w kwestii umowy między Ukrainą a USA, nazywaną czasami „umową surowcową”. Tym razem USA przesłało taki projekt, jakby - cytując jednego z polityków - „Ukraina toczyła wojnę ze Stanami, dostała się do niewoli i była zmuszona płacić drakońską kontrybucję”.
Tutaj niech wypowie się Business Insider [pol]. W skrócie: USA chcą dostępu do całego przemysłu i wydobycia Ukrainy, „pierwszeństwa w zyskach”, które miałyby najpierw być przekazywane za granice kraju, na specjalny fundusz (kontrolowany przez Waszyngton) a z którego Ukraina mogłaby czerpać dopiero „po pokryciu kosztów amerykańskiego wsparcia”.
Cyt.:
„Rząd w Kijowie byłby zobowiązany do wpłacenia do funduszu 50 proc. swoich dochodów ze wszystkich nowych zasobów naturalnych i projektów infrastrukturalnych. Zgodnie z projektem, USA miałyby prawo do całego zysku plus 4 proc. rocznego zwrotu do czasu odzyskania inwestycji.
…
Ponadto, zgodnie z projektem, »rząd USA miałby prawo do zakupu ukraińskich metali, minerałów oraz ropy i gazu przed innymi stronami na warunkach komercyjnych, niezależnie od tego, czy fundusz finansował projekt. Umowa nie ma limitu czasowego. Zgodnie z nią Kijów nie miałby prawa do sprzedawania minerałów. Umowa zabraniałaby również Kijowowi sprzedaży krytycznych minerałów państwom, będącym strategicznymi konkurentami USA« — poinformował Bloomberg”.
Jak wprost mówią wysocy rangą, ukraińscy urzędnicy: „w umowie pojawiły się nie tylko elementy, o których nie było mowy ale wróciły też te, na które poprzednio nasi negocjatorzy nie wyrazili zgody”.
Oczywiście wszystko powyższe nie wiąże się z ŻADNYMI gwarancjami USA dla Ukrainy.
4. Jeśli chodzi o to, co ustalono to ustalono na razie „nic” - bo pod niczym się strony nie podpisały, a oświadczenia można sobie w buty włożyć. Jeśli chodzi o zapowiadane powstrzymanie ataków na infrastrukturę krytyczną to - wbrew deklaracjom i oczekiwaniom - jedyne co realnie powstało, to deklaracja: „strony zaproponują mechanizmy pozwalające ograniczyć ataki na infrastrukturę krytyczną”.
Czyli nie rozwiązanie problemu ale deklaracja woli przystąpienia do rozważenia sposobu realizacji.
Ataki powietrzne
Od ostatniego opisu upłynęły dwa tygodnie i miesiąc zbliża się ku końcowi. Można pokusić się o kilka spostrzeżeń, podsumowujących rosyjskie ataki:
5. Liczba ataków dronowych zwiększyła się, ale nie tak drastycznie jak do tej pory. Nawet jeśli dziś w nocy przyleci nad Ukrainę kolejnych 200 aparatów, to nadal nie będzie to taki skok, jak poprzednio:
2024-08 791
2024-09 1338
2024-10 1924
2024-11 2363
2024-12 1850
2025-01 2629
2025-02 3902
2025-03 4078
Należy jednak spodziewać się dalszego wzrostu siły ataków - Ukraina poinformowała, że Rosjanie zbudowali trzy nowe stanowiska startowe dla Shahedów i można oczekiwać, ze jednocześnie w powietrzu znajdzie się i ponad 300 maszyn dziennie.
6. Rosjanie zmienili nieco taktykę ataków. Przede wszystkim - wygląda na to, że teraz znacznie więcej jest ataków czysto terrorystycznych: na osiedla mieszkalne, szpitale. Nie takich „przy okazji”, nie takich „nie do końca trafiło”. Mówimy o skoncentrowanych uderzeniach na ukraińskie miasta, prowadzonych w ten sposób aby wysycić miejscowo zdolności obrony przeciwlotniczej i trafić cokolwiek.
7. Co do słowa „cokolwiek” - wcześniej wspominano, że Rosjanie zmienili nieco sposób ataków - drony nadlatują na dużej wysokości (około 2km) a potem gwałtownie pikują do ziemi. W ten sposób bardzo trudno jest zestrzelić je z naziemnych posterunków, wyposażonych w karabiny maszynowe. Celność jest wtedy minimalna, ale nie chodzi tutaj o trafienie w „ten” budynek tylko w „jakieś” budynki, wiec problem jest minimalny.
