Komentarze są dostępne pod wpisem na FB.
[ten wpis ma wersję z obrazkami i newsletterem, wyróżniony link w komentarzu]
Właściwie w ciągu ostatniego tygodnia sytuacja odwróciła się w ciekawy sposób - o ile do pewnego czasu Rosjanie grzęźli beznadziejnie na froncie (no dobrze - wyczerpali się do tego stopnia, że musieli wykonać pauzę i jakoś się zreorganizować) a mimo to, wielu komentatorów przygnębionych miesiącami rosyjskiego czołgania się, zachowywało się, jakby Ukraina miała za moment upaść - to ten tydzień zmienił wszystko.
No, może nie tydzień, bo Rosjanie ruszyli nieco wcześniej, ale upraszczając dla ładności wywodu: seria błyskotliwych i bardzo bolesnych ukraińskich uderzeń na terenie Rosji nie tylko obniżyła jej zdolności bojowe, ale też skompromitowała ją w oczach świata i podważyła pewność siebie jej społeczeństwa. W chwili obecnej wygląda to jakby Ukraina miała pełną swobodę działania na terytorium wroga, co chwila atakowała kluczowe instytucje - a Putin nie jest w stanie ani nad tym zapanować… ani nawet wyprowadzić odpowiednio widowiskowego uderzenia, które potem propaganda nazwałaby „karą” czy „odwetem”. Co nie znaczy, że Rosjanie nie próbują - metodą „jeśli nie jesteśmy silni to choć pokażmy, że jesteśmy zbydlęceni”.
Ukraina postrzegana jest więc bardziej optymistycznie, ma swój kolejny moment - i to jest bardzo dobra rzecz, jeśli chodzi o walkę o serca i umysły świata. Natomiast na lądzie Rosjanie zaktywizowali działania i - co prawda bardzo wysokim kosztem, więc znowu „idą na rympał” - ale mają pewne efekty zarówno na południu jak i na północy, na odcinku Sum. Więc to nie jest tak jednoznacznie, jak byśmy sobie życzyli. Ale też nie jest z tym (na razie) bardzo źle.
W tej chwili, jako silną stronę Ukrainy można podać to, że rozbudowała i rozbudowuje swoje możliwości techniczne, które umożliwiają jej działanie nawet przy braku uzbrojenia z zachodu (ostatnie doniesienia mówią o intensywnym programie rozwojowym pocisków balistycznych o zasięgu 300km z głowicą 400kg, które - w ramach testów - już wykorzystano bojowo) i doskonale radzi sobie w działaniach sił specjalnych (o czym napiszę).
Po stronie „winien”, czyli jako słabości i problemy należy wymienić nierozwiązane problemy z mobilizacją i jakieś zupełnie niezrozumiałe ruchy kadrowe i tarcia polityczne w dowództwie wojskowym. Tego ostatniego nawet nie podejmuję się wyjaśniać, choć w przyszłych wpisach spróbuję choć wymienić zmiany.
Ataki powietrzne
1. Myślę, że dobrą ilustracją aktualnej sytuacji w obszarze walki powietrznej jest to, że tym razem muszę odwrócić kolejność opisywania ataków - najpierw wymienię ukraińskie a potem rosyjskie. Inaczej nie będzie miało to sensu ani spójności: w ostatnim czasie to Ukraina jest stroną aktywniejszą a Rosja stara się reagować na jej działania. Co ciekawe, mimo że rosyjskie ataki przygotowywane są bardzo dobrze pod kątem oddziaływania propagandowego, są też jeszcze bardziej barbarzyńskie i zbrodnicze, co mocno wpływa na ich odbiór - to jednak gołe cyfry pokażą, że wcale nie jest to przejaw rosyjskiej potęgi. Co najwyżej desperacji.
2. Zaczniemy od najjaśniejszej gwiazdy ostatniej serii - jak doskonale wiecie, na 1 czerwca Ukraina zadała Rosji brutalny i kompromitujący cios, atakując skutecznie przygotowywane właśnie do lotu samoloty rosyjskiego lotnictwa, uszkadzając i niszcząc wiele najcenniejszych - i w obecnej sytuacji gospodarczej Rosji niemożliwych do zastąpienia - maszyn. Łącznie z tymi, przystosowanymi do przenoszenia broni jądrowej, a które wykorzystywane są do wypuszczania rakiet przeciwko Ukrainie.
