Komentarze są dostępne pod wpisem na FB.
Dzisiaj skupimy się przede wszystkim na walce w powietrzu - kwestie negocjacji pokojowych (leżą), umowy surowcowej (śmieszna jest), oraz wycofania się USA z mediacji (zostało ogłoszone i odwołane) pozostawimy na kolejną okazję. I tym razem też nie załapie się front, choć zdradzę z góry, że w opinii osób, które wnikliwie go śledzą, kwiecień 2025 był całkiem udany dla Ukrainy. Choć na dniach pojawiła się informacja o lokalnym włamaniu w ukraińskie pozycje, ale to nadal w skali taktycznej.
Ataki powietrzne
1. Kwiecień okazał się miesiącem znacznie mniej intensywnym, jeśli chodzi o rosyjskie ataki dronowe (2476 sztuk kontra 4209 w marcu), ale wcale nie jest tak jednoznacznie, jak by mogło się wydawać. Liczby dość chętnie nas wprowadzają w błąd.
2. Po pierwsze, za ten spadek odpowiadają pierwsze dwa tygodnie kwietnia - i prawdę mówiąc to nie potrafię powiązać z tym żadnego, konkretnego wydarzenia. Co więcej - ZSU samo informowało, że można będzie oczekiwać znaczącego wzrostu siły ataków dronowych Rosjan - a był spadek.
Tak czy owak - dwa pierwsze tygodnie kwietnia to 882 aparaty wypuszczone przez RU. Dwa kolejne to już 1594 sztuki. Jakbyśmy to liczyli tygodniami, to wyglądałoby to +/- tak:
marzec/1: 911 wykorzystanych
marzec/2: 1021
marzec/3: 1112
marzec/4: 1165
kwiecien/1: 392
kwiecien/2: 490
kwiecien/3: 444
kwiecien/4: 1150
Czyli coś mocno przydusiło Rosjan i przez trzy tygodnie kwietnia ich możliwości były znacznie mniejsze. Tak naprawdę solidny wzrost jest od 23 kwietnia, gdy pojedyncze ataki nie schodzą już poniżej 100 sztuk.
3. W kwietniu sporo aparatów doleciało do celów (tzn. nie mieściły się w kategoriach „zestrzelony” i „zniknął, nie wiadomo gdzie”) i tu znowu mamy dwojakie odczucia. Z jednej strony procentowo jest to gorzej, niż w poprzednich miesiącach - ale nie tak źle, jak bywało dwa lata temu, gdzie regularnie udawało się dolatywać do celu 10-22% aparatów. Z drugiej strony: 22% we wrześniu 2023 to było tylko 107 Shahedów a 9% w marcu 2025 oznacza ich prawie cztery razy więcej.
2023-09 22.02% 107 sztuk doleciało do celu
…
2025-01 3.92% 103 sztuki
2025-02 2.59% 101 sztuk
2025-03 9.29% 391 sztuk
2025-04 15.39% 381 sztuk
4. Jak wynika z zestawień, ukraińska obrona przeciwlotnicza przez dłuższy czas doskonale radziła sobie z dronami a teraz znowu - choć wolniej niż do tej pory - zaczyna pogarszać się jej skuteczność. Powodów tego stanu rzeczy może być kilka:
a) Rosjanie skupili się na atakach na miasta, położone blisko linii frontu - drony praktycznie nie przekraczają linii Dniepru, co daje o wiele mniej czasu na reakcję. Jedynym - w miarę odległym - miastem, które jest regularnie atakowane jest Kijów, ale to z powodów oczywistych. Najczęściej drony spadają na Odessę, Chersoń, Zaporoże, Dniepr, Charków i Sumy - a to bardzo blisko. Taki Żytomierz, który kiedyś też atakowano leży 400 km dalej, niż Sumy. A Shahedy nie latały po liniach prostych.
