Komentarze są dostępne pod wpisem na FB.
Ataki powietrzne
1. Jeśli chodzi o ataki powietrzne, to w ciągu ostatnich dni znowu nie zgłoszono żadnego, poważniejszego ataku rakietowego, choć całkiem intensywnie wykorzystywano drony. Jak widać w załączonej tabelce, nie były one zwalczane zbyt skutecznie, choć tu powodem może być to, że kierowano je głównie w infrastrukturę energetyczną w obwodach położonych bezpośrednio przy linii frontu.
To właśnie warto podkreślić - kilka ostatnich komunikatów wyraźnie informowało, że celem dron była infrastruktura na dniepropietrowszczyźnie, na południu kraju.
2. W sieci pojawiło się zestawienie, które ma przedstawiać szacunkowy stan rosyjskich zapasów rakiet na dzień 30 stycznia 2024 (patrz obrazek). Prawdę mówiąc, to nie przywiązywałbym się do takich wyliczeń, bo nie wiadomo na podstawie jakiej metodologii powstały, ale popatrzeć można. To, co mi pasuje w tych liczbach to spora liczba „Kalibrów”, co odpowiada temu, że ostatnimi miesiącami było bardzo mało odpaleń tych rakiet. Co do „Iskanderów” tu brak mi podziału na wersje manewrujące i balistyczne. No i brak rakiet S-300, które też spadają na ukraińskie miasta a których rok temu mieli jakieś 7 tysięcy. Nie ma też przeciwradarowych Ch-35.
No i jeśli brać te szacunki na poważnie, to wychodziłoby że produkcja „Kindżałów” przekracza solidnie ich zużycie, rok temu szacowano ich liczbę na 43 sztuki a tutaj mamy 63 - a sporo ich ostatnio poleciało.
3. Ukraińcy przeprowadzili udany atak rakietowy na krymskie lotnisko Belbek, niszcząc tam trzy myśliwce: dwa Su-27 i jednego Su-30. Dodatkowe straty mieli ponieść, przebywający akurat w obozie szkoleniowym w pobliżu lotniska, żołnierze rosyjskich sił specjalnych. Mówi się o 12 zabitych (w tym 9 zwiadowców GRU) i 10 rannych.
4. Nie do końca tu pasuje, ale lepszego miejsca nie znajdę: „ktoś” zastrzelił jednego z pilotów Tu-95MS, wykonujących ataki na Ukrainę z bazy Engels. Odstrzelony został major Oleg Stegaczow. Gratulacje dla ukraińskich służb specjalnych - każdy pilot bombowca strategicznego to cenny cel, a na niewinnego tu na pewno nie trafiło.
5. Ukraińskie rakiety spadły na okupowany Lisiczańsk (to obwód ługański) - zginać miało co najmniej 28 rosyjskich żołnierzy, w sieci pojawiły się nagrania akcji ratunkowej.
Infrastruktura krytyczna
6. Wspominałem o tym, że jako cel ataków rosyjskich dron wskazuje się wprost infrastrukturę energetyczną w rejonach przygranicznych: dziś w oko wpadła mi informacja, że w Krzywym Rogu i w okolicach doszło do black-outów i operator sieci zapowiada, że prawdopodobnie dojdzie do wprowadzenia grafików planowych wyłączeń, tak jak za czasów poprzednich ataków.
7. Ukraiński bezpilotowiec (lub większa ich liczba) spadły na rafinerię w Wołgogradzie. Jak komentuje to Paweł Jeżowski [pol]: uszkodzona została najważniejsza instalacja ELOU-AVT-5 - „chluba zakładu” - której modernizację zakończono w 2022. Patrząc na nagraniach i zdjęciach to paliło tam się zdrowo i raczej nie chodzi o wybite szyby.
Uszkodzenia miały doprowadzić do wstrzymania pracy tej sekcji rafinerii „na czas nieokreślony”.