Doskonale podsumował to Marcin Ogdowski [pol] i bardzo zachęcam do lektury, bo i zrobił to lepiej i po prostu nie zmieściłbym nawet streszczenia.
3. Co ważne a co może umknąć: w swoim artykule Marcin Ogdowski zwrócił uwagę na to, że spada liczba Rosjan gotowych do kontynuowania napaści na Ukrainę: rok do roku „w maju 2023 roku 48 proc. respondentów uważało, że wojna powinna trwać, a w maju 2024 roku było to 43 proc” - zaś w maju 2025 jedynie 28 procent (!).
Co ciekawe - z relacji docierających różnymi kanałami z Rosji, łącznie z tym co nagrywają sami Rosjanie, wynika że ukraińskie ataki i związane z nimi utrudnienia bardzo zwykłych obywateli straszą. Być może różnica leży w tym, że ukraińskie ataki są „tuż obok ludzi” - dają widowiskowe i przerażające efekty, ale nie będąc wycelowanymi bezpośrednio w nich, nie włączają mechanizmu odwetu.
Różnica jest taka, że jeśli na zakłady i podstacje spadają bomby, to jest strach. Jeśli zginie przy tym ktoś znajomy albo bliski, to jest to nieszczęście. Ale jeśli nabierzemy wewnętrznego przekonania, że te bomby spadają aby zabić naszych bliskich, że wymierza się je w miasta, w szkoły, w cywilne dworce kolejowe w godzinach szczytu - to wtedy rodzi się upór i chęć odwetu.
4. Sami Rosjanie chwalili się dwa dni wcześniej, że na lotniskach gromadzone jest lotnictwo strategiczne, które „ma nauczyć Ukraińców rozumu, gdyby podskakiwali na poniedziałkowych rozmowach w Stambule”. Całkiem możliwe, że duży atak z niedzieli na poniedziałek (o nim za dłuższą chwilę, gdy już zmęczę się wymienianiem ukraińskich sukcesów) miał być przygrywką dla rozmów a samoloty czekały by być „karą” za odrzucenie w poniedziałek rosyjskich żądań.
Rosyjskie żądania zostałyby odrzucone tak czy owak, bo były po prostu maksymalistyczne. Dokładnie pisze o tym OSW [pol]. Rosjanie nie zgodzili się też na wniosek Ukrainy i USA o 30 dni zawieszenia broni.
Poparciem na prawdziwość tej hipotezy mogą być absolutnie ponure i zgaszone twarze rosyjskiej delegacji w Stambule. W sieci jest nagranie [film]. To naprawdę ogląda się z przyjemnością - załączony kadr nie oddaje całej sytuacji.
Na nagraniach z ataku, które w dużej liczbie są udostępniane w sieci, specjaliści wyraźnie zobaczyli podwieszone pod niektórymi samolotami rakiety. Jedyną, dyskutowaną kwestią jest tylko to, dlaczego samoloty były wyposażone zaledwie w pojedyncze sztuki (Rosjanie unikają podwieszania „na pełno” bo to mocno obciąża, niemłode już, konstrukcje):
- złapano je w trakcie procesu
- rakiet po prostu jest w Rosji za mało
5. Tu warto zrobić małą dygresję - w nocy z 28 na 29 maja Rosjanie wykorzystali przeciwko Ukrainie nowy rodzaj odrzutowego drona, który okazał się być przeróbką ruchomego celu, wykorzystywanego do trenowania lotników. Zdaniem Ukrainy [pol] Rosja ma takich pozoratorów dużo. Otwartym pozostaje za to pytanie, co stało za tą konwersją? Czyżby niezdolność do zaprojektowania albo produkcji nowych wersji dronów na własną rękę? Czyżby braki zdolności produkcyjnych, które łatałaby taka konwersja? Bo tak bez potrzeby raczej się takich operacji nie robi, wojsko tak nie działa.
