Komentarze są dostępne pod wpisem na FB.
Do tego wpisu siadałem z ciężkim sercem, ciągle mając w pamięci zdjęcia płonącego po atakach lotniczych Kijowa, dramatycznych wpisów ludzi, którzy znaleźli się na miejscu, trwożnych wyliczanek: „250 - 300 - 350 - dron i rakiet”, nagłówki „Czy Ukrainę można jakoś uratować?” i całą masę nerwowych komentarzy na temat skuteczności ukraińskiej obrony przeciwlotniczej.
A potem siedziałem i patrzyłem na tabelki i wykresy i patrzyłem na wykresy i tabelki - a im dłużej na nie patrzyłem, tym bardziej one tam były. Czyli w tym przypadku stałem się odwrotnością Kubusia Puchatka. W końcu wstałem, zrobiłem kilka kroków po pokoju i mruknąłem pod nosem: „ale jednak dobre są w te klocki, takie syny… tak wszystkich zmanipulować!”.
Gdyż bowiem, szanowni Czytający, choć ataki były barbarzyńskie i krwawe, to jednak nie pokazały żadnej nowej przewagi ze strony Rosji. Przynajmniej na razie. Rosja może zarówno realnie intensyfikować dalej ataki powietrzne (o tum później) jak i przygotować rozmaite, nieprzyjemne scenariusze. Ale o tym wątku napiszę w kolejnym, już nieco mniej optymistycznym, podsumowaniu.
Ataki powietrzne
1. Zaczniemy od ataków rakietowych. Tutaj zirytował mnie trwożny komentator na Twitterze, który - najwidoczniej przejęty atakiem na Kijów - następnego dnia pisał zasępiony „tylko 6 rakiet z 14 strącili!”.
No więc nie. Po pierwsze to Rosjanie wykorzystali w tym ataku 14 balistycznych Iskanderów-M, więc strącenie aż 6 to fantastyczny wynik. Zazwyczaj strzelają po jednym, po dwa - i nie udaje się strącić żadnego. Tutaj wyszło, bo Rosja zrobiła coś wyjątkowego - czyli praktycznie cały atak (14 rakiet i 250 dron) skoncentrowała na Kijowie.
Po drugie - dlaczego martwić się, że Ukraina zestrzeliła tylko 6, trudnych do strącenia rakiet, a nie cieszyć, ze Rosjanie nie wystrzelili ich 70, 90 czy nawet 120 jak robili to w przeszłości? Fakt, atak dronowy był imponujący, ale tu też jest niuans, do którego wrócimy później.
2. Następnego dnia troszkę zrzedła mi mina, bo Rosjanie postanowili poprawić i użyli blisko 70 rakiet. Z tym atakiem wiąże się ciekawostka, bo 55 zaraportowano jako „Ch-101 lub Kalibr” to może oznaczać, ze odpalono je w sposób, który utrudnia rozpoznanie (np. jednocześnie z morza i powietrza). Strącono zresztą prawie wszystkie (45).
Drugą ciekawostką jest to, że po raz pierwszy zaraportowano, że „2 z 4 rakiet Ch-59 zagubiono”. Do tej pory takich niuansów nie było.
Trzecią ciekawostką jest użycie przez Rosjan tylko jednej rakiety Ch-22. Czyżby problemy techniczne albo w końcu wyczerpali ich zapasy?
3. W ostatnich dniach Rosjanie zwiększyli rozmiar rojów dron i tu liczby robią rzeczywiście wrażenie - 250, 298, 355 Shahedów i wabików. To rzeczywiście rekordowe wartości. Tylko jest jedno „ale”. O ile w kwietniu rosyjskie ataki były bardzo regularne (dzień po dniu, przez dwa tygodnie nie schodzili poniżej 100 dron, a najczęściej oscylowali w okolicy 150) to w maju „dołki i górki” są znacznie większe.
Co to oznacza? Ano jak popatrzycie na sumaryczne wartości użytych dron, to widać, ze co prawda nie mamy do czynienia z takim załamaniem, jak w kwietniu ale bardzo trzeba się będzie postarać, żeby przebić marzec 2025. A w marcu jakoś nikt nie rozpaczał, że „jak tu ocalić Ukrainę przed powietrzną potęgą Putina”.
