Dzień 1398
W powietrzu i nie tylko...
Komentarze są dostępne pod wpisem na FB.
Na świecie dzieje się tyle i tyle sprzecznych komunikatów pojawia się zaledwie w ciągu kilku, kolejnych godzin, że powinniście być zadowoleni do powrotu klasycznego podsumowania. Najpierw zajmiemy się troszkę powietrzem i okolicami. Front dziś potraktujemy troszkę ulgowo zupełnie po macoszemu, ale wrócimy do niego niebawem. Na razie nie było żadnych, przełomowych zdarzeń, więc postaram się opisać go kompleksowo, aby odświeżyć naszą, kolektywną pamięć.
Tak przy okazji - zwróciliście uwagę, jak ładnie wygląda słowo „ósmy”? Te „o z kreską” na początku wyrazu, ów gość tak rzadki w naszym języku, który nieodmiennie mnie zachwyca. Na potrzeby tego tekstu poszukałem innych wyrazów tego rodzaju i prócz czeredy krewniaków ósemki znalazłem tylko trzy: „ów”, „ód” i „ócz”. Dwa ostatnie to dopełniacze liczby mnogiej „oda” i „oko” - i o ile z odami mogliście zetknąć się w piosence „Tamta pani mnie inspiruje” o tyle na słowie „ócz” zagięlibyście mnie całkowicie, straciłbym majątek a nie uwierzyłbym, że istnieje. I nawet nie mógłbym się tłumaczyć, że to archaizm, bo archaizmy lubię.
No dobra, ale wy tutaj na niedźwiedzie przyszliście a nie na „o z kreską”, więc do brzegu.
Ataki powietrzne, podmorskie i podsamochodowe
1. Nie mamy jeszcze pełne grudnia, choć od ostatniego podsumowania ataków powietrznych upłynął miesiąc (ale nie planuję tego, samo wychodzi), wiec będziemy musieli troszkę szacować i poruszać się z większą niepewnością, niż do tej pory. Najpierw rzućcie okiem na pierwszą tabelkę, która pokazuje, ile rakiet i dronów Rosjanie wystrzelili w danym miesiącu i ile doleciało.
Jeśli chodzi o ilości wykorzystanych dronów to niby obecnie jest mniej, niż miesiąc temu, ale porównując miesiąc do miesiąca Rosjanie mogą nadrobić, wystarczą dwa silne ataki albo jeden widowiskowy. Czego zresztą się spodziewam, bo jeśli popatrzycie na błękitną kolumnę o nazwie „drony” w drugiej tabelce, to zobaczycie że ostatnio liczba dron bardzo, bardzo spada - to może być próba akumulacji do ataku na święta.
2. Drugą sprawą jest liczba użytych rakiet - tutaj widzimy solidny spadek ze strony Rosji i raczej tego nie nadgonią, skala ataku musiała by być naprawdę imponująca. Na razie użyli 95 w porównaniu do 205 miesiąc temu i 272 dwa miesiące temu. Z drugiej strony… niby się da, bo też musieliby wykonać ze dwa ataki po 50-60 rakiet, a tyle jeszcze mogą.
Z zestawienia wynika, że na przygotowanie ataku na 20-50 rakiet Rosjanie potrzebowali zazwyczaj około tygodnia (pojedyncze rakiety w międzyczasie to wyrzutnie lądowe - co ciekawe, jakoś nie zgłaszają się ostatnio S-300, znowu cisza). Teraz minął ponad tydzień, możliwe że zamierzają zepsuć ludziom święta.
3. Być może zwróciliście uwagę na rosnącą skuteczność rosyjskich ataków rakietowych. Bierze się to stąd, że po pierwsze ukraińska obrona przeciwlotnicza łapie zadyszkę a po drugie Rosjanie bardzo chętnie i bardzo często wspomagają się rakietami balistycznymi i Kindżałami. Te rakiety strącane są tylko w wyjątkowych przypadkach - a gdy balistyki skierowane są przeciwko miastom wschodniej i południowej Ukrainy to na ich ruszenie praktycznie nie ma szans.