6. Miałem o tym w ogóle nie wspominać, bo to marnowanie cennego miejsca, ale i tak pewnie ktoś zapyta o Trumpa. Nie zamierzam poświęcać uwagi temu, zapatrzonemu w Putina, narcyzowi. Trump otwarcie usprawiedliwia i wspiera rosyjskie zbrodnie a sam ma coraz mniejszy wpływ na to, co się dzieje w Ukrainie. Jego wypowiedzi są bez znaczenia.
Aha - nie cieszcie się też, że Musk pokłócił się z Trumpem. Ojciec Muska właśnie poleciał do Moskwy i 9-10 czerwca będzie występować na forum, organizowanym przez Dugina. Tak, „tego” Dugina - mistyka Rosji imperialnej i twórcy doktryny, z której u nas się śmieją a u nich mają w głowach i sercach.
7. Jedyne, o czym warto wspomnieć to fakt że omawiana (i pozostałe operacje o których napiszę) były przygotowywane przez ponad rok. To oznacza, że Zełeński, upokarzany przez Trumpa i Vancea wobec całego świata, słowami o tym, że „nie masz kart, okaż szacunek”, doskonale wiedział, że ma bardzo silne karty - a mimo to poświęcił własny wizerunek i miłość własną i nie pozwolił sobie nawet na najmniejsze napomknięcie o tym, że jego kraj wcale nie jest tak bezsilny, jak to się Trumpowi wydaje.
Doskonale pamiętacie, że krytykowałem i zapewne jeszcze skrytykuję politykę prezydenta Ukrainy, ale nie zamierzam odmawiać mu szacunku, gdy robi lub mówi rzeczy, które na szacunek zasługują.
To jest ten przypadek.
8. Następnie (3 czerwca) Ukraina poinformowała o podwodnym ataku na podporę Mostu Krymskiego. Przedstawiono nawet film z eksplozji przy podporze.
Ujmę to tak - tu akurat coś się raczej nie udało, wysadzanie rzeczy wymaga wprawy a wysadzanie pod wodą jest chyba nawet trudniejsze: woda co prawda jest mało ściśliwa i dobrze przenosi energię ale też bardzo gwałtownie ją wytłumia. Co pozwoliło wielu okrętom podwodnym przetrwać ataki (ale jednocześnie eksplozja nie musiała zajść na kadłubie tylko „wystarczająco blisko”). Clou w tym, ze okręt podwodny to delikatna puszka i raczej nie występuje tam zbrojony beton, który lepiej sobie radzi z takimi wydarzeniami.
Tak czy inaczej - nawet nieudany (tzn. podpora nie runęła ani - po inspekcji - nie wstrzymano ruchu) atak był kolejnym ciosem wizerunkowym dla Rosji. A to, że kolejnym w serii to tylko pogorszyło sprawę.
9. Jeśli połączymy to z serią eksplozji na liniach kolejowych w Rosji, informacją o wystrzeleniu rakiety „Neptun” przeciwko celom na Krymie (nie wiadomo, czy Ukraińcy coś trafili) i conocnymi doniesieniami o „setkach” ukraińskich dron, atakujących Rosję to wrażenie, że Putin stracił tu inicjatywę, jest bardzo silne.
Dodatkowo pojawiają się informacje o eksplozjach w licznych miejscach: w bazach lotniczych (Engels, Krymsk, jakaś w obwodzie briańskim)…
…gdzie prawie na pewno to skutek ataku z powietrza, także w zakładach azotowych, w składzie paliw pod Moskwą itd. itd. Codziennie pojawiają się nowe lokalizacje. Łącznie z eksplozjami tam, gdzie drony nie dolatują, jak na przykład jednostka wojskowa we Władywostoku. A ponieważ ogłoszono tam „reżim operacji antyterrorystycznej” to i raczej nie chodziło o nieostrożne obchodzenie się z bronią podczas czyszczenia granatów.
Na marginesie: te doniesienia o „setkach dron” są od Rosjan.