W efekcie praktycznie codziennie mamy doniesienia o kilku zabitych i kilkunastu rannych cywilach. Jest bardzo dużo nagrań i zdjęć. Wrzucam jedno, bo przy okazji pokazuje, jak wygląda taki atak.
8. Rosjanie koncentrują się na miastach leżących blisko linii frontu. Na doniesieniach praktycznie non-stop pojawiają się Odessa, Zaporoże, Dnipro, Charków, Sumy - najdalej Połtawa - oraz miejscowości położone w ich pobliżu. No i, dla kompletu i postrachu, Kijów.
To daje Ukraińcom bardzo mało czasu na reakcję - nie mogą trzymać śmigłowców i myśliwców tak blisko linii frontu, nie ryzykując ich zestrzelenia przez Rosjan. Nie mogą sprowadzić całej obrony przeciwlotniczej w pobliże granic, bo także narażą ją na ataki a do tego stworzą cienką warstwę, podobną do skorupki jajka, po spenetrowaniu lub ominięciu której Rosjanie będą mogli swobodnie latać sobie na zapleczu.
9. Nie wiem, jaki jest cel Putina, bo od czasów szczegółowych analiz, przeprowadzonych po IIWŚ na potrzeby Aliantów, wiemy że masowe bombardowania miast nie mają szans złamać woli oporu społeczeństwa. Może to pokazówka dla Trumpa?
10. To, czego nie widzicie to ataki rakietowe. W ciągu ostatnich tygodni Rosjanie prowadzą bardzo, bardzo mizerne działania w tym obszarze. Całkiem możliwe, że za sprawą szczególnie udanego, ukraińskiego ataku na bazę lotniczą Engels, gdzie zniszczeniu ulec miał zapas rakiet, przygotowanych do kolejnego ataku.
Atak miał miejsce w nocy na 20 i 21 marca i został uznany przez brytyjski wywiad za „najskuteczniejsze uderzenie Ukrainy w tym roku”. Media powielają imponujące kadry potężnej eksplozji amunicji, choć mniej miejsca poświęcają mniej widowiskowej, ale równie bolesnej stracie: sami Rosjanie podają, że zginęło dwóch pilotów samolotów Tu-95 (Ilja Bajkin i Jewgienij Sidorow). Jedna maszyna Tu-95 miała zostać uszkodzona.
Ukraiński sztab twierdzi, że zniszczono 96 rakiet manewrujących, zgromadzonych do ataku na terytorium Ukrainy - i co prawda na dostępnych zdjęciach satelitarnych nie możemy tego sami policzyć, ale nawet taki laik jak ja widzi, że w składach Rosjan coś naprawdę srogo dupło. No i dość długo nie ma już rosyjskiego ataku rakietowego.
Sama baza Engels nie jest stałym miejscem stacjonowania, z uwagi na zasięg ukraińskich bezpilotowców - ale w momencie ataku przebywać w niej miało pięć bombowców (3 x Tu-95M i 2 x Tu-160) oraz transportowiec Ił-76, który prawdopodobnie dostarczył rakiety i materiały eksploatacyjne.
11. Rosjanie z kolei poprawiają sobie nastrój, kolportując informację że około 19 marca udało im się zestrzelić F-16 nad obwodem Sumskim. Udać się to miało dzięki współpracy systemu S-400 i rosyjskiego samolotu Su-35. Ten pierwszy strzelał a ten drugi podświetlał rakiecie cel radarem dalekiego zasięgu.
Nie ma na to na razie żadnych dowodów, ale doniesienie wyciągnęło niejako na wierzch dyskusje o tego typu współpracy.
12. Przy okazji jeden z ukraińskich pilotów wprost powiedział, że dostarczone Ukrainie F-16 nie mają szans z bezpośredniej walce z Su-35 - dwa razy mniejszego zasięg radaru ukraińskich wersji F-16, i dwa razy mniejszego zasięg pocisków rakietowych (160 vs 400km) nie równoważny mniejsza sygnatura i lepszy system walki elektronicznej w F-16.
Czy to znaczy, ze „F-16 są bezwartościowe”? Nie. Rzecz w tym, że nawet wersje ukraińskie mogą być skutecznym przeciwnikiem dla Rosjan o ile działają w ramach systemu. Ludzie, lepiej zorientowani w kwestiach lotnictwa mówią, że starcie pojedynczego mocarza ze skoordynowaną grupą napastników, na każdych ćwiczeniach lotników, kończyło się fatalnie dla tego pierwszego.