Chciałem zrobić Wam zestawienie, ale ugrzęzłem w liczbie raportów - ot, kilka pierwszych notatek:
atak na Charków - 12 rannych - 2 maja
atak na Odessę - 2 zabitych, 15 rannych - 1 maja
atak na Charków - 20 rannych - 29 kwietnia
b) Rosjanie skupili się na czysto terrorystycznych atakach na cele cywilne, kierując duże grupy na poszczególne miasta i wysycając w ten sposób ukraińskie możliwości obrony przeciwlotniczej
c) Rosjanie eksperymentują ze strategiami nalotów, o czym już wspominałem wcześniej - eksperymentowali z pikowaniem z dużej wysokości, potem przeszli do przelotu na dużym pułapie i zejścia na niższy tuż przed atakiem
d) nie wiemy, jak niepewność związana z dostawami uzbrojenia, wpłynęła na gospodarowanie rakietami przeciwlotniczymi przez Ukrainę - a nie wszystko da się zestrzelić karabinem maszynowym
5. Jeśli chodzi o zmiany w sposobie ataków - pojawiło się kolejne ostrzeżenie/informacja że drony zrzucają teraz jednak ładunki wybuchowe z opóźnionym zapłonem/o charakterze miny. Pisałem o tym wcześniej, potem to potwierdzano.
6. Jeśli chodzi o to „co” dolatuje do celów to też jest tu duża niepewność: są to zarówno pozoratory ze styropianu czy włókna szklanego ale też coraz częściej mają pojawiać się rosyjskie klony Shaheda-238, nazywane w Rosji „Gierań-3” (te, wykorzystywane do tej pory to Shahedy-136, są kopiowane przez Rosjan pod nazwą „Gierań-2”). Różnica między nimi jest taka, że Shahed-238 ma silnik turboodrzutowy i rozwija dzięki temu większą prędkość: około 550km/h w porównaniu z tłokowym silniczkiem w „131/136”, który pozwala tym starszym osiągać około 180km/h.



Ostatnio pojawia się też alternatywna nazwa: „Banderol” - ale nie wiem, czy to jest wersja omawianego aparatu czy może jeszcze inny wynalazek.
Rozmiarowo i pod względem kształtu oba są bardzo podobne. Pierwsze Shahedy-238 latały nad Ukrainę jeszcze w zeszłym roku, teraz coraz częściej się o nich napomyka, ale nie podaje się informacji, jaki procent stanowią poszczególne modele. Zdjęcia aparatu, elektroniki i sporo danych można znaleźć tutaj.
7. Zgodnie z informacjami ZSU napady powietrzne Rosjan odpierane są także przez lotnictwo - wymienia się ostatnio F-16 i Mirage, ale wiemy, że udział biorą wszystkie typy aparatów latających, jakimi dysponuje Ukraina. Np. 28 kwietnia ukraiński sztab poinformował, że w trakcie odpierania ataku powietrznego stracono myśliwiec Su-27. Pilot katapultował się a jego zdrowiu nic nie zagraża.
Przyczyn zdarzenia nie podano, więc mogło być to wszystko - od błędu pilota poprzez kolizję ze szczątkami a skończywszy na zasadzce, zastawionej przez rosyjskie myśliwce. Nie, nie zapuszczają się one za linię frontu, ale ich rakiety mogą razić i na 200km, więc jeśli myśliwiec chronił Sumy albo Charków to był podatny na atak.
8. Podsumowując kondycję ukraińskiej obrony przeciwlotniczej - można by nawet pokusić się o stwierdzenie, że jest nawet coraz skuteczniejsza - problem w tym, że musi wykonywać coraz trudniejsze zadania:
a) Rosjanie drastycznie zwiększyli liczebność rojów dron
b) atakują cele bardzo blisko granicy co nie daje czasu na reakcję
c) atakują cele masowe i bez dużego celowania
d) wprowadzili jakąś część aparatów turboodrzutowych
e) poprawili znacznie taktykę nalotu
Dodatkowo trzeba odnotować, że Rosjanie chętnie wykorzystują bomby szybujące, które nie są wliczane do statystyk a które spadają także na miasta. Przykładowo 22 kwietnia Ukraina odnotowała atak „ponad 130 KAB-ów”.
