Komentarze są dostępne pod wpisem na FB.
1. Pod ostatni wpis zleciało się wszelkiego tałatajstwa - aż miło było popatrzyć na to wzmożenie i ten ból. Nie przypuszczałem, że wrzucenie filmów z podziękowaniami i życzeniami świątecznymi da taki efekt. Będę musiał powtarzać - najwidoczniej pokazywanie, że to są zupełnie zwykli ludzie - to duży problem dla Rosji. Z drugiej strony pewnie troszkę przeceniam swoje zasługi i po prostu oberwało mi się propagandowym wzmożeniem - bo w innych miejscach widzę, że solidnie podkręcono szczucie.
Zawieszenie broni i rozmowy pokojowe
2. W międzyczasie były święta a nawet „świąteczne zawieszenie broni”, które posłużyło Putinowi do autopromocji w oczach administracji Trumpa. O samym zawieszeniu nie warto nawet wspominać, bo już w momencie jego ogłoszenia na Ukrainę leciały Shahedy, choć z kronikarskiego obowiązku warto odnotować, że wyglądało tak, jak zawsze: tam, gdzie Rosjanie potrzebowali się przegrupować, uporządkować, zabezpieczyć - tam przestawali strzelać. Tam, gdzie mieli widoki na powodzenie, tam atakowali jakby jutra nie było. Klasyka.
Przy okazji doszło do kilku spotkań w sprawie zebrania z „ziemi niczyjej” ciał poległych - Rosjanie wykorzystali nagranie przedstawicieli armii rosyjskiej i ukraińskiej, ustalających jakieś detale do propagowania historii o tym „jak to tylko Kijów chce zabijać - zobaczcie, jak bratają się szeregowi żołnierze, niczym w czasie świąt z filmów o Wielkiej Wojnie”. Słaby to jednak było przekaz i szybko szczezł, choć pewnie do kogoś trafił.
3. W Stanach doszło do bulwersującego zdarzenia - w ramach ocieplania wizerunku bractwa dyktatorów, do którego najwidoczniej chce dołączyć aktualny prezydent USA - telewizja Fox News (czyli nie byle jaka wydmuszka, tylko najważniejsze medium informacyjne, wspierające Republikanów i Trumpa) przez kilka godzin prowadziła na głównym ekranie transmisję na żywo z tego, jak Putin uczestniczył w mszy. Patriarcha Cyryl też dostał swoją porcję występów. Obok, na malutkich ekranikach puszczono dodatkowo relacje z Kijowa i z Watykanu.
I tu ciekawostka: najpierw relacja z Kijowa podpisana była „Kijów, Ukraina”. Po chwilowej przerwie pojawiła się z podpisem „Kijów, Rosja” aby po około pół godzinie wrócić do właściwego podpisu.
Dużo to mówi o Fox News - ale muszę powiedzieć że to była wyjątkowo obrzydliwa akcja promowania Putina i jego narracji.
4. Z pozytywów: w sobotę Ukraina i Rosja przeprowadziły wymianę jeńców w formacie 1:1 - do domu wróciło 277 ukraińskich żołnierzy, z czego przynajmniej jeden spędził w niewoli trzy(!) lata. Spośród nich, 30 jest rannych. Prezydent Zełeński poinformował, że do tej pory Ukrainie udało się sprowadzić do kraju 4552 osoby - żołnierzy i cywilów.
Podobnie jak poprzednie także i tak wymiana jeńców była możliwa dzięki pośrednictwu Arabii Saudyjskiej - co ciekawe, ta informacja jest zazwyczaj pomijana, a przecież to istotne.
Jeśli chodzi o Rosjan, to wedle dostępnych informacji, czeka ich miesięczne szkolenie przypominające i powrót na front.