2025-01 2629
2025-02 3902
2025-03 4209
2025-04 2476
2025-05 3569 (do 26 maja)
4. Podsumowując - Rosjanie ani nie zintensyfikowali ani nie zmienili skuteczności swoich ataków rakietowych ani nie zwiększyli skokowo (a przynajmniej posiadane dane nie pozwalają na wyciągnięcie takiego wniosku) możliwości produkcji dron. Za to w mistrzowski sposób wykorzystali naszą słabą pamięć i podatność na widowisko i dramat - bo do tej pory po prostu nie atakowali tak intensywnie Kijowa. Nie miało to militarnego sensu, ale nie o czysto wojskowy sens tu chodziło, to była walka o emocje. Którą - jak zwykle - przegraliśmy jako świat (bo na to, że ktoś szerzej przeczyta to co tu napisałem to nie liczę - cieszę się że przynajmniej Was mogę troszkę odstresować).
Grafika z małymi, niebieskimi kreskami pokazuje ataki rakietowe z podziałem na dni - jak widać, ani nie są częstsze ani silniejsze.
5. Czy to znaczy, że „cud i malina”? Też nie. To, że Rosjanie zdobędą zdolność do wypuszczenia powyżej 300 dron na raz, wywiad ukraiński zapowiedział miesiąc czy nawet dwa miesiące temu. Obecnie spotkałem się z informacją, że sugerują rozbudowę nawet do 500 dron. Wiemy też, że Rosjanie zwiększają produkcję dron, bo to środek tani i skuteczny - także przeciwko nam. Rozwijaliśmy, jako zachód, masowy trening Herkulesów (mam na myśli „tego greckiego wyczynowca”, cytując Niziurskiego), inwestując przy tym w ich parametry bajońskie sumy. I jakoś nie chcieliśmy przyjąć do wiadomości starożytnej maksymy: „I Herkules dupa, kiedy ludzi kupa” (czyli „Nec Hercules contra plures”, jak mawiali podobno Rzymianie - a w kwestii ekonomii podbojów to jednak mieli dobry materiał do studiowania).
6. Dodatkowym problemem jest wyczerpywanie się ukraińskiej obrony przeciwlotniczej - brakuje rakiet do systemów ziemia-powietrze a Rosjanie eksperymentują z różnymi wzorcami ataków - tak aby neutralizować działanie mobilnych i stacjonarnych patroli z karabinami maszynowymi (odpowiednio dobierając wysokości lotu) a także wysycać możliwości ukraińskiej obrony, skupiając atak na jednym-dwóch punktach, jak miało to miejsce w przypadku Kijowa.
Co oczywiście nie oznacza nieuniknionego końca, Ukraińcy nie są ślepi ani głupi i na pewno pracują nad alternatywami - tak jak niedostępne rakiety manewrujące zostały zastąpione dronami. Kto wie, może doczekamy się renesansu artylerii przeciwlotniczej? Słynne pom-pomy, przeciwlotnicze działka 40mm, które tyle razy przewijały się w literaturze marynistycznej, sięgały na prawie 4km w górę. „Gepardy” pokazały swoją moc, a przecież nie każdy nośnik musi być opancerzony… Na pewno czegoś jeszcze się doczekamy.
7. Co do zmian w raportowaniu - od pewnego czasu ukraińskie Dowództwo Sił Powietrznych zmieniło format infografik - zamiast pokazywać ścianę zestrzelonych dron, podają cyferki. Prawdopodobnie dlatego, bo jednak działało to deprymująco, na zasadzie „to straszne, ile tego na nas poleciało”. Cyferka jest bytem abstrakcyjnym, zazwyczaj nas nie straszy (sprawdzić, czy nie na fakturze).
Po raz kolejny zmieniono też podejście do aparatów, którym się spadło. Początkowo opisywano je jako „skutek walki środków radioelektronicznych i utracone z niejasnych przyczyn”, potem podawano tylko, dość długo, że „z powodów różnych spadło tyle a tyle” a od 19 maja znowu podaje się, że „spadły same albo dzięki środkom walki”. Zakładam, że tu także chodzi o morale i poprawę wizerunku.
8. W ramach rozwoju środków walki powietrznej - Rosjanie skopiować mieli ukraiński patent statku-matki i większe aparaty przenoszą mniejsze drony nawet 30 i więcej kilometrów za front i robią za pośredników. Widziałem też dwa razy doniesienia o stosowaniu przez Rosjan wersji zdolnych do samodzielnego wykrywania, oznaczania i atakowania celów z powietrza. To akurat żadna nowość, Ukraińcy mieli to już dawno temu w postaci wspomagania wykrywania kształtów i śledzenia ich - problemem było tylko odróżnianie wojskowego celu od cywilnego. Rosjanie rozwiązali to prosto i nie rozróżniają.
9. Dodatkowo widziałem plotkę, że testują drony, latające i atakujące niewielkimi rojami. W utrzymaniu ich w grupie pomagać mają wyraźne markery na skrzydłach. Ale tu też ktoś mógł nadinterpretować pooznaczane tak aparaty.