Jakiś czas temu zastanawiałem się, że zadziwiająco często widzę doniesienia o użyciu tych morderczych, hipersonicznych, cudownych broni, czyli „Kindżałów”. Tak, wiem. Teraz na topie jest kolejna nazwa, „Oriesznik” - ale może przypomnijcie sobie tę niemą zgrozę, i nabożny lęk, z jakim media sylabizowały słowo „hipersoniczny” i zobaczcie, co z tego zostało teraz. A morał taki, żeby nie dać się straszyć, bo media i agentura co miesiąc wymyśli nowego stracha.
4. A skoro przy strachach jesteśmy, to przyznać się - kto ostatnio się bał atomowej zagłady z zaporoskiej elektrowni atomowej? Łapki w górę! Oj, malutko, malutko. A przecież ostatnio była spora awaria zasilania i teoretycznie… no wiecie - „dumzdej!”.
Tylko że:
a) nie, nie ma żadnego dumzdeja
b) nikt tego tym razem nie podgrzewał, więc się nie baliśmy
5. Wracajmy więc do naszych odgrzewanych strachów, czyli do „Kindżała” - ostatnio wspominałem, że coś go za często widuję. I w końcu się wziąłem i po krótkiej, choć frustrującej walce, uzyskałem taki wykres. Pieniędzy ani godności osobistej na niego nie stawiajcie, bo bazuje na bardzo pobieżnie zbieranych danych i sam traktuję go jako sugestię, żeby temu się przyjrzeć, ale nawet wstępnie wydaje się, że „Kindżały” ostatnio używane są bardzo rozrzutnie. Patrz kolejny schemat, ten z niebieskimi słupkami.
6. Wróćmy do dronów. Tutaj jest ciężko, bo Rosjanie bardzo kombinują z wzorcami ataków, co czasami widać na udostępnianych mapkach a czasami wynika to z raportów. Raz skupiają się na centrum a raz na wschodzie - po to, by atakować potem zachód.
Czasami w raporcie możemy przeczytać, że łącznie 18 dron uderzyło w 2 lokacje a czasami 68 - ale w 34 - czyli raz ataki są skupione a innym razem rozpraszają się szerzej.
7. Tak na marginesie - popatrzcie na mapkę z orientacyjnym przebiegiem ataku z nocy z 5 na 6 grudnia. To był jeden z tych większych - 51 rakiet, 653 aparaty latające różnej maści. Skierowany w znacznej części na miasta zachodniej Ukrainy. I wiecie co? Jakoś tym razem „przypadkiem” nic nie przeleciało, choć było przy samej granicy.
Bo tu nie ma przypadków - Rosjanie programują tory lotu i doskonale wiedzą, czy dany aparat poleci do Polski czy nie. A jeśli ktoś inaczej sądzi, to błądzi.
8. Ostatnimi czasy Rosjanie widzą już znacznie więcej. Kolejne, strącone Shahedy ujawniają nie tylko „tylne” kamery do wypatrywania przeciwnika i robienia uników ale zaczęły pojawiać się też kamery do obserwacji celu i zdalne sterowanie, umożliwiające korekty. Media podają też, że Rosjanie intensywnie testują możliwość wykorzystywania kart SIM z państw europejskich (wymieniana jest Polska, Rumunia, Litwa) - testy przeprowadzane są poza polem walki, często w Kazachstanie czy w Turcji. Same polskie i litewskie karty SIM znaleziono w strącanych Shahedach już w połowie 2025.
9. Kolejnym przykładem adaptacji jest odkrycie Shaheda z przymocowanym pociskiem powietrze-powietrze. Spekuluje się, że Rosjanie naśladują w ten sposób Ukraińców, którzy umieścili rakiety ziemia-powietrze na swoich morskich dronach i spłatali w ten sposób Rosjanom psikusa.