5. Być może najazd „zatroskanych na brązowo patriotów” na społecznościówki miał być podkładem pod „rozmowy pokojowe”, którymi zresztą zrobiono mi pewnego psikusa - mianowicie prasa zaczęła pisać o warunkach kapitulacji, które USA postanowiło narzucić Ukrainie. Nie chciałem przyłączać się do chóru przejętych, bo ostatnio wrzutka goni wrzutkę a nawet jeśli coś zostanie w USA powiedziane oficjalnie to dwie godziny później można usłyszeć coś innego - tak więc uznałem, że „po owocach poznacie ich” i po prostu poczekam, do czego te rewelacje doprowadzą. No i się nie doczekałem: tuż przed rozmowami w Londynie (USA, Ukraina, Wielka Brytania, Francja) USA poinformowały, że ich przedstawiciele rezygnują z przylotu, bo prezydent Zełeński kategorycznie wykluczył uznania aneksji Krymu przez Rosję.
Potem, dodatkowo, prezydent Trump zamieścił wpis na twitterze, w którym - we właściwie sobie bełkotliwy sposób - skrytykował za to Zełeńskiego. A więc coś musiało być na rzeczy.
Ale właściwie co, zapytacie?
6. Dostępne podsumowania są bardzo bałaganiarskie i wyrywkowe, a do oryginalnego artykułu Wall Street Journal nie mam dostępu, ale najczęściej powtarzanymi warunkami są:
a) uznanie przez USA i Ukrainę aneksji Krymu w 2014
Komentarz: absurdalne i skrajnie niebezpieczne żądanie, które rozwaliło by w drobiazgi zasady, które utrzymywały tak długo nasz kontynent w stanie pokoju. Po pierwsze byłaby to nagroda dla napastnika, jasny dowód tego, że zbrodnia popłaca, trzeba tylko być brutalnym i konsekwentnym, nie patrząc na koszty i szanse. Jak to nie jest przepis na kolejną wojnę, to ja nie wiem, czego jeszcze oczekiwać.
Dodatkowo, w polityce międzynarodowej jak ognia wystrzega się uznawania stanu rzeczy, który jest dla nas nie do zaakceptowania, bo jeśli słowo się rzeknie, to powoływać się na nie będą przez kolejne dwieście lat. Nawet, jeśli w danej chwili ani w najbliższej przyszłości nie ma szans na uzyskanie kontroli nad danym terytorium. To jest abecadło historii i bardzo dziwią mnie komentatorzy, którzy piszą jakieś rzeczy w sposób, który sugeruje że skoro Ukraina nie chce się zgodzić na uznanie utraty Krymu to znaczy, że pewnie chce ten Krym jutro rano zacząć szturmować, bez względu na sens i straty „a na to przecież nie ma siły, więc przegrała i trzeba się zrzec”.
No przepraszam, ale szanujmy siebie i Czytelników.
Oczywiście są rozpowszechniane opinie nieporównywalnie głupsze - na przykład, ze Ukraina „przegrywa” bo nie ma sił aby teraz odbić Krym „więc powinna natychmiast zgodzić się na wszystko”. Wiem, skąd pochodzi ta narracja, ale nie wiem, jakim cudem trafiła do kilku, niegłupich wszak, głów. Tutaj z prawdziwą, przewrotną radością napiszę: „tak, to na pewno przez te gry komputerowe”. Naoglądali się tych pasków postępu, przeliczeń punktowych za HP i terytorium i wydaje im się, że wojna to jakiś RTS albo może i wypasiona strategia na heksach: albo punkty za teren są większe, niż przeciwnik albo przegrana.
No ale nie.
Skoro już mówimy o uznawaniu status quo to czas na ciekawostkę. Nie wiem czy wiecie, ale Niemcy - sąsiad wszak formalnie i werbalnie przyjazny, konkurujący z nami ostro, ale jednak w sposób akceptowalny i pokojowy - miał z nami spór graniczny. O granicę zachodnią. I o granicę morską. A wiecie, kiedy ten pierwszy się zakończył? 14 listopada 1990. Tak, czterdzieści pięć lat po II Wojnie, po wytyczeniu nowych granic, et cetera, et cetera. A jak wygląda nasza granica morska? Ano wygląda tak, ze oficjalnie sporu już nie ma (a przynajmniej nie do tego stopnia, jak w 1984, gdzie prawie doszło do konfliktu zbrojnego na morzu) ale nasz zachodni sąsiad regularnie nas testuje. Przykładem niech będzie odpowiedź na interpelację poselską z 2010 roku, gdzie czytamy:
„Reasumując, pragnę podkreślić, że nie budzi wątpliwości fakt znajdowania się północnego toru podejściowego oraz kotwicowiska nr 3 w granicach polskiego morza terytorialnego. Jednocześnie każdorazowe działanie strony niemieckiej świadczące o wysuwaniu jakichkolwiek roszczeń w odniesieniu do tego rejonu spotyka się ze stanowczym, konsekwentnym i skutecznym protestem władz polskich.”
