Komentarze są dostępne pod wpisem na FB. Wpis ma też wersję audio.
1. Jak zapewne już wiecie, Komisja Europejska nie przedłużyła zakazu sprzedaży niektórych ukraińskich produktów rolnych w pięciu krajach członkowskich. Uzasadnieniem tego było, iż „w krajach tych zanikły zakłócenia rynku wtórnego” oraz „Od 16 września br. Ukraina została zobowiązana do wprowadzenia "skutecznych środków kontroli" eksportu czterech zbóż, tak aby zapobiec zakłóceniom rynku w sąsiednich krajach”. Podaję to za portalem PrawoPL [pol].
Nie byłoby to dla mnie szczególnie problematyczne, gdyby nie wystąpienie prezydenta Zełeńskiego, który powiedział potem w swoim codziennym wystąpieniu: „Bardzo ważne jest, aby europejska solidarność działała teraz na poziomie dwustronnym, aby nasi sąsiedzi wspierali Ukrainę w czasie wojny. Jeżeli ich decyzje naruszają prawodawstwo Unii Europejskiej, to Ukraina odpowie w cywilizowany sposób” (za wspomnianym artykułem).
Jak wiecie, zwracam bardzo uwagę na dobór słów i zwrotów i ja także odbieram powyższe jako wypowiedź jednoznacznie konfrontacyjną, będącą objawem podejścia „nie liczymy się z »małymi krajami« bo one będą musiały słuchać tego, co każą im nasi ważniejsi w Unii partnerzy z Brukseli - a przecież ci duzi obiecali nam już złote góry”. To jeden z aspektów ukraińskiej polityki, dostrzegany przez różnych komentatorów. Gdyby podejście miało być ugodowe, wtedy mówiono by o tym, że „razem z naszymi partnerami chcemy wypracować odpowiednie, sprawiedliwe dla wszystkich, regulacje”.
Drugi aspekt jest także ważny. Zgodnie z raportem [2 - ang], 28% ukraińskiej ziemi rolnej jest w rękach wielkich holdingów rolniczych, których właścicielami są oligarchowie i spółki zagraniczne - jest tam też wielu zagranicznych inwestorów. Jeśli zerkniecie do wspomnianego materiału, to na od strony 8 są zamieszczane tabelki. Sprawa tutaj jest bardzo prosta - wszystkie te byty chcą realizować doraźne zyski i tylko to się dla nich liczy.
Z pięciu krajów, dotkniętych konkurencją ze strony tych holdingów, trzy zadeklarowały już wprowadzenie embarga na sprzedaż na swoich terytoriach niektórych produktów spożywczych i tego, co się z nich (Polska, Węgry, Słowacja), jedno państwo zadeklarowało, że „zostało przekonane unijnymi argumentami” (Bułgaria) a jedno zapowiedziało, że z decyzją „poczeka, aż Ukraina przedstawi w końcu te »skuteczne środki kontroli«, które zapowiedziała UE”.
I tu mamy zgrzyt: zakaz sprzedaży produktów przestaje obowiązywać 15 września o północy, w piątek. Uzasadnieniem jest „wprowadzenie przez Ukrainę stosownych środków zaradczych” - a jednocześnie Rumunia mówi, ze z decyzją poczeka aż w PONIEDZIAŁEK Ukraina przedstawi te środki. Przedstawi a nie wdroży! W tym czasie mamy co najmniej dwa dni, gdy nie obowiązują żadne ograniczenia ze strony UE a jednocześnie nie wiemy nawet, jakie ograniczenia obowiązują, będą obowiązywać ze strony Ukrainy, bo tego nie zaprezentowano. Osobom, które cokolwiek organizowały nie muszę chyba tłumaczyć też, ile czasu może zająć od zaprezentowania projektu działań do ich wdrożenia: najpierw muszą okazać się wystarczające, potem trzeba będzie je uchwalić, zapewne na poziomie parlamentu, potem opracować i wydać odpowiednie przepisy wykonawcze a potem należy jeszcze je zaimplementować w terenie. To może trwać latami.