A Ukraina taki system powoli, ale niepowstrzymanie, buduje…
16. Jakiś czas temu wspomniałem, że w pobliżu zachodnio-północnych granic Rosji znowu pojawił się rosyjski samolot rozpoznania i walki elektronicznej A-50. To bardzo cenna bestia i strata dwóch takich maszyn w krótkim czasie była dla Rosjan dewastującym ciosem. Ponieważ w tym czasie doszło do staranowania amerykańskiego tankowca przez statek pod dowództwem rosyjskiego kapitana, dlatego zastanawiałem się, czy Rosjanie nie chcieli monitorować sytuacji na wypadek eskalacji - możliwe jednak, że przyczyny były inne.
Tak na marginesie - o tym kapitanie nie ma nowych doniesień, całkiem możliwe że najgorsze co zdołają mu udowodnić to zaniedbania, prowadzące do zderzenia i śmierci jednego z członków załogi. Jak zwrócił uwagę jeden z naszych Czytelników: takie przypadki zdarzają się na morzu non-stop, mimo wszystkich systemów, ostrzeżeń i wypracowanych przez stulecia praktyk.
Ale wracając do rzeczy: A-50 pojawił się tam około 10 marca - być może jego obecność była związana z rozpoznaniem tras i metod działania ukraińskich pilotów i niejako stanowiła przygotowanie do opisanego w poprzednim punkcie ataku.
17. Dodatkowo użytkownik JR2 zwrócił uwagę, że w ciągu ostatniego tygodnia A-50 latały po dwa razy dziennie.
Z kolei ukraiński analityk Aleksander Kowalenko zasugerował związek z doniesieniami, że Ukraina właśnie otrzymuje obiecane samoloty Saab 340 AEWCS - czyli niejako odpowiedniki A-50. I przy użyciu odpowiednich rakiet oraz jeśli ukraińskie F-16 pracowałyby w ramach systemu, koordynowanego przez Saaby to nagle mogłoby okazać się, że ukraińskie rakiety powietrze-powietrze lecą znacznie dalej, niż pozwala na to naprowadzanie radaru F-16…
I dla Rosjan to mógłby być prawdziwy problem.
18. Rosjanom udało się zniszczyć przepompownię gazu w Sudży. Jest to bardzo bolesny cios dla operatora gazociągów, bo tamtędy idzie nitka, którą transportowano surowiec na zachód. Jest tylko jeden niuans: ta stacja należy do Rosji.
Rosjanie oskarżają o zniszczenie przepompowni ukraińską artylerię, bazując zapewne na tym, że niewiele osób orientuje się, gdzie naprawdę leży miasto Sudża a gdzie „przepompownia Sudża”: a to jest spory dystans i problem w tym, że akurat teren przepompowni znajduje się chyba nadal jeszcze pod kontrolą Ukrainy.
Logiczne byłoby więc, gdyby Rosjanie oskarżyli Ukrainę o świadome wysadzenie infrastruktury przez ukraińskich saperów a nie na skutek ostrzału ukraińskiej artylerii - problem w tym, że najprawdopodobniej ostrzał artylerii znalazł się na zbyt wielu rosyjskich nagraniach i taki fikoł byłoby już zbyt… trumpistyczny. W każdym razie pierwszy raz ogień miał tam się pojawić 18 marca, poważniejsze zniszczenia to atak z 21 marca.
19. W pełni samodzielnym, ukraińskim osiągnięciem był natomiast atak na terminal przeładunkowy „Kaukaz” w Kraju Krasondarskim. Służył do przeładunku produktów ropopochodnych, był całkiem nowy, kosztował Rosjan ponad 350 milionów dolarów i palił się co najmniej sześć dni. Dziś już chyba wygasł, ale - zgodnie z deklaracjami samych strażaków - prawodopodobnie wypalił się do ziemi, bo tego się spodziewano, ogień był zbyt intensywny na podjęcie akcji gaśniczej.
20. Jak widzicie - ataki nadal trwają, choć Ukraińcy raczej nie chwalą się nimi specjalnie, możliwe że nie chcą prowokować Trumpa. Dowiadujemy się o nich z drugiej ręki, gdy Rosjanie płaczą o tym, co złego stało się ich infrastrukturze.
Z drugiej strony determinacja Trumpa aby pozostawać we własnym świecie, ma też swoje dobre strony - po informacji o wybuchu w przepompowni Sudża wiele osób napisało z niepokojem: „ojej, ojej, co to będzie, jak potraktuje Trump takie złamanie ustaleń”.
Dziś już znamy odpowiedź: „potraktował nijak”. Pewnie nawet do niego nie dotarło.