10. Ze swojej strony Ukraina odgryza się mocno. Nie wiemy, jak mocno, ale Rosjanie piszą miedzy sobą o „strąceniu 150 - 170 - 200 ukraińskich dron”, w zależności od nocy. Wiemy też o atakach na obiekty przemysłowe, położone nawet 1200 kilometrów od linii frontu.
Wygląda też, ze Rosjanie usiłują bagatelizować i neutralizować te doniesienia. Doniesienia o ukraińskim ataku na 600 dronów wyglądają mocno niewiarygodnie, zwłaszcza że kolportują je konta, zaangażowane w szerzenie rosyjskiej propagandy (czasem otwarcie, czasem udając wsparcie Ukrainy). Ale taki też może być cel - postawienie chochoła i ośmieszenie go.
11. Rosjanie ze swojej strony maja realny problem - ukraińskich aparatów lata tak dużo, że Rosjanie regularnie zamykają lotniska cywilne, co powoduje tworzenie się zatorów i przeciąża ich system. Jest też dla Rosjan znacznie bardziej dotkliwsze, niż doniesienia o tym, że „gdzieś daleko spadły odłamki i coś zapaliły”. Spędzenie kilkunastu godzin czy doby na lotnisku, bez możliwości uzyskania kontaktu z kimkolwiek jest uciążliwe.
12. Jak informuje Wojtek Kostrzewa - od początków maja Rosjanie zaczęli wyłączać stacje bazowe sieci komórkowej i zagłuszać sygnały nawigacji satelitarnej w obszarach, zagrożonych przelotem ukraińskich dron. Okazało się to tak skutecznym pomysłem, że zaczęto to stosować szerzej i zapewne pozostanie z Rosjanami na dłużej. Swoją drogą - Rosjanie chyba jako pierwsi okazali się na tyle bezczelni, żeby korzystać z ukraińskich kart SIM w części swoich dron.
Dla obrony przeciwlotniczej to dobrze - dla ludzi gorzej. Brak telefonu, brak internetu, nie działają kasy fiskalne i tym podobne drobiazgi. A nawigacja wyprowadza kierowców na manowce.
13. Tak na marginesie, to czasami śmiejemy się z tego, że w Rosji „szczątki spadły i zapaliły fabrykę”. Jednak ostatnio pojawiło się nagranie, które może pokazywać jak wyglądają spadające, płonące szczątki rakiety balistycznej. Głowica to grubo ponad 500 kilo, paliwo, prędkość - i to wszystko mimo udanego zestrzelenia leci w dół, po krzywej - nomen-omen - balistycznej. Dlatego to tak problematyczna broń.
Infrastruktura krytyczna i nie tylko
14. Nie samymi dronami człowiek wojuje. W międzyczasie pojawiły się doniesienia o tym, że ktoś wysadził tory i zupełnie konwencjonalnie wykoleił pociąg towarowy w obwodzie briańskim, w Rosji. Z kolei - podobno bardzo istotny dla zakładu zbrojeniowego - główny konstruktor firmy „Kurganpribor”, Andriej Kondratiew, został bardzo ciężko pobity i na dłuższy czas trafił do szpitala.
15. W jednym z ostatnich wpisów odniosłem się do śmierci byłego doradcy Janukowycza Andrija Portnowa, którego 21 maja odstrzelono w Hiszpanii. Sam Portnow miał potężne wpływy w ukraińskim aparacie sprawiedliwości, ale ponieważ uciekł z kraju w 2022, dlatego podejrzewano raczej porachunki mafijne, co zresztą zrelacjonowałem.
No więc „Ukraińska Prawa” podała, że w dniach 17-18 maja Portnow… odwiedził po kryjomu Ukrainę i odbył spotkania „z wyższymi urzędnikami, odpowiedzialnymi za działanie organów porządku publicznego”. Jeśli to prawda, to Kijów wysłał do rozmaitych „szarych eminencji”, aktywowanych wobec komplikującej się sytuacji politycznej, bardzo czytelny sygnał: „nawet o tym nie myślcie”.
Front
16. Dzisiaj nie będzie wiele z frontu - prócz chwiejących się odcinków w okolicy Pokrowska (niestety, mimo deklarowanych zmian i reorganizacji bolączki ukraińskiej armii nijak nie zniknęły, może to jednak nie od mieszania herbata robi się słodsza?) - mam tylko doniesienie z okolic Sum.