10. Czuję się troszkę nie fair, nie wymieniając wszystkich, atrakcyjnych celów w Rosji, które zrobiły „bum” albo „puff” i boję się, że przez to mogę nie przekazać Wam głębi rosyjskich rozterek i problemów. Musicie mi jednak uwierzyć na słowo, bo inaczej nie skończę tego przed północą. Ale o podpaleniu rafinerii Łukoilu w Kstowie warto wspomnieć.
Z rzeczy, które zasługują na szczególną uwagę jest - mało nagłaśniane - doniesienie o zniszczeniu jednej i uszkodzeniu dwóch dodatkowych wyrzutni rakiet „Iskander” w obwodzie briańskim w Rosji. Była to kolejna operacja ukraińskiego wywiadu i to naprawdę ważna. O co chodzi?
Być może zwróciliście uwagę na to, że w tabelkach o rosyjskich atakach dronowych regularnie występuje jeden element - balistyczna rakieta Iskander-M. Praktycznie w każdym ataku - jedna, dwie, bardzo często trzy. Przy większych nawet 5, 6 lub 9. Problem z tymi rakietami jest taki, że są bardzo trudne do zestrzelenia - a nawet potem ich szczątki często spadają po oryginalnej krzywej z dużą energią. Zniszczenie każdej wyrzutni tego typu to olbrzymi sukces - zwłaszcza, że to chyba jedno z pierwszych takich doniesień z obwodu briańskiego, z którego regularnie wystrzeliwuje się rakiety na Kijów.
Tu warto dodać, że rakieta balistyczna, którą opracowuje Ukraina ma zbliżone parametry i zasięg, da więc możliwość zadawania Rosji znacznie boleśniejszych ciosów niż Rosja Ukrainie - bo Iskandery są strącane chyba wyłącznie wyrzutniami „Patriot”.
Nagranie ze zniszczenia wyrzutni pokazuje bardzo charakterystyczny moment zapłonu paliwa rakietowego, wiec tu też nie mamy do czynienia z makietą. Aż tak realistycznych nikt nie buduje.
11. Ale to dalece nie wszystko! Wybiegając do przodu trzeba poinformować o tym, ze Ukraińcom udało się strącić nad obwodem kurskim rosyjski myśliwiec Su-35. Dopalające się szczątki zostały sfilmowane, fakt strącenia potwierdzili wewnętrznie u siebie Rosjanie. Jak tego dokonano - tu mamy tylko spekulacje, ale nietypowe zdarzenie (ostatnio to częściej Rosjanie strącali ukraińskie myśliwce, niż Ukraińcy rosyjskie) wpisało się w fatalny dla wizerunku i samopoczucia Rosjan ciąg doniesień.
12. Jest jeszcze jedno doniesienie, ale tak gromkie że aż nie chce mi się wierzyć. Rosjanie twierdzą, ze „ktoś” dopuścił się rażącego zaniedbania i puścił pociąg ze sprzętem wzdłuż niewinnie wyglądającego składu z ziarnem. No i z wagonów miały wylecieć drony, które zaatakowały najpierw lokomotywę a potem zmasakrowały cały transport, w skład którego wchodzić miały zatankowane cysterny z paliwem, samochody na potrzeby wojska i czołgi. Podawane przy tym liczby są absurdalnie duże (10 czołgów, kilkadziesiąt samochodów i cystern) i to może być operacja psychologiczna - ale cytuję, bo nawet jeśli to jest bajka to ładnie pokazuje nastroje i sposób postrzegania Ukrainy i Rosji.
13. „No ale co z Rosją?” chcielibyście zapytać. No psińco, że tak nieładnie powiem. Nie popisali się do tej pory niczym, prócz barbarzyństwa. Ale zacznijmy od początku.
Jak powszechnie wiadomo „In the beginning, the Earth was without form, and void” i tylko Bóg Ojciec w zadumie przechadzał się pustymi ulicami Moskwy. Słucham? A, już 12 tysięcy znaków i nie ma miejsca? Dobra, to robimy fast-forward aż do wspomnianego 1 czerwca. Prrr. Choroba. Do 31 maja.
