Komentarze są dostępne pod wpisem na FB.
Ataki lotnicze
1. Rosjanie regularnie atakują terytorium Ukrainy, choć robią to głównie za pomocą Shahedów - ich wykorzystanie już osiągnęło rekordową liczbę ponad 400 sztuk. Wystarczy zresztą spojrzeć na wykres, gdzie posumowałem posiadane dane za 2023. Przy czym są one zaniżone, bo nie odnotowałem wszystkich, a już zupełnie nie uwzględniłem większości ataków rakietami S-300.
2. Na skutek ataków dronami czasowo zamknięto jedno z przejść granicznych między Rumunią a Ukrainą.
3. Drugim, godnym uwagi wydarzeniem jest przeprowadzenie przez Rosjan, pierwszego od wiosny tego roku, ataku na infrastrukturę energetyczną Ukrainy - 21 września 2023 wystrzelono 43 rakiety Ch-101/555/55 z czego obrona przeciwlotnicza zestrzeliła 36. Ukraiński wywiad zwracał w ciągu roku uwagę na to, że Rosjanie bardzo intensywnie rozpracowywali ukraińską sieć elektroenergetyczną, więc możemy spodziewać się powtórki z zeszłego roku.
4. Ukraińcy też nie pozostają dłużni, ostatnimi dniami ich celem stał się Krym - odnotowali tam bardzo udaną akcję: atak na siedzibę sztabu Floty Czarnomorskiej w czasie trwającej tam narady. Zginąć i odnieść rany miało wielu oficerów, jednak nie mamy pewności - którzy konkretnie. Jeden z zabitych wziął ostatnio nawet udział w naradzie z Putinem, choć niektórzy doszukiwali się w jego pozycji nadmiernej sztywności, ale w tym przypadku to już rozpoznawanie sobowtórów Putina na podstawie nagrań TV ma większą wiarygodność.
5. Dodatkowo Rosjanie potwierdzili, że ich okręt podwodny „Rostów nad Donem”, znajdujący się w czasie jednego z wcześniejszych, ukraińskich ataków w suchym doku, „odniósł niewielkie uszkodzenia”. Wspominam o tym, bo widziałem już w sieci próby zaprzeczania temu faktowi. Na dostępnych zdjęciach te uszkodzenia były całkiem znaczące, ale znacie schemat - jeśli Rosjanie przyznaliby się do „ciężkich” to należałoby już składać się na wieńce dla załogi…
Front
6. Najpierw spróbujemy przypomnieć sobie, co dzieje się - tak w bardzo ogólnym zarysie na całej linii frontu. No więc Ukraińcy szczególnym zainteresowaniem traktują Krym („1”) - informacje o wybuchach, trafieniach dron, pracy rosyjskiej obrony przeciwlotniczej etc. docierają regularnie z zachodniej i środkowej części półwyspu. Szczególnie mocno doświadczony jest Sewastopol, ale warto odnotować też kolejny atak na most w Dżankoj (nie wiem, czy skuteczny).
7. Kolejnym obszarem jest odcinek chersoński („2”), gdzie nie dzieje się nic głośnego.
8. Odcinek zaporoski („3”) jest jednym z dwóch i pół, gdzie Ukraińcy są stroną atakującą. W detalach zajmiemy się nim za chwilę. Odcinek „4”, czyli Marinka-Awdijewka-Nju Jork (serio, tak się nazywa) to miejsce rytualnych, rosyjskich ataków. Zaczynam powoli skłaniać się ku myśli, że mamy tam do czynienia z jakiegoś rodzaju działaniami o charakterze religijnym czy obrzędowym - bo chyba tylko głęboka wiara nakłania Rosjan do nieustannych ataków na tamtym kierunku. Lokalnie atakują też Ukraińcy, ale to są działania na małą skalę - choć czasami przynoszą efekty, ostatnio na południe, w kierunku Opytnego (którego NIE zajęto).