Front
8. Krym. Krym to nie tylko baza Belbek. Krym to także piękne, urozmaicone wybrzeże. I gdzieś zachodniej części tego wybrzeża, konkretniej to na wodach Zatoki (Jeziora) Douzław miłośnicy natury mogli zaobserwować kolejny spektakl Wielkiego Kręgu Życia - niewielkiego drappieżnika, rozszarpywanego przez sforę mniejszych pobratymców. A przynajmniej mogliby, gdyby dostali się na zaplecze frontu, weszli na obszar rosyjskiej bazy wojskowej i posiadali odpowiednie kamery termo.
Pozostali muszą zadowolić się nagraniami z drugiej ręki. Tym razem są bardzo jednoznaczne [pol] i choć co prawda montowano je dość dowolnie, to jednak widać w pewnym momencie, na zaatakowanej jednostce, ślady wcześniejszych uderzeń.
Pod wodę poszedł kuter rakietowy „Iwanowiec”: wbrew temu, co mi się pierwotnie wydawało, nie był zdolny do przenoszenia „Kalibrów” a jedynie czterech pocisków przeciwokrętowych Ch-41, ale każda sztuka się liczy.
9. Chersoń, Krynki („1”). Tu jest całkiem ciekawie, bo po dłuższej ciszy (pamiętacie, nawet całkiem poważnie stawiałem tu na zwiniecie przyczółka) Ukraińcy wysadzili mały desant na zachód od obecnie zajmowanej pozycji, czyli w pkt. „2”. Operacja miała udać się nadspodziewanie dobrze, do tego stopnia, że podobno doszło do połączenia obu przyczółków, choć komentatorzy pierwotnie na to nie liczyli. Perpetua jeszcze tego nie wypatrzył, moje informacje pochodzą z plotek niepopartych materiałem wideo.
10. Robotyne. Tutaj nie będę rysować mapki, ale doniesienia ostatnich dni sugerują, że tym razem to Ukraińcy byli stroną atakującą, doprowadzając do pewnych przesunięć frontu na zachodnim, południowym (na Nowoprokopowkę) i wchodnim odcinku. Nic przełomowego, odpowiednik wcześniejszych postępów Rosjan. Czyli zasadniczo pat.
Do Robotyne przyjechał dziś prezydent Zełeński. Wcześniej spotkałem się z opinią, że ograniczył nieco wyjazdy na front, gdyż w Awdijewce miał usłyszeć kilka gorzkich uwag od oficerów. Ciekawe, czy rzeczywiście tak było.
11. Nowomichajłowka (to na południe od Marinki) - tym razem nie zrobię do tego mapki, bo niewiele się zmieniło, Rosjanie pogłębili nieco włamanie na południe od miejscowości, w kierunku zachodnim - zobaczymy, jak to się skończy. SZU nie zdecydowały się (lub nie zdołały) na odzyskanie utraconych pozycji na zachód od Nowomichajłowki.
11.Awdijewka. Nieustająco ciężko. Sytuację w okolicach „Carskich Łowów” oznaczyłem niebieskim prostokątem, bo to jest to miejsce, gdzie Rosjanie znaleźli przełaz za linie SZU i na chwilę wdarli się dość głęboko - teraz ograniczono obszar ich kontroli, ale okolic knajpy odbić się nie udało.
W pozostałych obszarach niewielkie postępy Rosjan - oraz jeden poważniejszy i niepokojący, to jest w okolicy znacznika „3”. Tutaj mamy już walki w zabudowie i ciut ponad kilometr do jednej z tras zaopatrzeniowych.
12. Gorłówka. Tu jest dziwnie. W połowie listopada SZU wygnały Rosjan z części obszaru, zaznaczonego teraz fioletowym prostokątem - chodzi o te żółte pola. Sprawa jest o tyle istotna czy ciekawa, że chodzi w tym przypadku o przekroczenie linii umocnień, która istniała przed lutym 2024, stąd ta czerwona kreska na mapie.
