Komentarze są dostępne pod wpisem na FB.
Dzień szczególny. Dzień rocznicowy. Jednak nie jest to „drugi rok napaści Rosji na Ukrainę” ani nawet „drugi rok wojny”. Tu przyłączę się do grupy osób, które przypominają, że ta historia zaczęła się znacznie wcześniej i właściwie dziwna, półjawna agresja Rosji przeciwko Ukrainie trwa już dziesiąty rok. Dwa lata temu Rosjanie po prostu wprowadzili swoje wojska zupełnie otwarcie.
A jak to się zaczęło? Nie wiem, czy napiszę książkę, o której kiedyś myślałem, ale mam do wykorzystania kilka wstępnych rozdziałów, szkoda żeby kurzyły się w szufladzie.
Dziesięć lat temu - Kijów
[fragment wcześniejszego opracowania]
W nocy z 29 na 30 listopada 2013 roku władze postawiły na zastraszenie: funkcjonariusze Berkutu (jednostki ukraińskiej milicji) brutalnie spacyfikowali protestujących na kijowskim Majdanie. Nie chodziło o rozpędzenie ludzi, nie zostawiono im możliwości ucieczki - chodziło o to, by ich skatować i zastraszyć, tak aby obecni tam słyszeli trzask pękających kości i by krew lała się na bruk. Berkut sumiennie wypełnił te polecenia. Potem służby komunalne uporządkowały plac i postawiły noworocznej choinkę, do której szybko przylgnęła nazwa „krwawa”.
Janukowycz osiągnął efekt odwrotny od zamierzonego - okazana brutalność wyprowadziła na ulice także tych, którzy nie przejmowali się specjalnie marzeniami o integracji z Europą. Już 1 grudnia na placu zebrało się około miliona osób. Zgromadzeni powołali „sztab sprzeciwu narodowego”, zaczęła formować się Samoobrona Majdanu. Poszczególne sotnie (grupy) Samoobrony przyjęły na siebie najróżniejsze funkcje - od zabezpieczenia gospodarczego i medycznego a skończywszy na porządkowych i bojowych. Oficjalnie wiadomo o 42 sotniach, gromadzących ludzi według najróżniejszych kryteriów, choć z uwagi na spontaniczność ruchu wspomina się też o pewnej, nieokreślonej liczbie ugrupowań, które formalnie nie zarejestrowały się w centralnym sztabie.
Władze nie odpuszczały. Wkrótce poznaliśmy słowo „tituszki”, oznaczające wynajętych przez rząd prowokatorów. Protestujący także nie byli bierni: w Kijowie i innych miastach Ukrainy zaczęły spadać z postumentów pomniki Lenina. Dziewiątego grudnia władze przystąpiły do kolejnej, siłowej pacyfikacji. Na próżno: dwa dni później protestujący odnotowali poważne zwycięstwo nad siłami rządowymi - szturm został odparty.
Janukowycz zdecydował się na eskalację i wkrótce przekroczono kolejną granicę: 18 lutego 2014 w kierunku protestujących padły strzały z broni palnej. Patrzyliśmy, jak kule dziurawią śmiesznie nieskuteczne, drewniane tarcze, za którymi chowali się ludzie, świat widział rannych odciąganych spod ognia, znoszonych w pośpiechu na płachtach, noszach i blatach do najbliższego punktu medycznego. Zobaczyliśmy, jak na chodnik pada ratownik, którego kula dosięgła w trakcie udzielania pomocy. Kamery pokazały ludzi, wijących się w bólu na improwizowanych stołach opatrunkowych i ich krew, mieszającą się z błotem, naniesionym na kafelki podłogi.
A potem były ciała, na tej samej podłodze, przykryte białymi jak śnieg prześcieradłami. Mężczyźni o skamieniałych w bólu twarzach, wpatrujący się w zimne twarze swych przyjaciół, przykrytych żółto-niebieską flagą, zapłakane kobiety, otulające tymi flagami poległych, jakby chciały ochronić ich przed chłodem, którego nic już nigdy nie przegna…
Młodzi i starzy, kobiety i mężczyźni w absurdalnym zbiorze kasków i hełmów wszelkiej maści i autoramentu, w dziwacznych maskach przeciwgazowych i ochronnych okularach, z tarczami zabranymi milicji albo wręcz jakiejś grupie rekonstrukcji historycznej. Drewniane pałki, kamienie i koktajle Mołotowa, barykady i dym - czarny i biały, kłębiące się i duszące. I znowu zabici. Dwudziestego lutego ginie co najmniej czterdzieści siedem osób, łącznie życie na kijowskim Majdanie odda ponad sto. Nazwą ich potem „Niebiańską Sotnią”.
Janukowycz uciekł do Rosji w nocy z 21 na 22 lutego.
[koniec fragmentu]
Tymczasem na Krymie już 24 lutego pojawiły się pierwsze posterunki obstawione ludźmi bez oznaczeń i równie tajemniczymi wozami bojowymi. Wkrótce ogłupiały świat pozna określenie „zielone ludziki” a pojęcie takie jak „wojna hybrydowa” wyjdzie z pokojów teoretyków i zadomowi się w mediach i naszych głowach.
Tak na marginesie: okolicznościowe odznaczenie, jakie Rosjanie nadali „Za odzyskanie Krymu” ma wybitą datę „20 lutego 2014 - 18 marca 2014”.