Od pewnego czasu Ukraiński wywiad alarmował, że Rosjanie gromadzą tam siły, miało ich być około 50 tysięcy żołnierzy. Dla kalibracji popatrzymy na mapkę, którą tym razem wziąłem z Deep State (a co, wszyscy na nich jadą to mogę ja): „1” to Sumy jako takie. Znacznik „2” to Tiotkino, w okolicach którego ZSU prowadzą operację, której sens nadal skrywa głęboka mgła, znacznik „3” to Sudża (czyli tam, gdzie Ukraińcy byli ale już się wycofali) a znacznik „4” to nie jest skutek tego, o czym w tej chwili mówię tylko zyski Rosjan jakoś z okresu od kwietnia do początku maja.
No i od dwóch dni widzę napomknienia, że Rosjanie prowadzą jakieś bardzo silne ataki w generalnym kierunku strzałek (prawdę mówiąc wyssałem je z palca, bazując luźno na podawanych kierunkach) ale zupełnie im one nie idą. Zobaczymy, jak to się rozwinie.
Aha - te zielone placki to są obszary, gdzie Rosjanie kiedyś byli ale zostali nakłonieni do oddalenia się rączo. Akurat ładnie pokazują, jak było źle i co dało się odwojować.
Doniesienia spoza frontu
17. Kanclerz Merz wypowiedział ostatnio ciekawe słowa [pol]. Otóż, za RMF:
„Nie ma już żadnych ograniczeń na broń dalekiego zasięgu dostarczaną Ukrainie przez Brytyjczyków, Francuzów czy nas. Nie ma też żadnych ze strony Amerykanów. Oznacza to, że Ukraina może teraz bronić się, atakując na przykład obiekty wojskowe w Rosji - powiedział Friedrich Merz w poniedziałek. Do niedawna nie mogła tego zrobić, z bardzo rzadkimi wyjątkami - dodał kanclerz”
Tutaj z jednej strony jestem sceptyczny, bo takie deklaracje ze strony Wielkiej Brytanii padały wcześniej - ale z drugiej strony sto razy bardziej wolę, gdy idzie to w tę stronę, niż w przeciwną. Niektórzy odczytują to jako zapowiedź dwieście szesnastego odcinka sagi o Taurusach: tym razem Manuela prawie dowozi rakiety pod granicę Ukrainy, ale powóz łamie koło i Manuela, w poszukiwaniu pomocy trafia do leśniczówki, gdzie staje się świadkiem miłosnej sceny Carlosa i swojej matki… wróć! cholera! to nie tutaj miało iść.
No więc dobrze, ze to powiedziano (a powiedziano zapewne dlatego, bo Putin postanowił pokazać, jak on rozumie „rokowania pokojowe” i trzeba było jakoś reagować) a co do Taurusów to jak zobaczę, że spadają na cele w Rosji to wtedy będę bić brawo. Skończyło się fetowanie na kredyt.
18. Na bazie nieudanych „rozmów pokojowych” udała się jedna rzecz - dokonano wymiany jeńców w formule „1000 na 1000”. Odbyła się ona w trzech turach. Jest to bez wątpienia niezwykłe wydarzenie, jednak radość przyćmiło spostrzeżenie, że w spisach jeńców nie znalazł się tym razem ANI JEDEN członek „Azowa”. Po zadaniu tego pytania wprost Kijów przyznał, że Rosjanie odmówili ich wydania.
19. Inną ciekawostką i chichotem losu jest wypatrzenie przez ludzi, w jednej z grup jeńców, niejakiego Anatolija Taranenki - który został przekazany jako jeniec, ale tak naprawdę jest zdrajcą, który 28 stycznia 2021 nawiązał kontakt z bojownikami na Donbasie i sam oddał się do niewoli, niszcząc przy okazji powierzony mu transporter opancerzony. Po przejściu na stronę wroga miał wyrażać chęć zabijania swoich byłych towarzyszy broni i stał się bohaterem wielu doniesień rosyjskich telewizji.
Pojawia się pytanie, co kierowało Rosjanami - czy próbowali w ten sposób „zalegalizować” swojego agenta (mało prawdopodobne, Taranenko był na tyle niesławny, że go szybko wypatrzono) czy raczej pozbyli się zbędnego im zdrajcy - Ukraina nie miała wpływu na dobór zwolnionych przez Rosjan, to była ich samodzielna decyzja.
Ten drugi wariant jest o tyle prawdopodobny, że Rosjanie w sumie gardzą tymi, którzy dla nich zdradzają - czy są to wojskowi czy rozmaite persony, kolportujące rosyjską propagandę w swoich krajach. Dopóki będą przydatni, dopóki instrukcje nakazują odnosić się do takich typów poprawnie. Gdy przestaną… cóż. I tak nikt po nich nie zapłacze.