Dzień 1401
Dezinformacja, czyli ciut paniki w święta.
Komentarze są dostępne pod wpisem na FB.
Panika na śniadanie
Z powodów, które dla stałych czytelników są znane, a które za chwilę poznają osoby, które czytają ten profil od niedawna, nie czerpię informacji o wydarzeniach w Ukrainie z polskich mediów. Owszem, często podaję do nich odnośniki, ale jest to ukłon w stronę Czytelników - jeśli jakaś wiadomość została przetłumaczona poprawnie, to po co mam dublować pracę?
Niezależnie od tego przeglądam też polskie serwisy. I dziś rano zrobiłem oczy jak spodki, czytając „6393 dronów w użyciu. To nie była spokojna noc w Ukrainie” albo „Święta grozy w Ukrainie. Rosja zaatakowała za pomocą tysięcy dronów”. Skojarzenie miałem takie, jak zapewne mają wszyscy - nasze media podają co jakiś czas informacje o atakach lotniczych na Ukrainę, więc ten musiał by być gargantuiczny. Ale tytuły, nagłówki i sposób relacjonowania nie pozostawiały wątpliwości - w ten sposób opisywano do tej pory wszystkie ataki rakietowo/dronowe.
Po chwili włączył mi się rozsądek - w końcu prowadzę od lat te spisy i ta wartość po prostu nie jest realna. Dwa tysiące. Może i trzy. Ale „6369”? Pierwsze skojarzenie, to „ktoś zrobił podsumowanie grudnia przed świętami i wszystko poplątali? - ale to jakoś bez sensu”.
Dziesięć minut później miałem odpowiedź. Pozostaje pytanie, czy mamy do czynienia z dramatyczną niekompetencją, gdy po trzech latach pełnoskalowej, otwartej wojny (która trwa od 2014, ale od 2022 Rosja uderza z pełną siłą i bez krygowania się) pracownicy mediów powielają takie informacje bez mrugnięcia okiem i bez weryfikacji, czy może to hienizm, gdy liczy się wstrząs i efekt „wow” a nie liczy się to, że ta praca pomaga agresorowi, który atakuje także Polskę. A może obserwujemy partaninę, zrzucanie pracy na „AI”, które konfabuluje na potęgę? Niespecjalnie mnie to obchodzi.
A co zaszło naprawdę?
Artykuł - powielany przez różne portale - powołuje się na komunikat Sztabu Generalnego Sił Zbrojnych Ukrainy. I rzeczywiście, znalazłem tam informację o „6393 dronach”. Jest tylko niuans - sztab podał codzienne doniesienie o liczbie samobójczych dronów, wykorzystywanych przez żołnierzy na froncie. Tych „komunijnych”, które dziesiątkują oddziały na pozycjach obu stron, a w przypadku ataków Rosjan także losowych cywilów (czym Rosjanie często się chwalą).
Jest to wartość, w którą jak najbardziej możemy uwierzyć, bo widzieliśmy zdjęcia i nagrania łąk i lasów, zasnutych pajęczyną światłowodów, oplatających drzewa niczym pajęcze sieci, przez które Bilbo przedzierał się w Mrocznej Puszczy. Ba, wczoraj sztab zaraportował pona 7 tysięcy takich aparatów, ale wczoraj nikt z tego doniesienia nie robił.
Czy zatem sztab wprowadził w błąd pracowników mediów (nie, nie piszę „dziennikarzy” całkiem świadomie)? Nie. Bo sztab zamieszcza też regularnie kopię codziennego raportu dowództwa sił powietrznych, z którego można wyczytać, że Rosjanie użyli 131 dron, w tym 90 „Shahedów”, z czego zestrzelono 106.
Refleksja
Na pytanie „skrajna niekompetencja” czy „brak hamulców moralnych i rozsądku” każdy musi odpowiedzieć sobie sam. Niezależnie od odpowiedzi sprowadza się to do bycia „pożytecznym idiotą Kremla”, które to określenie wymyślili zresztą sami Rosjanie, a konkretnie to przypisuje się te słowa Leninowi. I dlatego to chyba prawda, co pisał Wiktor Suworow, że jeśli Rosjanie już kimś naprawdę gardzą, to tymi, co pracują na ich rzecz z własnej woli lub z głupoty. A budowanie wizji Rosji jako molocha, który zalewa Ukrainę monstrualną rzeką dronów, jest właśnie pracą na rzecz wroga.







