Kochani, bardzo mi przykro, ale to jakiś dramat.
Dziś wieczorem napisałem podsumowanie. Specyficzne, bo zawierające głównie moje przemyślenia na temat Ukrainy i jej postępowania. Ponieważ miałem co do niego poważne wątpliwości, dlatego pokazałem je osobie, na której wyczuciu polegam i która tonuje moje emocje. Powiedziała: „nie, zostaw, nie publikuj - tam jest zbyt wiele goryczy”.
To było około 18:00. Potem zaczęły spływać doniesienia z Nowego Jorku. I jak zawsze głosowałem przeciwko jego blokowi politycznemu i kpiłem z „nartek i długopisa”, to w obliczu tego, co się wydarzyło muszę powiedzieć, że prezydent Duda zachował styl i klasę. Jego przemówienie było rozsądne, jego wypowiedzi były koncyliacyjne, jego wyjaśnienia sytuacji pozwalały zachować twarz wszystkim zaangażowanym.
Tymczasem ze strony Ukrainy… Żenujące wyjście Zełeńskiego przed przemówieniem Dudy, aroganckie „my nie przewidywaliśmy żadnego spotkania prezydentów” i finalne oskarżenie nas o granie w moskiewskim przedstawieniu. A to tylko czubek góry lodowej.
Zgadzam się z prezydentem Dudą, ze Ukraina miota się w panice, niczym tonący. Prywatnie mam takie przemyślenia, że na południu ugrzęźli, a to oznacza wydłużenie wojny na lata. Od prawie dekady śledzę ich komunikaty, zawsze chwaliłem Kijów za podawanie potwierdzonych, nawet jeśli bardzo spóźnionych wiadomości. Ostatnio, w ciągu dwóch czy trzech tygodni to uległo zmianie. Pamiętacie, że sarkałem na sformułowania w rodzaju „częściowe powodzenie”, które przykrywało impas. Dziś dowiedziałem się o „przerwaniu linii obrony na południe od Bachmutu”.
To bzdura.
Po ciężkich walkach wyparto Rosjan z kolejnych pozycji. I tyle.
Widzę w tym rozpacz wobec zbliżających się wyborów i utraty zainteresowania świata - wszak zbliża się wojna Armenii i Azerbejdżanu z potencjałem na Iran i Turcję. Widzę zauroczenie Niemcami, z którymi Ukraina gra od kilku dni do jednej bramki, problem w tym, że naszej. I odnoszę wrażenie, że Kijów usiłuje sprowokować nas do zdecydowanej, widowiskowej reakcji, w rodzaju czasowej blokady dostaw broni - wtedy to my staniemy się winni ich porażek.
Rozpacz ogarnia mnie, gdy widzę, jak ostatnie dni zdemolowały postrzeganie Ukrainy i Ukraińców w Polsce. Nigdy, żadna wrzuta Rosji, żadne akcje Konfederacji nie wyrządziły takich szkód, jak ostatnie, głupie i nikczemne, wystąpienia ukraińskich urzędników państwowych. Do samego końca nasi politycy starali się trzymać Ukraińców z dala od naszej kampanii wyborczej - nawet gdy zaczęto, piekielnie ryzykowną w mojej ocenie, grę „na uchodźców”, nawet gdy odsądzano się od czci i wiary, oskarżając się o wszelkie realne i wyimaginowane przestępstwa, nie wciągano w to obywateli Ukrainy.
Zrobił to ukraiński rząd. Komentarze w polskim internecie pokazują to dobitnie.
Nie jesteśmy pazerni i naiwni, jak inne kraje - jesteśmy otwarci i realistycznie oceniamy sytuację: wiemy od dawna, jakim krajem jest Rosja (czego naiwni nie chcą zrozumieć) a Ukrainie daliśmy kredyt zaufania, tak jak robi się to między przyjaciółmi i sojusznikami. Jeśli odpowie się uczciwością za zaufanie, wtedy można dać kolejny kredyt a potem kolejny. Tak przecież wygląda współpraca miedzy ludźmi. Owszem, może i mieliśmy ślepą plamkę, nastawieni na kolejną próbę budowania Międzymorza czy innego takiego sojuszu, ale też sojusz jest czymś bardzo nęcącym.
I właśnie to mieliśmy na myśli, gdy jednemu z naszych urzędników państwowych wyrwało się w kontekście ziarna coś o tym, że „Ukraina mogłaby jednak okazać wdzięczność”. Po czasie widać, że to był pierwszy zgrzyt, bo oni zupełnie nas nie zrozumieli: nie chodziło o kilka frazesów, jacy to jesteśmy ważni i jacy to są wdzięczni. Chodziło nam o okazanie zrozumienia i współpracę, o przyjęcie naszych argumentów. Jak to powinno być między sojusznikami a nie chwilowymi wspólnikami, patrzącymi kto kogo wyroluje. Tak na marginesie - Rumunia wykiwała Ukrainę, bo już po złożeniu skargi do WTO wprowadziła 30-dniowe embargo. Kolejna jest Chorwacja.
Chcę, żebyście dobrze mnie zrozumieli: Polska zachowała się właściwie i nie straciła na swojej pomocy. Boleję na tym, że straciła Ukraina, bo polubiłem ten kraj. Ale tego, co pękło w ten sposób, nie sklei się tak łatwo.
Rozpisałem się, ale wybaczcie - do prowadzenia takiej pracy, do oddawania jej sporej części swojego życia, trzeba motywacji. We mnie coś umarło.
Dziękuję za zaufanie i za spędzony razem czas. Na zakończenie coś, co uwielbiam - czyli prosta zagadka literacka.