14. W nocy z 31 maja na 1 czerwca Rosjanie przeprowadzili potężne uderzenie dronowe na Ukrainę. Co ciekawe - nie kombinowali go razem z uderzeniem rakietowym. Albo nie wyrobili z przygotowaniem albo starannie planowali dawkowanie napięcia. Co jednak się nie udało, jak już wiecie.
W każdym razie w pierwszym momencie atak robi duże wrażenie: 472 drony, dużo przelotów, zgłoszono dużo trafień na ziemi (18 - bo od 27 maja Ukraina zaczęła podawać, ile celów naziemnych porażono). Czyli pozornie wszystko, czego trzeba, aby dać przykład zgrozy.
Jest tylko niuans, który umyka naszym mediom i ludziom, którzy doraźnie zerkają na wiadomości, o czym Rosjanie doskonale wiedzą. Otóż aby zgromadzić taka liczbę aparatów, Rosjanie przez pięć poprzednich dni drastycznie ograniczyli rozmiar swoich ataków, schodząc z 150-250 sztuk do 60-100. To może oznaczać, że czynnikiem są ich zdolności produkcyjne. Fakt wypuszczenia pół tysiąca aparatów nie powinien nas szokować, bo Ukraina już dawno temu odnotowała rozbudowę stanowisk startowych i posługiwała się takimi liczbami (a dokładniej: najpierw podawali „300” a potem podbili do „500”).
15. Rankiem, po tym ataku, wydarzyło się to, co się wydarzyło i rosyjska delegacja w Stambule zorientowała się, że - zgodnie ze starym dowcipem - przybyła z nożem na strzelaninę. Potem doniesienia były coraz gorsze dla Rosji, więc „naturalne” było to, ze spróbują jakiegoś odwetu. Usiłowano nawet podkręcać atmosferę, wykorzystano do tego celu Trumpa, który 5 czerwca grzecznie napisał, że „no będzie odwet, to oczywiste, straszne, straszne”. Po czym…
16. W nocy z piątego na szóstego czerwca Straszny Wilk przyszedł pod domek trzech świnek, naprężył się, napiął… i oczy mu pękły a zatwardzenie zostało. Rosjanie co prawda zdołali znowu wysłać w powietrze około 450 dron (znowu oszczędzając przez cztery dni, patrz tabelka), ale tym razem poszły RAKIETY! Wszystkie 45 sztuk. Z czego zestrzelono 38, co nie jest wynikiem gorszym ani lepszym od tego, co działo się do tej pory.
Faktem jest to, że Rosjanie sięgnęli daleko - bo eksplozje miały miejsce w Łucku i w okolicach Lwowa, więc zapuszczono się aż po granicę z Polską. Ale rozmiarowo ten atak nie nawiązywał specjalnie do tego, co działo się już w tym roku. To najlepszy dowód na to, że Ukrainie udało się solidnie wstrząsnąć rosyjskimi zdolnościami w tym obszarze.
17. Dodatkowo tej samej nocy, nad Kazachstanem, dostrzeżono na niebie płonące szczątki. No i teraz nie wiemy, co to może być ale pojawiła się hipoteza, że to pasuje do kolejnej próby użycia tego słynnego, prototypowego „Oriesznika” (rakiety balistycznej o średnio-wielkim zasięgu, zdolnej do przenoszenia ładunku nuklearnego, którą Rosja ostatnio straszyła), który mógłby po prostu rozsypać się w locie. Poprzedni miał nie wystartować w ogóle (do tej pory do Ukrainy doleciał chyba tylko jeden).
Oficjalne stanowisko władz Kazachstanu mówi: „proszę nie szerzyć plotek to chyba była chińska rakieta” (z tym warunkowym określeniem, to istotne).
Nawet jeśli była to chińska rakieta, a doniesienia o kiksie „Oriesznika” są fejkowe to uszczerbek dla wizerunku Rosji jest prawdziwy - jak już ludzie nastawią się na wyśmiewanie, to najlepsze co usłyszysz, krocząc po wodzie to „patrzcie - nawet pływać nie umie!”.