A możliwe, że nie jest to tylko spekulacja i chwila strachu - w ukraińskich mediach pojawiła się informacja o utracie śmigłowca Mi-24 i śmierci pilota, podpułkownika Ołeksandra Szemeta. Podpułkownik Szemet był jednym z pilotów, którzy przełamywali rosyjską blokadę i latali do obrońców „Azowstali”. Łącznie wykonano siedem takich misji, latały dwie maszyny, raz poleciały cztery. Półoficjalnie wiemy o dwóch strąconych (podczas piątego i siódmego lotu), w mediach pokazano szczątki jednej. Piloci wspominają jednak o uszkodzeniach, jakich doznawały ich maszyny, taka sytuacja może wiązać się ze stratami wśród załogi.
Za loty do „Azowstali” podpułkownik Ołeksandr Szemet otrzymał tytuł Bohatera Ukrainy.
10. Jeśli przy rosyjskich atakach jesteśmy - to może nie jest to jakieś novum, ale ostatnio zebrano wystarczająco dużo obserwacji, aby uznać, ze przynajmniej część ataków na ludność cywilną nie jest przypadkiem ani jedynie terrorem - wychodzi na to, że Rosjanie atakują najpierw cele cywilne aby zająć i odciągnąć strażaków od obiektów przemysłowych, z rozmysłem wykorzystując ludzkie cechy ratowników i ich przełożonych, którzy będą ociągać się z wycofaniem ekip, ratujących ludzkie życia.
Zapamiętajcie to, bo według plotek wywiadu Polska nie jest przez Rosję rozpatrywana jako cel dla okupacji (no, ciekawe dlaczego?) - a „jedynie” jako kraj, który będzie trzeba zmiękczyć i sparaliżować licznymi atakami na infrastrukturę.
11. Skoro przy atakach na infrastrukturę jesteśmy - Rosjanie bardzo skoncentrowali się na przeprawach na zachód od Odessy (patrz znaczniki na mapce) - atakują je zarówno rakietami jak i Shahedami. Skuteczne ich zerwanie bardzo utrudni Ukrainie komunikację z Rumunią - a w Rumunii powstaje właśnie alternatywny, wobec Rzeszowa, węzeł transportowy dla Ukrainy.
12. Pozostałymi celami rosyjskich ataków pozostaje infrastruktura elektroenergetyczna oraz… kolejowa. Ta zima może być dla Ukrainy znacznie cięższa, niż poprzednie.
13. A co na to Ukraina? Ukraina poczyna sobie całkiem skutecznie i efektywnie. O tym, że prawdopodobnie udało się uszkodzić okręt podwodny, stacjonujący w Noworosyjsku (znacznik „4”), czytaliście w wpisie Marcina Ogdowskiego - tym razem dronem wodnym. Natomiast drony latające kilka razy odwiedziły rosyjskie instalacje wydobywcze… na Morzu Kaspijskim („5” - bardzo w prawo)! Przy okazji oberwało się też jakiejś rosyjskiej jednostce patrolowej, ale nie wiadomo, jak mocno.
14. Jednym z mocniejszych punktów programu z ostatnich dni będzie na pewno atak na instalacje przeładunku skroplonego gazu w porcie Taman („3”), jaki przeprowadzono w nocy z niedzieli na poniedziałek. Efekty są wstrząsające - uszkodzono rurociąg, dwa pirsy, dwa statki - a dodatkowo trzeci został objęty potężnym pożarem. Palą się także zbiorniki gazu a całość jest… wielka.
Co interesujące, to zaatakowane nabrzeża znajdują się zaledwie kilkanaście kilometrów od słynnego Mostu Krymskiego (tak blisko, że praktycznie zasłaniam go znacznikiem). Powinny więc cieszyć się ochroną jego parasola przeciwlotniczego. Chyba, że właśnie Rosjanie popełnili błąd i za bardzo skupili uwagę i rozkazy na chronieniu mostu, odsłaniając terminale? Kto wie, kto wie. Być może wie o tym NATO, bo akurat w czasie ataku odnotowano obecność rozpoznawczej maszyny sojuszu, która kręciła się, bardzo podekscytowana tam i z powrotem. Niektórzy nawet z powątpiewaniem pisali, że „czyżby coś z mostem znowu się szykowało?” - a tu taka niespodzianka!