No i teraz pojawiły się doniesienie, że SZU powtórzyły to właśnie, nieco bardziej na południe. Nie ukrywam, że nie wiem, co to może być.
13. Bachmut. Co prawda na mapie wygląda jakby w ostatnie działania Rosjan wkradł się tam jakiś marazm, bo nie mają już zauważalnych osiągnięć, ale nie oznacza, że nie próbują. Znowu atakowali na Iwanowskie, bezskutecznie - ale udało mu się „nieco przesunąć” w okolicy Bohdaniwki, którą najpierw zdobyli a z której potem Ukraińcy ich praktycznie wyrzucili, odpychając na jej wschodni skraj.
W okolicach Kliszczjiewki Ukraińcy mieli przebić się na wschód w okolicy takich trzech zbiorników wodnych - gdyby to była prawda, to mogło by się okazać, że zaskoczyli tam Rosjan, wybierając atak w trudniejszym miejscu, na pozycje chronione przeszkodą wodną.
14. Kreminna. Gdy gdzieś czytam, że „przeciwnik odniósł taktyczne [czytaj: mało istotne] sukcesy” to zaczynam uważniej przyglądać się mapom. No i rzeczywiście, prócz niezdefiniowanych postępów w lesie („4”) są całkiem mierzalne na Terny („5”).
15. Odcinek kupiański. Od ostatnich postępów Rosjan raczej nie było tam zmian na mapach - co w doniesieniach odzwierciedla się informacjami, o bardzo intensywnych atakach Rosjan i nieudanych kontratakach SZU - dotyczy to zwłaszcza Tabaiwki.
Z tego odcinka przyszły informacje o tym, że Rosjanie używają „zakazanych gazów”, na tyle pilne że żołnierze szukają dostaw masek przeciwgazowych. Nadal jednak nie wiem, czy chodzi tu o ten środek drażniący, który już - jawnie i chętnie - wykorzystują od miesięcy na południu Ukrainy, czy może o coś groźniejszego. Najprawdopodobniej jednak chodzi o chloroacetofenon, używany w granatach do rozpędzania zamieszek, który rzeczywiście może uśmiercić, jeśli zbierze się np. w ziemiance.
Użycie takich środków bojowych doskonale pokazuje sposób działania Rosjan: z jednej strony jest to gaz bojowy - ale z drugiej strony „to przecież jest do kontroli zamieszek”. Da się nim uzyskać odpowiedni efekt, ale też daje się furtkę tym, którzy boją się Rosji, a którzy mogą teraz zamykać oczy, bo „przecież to nie sarin”.
Ten mechanizm Rosjanie wykorzystują raz za razem - przesuwają granicę do poziomu, gdy właściwie powinno się zareagować, żeby nie tracić twarzy i wiary w siebie, ale nie na tyle, żeby ta reakcja była oczywista dla wszystkich.
Dlatego też uważam, że ewentualne akcje przeciwko Polsce i krajom bałtyckim Rosja przeprowadzi w zupełnie inny sposób, niż wyobrażają sobie optymiści, którzy dziś komentują: „ojej, jak Rosja miałaby się rzucić na NATO?”. To nie będzie „oczywisty i bezdyskusyjny atak na NATO”, całkiem możliwe, że Rosjanie będą bardzo uważać, żeby żadnemu żołnierzowi z krajów na zachód od Odry włos z głowy nie spadł. To będzie jakaś sytuacja, w której pojawią się głosy „ale czy to można tak potraktować?” albo „ale oni przeprowadzili tylko bardzo ograniczone działania, nie eskalują - czy naprawdę chcecie z tego powodu wywołać wojnę, może lepiej negocjować i wyjaśnić to nieporozumienie”.
Przy okazji warto w takich okolicznościach obserwować, kto będzie kolportować opinie w stylu „jasne! wywołajcie III Wojnę Światową z powodu polnej drogi, chlewika i dwóch Toi-Toiów!”. Bo taka może być początkowa stawka.