18. Dobrze mi się pisze i śmieszkuje z Rosji, bo patrząc na to pod kątem wielkiej polityki i wielkich planów to jest to śmieszne i cieszy - ale są rzeczy, o których nie można pisać lekko. Zasygnalizowałem to już we wcześniejszej części wpisu i czas powiedzieć to wyraźnie: Rosja nie mając możliwości aby zademonstrować coś, co określilibyśmy mianem „mocy” czy „siły” sięgnęła po to, co zna i rozumie - czyli po brutalny, zwierzęcy terror. Główne uderzenia skierowano na miasta, aby poranić i zabić „za karę”. Aby nagrania eksplozji w centrum miast rozchodziły się po świecie i „żeby się nas, he, he - bali!”.
Szybujące bomby spadły wczoraj na Charków w środku dnia. Żeby zabić jak najwięcej ludzi. Czterdzieści osób rannych, jedna zabita. Atak bez sensu militarnego, czysty terroryzm, czysta brutalność.
Ataki rakiet i dron zostały tak dobrane, aby zabić nie tylko cywilów ale i ratowników. Nie chcę epatować cierpieniem, ale to zdjęcie strażaka, który w Kijowie płacze nad ciałem swojego kolegi, zabitego w podwójnym ataku, powinno obiec cały świat.
Nie powinniśmy na to pozwalać. Nie powinniśmy udawać, że to się nie dzieje i że nie może się powtórzyć. Pamiętajcie - jesteście wyborcami i obywatelami. Pytajcie swoich radnych o Obronę Cywilną, pytajcie swoich polityków o schronienia i systemy ostrzegania.
Przygotowani będziemy bezpieczni.
18. Uwaga na fejki! Rosjanie zaczęli kolportować fałszywe pismo, w którym rzekomo Kijów wstrzymuje prowadzenie ekshumacji na Wołyniu. To bzdura, pismo ma rażące błędy rzeczowe i zostało już przez kilka źródeł zdementowane. Ale trzeba o tym wspominać, bo kłamstwo roznosi się szeroko, zwłaszcza gdy w grę wchodzą silne uczucia.
19. Na koniec najważniejsze. Tak jak pisałem na początku - w powietrzu i na terytorium przeciwnika Ukraina zaliczyła wizerunkowo błyskotliwe sukcesy, ale na lądzie jest ciężko. Wszystko zależy od tych, którzy narażają swoje życie tam, na pierwszej linii, a czasami głęboko za nią, na terytorium opanowanym przez wroga. Od wielu miesięcy wspomagacie tych ludzi, dorzucacie się do zrzutek i angażujecie swój czas. Dzięki Wam pomoc trafia do oddziałów a z powrotem płyną potwierdzenie otrzymania i liczne podziękowania [pol]. Aż mi głupio, ze nie publikuję wszystkich, ale żadnego nie lekceważę, naprawdę.
Cały czas aktywna jest zrzutka [pol], której patronuje Fundacja Invicta. Pomoc trafia do „naszych” batalionów - wśród nich są i terytorialsi i zwiadowcy. U nas zima przeszła w lato, zdano matury, odbyła się kampania wyborcza - a oni nadal są w okopach.
Mam nadzieję, że jeszcze was nie wkurzam powtarzaniem tego: nie biorę pieniędzy za to pisanie, ale jeśli wam się spodobało, to nie szukajcie mojego Patronite, tylko przelewajcie na zrzutkę.
20. Na koniec chciałbym napisać do tych, do których trafia pomoc. Słuchajcie: myślimy o Was, martwimy się o wasze zdrowie. Bardzo często znamy tylko Wasze twarze z nagrań, czasami rozpoznajemy imiona, gdy dowiadujemy się o tym, że udało się zorganizować kolejną dostawę. Ale to nie przeszkadza. Chyba mogę już napisać - i Czytelnicy się ze mną zgodzą - że tak, jak wasza walka z Rosja była naszą walką, tak teraz chyba w ogóle zostaliście już „naszymi” chłopakami i dziewczynami. Wiemy, że jest wam ciężko. Wierzymy, że zwyciężycie. Z własnej historii wiemy, jak boli, gdy świat zapomina o tych, których dotknęło nieszczęście.
Dlatego my pamiętamy.