No więc skoro my się z naszym sojusznikiem tak przepychamy o rzeczy już od pół wieku przyklepane i to przy nieporównywalnie większej zgodzie ówczesnych to dziwnie byłoby oczekiwać, że Krym ktoś potraktuje bardziej ulgowo.
b) Zatrzymanie linii frontu na obecnym stanie posiadania Rosjan
Komentarz: tutaj mamy przykład tego, jak bezczelna, rosyjska taktyka przynosi owoce. Skoro Putin domagał się przekazania Rosji całości obwodów zaporoskiego, donieckiego, ługańskiego i chersońskiego, łącznie z terenami na których noga rosyjskiego żołnierza nigdy nie stanęła, to ograniczenie się do tego, co już ma może wyglądać - dla obserwatorów obdarzonych nienachalną inteligencją i wiedzą o świecie, takich jak Witkoff - na realne ustępstwo.
O takiej metodzie Rosjan - gdy stawiają absurdalne żądania, podają absurdalnie wysokie liczby, aby skorzystać na „umiarkowanym” ograniczeniu ich stanowiska - pisałem już wielokrotnie. Tu macie jeszcze jeden przykład.
c) Gwarancja, że Ukraina nigdy nie będzie członkiem NATO
Komentarz: prawdę mówiąc, jakby to przeszło, to ja bym na miejscu Putina spróbował z Estonią: na zasadzie „chwilo trwaj! - jesteś piękna!”. I tutaj wracamy do poprzednich punktów: piekielnie ważne jest to, co się w takiej sytuacji mówi i robi. Pamiętacie, jak do dziś Rosjanie uzasadniają swoje prawo do ataku na dowolny kraj, z którym sąsiadują, tym że w czasie niezobowiązującej pogawędki któryś z urzędników powiedział w otoczeniu Gorbaczowa coś w rodzaju „no nie bójcie się, przecież to nie o to nam chodzi, żeby od razu wszystko wcielać do sojuszu, przecież jest nowa era, jesteśmy przyjaciółmi”?
Dla Rosjan są to „złamane gwarancje nierozszerzania NATO”, na które powołują się raz po raz - mimo, że nie zanotowano ich nawet na obiadowej serwetce (w przeciwieństwie do Memorandum Budapesztańskiego, które Moskwa, Wielka Brytania i USA podpisały z pompą i przed kamerami a teraz tylko Brytyjczycy traktują je poważnie).
d) Zdjęcie sankcji z Rosji - także przez Unię Europejską
Komentarz: no to jak chcecie przepisu na wojnę za kilka lat, to właśnie macie. Zastanawialiście się kilka razy, jakim cudem Rosja zdołała by się odbudować tak szybko a ja zawsze upierałem się, ze gdy tylko będzie to możliwe, to świat rzuci się jak szalony, by wyposażyć Rosjanom fabryki zbrojeniowe. Tak, ten tekst ze sznurkiem i kapitalizmem od Lenina to była błyskotliwa diagnoza. Jakby ktoś nie pamiętał: Wódz Rewolucji stwierdził kiedyś: „Kapitaliści sprzedadzą nam sznur, na którym ich powiesimy”. Teraz można dodać do tego: „i jeszcze dadzą nam na niego kredyt”.
Z przykrością trzeba przyznać, że nic się nie zmieniło: Rosjanie potrzebują chromu do produkcji luf i pocisków a podobno połowa ich importu w 2024 pochodziła z Niemiec. Chrom nie był objęty sankcjami… Włoska Beretta sprzedawała (je?) Rosjanom broń, niemieccy śledczy oskarżyli niedawno firmę Smart Impex GmbH o eksport „komponentów elektronicznych” a Kilic Feintechnik dostarczyła Rosjanom „zaawansowane lunety do karabinów”, kasując za to prawie milion dolarów. Choć turecki pośrednik pewnie też wziął swoje.