Gdyby coś takiego wydarzyło się w Polsce to huczałoby u nas od żądań wyjaśnienia kto, ile i od kogo wziął w łapę, żeby doprowadzić do stworzenia takiej luki - bo nikt nie miałby wątpliwości, że ta luka nie powstała przypadkiem.
Musimy też pamiętać, że nie chodzi tutaj o głodujące kraje trzeciego świata - zakaz sprzedaży na terenie Polski nie oznaczał (i nie oznacza) zakazu tranzytu. Ale wielcy, zagraniczni udziałowcy, chcą realizować swoje zyski jak najszybciej i jak najprościej. Nie chodzi też o indywidualnych Ukraińców, jak piszą, będący tam na miejscu - ten temat dla szeregowych rolników nie istnieje.
Tak na marginesie, to - zupełnym przypadkiem - KE zakończyła właśnie wobec Bułgarii i Rumunii działanie Mechanizmu Koordynacji i Weryfikacji (CVM), który wprowadzono z uwagi na łapówkarstwo i niewydolność systemu sądowego, a który blokował wejście tych krajów do Schengen. Komentujący zwracają uwagę na to, że Rumunia boryka się dodatkowo z wetem, jakie postawiła w tej sprawie Austria, nie dziwi więc że nie ogłosiła jeszcze swojej decyzji w sprawie embarga.
Jakie z tego wnioski? Nie, nie takie, że w ogóle nie powinniśmy pomagać Ukrainie - gdyby Ukraina upadła szybko a Rosjanie dostaliby w ręce jej nienaruszony przemysł, uzbrojenie, rezerwuar siły żywej, a do tego nie ponieśli miażdżących skutków ukraińskiego oporu, to sytuacja Polski byłaby fatalna. Naszego, postsowieckiego i (dość steranego) zachodniego sprzętu byłoby i tak za mało, nasza obrona przeciwlotnicza nadal by nie istniała a plany i elementy szkolenia nadal byłyby rozpaczliwie nieadekwatne w stosunku do specyfiki, którą pokazała wojna Rosji z Ukrainą. I to nie jest tak, że teraz już zrobiliśmy wszystko i jest ok - nadal nie wprowadziliśmy zmian, nadal jesteśmy na początku drogi - ale teraz przynajmniej dobitnie widać, ze zmiany są potrzebne, że potrzebne jest odbudowa obrony przeciwlotniczej, zdolności przemysłu do wytwarzania amunicji i uzbrojenia, przebudowy armii i odbudowy (bo to zupełnie u nas nie istnieje) systemu obrony cywilnej.
Gdyby Ukraina upadła wtedy, to przeciwko sobie mielibyśmy rozżartych zwycięstwem, upitych sukcesem Rosjan, ze swoją armią i wzmocnionych potencjałem Ukrainy. Zresztą pewnie Ukraińców, jako pierwszych pognaliby przeciwko nam, przy wtórze narracji o tym, że „oni was wtedy zdradzili”. Teraz nie pójdzie to tak szybko i łatwo. Do tego znaczna część ukraińskich uchodźców już wdrożyła się w życie w naszym kraju (bo jednak jesteśmy bardzo bliscy sobie kulturowo) i rozpoczęła pracę zarobkową, normalnie płacąc tu podatki. Dla nas to jest ten zastrzyk nowej krwi, której tak bardzo, po całym świecie, szukali ekonomiści i socjolodzy.
My na pomaganiu Ukrainy nie ponieśliśmy więc strat, zwłaszcza jeśli patrzymy na to długofalowo. Natomiast w przypadku Ukrainy zadziałał mechanizm, który ktoś opisał słowami: „wolą wziąć hrywnę teraz, choć za kilka lat będą musieli oddać sto”. I to jest to, co mnie smuci i przygnębia.
Nie bawię się tu zazwyczaj w proroka a całą tzw. „geopolitykę” mam w dużym poważaniu. Nie szanuje też darwinizmu politycznego, czemu już dawałem wyraz. Zaznaczając powyższe pozwolę sobie dziś pobawić się w proroka - tym bardziej, że za dekadę i tak nikt nie będzie pamiętać ani zważać na moją pisaninę, więc niczym nie ryzykuję (i tak to się robi, kochani).