16. W obwodzie sumskim, gdzie wcześniej już zgłaszano aktywność rosyjskich dywersantów i gdzie ostatnio zamordowali rodzeństwo, które musiało wejść im zapewne w drogę, SZU zgłosiły wykrycie i przepędzenie kolejnej grupy zwiadowców. Nie, nie zasługuje to jeszcze na nagłówek „Rosjanie próbowali wedrzeć się w obwodzie sumskim”, co niby jest prawdą, ale tak jakby po lekkim zabiegu photoshopem.
Wiadomości ogólne
17. Pisałem poprzednio o plotkach w sprawie dymisji generała Załużnego. Okazuje się, że nie była to dezinformacja i rzeczywiście podjęto taką próbę. Załużny miał dostać „propozycję nie do odrzucenia” od Biura Prezydenta, po odejściu miałby zostać wysłany gdzieś daleko od Ukrainy, na stanowisko ambasadora.
Wycieki poszły od razu z kilku miejsc, w zależności od intencji - Biuro Prezydenta chciało sondować nastroje, Sztab Generalny - bić na alarm. Reakcje zachodnich partnerów miały być bardzo negatywne, łącznie z bardzo ostrym „stop” z USA.
Stanowisko Załużnego zaproponowano podobno generałom: Budanowowi (szef wywiadu wojskowego), Syrskiemu (wojska lądowe) oraz Jewhenowi Mojsiukowi (wojska powietrzno-desantowe). Wszyscy trzej mieli odmówić.
Próba odwołania Załużnego została oceniona jednoznacznie negatywnie przez wszystkich komentatorów, jednak pojawiają się obawy, że zostanie on w końcu odwołany - gdy tylko uda się znaleźć kogoś, kto odważy się objąć jego stanowisko.
Wszyscy zgadzają się z tym, że Zełeńskiego może niepokoić stabilne zaufanie Ukraińców do generała: w grudniu 2023 zaufanie do niego wyrażało 92% zapytanych. Dla porównania zaufanie do prezydenta, które - po podjęciu przez niego decyzji o pozostaniu w Kijowie - początkowo wyskoczyło do 90% teraz spadło już do 60% i to raczej nie jest ostatnie słowo.
Tuż po wypłynięciu w/w plotek i wypowiedzi CNN opublikował dłuższą wypowiedź [ang] generała Załużnego na temat obecnej wojny. Domaga się w niej m.in. mobilizacji i tłumaczy, że naprawdę nie da się unikać niepopularnych społecznie decyzji. To bardzo widoczny przytyk w stronę Zełeńskiego.
18. Media podały, że Ukraina otrzymała już pierwszą dostawę bomb szybujących GBU-39B. To naprawdę dobra nowina. W czym rzecz? Wbrew nazwie nie mamy bowiem do czynienia z czymś, co zrzuca się z samolotów (których Ukraina nie ma za dużo) tylko z bombami przystosowanymi do wystrzeliwania z „HIMARSÓW” (albo ich niemieckich odpowiedników). Zasięg to około 150 kilometrów i znowu zmusi Rosjan do przeorganizowania swojej logistyki.
Kreml bardzo się tymi informacjami zbulwersował.
19. W USA nadal dziwnie. Marek Meissner informuje, że Republikanie przepchnęli przez Izbę Reprezentantów wsparcie na 17,6 miliarda USD dla Izraela, bez żadnego wsparcia dla Ukrainy, teraz zobaczymy, jak to będzie w Senacie, ale raczej kiepsko.
20. W Niemczech zatrzymano - pod zarzutem szpiegostwa na rzecz Rosji - pochodzącego z Ukrainy Wladimira Sergijenkę, pracownika partii AfD. Miał zajmować się… pisaniem przemówień dla parlamentarzystów AfD, według szczegółowych instrukcji z Kremla.
