Komentarze są dostępne pod wpisem na FB.
[ten wpis ma wersję z obrazkami i newsletterem, wyróżniony link w komentarzu]
To nie tak miało wyglądać.
Zamierzałem usiąść dziś i przeprowadzić Was przez całą linię frontu, która - co prawda zamarła w oczekiwaniu na wznowienie działań, gdy tylko grunt się ustabilizuje a liście skryją ziemię przed widokiem z powietrza - ale na której ZSU i Rosjanie ciągle walczą, uzyskując mniejsze lub większe sukcesy taktyczne. Czasami z potencjałem na interesujące zmiany, czasami nie.
Zamierzałem wspomnieć o tym, że nadal z Rosji nie przyleciała chmara rakiet a Shahedy, choć liczne i świadomie mierzone w cywilów, to jednak nie tak masowe, jak kilka dni wcześniej.
Być może napisałbym coś o ukraińskich dronach, które uderzyły w jedyną w Rosji fabrykę światłowodów. Dodałbym zdjęcie płonącego zakładu. Dodałbym znaczniki na kilku wycinkach map…
Ale Rosjanie znów zabili dzieci.
Zabili Tymoteusza, który miał trzy lata.
Zabili siedmioletnią Arinę.
Radosława, który też miał siedem lat.
Zamordowali dziewiecioletniego Germana.
Piętnastoletnią Alinę.
I jej równolatka Daniłę.
I ich rówieśnika Mikitę.
Konstantyn na zawsze będzie mieć szesnaście lat…
…a Nikita siedemnaście.
Dlatego dzisiaj będziecie patrzeć na to, co - po raz kolejny, świadomie i z premedytacją - zrobili w Krzywym Rogu. Nie odwrócicie wzroku.
Najpierw jednak oddajmy głos Rosjanom. Wszak co jakiś czas pojawia się tu jakaś łajza, która narzeka, że daję trybunę „ukraińskiej propagandzie” i że „obie strony bla bla to samo”. Dajmy więc mówić Rosji:
„Wieczorem, 4 kwietnia za pomocą rakiety balistycznej Iskander-M uderzono na «miejsce narady ukraińskich dowódców z zachodnimi instruktorami». Zginęło «do 85 żołnierzy i oficerów obcych państw» oraz zniszczono «do 20 jednostek techniki»”.
Przeczytaliście? Zapamiętaliście? No to porównajmy to z rzeczywistością.
Nie „85 żołnierzy i oficerów” tylko 61 rannych (w tym 12 dzieci) z czego 40 osób na tyle poważnie, że znajdują się w szpitalach. Do tego 18 osób zostało zamordowanych - w tym 9 dzieci. Bo nie było to „miejsce narady ukraińskich dowódców” tylko plac zabaw. W środku osiedla.
Ale na pewno znajdzie się ktoś, kto z mądrą mina mnie poprawi: „Tuż obok placu zabaw znajduje się kawiarnia «RoseMarine» (poprzednio «Magellan») - więc pewnie celowali w kawiarnię?”.
Odpowiem dwojako. Po pierwsze, jak normalny człowiek: „..uj mnie to obchodzi w co celowali”. Po drugie, jak istota o świętej cierpliwości, choć naprawdę nie mam na to ochoty: „Tak - tuż obok jest kawiarnia. Nie trafili w nią. Tak. W kawiarni była impreza. Forum branży beauty, zorganizowane przez miejscowych biznesmenów. Skończyło się kilka minut przed atakiem, większość uczestników uskoczyła śmierci spod łopaty. Była też druga impreza - urodziny z dużą grupą dzieciarni.”
Rakieta, która spadła na plac zabaw, nie była częścią zmasowanego ataku rakietowego. Jej upadek nie był efektem błędu, niedokładności czy awarii. To był wymierzony, pojedynczy atak w konkretnie wybrany cel. Użyto rakiety balistycznej wyposażonej w głowicę kasetową, przeznaczoną do masakrowania żołnierzy na polu walki. Użyto jej przeciwko dziadkom, rodzicom i dzieciom.
Nie oszukujmy się: Rosjanie mają wielu agentów. W strefie przyfrontowej (a Krzywy Róg leży 80 kilometrów od linii frontu i na tym odcinku jest „ostatnim przyjaznym miastem”) doskonale wiedzą, w co celują. Gdy chcieli trafić w kawiarnię czy knajpę, gdzie regularnie spotykają się wolontariusze czy wojskowi, w momencie gdy wolontariuszy czy wojskowych jest w niej najwięcej, to trafili: agenci potwierdzają „obłożenie” celu tuż przed atakiem. Rosjanie doskonale wiedzieli, że obok jest plac zabaw, że o tej porze, w ciepłe kwietniowe wieczory jest tam pełno dzieciarni. Zrobili to w pełni świadomie.