15. Ogólnie widziałem plotki, że Rosjanie starają się teraz, na Morzu Czarnym, „latać nisko i powoli”, aby nie rzucać się w oczy - i ich tankowce przemykają się wzdłuż wybrzeży, licząc na to, że Ukraina nie będzie chciała stawiać poszczególnych krajów w niekomfortowej sytuacji, atakując wroga na ich wodach terytorialnych (Turcja zwróciła uwagę, że to było nieuprzejme, więc skoro grzecznie proszą, to nie należy antagonizować). Z drugiej strony Rosjanie latali ostatnio w okolicach Turcji swoimi aparatami rozpoznawczymi, jeden nawet spadł - a że z Turcy wierzą, że jak nie pozwala się ze sobą pogrywać to ma się potem pokój i święty spokój - to kolejnego ptaszka strącili bez specjalnych ceregieli i zabiegów. Ponieważ Rosjanie nie do końca zrozumieli aluzję i potem spadł w Turcji jeszcze jeden ich aparat, dlatego możliwe, że ambasador Ukrainy po raz kolejny zostanie wezwany na dywanik i usłyszy: „pamięta pan, jak mówiłem, żeby to był ostatni raz? no to się przejęzyczyłem, niech tamto zdarzenie z tankowcami będzie przedostatnim!”.
16. Ja tu sobie robię śmichy-chichy ale nie do końca tak żartuję. Bowiem nieco wcześniej doszło do arcyciekawego wydarzenia. Otóż w ostatnich dniach, Służba Bezpieczeństwa Ukrainy zaatakowała na Morzu Śródziemnym (!) jeden z tankowców rosyjskiej floty-cieni. Czyli takich maszyn, co do których Rosja się oficjalnie nie przyznaje a które codziennie występują pod inną banderą, czasami nawet postępując niezwykle uczynnie, bo nie kłopocząc dysponentów bander zbędnymi formalnościami.
Jest tu kilka smaczków. Pierwszy to atak na Morzu Śródziemnym. Gdzie Ukraina a gdzie Mare Internum? Jakim cudem przeprowadzono operację, wymagającą przerzucenia nie tylko operatorów sił specjalnych, nie tylko materiałów wybuchowych - ale i dronów?
17. Tak na marginesie, mimo legend o tym, że „przez Ukrainę wycieka - łoooo panieee - tyyle broni na świat” to jednak zorganizowanie materiałów wybuchowych w takiej choćby Polsce, kraju z długą granicą z Ukrainą, wcale nie jest proste. Rosjanie wozili po troszku z Litwy a przynajmniej jeden kurier wpadł. Niestety, wysadzone tory pokazują, że nie złapano wszystkich.
18. Wracając do wspomnianego tankowca, QENDIL mu było. Syn Papkina. Przepraszam, to nie ten występ. No więc QENDIL nie tylko został zaatakowany, ale pojawiła się plotka, plotka zupełnie ale to zupełnie nie potwierdzona, więc się nie cieszcie, że na pokładzie znajdowało się sporo oficerów rosyjskiego wywiadu wojskowego razem z generałem-majorem Andriejem Awerianowem na czele. Generał Awerianow zaś oskarżany jest o bycie głową operacji terrorystycznych, przeprowadzanych właśnie przeciwko Europie. Nie jest to zupełny łamaniec logiczny, bo właśnie rosyjskie tankowce okazały się być platformami startowymi dla dronów, latających nad Europą, to tankowiec zerwał kotwicą kable w Zatoce Fińskiej.