21. Wymiana jeńców, która miała mieć miejsce w zeszłym tygodniu, doszła do skutku - do domu wróciło 207 ukraińskich jeńców, w tym obrońcy Mariupola!
22. Wspominałem tutaj o panu Arielu Drabińskim [pol], który zaczął zadawać samorządom pytania na temat planów ewakuacji III Stopnia. Z 32 miast otrzymał 22 odpowiedzi (patrz tabelka). Szczególnie niechlubne miejsce zajmują miasta, których władze odpowiedziały w duchu „nie mamy, nie zrobimy, radźcie sobie jak dacie radę - a jak nie, to gińcie”. Na liście są Warszawa, Rzeszów, Mińsk Mazowiecki, Stalowa Wola.
Mniej żenujące stanowisko, choć nadal dalekie od oczekiwań, czyli „no plan mamy, ale nie ma przepisów to go nie wdrożymy” zajęły Łódź, Szczecin, Puławy i Skierniewice.
Pokrzepiające jest to, że prawie 2/3 pytanych odpowiedziało, że co prawda plan jest ale przepisów nie ma, ale rolą samorządu jest chronić obywateli a nie ciepłe posadki dla władz i oni ten plan wykonają choćby skały srały, wybaczcie dosadność. Gratulacje dla Bydgoszczy, która odpowiedziała szybko, konkretnie i w tym właśnie duchu. Zazdraszczam.
23. A jak to jest z tą samoewakuacją, na której polega Warszawa? Tutaj należy sięgnąć do wywiadu [pol] (niestety, widzę że przewędrował do sekcji płatnej) z panem Aleksandrem Fiedorkiem, który na miarę swoich możliwości od dawna alarmował w sprawie braku ukryć i planów. Dowiecie się m.in. o tym, że te rozliczne znaczki na mapach, które mają pokazywać „schrony” to wcale nie są schrony, tylko miejsca doraźnego ukrycia oraz jak krótka będzie wasza epopeja, gdy spróbujecie ewakuować z Warszawy swoją rodzinę za pomocą własnego samochodu… Nie jest to lektura nastrajająca pozytywnie, ale powinna być obowiązkowa.
24. Polska Agencja Żeglugi Powietrznej opublikowała ostrzeżenie Notam N604/2024 [pol] dotyczące „nieplanowanych działań wojskowych związanych z zapewnieniem bezpieczeństwa państwa”. Upraszczając: jeśli latacie na wschód od Wisły to miejcie włączone transpondery i uważnie nasłuchujcie na odpowiednich częstotliwościach, bo nie wiadomo, czego oczekiwać.
Ostrzeżenie obowiązuje od 5 lutego 2024 do 5 maja 2024.
25. Zastanawiacie się na pewno, dlaczego ostatnio wszyscy Was straszą. Czy to znaczy, że wojna jest nieunikniona, że trzeba zabrać dzieci, zwijać biznesy, odradzać inwestycje zagranicznym partnerom? Czy może jest to po prostu zmowa potężnego lobby przemysłowego, które chce każdemu z Was obowiązkowo sprzedać elektryczny czołg? A może po prostu rosyjska propaganda, która ma nas zastraszyć?
Wszystkie trzy odpowiedzi brzmią „nie”.
Po prostu chodzi o to, że w odbiorze wielu osób znajdujemy się w takim szczególnym momencie historycznym, gdy da się - stosunkowo niewielkim kosztem i niewielką mobilizacją społeczną - uniknąć eskalacji. Odstraszaniem. Przekonaniem napastnika, że jego działania nie będą skuteczne na żadnym poziomie - ani wojskowym ani politycznym ani społecznym. Naprawdę nie trzeba do tego wiele, trzeba po prostu troszkę zacząć myśleć o własnej obronie cywilnej, o produkcji uzbrojenia i o tym, że jeśli ktoś podpala domy sąsiadów to nie jest dobry moment na wydawanie apelów pt. „ale żeby mi to był przedostatni raz bo to nieładnie”.