9. Odcinek bachmucki („5”) - tu, na południe od miasta, atakują Ukraińcy i kontratakują Rosjanie. Na razie walki toczą się o panowanie nad pozycjami umocnionymi na linii kolejowej i opanowanie Kurdumiwki, miejscowości na zachód od niej. Jest to jeden z tych odcinków, z których płynęły niedawno hurraoptymistyczne, wprowadzające w błąd komunikaty SZU, do których odniosę się później. Komunikowano tez ostatnio - bardzo optymistycznie - że „nasza artyleria kontroluje rosyjską rokadę - drogę zaopatrzeniową - za linią kolejową”, ale traktuję to jako zbędne dmuchanie balonika: ta wojna wielokrotnie pokazała, że „kontrola ogniowa” takiego szlaku niespecjalnie dużo daje.
Na północy atakują Rosjanie a SZU skutecznie się bronią.
10. Na północy odcinek kupiański („6”) znowu mamy większą aktywność Rosjan, ale chyba nie trwają tam duże starcia, brakuje mi informacji z tego fragmentu. To jest to „pół” odcinka, gdzie odnotowuję aktywność SZU, bo wcześniej widziałem doniesienia o drobnych, lokalnych atakach na różnych fragmentach tego frontu (nie przywiązujcie się do lokalizacji niebieskich strzałek, postawiłem je tak sobie).
11. Wracamy na Zaporoże. Tutaj właściwie pozostał jeden, aktywny kierunek - czyli okolice Robotyne. No i postępy SZU wyglądają tak, jak na dwóch mapach, które dzieli od siebie okres tygodnia. Żebyście nie musieli szukać to zmiany zaznaczyłem kwadratami. Dodatkowo pojawiają się informacje, że „Ukraińcy walczą w Nowoprokopowce” czy „są w Wierzbowym” (odpowiednio 7 i 8), ale to są raczej sztuczki formalne - ich patrole czy czołówki okopały się w obrębie czegoś, co można nazwać „granicami administracyjnymi” miejscowości.
Dużo zamieszania narobiła szumna deklaracja o „przełamaniu frontu przy Wierzbowym” - jak pamiętacie zdążyłem wyrazić wątpliwości. Potem wyrażali je inni, choć w sieci zdążyło się już pojawić ileś ambitnych stwierdzeń w rodzaju „Nowoprokopowka to już właściwie szara strefa” i tym podobnych. Niestety, tutaj mieliśmy bardziej do czynienia z PR-owym wyginaniem znaczeń na potrzeby nadania odpowiedniej oprawy propagandowej wizycie prezydenta Zełeńskiego w USA i Kanadzie. Działanie błędne i niepotrzebne, jeśli chcecie znać moje zdanie - niepotrzebnie też podrywa zaufanie do oficjalnych komunikatów sztabu SZU, które przecież wielokrotnie do tej pory chwaliłem za wstrzemięźliwość.
W tej okolicy mamy jednak prócz minusów także i plusy. Minusem jest brak postępów terenowych - plusem za to jest nieudana próba wyprowadzenia przez Rosjan ataków na skrzydłach i zamknięcia przez nich wojsk w tej okolicy w kotle - przed czym wielokrotnie ostrzegał np. ppłk Korowaj. Plusem jest też to, że Rosjanie mieli - w walkach na tym odcinku - ponieść wyjątkowo bolesne i duże straty wśród swojego desantu. Co ciekawe - przy stosunkowo małych (a nawet zaskakująco małych) stratach wśród SZU. Ta informacja pochodzi od Toma Coopera, a on naprawdę nie jest optymistą i wielokrotnie przestrzegał przed przyśpieszaniem tej ofensywy - tym większe moje zaskoczenie, bo nie tego spodziewałem się w jego ostatnim podsumowaniu. Tymczasem zdaje się być pozytywnie nastawiony do perspektyw, jakie Ukraińcom daje tam wybijanie rosyjskiej piechoty.