Rosjanie znów zabili dzieci.
Zabili dziewięcioro, ranili kolejne dwanaście.
Oto Tymoteusz. Miał trzy lata. Próbowano go ratować. Zmarł w szpitalu. Widzicie tego malca? Przed nim był cały świat. Cały, wspaniały, niezwykły, cudowny świat. Bo dla dzieci świat jest wspaniały i fascynujący. Trzeba go dotknąć, doświadczyć, każde zdarzenie jest cudem, każde miejsce niespodzianką. Ta ufność jest naturalna, to dlatego dziecko w tym wieku słyszy od swoich rodziców od trzech do pięciu tysięcy zakazów i nakazów dziennie. Tak, trzy do pięciu tysięcy - bo mały człowiek, w swej ufności i zachwycie, jest całkowicie bezbronny.
Nie wiemy, kim byłby Tymoteusz. Może wyrósłby na kogoś wspaniałego a może na miernotę. Może patrzylibyśmy na niego z radością i czerpali inspirację z jego życia a może niechętnie omijalibyśmy go wzrokiem. To nie ma znaczenia, bo Tymoteuszowi ukradziono życie. Ukradziono lęki i zwycięstwa, nie dano mu szansy na wybory dobre i złe.
W momencie, gdy był najbardziej bezbronny i najbardziej niewinny.
Razem z nim zamordowano osiemnaście innych osób. W tym dziewięcioro dzieci. Osiemnaście razy zabito świat, bo każdy człowiek jest unikalny i niepowtarzalny, każdy tworzy świat wokół siebie. Zniszczono więcej, niż osiemnaście żyć: zdruzgotano życie bliskich, którzy przeżyli. Zadano im cierpienie, którego żaden człowiek nie powinien doświadczać.
Śmierć kogoś bliskiego jest przerażająca. Nawet, jeśli jest to śmierć ze starości, z choroby, nawet jeśli dano nam czas aby pożegnać się z rodzicem, uniknąć tego strasznego zaniedbania i zdążyć po raz ostatni przytulić ojca albo matkę - to nadal boli. Bo dręczy świadomość, nie ma już szansy na odrobienie całego życia zaniedbań i zaniechań, na powiedzenie tego, co chciało się powiedzieć ale nigdy nie było dobrej okazji ani czasu.
Ale rodzic, którego dotyka nagła, niespodziewana śmierć dziecka… Tego nawet nie potrafię i nie umiem sobie wyobrazić.
Rosjanie zamordowali dziewięcioro dzieci.
Dlatego Ukraińcy walczą. Walczą, bo doskonale rozumieją, że to nie był wypadek. Rosjanie zapowiadali, że to zrobią, zrobili to nie raz i nie dwa - a teraz powtórzyli. Ukraińcy zdają sobie sprawę z tego, czego absolutnie nie rozumie Trump i jego otoczenie: że kapitulacja nie zakończy tej rzezi. Wiedzą, co byłoby dalej: najpierw masowe morderstwa i tortury a potem walka w rosyjskiej armii i zabijanie cudzych dzieci.
To też nie jest hipotetyczny scenariusz. Rosjanie już to zapowiedzieli, już tak robili w historii starszej, z której tak dumnie czerpią - tak robią to teraz. I nie ma co wątpić w zaistnienie zdarzeń, które zapowiadano, zrobiono i zadeklarowano, że zostaną powtórzone.
Dlatego uważam, ze powinniśmy wspierać ukraińską walkę. Nie słuchajcie tych niby „realistów”, którzy deklarują że „teraz trzeba wszystko zostawić dla siebie bo musimy się sami przygotować”, „nie wolno nam dać wciągnąć się w wojnę, nie wolno pomagać krajom bałtyckim” i takie tam. Pozują ci biedacy na opatrznościowych mężów z błyszczących zbrojach, ale dygoczą ze strachu tak, że w środku już zdążyli te błyszczące zbroje fatalnie zapaskudzić, aż brązowa maź wylewa się wszystkimi szparami.
Mówiąc obrazowo - każdy kraj, graniczący z Rosją, jest jak pojedynczy palec. Jednym paluszkiem możemy co najwyżej pukać. Dwoma palcami - strzelić prztyczka. Żeby zbić z nóg napastnika trzeba uderzyć całą pięścią. A dwoma rękoma można chwycić za gardziel i zadławić tę oszalałą bestię raz na zawsze.
…
W nocy z 4 na 5 kwietnia Rosjanie skierowali na Krzywy Róg, w którym cały czas trwała akcja ratunkowa, rój Shahedów. Na szpitale, w których walczono o życie poszkodowanych i na ratowników, którzy przetrząsali okolicę w poszukiwaniu rannych i zabitych i na strażaków i techników, usuwających niebezpieczne pozostałości z okolicy.