Przewiduję, ze oparcie się przez Ukrainę na „dużych, zachodnich partnerach” doprowadzi w najbliższej perspektywie do układu w rodzaju „Mińsk 3”, czyli zamrożonego konfliktu bez odzyskania ziem - bo inwestorzy chcą w końcu realizować zyski, a nie toczyć wojny. Docelowo przejdą do fazy „odbudowy Ukrainy” która w istocie będzie jej gospodarczą kolonizacją i rabunkowym eksploatowaniem jej zasobów (naturalnych, ludzkich, przemysłowych) połączoną z likwidacją potencjalnie konkurencyjnych gałęzi przemysłu. Kto żył w Polsce w latach dziewięćdziesiątych, ten wie co mam na myśli: zachodni inwestor nie wchodzi po to, żeby uszczęśliwiać tubylców (choć, oczywiście, ma to wpisane w prospektach, w rozdziale „Nasza misja”). On ma wygenerować dochód dla udziałowców. Jeśli przychód jest z taniej siły roboczej, to fajnie. Jeśli długofalowo lepsze zyski osiągnie się z usunięcia potencjalnej konkurencji, to jeszcze lepiej.
Równolegle inwestorzy będą robić interesy z Rosją - ona będzie potrzebowała potężnych pieniędzy aby odbudować przemysł, naprawić to, co okazało się zaniedbane i odtworzyć armię. To są miliardowe kontrakty za które Rosja zapłaci wszystkimi surowcami, jakie tylko ma - choćby miała rozdawać je za bezcen. Udziałowcy na całym świecie zapewne ślinią się na myśl o perspektywach i ożywieniu gospodarczym, jakie to wywoła.
Co będzie potem?
Rewanż. W perspektywie 20-30 lat Rosjanie postanowią rozprawić się z Ukrainą, Polską, Estonią, Łotwą i Litwą raz a dobrze, na tym resentymencie zbudują całą swoją tożsamość. Do tego czasu będą mieli zbudowane nie jedno „profesjonalne centrum szkoleniowe w standardzie NATO”, jak teraz - ale z pięć czy sześć.
Tak na marginesie, wydawałoby się, że głupio budować Rosjanom poligon, prawda? A jednak ktoś to zrobił. Ośrodek w Mulino zaczęto budować w 2011, zakończono w 2014. Przydał się od razu.
2. A krótkofalowo, to gratuluję Ukrainie włączenia się w temat, który zostanie wykorzystany w polskiej kampanii wyborczej. Wyborny koncept. Zupełnie nie rozumiem, czy coś może tu pójść nie tak. Zwłaszcza, że zbiega się tu nie tylko kampania ale też okres żniw.
3. Ponieważ naprawdę zaczynam się czuć tym wszystkim zmęczony i przygnębiony, dlatego będę pewnie redefiniować swoją aktywność. Dopóki widziałem, że sprawy idą w dobrym kierunku (nie tylko na froncie, ale ogólnie) dopóki znajdowałem w sobie siłę, choć wystarczyło kilka ciężkich dni w pracy, by pojawiały się deficyty.
Teraz, prawdopodobnie, ograniczę się do relacji co drugi czy co trzeci dzień - na razie nie dzieje się nic szczególnego, więc nie ma potrzeby aby aż tak trzymać rękę na pulsie. Zwłaszcza, że będą pojawiać się prośby o komentowanie tych czy innych wypowiedzi w polsko-brukselsko-ukraińskiej wojence, na co nie mam zupełnie ale to zupełnie ochoty.
Ataki lotnicze
4. Rumunia zapowiedziała, że rozmieściła sprzęt i żołnierzy i będzie sama zestrzeliwać drony, zagrażające jej terytorium i obywatelom.
Front
5. Jest pewna szansa, że wspomniany ostatnio, rosyjski „Samum” oberwał jednak w rufę i nie przemieszcza się własnymi siłami.