Minusem jest informacja z innych źródeł, ze Rosjanie starają się rozsądniej gospodarować rzucanymi na front mobikami - mają tworzyć oddziały składające się w 2/3 z nowicjuszy i w 1/3 z resztek desantu. Plusem jest to, że to nadal kiepski stosunek. Choć czy tak kiepski? Chciałem przywołać tu na przykład „dekret o amalgamacie”, który został wydany we Francji w 1793 i był chwalony, jako sposób na mieszanie „starego” i „nowego wojska”. No i pamięć mnie oszukała, bo po sprawdzeniu wyszło, że tam też mieszali w proporcji „2 do 1: na dwa bataliony ochotników jeden starej piechoty liniowej”.
Kolejnym minusem jest wydłużenie zasięgu rosyjskich lancetów, podobno podlatują na 60 km za linię frontu, mają być wspomagane elektroniką z Shahedów. Plusem - dla odmiany - mają być plotki o konflikcie między generałem Michaiłem Teplińskim, który ma być bardzo dobrym, niebezpiecznym dowódcą a który teraz trzyma tam front a ministrem Szojgu. Widziałem nawet plotkę o tym, że Tepliński chce dotrzeć do Putina a Szojgu to utrudnia, podobno dowodzenie na Zaporożu miał objąć Gierasimow. Gdyby była to prawda, to bym cieszył się bardziej, niż z tej wielkiej listy oficerów, którzy mieli zginąć w Sewastopolu.
Wiadomości ogólne
12. Ktoś zrobił listę, ile razy Rosja w ciągu ostatnich lat, groziła nam atomową zagładą. Wychodzi z niej, że ta karta okropnie się zgrała - a lista, w postaci obrazka, znajduje się w załączeniu.
13. Jak wiecie „cudowna broń” czyli T-14 Armata jest kaput z powodu silnika. Co nie ma dla nas znaczenia innego, niż śmiechowe, bo nigdy na froncie te czołgi nie walczyły. Za to Rosjanie próbują odtworzyć(!) swoje zdolności do budowy silników do czołgów T-80 i nawet pochwalili się tym na propagandowym nagraniu [pol]. Co w tym jest ciekawego? Komentarze, gdzie znalazł się ktoś, kto najwidoczniej zna się na technologii i punktuje, jakie błędy i niedoróbki popełnili Rosjanie przy wykonaniu odlewu. Nic nowego, a nadal cieszy - i pokazuje jeden z powodów, dla których Putin nie rwie się do powszechnej mobilizacji: jeśli pozbawi się nawet takich „fachowców” to sam będzie te śrubki wkręcać.
14. Na Ukrainę trafiły pierwsze Abramsy - jednak ich użycie ma być podobno obwarowane jakimiś warunkami. Odnoszę wrażenie, że USA nie życzy sobie wizerunkowych wpadek, które potem byłyby do absurdu grzane przez Rosję.
15. O dyplomatycznych szarżach prezydenta Zełeńskiego powiedziano już naprawdę dużo i nie chcę kopać leżącego. Sam chcę tylko po raz kolejny wyrazić swoje niezadowolenie z demolowania na doraźne potrzeby wiarygodności komunikatów sztabu SZU - wygląda na to, że bombastyczne doniesienia spod Bachmutu czy Wierzbowego miały stworzyć odpowiednią oprawę w czasie prezydenckich wizyt w krajach zachodu. Duży błąd, bo Zełeński spotykał się z ludźmi, którzy mają swoje źródła informacji, a rzekome przełamania zostały skomentowane w ciągu kolejnych dni, na podstawie ogólnie dostępnych danych.