9. Oczywiście musimy pamiętać o tym, że dostępne dla nas raporty są fragmentaryczne i czasami niedokładne - wydawane są codziennie (lub dwa razy dziennie) i czasami wspominają o tym, że „niektóre aparaty nadal są w powietrzu”. Koncentrują się też na większych atakach i mam wrażenie, ze nie odnotowują każdej, pojedynczej drony (jeśli chodzi o drony to historycznie podawały w każdej kolumnie wartości o 1/3 mniejsze, niż późniejsze raporty zbiorcze).
Ot, w zestawieniu zbiorczym za kwiecień [film] podano strącenie 1214 „Shahedów” i 364 sztuki „innych typów”. Dodatkowo wymieniono też 689 „zwiadowczych”, ale tych raporty dobowe od pewnego momentu nie podają, skupiając się głównie na obronie przeciwlotniczej zaplecza - a zwiadowcze podpadają bardziej pod robotę na linii frontu (i do 50 km za nią).
No więc mamy te 1571 „Shahedów i innych” podczas gdy z raportów dobowych wychodzi 1195 sztuk. I nie, te 1571 to nie są „strącone i spadnięte”, wtedy byłoby ich ponad 2 tysiące.
Jak należy to rozumieć? Ano tak, że raporty dobowe są bardzo ostrożne w szacowaniu i raczej podają liczby zbyt małe, niż przesadzone. A potem wyłazi tu ktoś z miną skupioną i wykrztusza z siebie: „na… wojnie… na wojnie… pierwsza umiera… umiera… ona umiera! prawda umiera! wierzcie Rosjanom… Ukry na pewno przesadzają tak samo!” - i wtedy gdzieś na świecie umiera panda.
Jako, że pandy są prawdziwym cudem natury - znaczy cudem jest to, że to zwierzę, tak absurdalnie niezręczne i nierozsądnie żywiące się czymś, co w ogóle jej nie służy, w ogóle żyje („Panda olbrzymia to w połowie niedźwiedź, w połowie krowa, a w połowie występ kabaretowy” - za Zwierzęta są głupie i rośliny też) - więc tym bardziej powinniśmy takich mędrków tępić.
10. Zwróciliście uwagę na to, że niewiele piszę o rakietach manewrujących. Bo i prawdę mówiąc średnio jest tu o czym pisać. Co prawda odnotowano wzrost ataków (89 w marcu 126 rakiet w kwietniu) ale nie ma to porównania z masowymi nalotami z przeszłych lat.
To, co jest ciekawe, to częste użycie w kwietniu rakiet Ch-31P, czyli przeciwradarowych. Raportowano je aż siedem razy - i co prawda nie prowadzę szczegółowej rozpiski rakiet po typach (tzn. mam je, ale nie w kolumnach i nie mogę ich łatwo sumować) ale to znacznie więcej, niż do tej pory. Wygląda jakby Rosjanie starali się polować na ukraińską obronę przeciwlotniczą.
Wołem roboczym rosyjskiej armii pozostają natomiast rakiety z rodziny Ch-101 (piszę „rodziny” bo czytałem sugestie, że Rosjanie produkują je na sposób wojenny - czyli z jakichkolwiek komponentów i z uproszczeniem procesu, bo nie przewidują ich wieloletniego składowania). W kwietniu użyto ich co najmniej 46. Drugą pod względem kolejności rodziną są pociski balistyczne Iskander-M lub ich koreańskie klony: 37 sztuk. Wystrzeliwane są z wyrzutni naziemnych.
11. Choć skala ataków rakietowych jest znacznie mniejsza, niż kiedyś to jednak nie stają się one mniej krwawe. Atak rakietowy z nocy na 24 kwietnia skierowany był. m.in. na Kijów, gdzie uderzyły balistyczne Iskandery-M. Zginęło 9 osób, co najmniej 63 zostały ranne.