Jeśli dodamy do tego Trumpa, który ostatnio coś wypisywał o „bilionach” czy „miliardach” dolarów zysków, jakie będzie mieć z inwestycji w Rosji to można spokojnie założyć, że będzie się działo…
e) USA przejmują elektrownię jądrową w Zaporożu
Komentarz: w sumie czemu nie? Pośrednik też chce zarobić. Tylko naprawdę nie wiem, dlaczego Ukraina miałaby płacić za możliwość kapitulacji także Stanom Zjednoczonym.
f) Europa wysyła wojsko na linię rozgraniczenia jako siły pokojowe
Komentarz: USA umywa ręce, umywa ręce i umywa ręce. Dziś wprost powiedziano, że „Stany nie będą bronić Europy, skończyło się”. Co ciekawe, to chyba jedyny punkt, który nie spodobałby się Rosji, takie sygnały pojawiały się ze strony Kremla wcześniej. Rosja chciałaby dyktować, kto ma prawo znaleźć się na terytorium Ukrainy i z pewnością nie chciałaby tam Estończyków, Finów, Polaków czy Francuzów. Pierwsi są wystarczająco cięci na Rosjan a za ostatnimi stoi - było nie było - mocarstwo jądrowe.
g) Ukraina miałaby podpisać z USA jakąś formę umowy surowcowej
Komentarz: no, to omawialiśmy do oporu. Co prawda warunki uległy już kilka razy zmianie a nawet podpisano memorandum w sprawie okazania woli dyskusji nad formą umowy (tu Ukraina musiała śmiać się w kułak, bo wiążąca siła „memorandum”, zwłaszcza wobec ukraińskich doświadczeń z dokumentami tej rangi, jest zerowa) - ale i tak do niczego dobrego to by nie doprowadziło.
7. Bardzo ważnym punktem jest ten, którego nie ma. Czyli brak jakichkolwiek gwarancji dla Ukrainy, prócz deklaracji USA, ze „ale to będzie sprawa Europy, nara!”, brak jakichkolwiek sankcji na Rosję, brak zadośćuczynienia dla napadniętego kraju, brak wymogu zwrotu porwanych dzieci i wydania jeńców - być może coś z tego jest dopisane drobnym druczkiem, ale w relacjach się nie przewinęło.
8. Podsumowując: jakbym był Putinem, to brałbym taki układ w ciemno, nawet jakby warunki były o połowę gorsze. A potem szybko bym powtórzył - bo kto wie, co będzie za dekadę czy dwie, a teraz mam impet, mam sukcesy, do śmiałych świat należy!
9. Dlatego nie kupuję argumentacji osób, które piszą, że „to błąd Zełeńskiego, ze dał się wmanewrować w odrzucenie i teraz USA pozostawią Ukrainę na łasce Europy”. USA zostawiły Ukrainę już jakiś czas temu a nie stały się otwartym sojusznikiem Rosji tylko dlatego, że Trump co prawda kozaczy i roi podboje, gdzie słabi ustępują silnym „bo taka jest natura rzeczy” - ale to jednak Westentaschendiktator i po prostu ma stracha.
Ukraina wspierana jest całkiem solidnie i z najróżniejszych stron - tu broń, tam amunicja czasem dane satelitarne z Japonii. Jeszcze powalczy.
Nie rozumiem też argumentacji, że „Ukraina musi ustąpić bo przecież nie wygra”. Momencik, czy ktoś tu nie stracił wyczucia proporcji? Ukraina została zaatakowana przez mocarstwo. Jądrowe. Świat przekonany był, że Rosja przetoczy się przez Ukrainę - może nie w te trzy dni, które hołubili w sercach Rosjanie - ale maksimum w tydzień.
Tymczasem postępy Rosjan po trzech latach są takie, że ślimak przemieszczałby się szybciej (serio, ktoś to policzył). Rosja uciekła z flotą z Krymu - a Ukraina nie tylko nie dogorywa ale nawet rozbudowuje swoje możliwości techniczne. Tak, jest problem z ludźmi - ale nie dlatego, ze ich nie ma w ogóle, tylko dlatego, że politycy przestali się bać Rosjan i zaczęli martwić o swój wizerunek i swoje kabzy - czyli wrócili do klasycznego bardaku, jakby wojny nie było.