Jeśli chodzi o wizyty, to wychodzi jednak, że z USA i Kanadzie prezydent Zełeński przywiózł znacznie więcej, niż miał ochotę - bo prócz obietnicy dostarczenia rakiet dalekiego zasięgu (w końcu!) ale tylko z głowicami kasetowymi, których USA nie potrzebuje (szkoda - nie będzie ataku na most krymski) dostał od Wuja Sama inspektora do weryfikacji sposobu wykorzystania pomocy wojskowej (ała, ale logiczne) oraz coś w rodzaju brutalnego ultimatum. I to ostatnie jest najciekawsze.
16. Od razu uprzedzam: wiadomość została podana przez Ukraińską Prawdę [ros] a potem jeszcze dodatkowo potwierdzona przez jej dziennikarzy w administracji USA. Otóż Amerykanie przesłali rządowi Ukrainy listę reform, jakie MUSZĄ zostać wdrożone aby dalej mówić o pomocy wojskowej dla USA dla Ukrainy. W wersji PDF można pobrać ja z artykułu [ros].
Zawiera szereg wskazówek, które mają być wypełnione w terminach 0-3 miesiące (pięć reform), 3-6 miesięcy (cztery reformy), roku (sześć reform), półtora roku (kolejne osiem reform). Dotyczy to wszystkich obszarów prawa i administracji Ukrainy i zasadniczo wygląda, jakby dorosły zaczął układać niesfornemu dziecku zabawki. Celem ogólnym jest na pewno uporządkowanie działania systemu prawa Ukrainy, walka z korupcją oraz wprowadzenie przejrzystości stanowienia prawa, rozstrzygania spraw i prowadzenia przetargów. To ostatnie oznacza też zniesienie barier przed firmami z zachodu, które stałyby na przegranej pozycji wobec lokalnych układów.
Ukraina musi zreformować Trybunał Konstytucyjny (wybaczcie, nie będę używać dokładnych nazw, bo tego jest za dużo, użyję polskich odpowiedników), zakładając że będą z nim realnie współpracować eksperci Komisji Weneckiej, UE(!) i USA(!), ma zadbać o przejrzyste zasady nominacji sędziów do niego. Z innych rzeczy to mamy jeszcze wprowadzenie jawności majątkowej urzędników państwowych i sędziów, utworzenie Naczelnego Sądu Administracyjnego, zreformować Sąd Najwyższy (weryfikacja sędziów z powodu licznych skandali korupcyjnych).
Dodatkowo dochodzi liberalizacja taryf za gaz i prąd z jednoczesnym wprowadzeniem mechanizmów ochronnych dla ludności, aby zminimalizować szkody z tego wynikające.
Oddzielny punkt ma Ministerstwo Obrony i tam nakazuje się wprowadzić przejrzyste standardy zakupów, zgodne z procedurami NATO w celu zwiększenia efektywności i zmniejszenia nadużyć, zreformować systemy zaopatrzenia etc.
SBU także znalazło się pod lupą - ma mieć uporządkowane uprawnienia, ograniczone do tych, które powiązane są z ich statutową działalnością (kontrwywiad, wywiad, cyberbezpieczeństwo), wszyscy funkcjonariusze mają zostać zweryfikowani, ma być zwiększony cywilny nadzór nad.
Osobno ma być wzmocniona służba antykorupcyjna, prokurator generalny ma mieć mniejszy wpływ na pozostałe służby. Ma zostać zreformowana służba celna, służby graniczne, policja, Biuro Prokuratora Generalnego Ukrainy, wzmocniona państwowa izba obrachunkowa i odpowiednik naszej Najwyższej Izby Kontroli…. Ufff. A i pewnie coś ominąłem, bo nie miałem siły tłumaczyć słowo po słowie.
Ogólnie to przez wszystkie akapity przewija się mantra: „zwalczać korupcję, zwiększać przejrzystość, wprowadzić uczciwe i weryfikowalne zasady w miejsce uznaniowych”.