12. Sami Rosjanie są dumni z tych „osiągnięć” i absolutnie nie rozumieją, że robią rzeczy, które w cywilizowanym człowieku wzbudziłyby opór i odrazę. Ot, Paweł Krawczyk wyszukał, że wprost chwalą się zniszczeniem bazy batalionu medycznego „Szpitalnicy” (tak, nazwa nawiązuje do zakonów szpitalnych), który nie jest pod żadnym pozorem jednostką bojową, istnieje od 2014 i zajmuje się wyłącznie ratowaniem życia i zdrowia. Jest więc chroniony konwencją Genewską.
Medycy, ratujący życie na linii frontu wprost informują, że oznaczenia czerwonego krzyża sprawiają, że dla Rosjan taki pojazd staje się celem priorytetowym.
Tak w ramach ciekawostki - nie powinniśmy być tym zaskoczeni. Wiktor Suworow ostrzegał o tym już ze trzydzieści(!) lat temu - że rosyjskiego żołnierza nie uczy się niczego o konwencjach ani o humanitaryzmie i dlatego szpitale powinny być maksymalnie kamuflowane, bo dla Rosjan są priorytetowym celem. Co potwierdzają też liczne uzasadnienia ze strony „zwykłych Rosjan”, ze „można było w szpital, bo tam leczyli wojskowych”.
Najwidoczniej nikt Suworowowi nie uwierzył i wszyscy zgodnie organizowali się tak, jakby następna wojna miała być dżentelmeńskim pojedynkiem między Niemcami a Francją - a nie starciem z hordą, zalewającą nas niczym mityczni orkowie.
12. No dobrze - rozpisaliśmy się o Rosjanach - a co robią w tym czasie Ukraińcy? Otóż robią bardzo dużo. Co prawda ukraińskie drony latają nieco mniej albo też nieco mniej widowiskowo (patrz, czy nie majstersztyk z uderzeniem w 51. skład amunicji GRAU, o którym pisałem) albo też ich osiągnięcia nie są nagłaśniane, żeby nie denerwować Trumpa - ale co jakiś czas jakaś informacja o tym, ze cośtam wybuchło, zapaliło się albo wprost znikło się pojawia.
13. Prawdziwy pokaz swoich możliwości Ukraińcy dali za to wczoraj. Gdy już dogadali „umowę surowcową” (ekhem), gdy USA odblokowały transporty i sprzedaż broni, gdy zobaczyliśmy kadłuby F-16, transportowane z USA do Ukrainy (przez Polskę, oczywiście), gdy Rosjanie odrzucili negocjacje pokojowe… No to wtedy Kijów postanowił pokazać, na co go stać.
Zaczęło się przedwczoraj, gdy spanikowani Rosjanie poinformowali, że na Krym i okolice leci potężny atak dronowo-rakietowy. No i rzeczywiście - po jakimś czasie pojawiły się doniesienia, że na półwyspie grzmią wybuchy, jeden za drugim, jak długi i szeroki. Wyglądało to na szczególnie zaciekłe i całkiem udane polowanie na obronę przeciwlotniczą i jednostki rakietowe. Jak zresztą się w międzyczasie okazało - Ukraina korzysta w tym celu z dron samobójczych, wypuszczanych przez drony morskie, które robią lotniskowiec i pośrednika w łączności.
Pokiwaliśmy głową z uznaniem, pogratulowaliśmy zaskoczenia i spokojnie zajęliśmy się swoimi sprawami, nieświadomi tego, co przyniesie kolejna noc.
14. Kolejna noc przyniosła to samo, ale bardziej. Bardziej na wschód i z lepszymi efektami. Bo kolejne chmary dron poleciały… no jakby w stronę mostu kerczeńskiego, ale bardziej chyba w stronę portu w Noworosyjsku. Nie był to pierwszy atak na port, 29 kwietnia w nocy przyleciała tam jakaś rakieta i trafiła w bazę paliwową - ale z pewnością ten miał najciekawsze, jak do tej pory, efekty.