Jak dla mnie to jest oszałamiający sukces - nawet jeśli Ukraina jest pokrwawiona, poobijana i ciężko dyszy, to jej przeciwnik nadal nie daje rady.
„A że nie może to trwać wiecznie”? Tu odpowiem to samo, co mądry rabin na pytanie „rebe, ile to jeszcze będzie trwać, bo my już nie możemy wytrzymać?”
Wiecie co powiedział? „Módlcie się, żeby to nie trwało tyle, ile możecie wytrzymać”. Ukraina wytrzyma jeszcze bardzo, bardzo długo.
Ataki powietrzne i wiadomości ogólne
10. Rosja czuje się coraz pewniej (zwłaszcza po blokowaniu przez USA dla Rosji głosowań w G7 albo wspólnym froncie, jaki Stany sformowały z Koreą Północną w ONZ aby poprzeć Putina) - więc, jak to zwykle bywa w takich sytuacjach, traci hamulce i mówi więcej, niż powinna [pol].
Na przykład Putin przyznał, że w Sumach zaatakowano obiekt cywilny - ale stwierdził, że „byli tam wojskowi i to było za karę, za przestępstwa w obwodzie kurskim”. Kiedyś byliby ostrożniejsi i dbali o wizerunek, ale pycha i poczucie bezkarności to jednak pycha i poczucie bezkarności.
Tak na marginesie - zrezygnowalibyście w takim momencie, grzecznie usunęlibyście się na bok i powiedzieli: „no dobra, to teraz jesteśmy już cisi, grzeczni i nienapastliwi”? Serio?
11. Kiedyś wspominałem o tym, że Rosja w pobliżu Ukrainy (do 700 km) ma 7 bardzo dużych składów amunicji, przynależnych pod GRAU (Główny Zarząd Rakietowo-Artyleryjski - Gławnoje Rakietno-Artillerijskoje Uprawlenije). To bardzo duże arsenały i Ukraińcy regularnie starają się je uszkadzać.
No i coś się stało w arsenale, położonym niedaleko Moskwy, 51. arsenale GRAU w Kirżaczu. I to coś widowiskowo imponującego. Sieć zawalona jest filmami i zdjęciami, ilustrującymi iście apokaliptyczne eksplozje, Rosjanie ewakuują pobliskie miejscowości - a arsenał wybucha i wybucha. Przepiękne.
12. Ukraińskie drony po raz kolejny zaatakowały rosyjską fabrykę Shahedów w Jełabudze (Tatarstan). Uszkodzeniu miał ulec dział montażu końcowego. Są nagrania, jak spadają na cel, wiec to nie tylko pogłoska ze sztabu.
13. Z doniesień robi się z tego już istny groch z kapustą, ale dodam, że dwa dni temu znowu zgłoszono silne zakłócenia sygnału GNSS w Zatoce Gdańskiej. Kiedyś już pisałem o tym, nawet kilka razy - śledztwo amatorów wykazało, ze źródło zakłóceń prawdopodobnie znajdowało się w Królewcu. Wtedy sprawa dotyczyła głównie GPS i to na dużej wysokości - obecnie zgłoszono także zagłuszanie innych systemów, podobno dotknięty był tym nie tylko GPS ale też Baidou (satelity chińskie) jak i Glonass (Rosjanie). Zakładam, że europejskie Galileo też.
Front
14. No i front znowu mi się nie mieści - a choć z jednej strony nie ma takiej dynamiki, jak do tej pory, to jednak nie jest tak, ze nic się nie dzieje. Doraźnie chciałbym zasugerować zerkanie na profil Thorkilla [pol], to jedna z ostatnich osób, które zamiast koncentrować się na polityce czy prawdopodobieństwie wojny między Indiami a Pakistanem (ostatnie kilka godzin, ale to naprawdę nie ten profil) mozolnie agreguje wiadomości. Może nie obejmuje całego frontu, ale to świadczy o nim jak najlepiej - te obszary, które bierze pod lupę są rozpracowane niemalże do poziomu pojedynczych kompani.