Moje wrażenia?
a) o rany, wiem, że przy akcesji do UE przeszliśmy podobną ścieżkę zdrowia, ale ze strony USA to jest… brutalne. Zełeński musiał wywrzeć w ostatnim czasie bardzo złe wrażenie. Może to ma też drugie dno, USA nie będą patrzeć jak za ich pieniądze ukraińscy oligarchowie będą kumać się z niemieckimi biznesmenami, blokując dostęp amerykańskim firmom…
b) nie wyobrażam sobie wdrożenia tego w takim tempie, choć parę punktów zawiera uwagi „przyjąć w końcu ten projekt numer…”. Ale jeśli szybko zaczną, to będą mogli negocjować wydłużenie czasu, to zazwyczaj tak wygląda
c) gdyby to wdrożyli na serio (no wiem, że takie rzeczy to tylko w grach) to by mieli całkiem niezłe ramy prawne dla swojego kraju, choć problemem będą kadry, które mogą starać się je omijać i politycy, którzy będą chcieli je rozmontować - ale od czegoś trzeba zacząć
17. Pytaliście jakiś czas temu w komentarzach „dlaczego Rosja nie zmobilizuje 500 tysięcy ludzi i nie rzuci na front, żeby zadeptać Ukraińców?”. Powodów jest kilka:
- zdolności Rosji do wcielania i podstawowego szkolenia żołnierzy nie są duże. Według ostatnich szacunków kierują miesięcznie na front do 25 tysięcy ludzi miesięcznie, a podobno są oni kiepsko wyszkoleni. Spędzenie 10 razy tyle nic nie da, będą - jak ostatnio - siedzieć, pić i awanturować się
- Rosji nie stać na pozbywanie się zbyt wielu mężczyzn w wieku roboczym, już teraz mają dziury w fachowcach i starają się ratować ofiarnymi emerytami. Jeśli zaczną zaganiać ludzi masowo, to znowu może być jak ostatnio, że urzędnicy się nie cackali tylko brali tych, co byli pod ręką. A pod ręką są pracownicy zakładów - spisani, w jednym miejscu. Mamy dowody, że nadal prowadzona jest agitacja za wstępowaniem do wojska właśnie w zakładach przemysłowych, choć jest to strzelanie sobie w kolana. Dlaczego? Bo to wygodne.
- Rosja ma ograniczone możliwości logistyczne - trudno im utrzymać więcej, niż 100-150 tysięcy żołnierzy na jednym odcinku frontu. Powyżej tego nie wyrabia ich transport.
- gromadzenie takiej masy ludzi na danym odcinku jest przeciwskuteczne - ukraińskie rakiety i artyleria zmasakrują ich w obozach na zapleczu, potem będą musieli jeszcze dotrzeć na front (czym podjadą, skoro brak transporterów opancerzonych) i pójść do ataku…
- …co wcale nie sprawdza się ostatnio przy zbyt dużej liczbie ludzi na kupie. Już w czasie IWŚ się nie sprawdzało. Po prostu zbyt wiele oddziałów i zbyt wiele żołnierzy, ściśniętych na małym odcinku, sobie po prostu przeszkadza i wcale nie daje się tym efektywnie dowodzić ani atakować. Japończykom na Pacyfiku też to nie wychodziło, nie da się pokonać wrogiej artylerii i karabinów maszynowych odwagą i liczbą. Nawet jeśli ta liczba sama ma karabiny i granaty - a nawet czołgi.
Gdyby realnie dało się tych ludzi wyszkolić, wyposażyć i w ten sposób walczyć to Rosja już by to zrobiła - wzięli by głęboki oddech, pożegnaliby się na pół roku z przemysłem i po prostu rzucili na front dwa miliony ludzi, wyskrobując wszystkich, jak leci. Potem byłaby wielka feta, konsumowanie zysków, odbudowa przemysłu kosztem zasobów Ukrainy i pracy niewolniczej i ogólna prosperita: tylko, że to nie zadziała i nawet na Kremlu to wiedzą. Stąd też kończy nam się wrzesień a my nadal nie możemy doczekać się kolejnej fali wielkiej, rosyjskiej mobilizacji.