Otóż w trakcie odpierania tego ataku, gdzieś w okolicy portu i znacznika „2”, rosyjski myśliwiec Su-30 poczuł się zbyt pewnie a potem okazało się, że Ukraińcy nadal próbują montować rakiety przeciwlotnicze na swoich dronach morskich… I tak oto, szanowni Czytający i szanowne Czytające - dorobiliśmy się pierwszego w historii zestrzelenia myśliwca za pomocą drony morskiej.
Informacja została podana przez Rosjan (oczywiście nieoficjalnymi kanałami, ale wiarygodnymi). Potem wywiad ukraiński udostępnił nagranie zestrzelenia z punktu widzenia kamery śledzącej. Rosyjska załoga miała masę szczęścia - z dość zimnej wody podjął ich cywilny statek, który przemieszczał się w okolicy.
15. Pytanie brzmi - ale po co Ukraińcom ten Noworosyjsk? A bo widzicie - Rosjanie tak wygrywają swoją, napastniczą wojnę, że ich flota spieprzyła z podkulonym ogonem z Sewastopola (znacznik „1”) i głównie stacjonuje teraz w Noworosyjsku („2”). Takie to nieuniknione pasmo sukcesów. Więc Ukraińcy muszą zapuszczać się znacznie dalej, jeśli chcą uprzykrzyć życie jednostkom, które co jakiś czas wypuszczają w ich stronę „Kalibry”. Ciekawe, kiedy Rosjanie postanowią przenieść się do portów Soczi.
16. Na marginesie - kontrola Rosjan nad Morzem Czarnym jest tak ścisła, że Ukraińcy zatrzymali niedawno na tym akwenie statek, który pod koniec 2024 wywoził z Krymu 5000 ton ukradzionego, ukraińskiego zboża. Nie wiem, w którym miejscu to się stało, ale komunikaty oficjalne mówią, że wykonała to Marynarka Wojenna Ukrainy przy współpracy ze Służbą Bezpieczeństwa.
17. Wspomniane wcześniej ataki lotnicze przysporzyły Rosjanom jeszcze większego bólu głowy, niż wynikałoby z ich skali i efektów. Mianowicie Putin niedawno zaproponował „kilka dni zawieszenia broni”. Bo wiecie - on taki pokojowy i w ogóle i potrzebuje spokojnie urządzić w Moskwie paradę z okazji 9 maja i zaprosić na to wydarzenie kilku przywódców państw. Swoją obecność zapowiedzieli przywódca Chin Xi Jinping, Aleskandr Łukaszenko, prezydent Serbii Aleksandar Vuczić oraz premier Słowacji - Robet Fico.
Ten ostatni zrobił to nawet bardzo buńczucznie, odpowiadając na unijne sugestie, że przyzwoici ludzie nie mają tam czego szukać: „Ja 9 maja pojadę do Moskwy. Czy ostrzeżenie pani Kallas jest formą szantażu, czy sygnałem, że po powrocie z Moskwy spotka mnie kara? Nie wiem. Ale wiem, że mamy rok 2025, a nie 1939. Słowa pani Kallas są dowodem na to, że potrzebna jest w Unii Europejskiej debata o istocie demokracji”.
Co ciekawe - w Moskwie nie będzie Viktora Orbana, to zostało zapowiedziane już jakiś czas temu.
Media podały też, że o nieatakowanie wojskowej parady w Moskwie prosiły Ukrainę Chiny, bo ich przywódca chciałby jednak tam pojechać i nie kalać swojej godności pośpieszną rejteradą z trybuny honorowej.
Zastanawiałem się, co zrobi Ukraina - a Ukraina, ustami prezydenta Zełeńskiego, odpowiedziała, że naprawdę nie zamierza przyjmować propozycji miejscowego zawieszenia broni na kilka dni, bo to nie ma sensu a „Rosjanie i tak mogą urządzić prowokację i nas oskarżyć”. Dodatkowo - jak powiedziano - Rosja jest suwerennym państwem, sama dba o porządek na swoim terenie i Ukraina nie jest w stanie niczego gwarantować ani na nic wpływać. Stanowisko Ukrainy jest takie, że jeśli ma być zawieszenie broni, to takie, jakie już proponowano - bezwarunkowe, całkowite, co najmniej na 30 dni.