Na razie plotka mówi, że „zginał wysoki rangą oficer” - ale czy ten właśnie, tego wiedzieć nie możemy.
Ale dodając do siebie te fakty możemy uznać, że zachodnie wywiady znalazły sposób, aby utrzeć nieco nosa Rosji - w końcu „to nie my, to Ukraina - jak macie pretensje, to wypowiedzcie jej wojnę”. Samo nastraszenie (bo nie marzę, że go jednak trafili) Awerianowa ma wartość samą w sobie i pokazuje, że nawet jeśli zachodni politycy trzęsą się ze strachu, to mogą znaleźć się sposoby na działanie bez zmuszania ich do podejmowania oficjalnych deklaracji.
19. Awerianow może się jeszcze znienacka objawić, ale przejdźmy do kolejnego generała, którego powrót jest znacznie mniej prawdopodobny. A na pewno nie na dotychczas zajmowane stanowisko. Pamiętacie może, jak Gierasimow informował Putina o zdobyciu Kupiańska i jak Putin się cieszył? Autorem sukcesu i pierwotnego meldunku był generał Siergiej Kuzowlew i otrzymał za to nawet nagrodę.
W sumie nie ma co się generałowi dziwić, bo sam bym ten Kupiańsk skreślił. Problem w tym, że tym razem Ukraińcy mieli inne zdanie i przeprowadzili - podobno dość długo, bo prawie przez cztery miesiące, przygotowywany - kontratak. Skuteczny kontratak. Taki, jakich byśmy więcej chcieli. Szybko odbili miasto, odcięli setkę czy dwie Rosjan i większość wybili. Zrobili na tyle sprawnie, że prezydent Zełeński znalazł chwilę aby przyjechać pod Kupiańsk i zrobić sobie małe nagranie na rogatkach. Uprzedzając zarzuty - na takich rogatkach, które według wszelkim map były głęboko na „czerwonym” terytorium. O Zełeńskim pisałem rzeczy różne i pewnie jeszcze napiszę, bo ewidentnie Jermaka odsunął na pokaz, ale odwagi osobistej tego typu i wyczucia dramatyzmu mu odmówić nie mogę.
No więc Putin się skompromitował, Gierasimow udaje, że był pijany i o niczym nie pamięta a Kuzowlew nagle zniknął. Podobno nawet znaleziono jego ciało, ale nadal to plotka. Może wróci.
20. Z pewnością nie wróci zaś trzeci, rosyjski generał, czyli Fanil Sarawarow. Pełnił obowiązki szefa Wydziału Szkolenia Operacyjnego Sztabu Generalnego Sił Zbrojnych Federacji Rosyjskiej, a po ludzku to odpowiadał za organizację ćwiczeń i szkoleń bojowych. Wcześniej walczył w Ukrainie, potem awansował - więc całkiem możliwe, że w ujęciu bardzo ogólnym był właściwym człowiekiem na właściwym miejscu. W ujęciu taktycznym natomiast znalazł się w miejscu bardzo niewłaściwym, to znaczy w samochodzie z ładunkiem wybuchowym pod siedzeniem. No, ale skoro nie można ufać własnemu autu, to komu można? Wynajętemu tankowcowi też nie…
Jest to jedyny generał, co do zgonu którego mamy pewność gdyż „z tych kawałków trudno będzie”, jak miał powiedzieć chirurg.
Wiadomości ogólne
21. Zbliżają się święta i niektórych z nas czekają ciężkie przeprawy przy wigilijnym stole. Niestety, ale na rosyjską propagandę trzeba zrobić znacznie więcej, niż powiedzieć „ić sopie zła, nieładna ty!”, bo to nie pomaga, nawet jak się ma rangę ministra. Co prawda mam bardzo mieszane uczucia wobec penalizacji tego, bo patrząc na to, że Ukraina służy obecnie naszym politykom do walenia się nią nawzajem po głowach, to boję się, że użyto by tych przepisów, przede wszystkim do walenia „w nich” („oni” zaś to zawsze „tamci”). Ale coś z tym zrobić trzeba, bo skala i bezczelność kłamstw dorównuje tylko ich groteskowości. Niestety, podobno taki zestaw działa najlepiej i na pewno usłyszycie dużo jadowitych bredni.