Obecnie wiemy, że:
przebywa w doku naprawczym (za uszkodzeniem)
został przyholowany (za uszkodzeniem)
Rosjanie czasami holują w Sewastopolu także sprawne jednostki (więc przeciwko)
ze zdjęcia nie wynika, żeby był mocno uszkodzony (ani za ani przeciw, bo to nie zawsze widać)
po gwałtownym manewrowaniu mogło dojść do prozaicznej awarii, silnie eksploatowanej maszynowni, to nie byłby pierwszy taki przypadek w ostatnich miesiącach (więc przeciwko)
6. Dodatkowo, ze zdjęć satelitarnych, wynika, że odholowano do portu fregatę „Admirał Makarow”, ale tu nic nie wiadomo o jej uszkodzeniach oraz patrz punkty powyżej.
7. Rybar twierdzi, że rumuński statek „Puma” opuścił Odessę i przepłynął Morze Czarne. Ciekawe ma w tym być, że płynął wodami terytorialnymi w ochronie łodzi straży przybrzeżnej Ukrainy oraz był eskortowany przez - prawdopodobnie - ukraińskie myśliwce, a zabezpieczeniem dla tego miały być samoloty zwiadowcze NATO.
8. Z Zaporoża doniesień jak na lekarstwo - mapy się nie zmieniają, komunikaty są bzdurne. Choć dziś pojawiła się plotka, wraz z nagraniami z rosyjskimi jeńcami, że będzie na co popatrzeć. Zobaczymy.
9. Bachmut. Działania na południe od miasta zakończyły się oficjalnym wyzwoleniem Kliszczjiwki oraz Andrijiwki. Uff. Natomiast to całe zamieszanie z komunikatami Malar opisywane jest przez dwie narracje:
po pierwsze po takich komunikatach Kreml dostaje małpy i wysyła na odcinek wsparcie i żąda odzyskania. Można przypuszczać, ze w normalnych okolicznościach lokalne dowództwo najpierw spróbuje wyłuskać co tam ma i załatwić problem własnym sumptem (nieskuczenie) zanim przyzna się dowództwu wyższego szczebla i poprosi o wsparcie (spóźnione). Oddziały zawsze są najbardziej narażone na kontratak tuż po zajęciu pozycji przeciwnika, zanim same się umocnią.
po drugie pojawiła się sugestia, że dowództwo 3. Brygady Szturmowej bardzo dba o swój wizerunek medialny i (mimo, że walczy tam kilka innych brygad) to bardzo zależało im na tym, żeby informacja wyszła od nich. Bo medialność przekłada się też na zachodnie wsparcie…
Wiadomości ogólne
10. Pamiętacie dziwaczną sytuację w 47. Brygadzie Zmechanizowanej, która poniosła ciężkie straty na Zaporożu a potem, znany medialnie, żołnierz (Walerij Markus) napisał raport, w którym odsądził dowództwo od czci i wiary i jeszcze wrzucił go w sieć? Sytuacja była o tyle dziwna, że Marcus miał wcześniej bardzo dobre stosunki z tymi ludźmi.
No to dziś pojawiła się informacja, że stanowisko stracił dowódca brygady, podpułkownik Aleksander Sak, zastąpi go pułkownik Aleksander Pawlij, który do tej pory dowodził 112. Brygadą Obrony Terytorialnej w Kijowie [ros].
11. Z uwagi na to, że zapowiedziałem małą przerwę w tworzeniu wpisów, będę musiał naruszyć swoją własną zasadę o niekonkurowaniu zrzutek. Przepraszam, ale inaczej jedna z nich może czekać długo, a wiem, że sprawa jest pilna.
Najpierw posłuchajcie prośby od medyka z zespołu w Międzyczasie. Dane do przelewów znajdują się w każdym ich wpisie na profilu głównym, np. w [pol]. Te, które widzicie w filmie są takie same.
Druga prośba przyszła od fundacji Pogoń Ruska: jest wrzesień, nikt nie ma pieniędzy a oni bardzo chcieliby spiąć kolejny wyjazd. No i idzie to jakoś tak byle jak, czemu w sumie trudno się dziwić, zważywszy na porę roku: jak nie dzieci w szkole to przychodzi kac po wakacyjnych wypadach i opóźnionych rachunkach. Ale gdybyście przypadkiem coś mogli, to zerknijcie proszę na [pol].