A dlaczego ludzie się tym przejmują, i tak biją w dzwony, choć przecież tak niewiele potrzeba?
Bo historycznie mamy zbyt wiele przypadków, gdy - żyjące w dobrobycie społeczeństwa - zapadają w jakiś niezrozumiały letarg i nie są w stanie wykonać choćby najprostszych czynności, same podstawiając tym samym gardło napastnikom.
Czytam akurat książkę „Chiny. Portret cywilizacji” Michaela Wooda. Jeden z jej epizodów to upadek północnej dynastii Song. Wystarczyły dwa lata(!) aby dynastia, przeżywająca spektakularny i nie mający wielu porównań w historii Chin rozkwit, upadła pod nożami napastników, którzy po przyjęciu trybutu urośli w apetyty i „przekonali się, ze w ciągu roku rząd songowski nie poczynił żadnych prawdziwych przygotowań do kolejnej walki”.
Pozostały nam dwa wiersze, które doskonale opisują uczucia ludzi, którym świat usunął się spod nóg:
I trzeba było być ostrożniejszym,
Pilniej uczyć się z przeszłości.
Mieliście do dyspozycji
Dawne bambusowe kroniki.
Ale nie widzieliście […]
Czasy się zmieniają, potęga przemija;
Taki już ten żałosny świat.
A serca nikczemnych
To głębokie otchłanie zła.
[Li Qingzhao]
Oraz drugi, który spokojnie mógłby wygłosić ktoś, kto musiał uciekać z Charkowa albo Mariupola. Oby nie stał się naszymi słowami:
Miliony ludzi tłoczyły się niegdyś na tych ulicach; jak oko sięgnie, wszędzie ciągnęły się restauracje, w powietrzu rozbrzmiewała muzyka. Kto by pomyślał, że wszystko to może obrócić się w ruinę. I czego byśmy nie dali, aby choć na chwilę powrócić do tych złotych czasów?
[Zhang Zeduan]
26. Nie lubię kończyć przygnębieniem. Nie powinniśmy, bo nie ma sensu dołować się na zapas, skoro tyle pozostało do zrobienia. Pozornie temat nie jest związany z Ukrainą, ale tylko pozornie. Lata mijają, najeźdźca jest ten sam.
Ale do rzeczy. Ponieważ 3 lutego 1966 zmarł w Bombaju Jam Saheb Digvijay Sinhji, dlatego chciałem przypomnieć tego człowieka.
Nie wiecie, kim jest Jam Saheb Digvijay Sinhji?
I zapewne - podobnie jak ja - nawet nie potrafilibyście prawidłowo wymówić jego imienia i nazwiska, prawda?
Dlatego w Polsce nazywamy go po prostu Dobrym Maharadżą. I tak też właśnie nazwano, na warszawskiej Ochocie, skwer: to właśnie „Skwer Dobrego Maharadży”.
Podobno była to jedyna rzecz, o którą poprosił.
Maharadża Nawanagaru wiedział o istnieniu Polski, prawdopodobnie zainteresowanie naszym krajem rozbudziły w nim dyskusje z Ignacym Paderewskiem. W czasie IIWŚ zaopiekował się prawie tysiącem polskich sierot, wywiezionych przez Rosjan z Kresów. Dał im dom, opiekę, wykształcenie - w tym starał się aby nie zatraciły wiedzy o kraju, z którego pochodzą. Formalnie zaadoptował 200 z nich, aby uchronić je przed deportacją do PRL. Wszystkim polecam szczegółowy artykuł w Wikipedii, który zawiera znacznie więcej informacji [pol].
Jam Saheb Digvijay Sinhji zasługuje na pamięć i wdzięczność, niech więc ten wpis będzie moim wkładem w jego upamiętnienie. Nawet, jeśli nadal nie potrafię powtórzyć jego imienia i nazwiska i nazywam go po prostu Dobrym Maharadżą.