Mniej oficjalnymi kanałami puszczono natomiast sugestie, że jakaś forma ataku może nastąpić.
18. Pierwszymi ofiarami tej dyplomatycznej wojny stali się Vucić i Fico, którzy zapadli na ciężki przypadek dyplomatycznej sraczki. Tzn. „z uwagi na pogorszenie stanu zdrowia” odwołali swoje wizyty w Rosji. Trzeba przyznać, że jest to szczególnie zabawne w kontekście kozakowania Fico.
AKTUALIZACJA: swój przyjazd odwołał też Minister Obrony Indii. Choć on też może mieć na głowie znacznie ważniejsze sprawy, tam się kroi całkiem poważna wojna.
19. Czy Ukraina zaatakuje Moskwę? Któż to może wiedzieć. Postawcie się teraz na miejscu Rosjan. Obstawić obroną przeciwlotniczą stolicę? A jak zabraknie jej w Noworosyjsku albo na moście kerczeńskim? Którego z celów, odległych o 1000 kilometrów w linii północ-południe, należy szczególnie bronić? I czy da się przerzucić tak szybko odpowiednie siły?
A może bronić i tu i tu ale zostawić środek? Zgarnąć wszystko na dwa kierunki? Ale wtedy bez ochrony zostanie cała centralna część - ta między Moskwą a Noworosyjskiem. A jak Rosjanie ustawią wszystko na umownej linii Kijów-Briańsk-Moskwa a drony i rakiety polecą lekkim łukiem, przez Woroneż i na północ? Ukraina ma techniczne możliwości, żeby to przeprowadzić. A może już wymyśliła coś innego, co bardziej zaboli na froncie, niż jakakolwiek obraza Cara? Wot, zagwozdka.
Na mapce zaznaczyłem na niebiesko dwa, rozbieżne kierunki ataków i całą gamę dodatkowych możliwości.
20. Na sam koniec najlepsze. Tak, jest bowiem jeszcze lepiej. Otóż w Moskwie, za pomocą bomby podłożonej w samochodzie, wyeliminowano generała Jarosława Moskalika. To szczególnie „zasłużona” dla Ukrainy postać: brał udział i w negocjacjach w „formacie normandzkim” i odpowiadał za monitorowanie sytuacji na froncie i przedstawianie podsumowań i zaleceń z tym związanych. Na tej podstawie, niektórzy komentatorzy uważają, że bezpośrednio odpowiadał za rekomendowanie celów kolejnych ataków terrorystycznych, które przeprowadzali Rosjanie.
I zobaczcie - okazuje się, że można wysadzić w powietrze generała albo wyższego oficera wrogiej armii i nie trzeba mordować przy tym ludności cywilnej.
20. I na tym się nie skończy. Pułkownik ukraińskich służb specjalnych Roman Kostenko, powiedział w wywiadzie telewizyjnym, że Ukraina gotowa jest poświęcić lata i dziesięciolecia na znalezienie i zabicie każdego Rosjanina, który popełniał zbrodnie wojenne. Najlepszy w tym wszystkim jest spokój, z jakim to zapowiada - tu nie ma grożenia, wymachiwania rękami a nawet nie podnosi przy tym głosu. Równie dobrze mógłby relacjonować planowane inwestycje w stawy rybne i szkółki leśne. Ten spokój świetnie sugeruje, że jest to rozpatrywane na lata, więc podchodzimy do tego metodycznie, z założeniem że będzie to realizowane w różnych warunkach gospodarczych i politycznych.
Mam taką nadzieję, że dożyję starości i wtedy będę dowiadywać się, że ten czy inny bydlak utopił się w basenie, wyleciał w powietrze albo dopadła go śmiertelna biegunka. Młodsi nie będą wiedzieli, czemu dziadziuś tak się podnieca i o kogo chodzi - ale ja będę pamiętać.
Bo wybaczyć nie zamierzam.