Tam, gdzie dwóch się bije, tam trzeci rośnie (i tego też się boję, bo już obserwowałem podejścia, aby w imię słupkozy „podbierać elektorat Konfederacji” i puszczać oczko). W każdym razie, mój pogląd jest taki: mamy w PL dwie duże partie, oskarżające się o prorosyjskość i trzecią, która wprost podpisuje się pod żądaniami Kremla. Pięć punktów Konfederacji (te z hasłami „nie dla UA w NATO”) to tylko powtórzenie ultimatum Kremla z końca 2021. Tylko przez duży font nie zmieścił się pewnie im szósty punkt, czyli „wycofanie Polski (i pozostałych krajów byłego bloku) z NATO”. Ale pamiętajcie, ze on tam jest i nawet ostatnio Ławrow go powtarzał.
22. „Ale jakie zagrożenie, raz że jest a raz że nie ma - na pewno nas straszą!”. Tu akurat mamy najnowsze zamieszanie. Dwa dni temu Reuters podał, powołując się na oficjalne i mniej oficjalne wypowiedzi, że Putin wcale nie porzucił chęci podporządkowania sobie wszystkich krajów byłego bloku wschodniego. W sumie to nie dziwi, jakbym był na takiej fali sukcesu, jak on to też bym się nie ograniczał.
Już następnego dnia szefowa amerykańskiego wywiadu, znana z głęboko prorosyjskiej postawy Tulsi Gabbard, powiedziała że to kłamstwo, że Rosja chce pokoju i to wspaniali ludzie są. I tutaj macie screena, który wydawał mi się nieprawdopodobny, że aż zadałem sobie trud wyszukania odpowiedniego fragmentu na Twitterze. Da się, choć to żmudne. W skrócie Tulsi pisze o „warmongerach” (u nas rosyjscy agenci nazywają ich „pobrzękującymi szabelką”) a wtóruje jej Elon Musk, iż „Director Gabbard is absolutely right” oraz… specjalny wysłannik Putina, wysłany właśnie do USA, Kiriłł Dmitrijew, pisząc o spisku mediów i „warmongerów”, mającym na celu zerwanie planu pokojowego prezydenta Trumpa.
No i mnie przekonali! A was?
23. Jak już to przed chwilą napisałem - idą święta. My kończymy rok, dopychamy kolanem terminowe projekty i wydatki, kupujemy prezenty i choinki, wieszamy światełka - a największym dyskomfortem większości z nas będzie wysłuchiwanie przy świątecznym stole niedowarzonych teorii politycznych.
Dla obrońców Ukrainy to kolejne święta na polu walki. Kolejny raz, gdy boleśnie odczują brak tych, którzy na zawsze zniknęli z ich życia i gdy zaczną pojawiać się refleksje, kogo zabraknie za rok. Bardzo trudno jest tracić bliskich. To boli, nawet jeśli mieliśmy czas przygotować się na ich odejście. Gdy nie dano nam nawet tego… nie, nie próbuję sobie nawet wyobrażać.
Rodziny zostały na tyłach lub rozproszyły się po świecie. Żołnierze zostaną na froncie. Nie mają czasu prosić o prezenty - właśnie dostaliśmy szybką prośbę od medyków z Kara-Dag. Ich samochód… no powiedzmy, że po tym, co w niego trafiło to chyba się go tak łatwo nie wyklepie. A auto jest im niezbędne, auto daje nadzieję na życie.
Mam więc prośbę o wsparcie zrzutki [pol]. Wiem, że święta i prezenty i wszystko kosztuje - ale, przewidując to, co Wam wpadnie i czego życzę - znajdźcie, proszę coś i dla żołnierzy.