Ot, taki smaczek, ładnie pokazujący, że Rosja miała i takie scenariusz na stole znacznie wcześniej a potem po prostu zrealizowała go, w korzystnym dla siebie momencie, gdy wyczuła słabość kolejnej z ofiar. Dlatego tak zżymam się na kunktatorstwo, okazywane przez zachodnich polityków, na ich lękliwość i brak zdecydowania, na lęk przed Rosją, który demonstrują przy każdej okazji i w ten sposób budują w niej przekonanie, że Zachód jest słaby, podzielony i sparaliżowany strachem. Nawet, jeśli tak nie jest.
Ukraińcy pokazali, że Rosji przede wszystkim trzeba odważyć się przeciwstawić - i to jest już dwie trzecie sukcesu. Dzięki nim zobaczyliśmy, że ten car jest nagi i zafajdany.
Dwa lata temu
Nie spędzałem całej nocy na śledzeniu serwisów z ruchem lotniczym czy zdjęciami satelitarnymi. Dla mnie było to któreś już - w ciągu wielu lat - zaostrzenie sytuacji. Męczące swoim trzymaniem w niepewności, ale jednak kolejne z wielu. To samo przeżywałem wcześniej, gdy Rosjanie przerzucali siły to tu to tam - były nawet momenty, gdy komentatorzy analizowali, że „najlepszy moment dla czołgów będzie tej zimy, najlepsze miejsce na uderzenie to między Mariupolem a Granitnym”. Raptem rok wcześniej Rosjanie zorganizowali wielkie manewry na granicy z Ukrainą, po których żołnierze wrócili jednak do macierzystych jednostek.
Tu wypada złożyć ukłon w kierunku analityków (sam siebie za analityka nie uważam, raczej za kronikarza, któremu czasami zdarza się poważyć na jakąś ocenę), którzy już wtedy zwracali uwagę na to, że „żołnierze odeszli, ale została infrastruktura, zostały czołgi, działa - to wszystko można uzupełnić ludźmi natychmiast i bez kosztów”. Wtedy też wiele osób śmieszkowało z wcześniejszych lęków, że „znowu panika” oraz „to się przecież Rosji nie opłaca”. Przypomnijcie sobie te słowa, gdy teraz spotykamy się z podobnymi, uspokajającymi deklaracjami „Rosja nie odważy się denerwować NATO”. Jasne.
Niepokój wzrósł w początku grudnia 2021, gdy CNN doniosło, że „Rosjanie budują szpitale polowe i bazy paliwowe”. W połowie stycznia 2022 Rosjanie zaczęli wywozić rodziny i personel dyplomatyczny z terenu Ukrainy a pod koniec stycznia Rosjanie zażądali od NATO wycofania wojsk z krajów, które dołączyły do sojuszu po 1997 roku (Polska przystąpiła w 1999, więc nas też to dotyczy). Szybko zaostrzała się sytuacja na linii frontu OOS (Operacji Sił Połączonych): w ciągu kilku dni liczba przypadków otwarcia przez Rosjan ognia artyleryjskiego przekroczyła miesięczne a nawet kwartalne wartości.
Codziennie donoszono o nowych oznakach zaostrzenia się sytuacji, co dnia oczekiwaliśmy „czy coś się wydarzy”… a ja w końcu otwartą napaść Rosjan przespałem. Co prawda nie cieszyłem się zbyt długo nieświadomością, gdyż w poprzedzających dniach wyrobiłem sobie odruch chwytania za telefon już w momencie otwarcia oczu i aktualną sytuację sprawdzałem jeszcze zanim zdążyłem na dobre otrząsnąć się z sennego zamroczenia…
…co nie zmieniło tego, że poczułem się tak, jakbym dostał obuchem w łeb. Zresztą nie tylko ja: w pracy wszyscy chodzili jak zamroczeni, samorzutnie anulowały się wszystkie chyba spotkania, nikt nie miał głowy do snucia planów i analizy technicznych detali i zależności.
Miałem w tym czasie niewielką przewagę, która pozwalała mi zachować nerwy - w czasie, gdy wielu polityków, publicystów i zwykłych ludzi zdawała się być przekonana, że Ukraina ulegnie w czasie dni czy tygodni, ale jednocześnie taiła w sobie niewielką nadzieję, że „może jednak się uda?” ja akcenty miałem rozłożone odwrotnie. Wierzyłem, że ukraińskie wojsko, ukraińskie społeczeństwo sobie poradzi, przez te wszystkie lata wystarczająco poznałem ich determinację - w głębi duszy tkwiło tylko niewielkie ziarenko niepokoju „a co, jeśli się mylę?”.
Jak widać: nie pomyliłem się. A skuteczne i bohaterskie działania żołnierzy, obrony terytorialnej i ochotników czekają jeszcze na zasłużone opracowania.
Ataki powietrzne
1. Coś Rosjanie tracą oddech. A nawet można powiedzieć, że już go stracili, bo po dwóch atakach powyżej (122 i 100) rakiet, do jakich doszło na przełomie roku, kolejne były już tylko mniejsze i w coraz większych odstępach czasu. Dokładnie tak samo, jak poprzednio, ale tym razem szybciej uszła z nich para.
Jeśli popatrzycie do skrajnej, prawej kolumny to zobaczycie, że nadal są to ataki kombinowane (rakiety manewrujące Ch-59, przeciwradarowe Ch-31P i balistyka lub „niestrącalne” Ch-22), ale nie mówimy już o 100, nie mówmy o 50 ani nawet 25 - ale o zestawach po 6 (sześć) rakiet w ataku.
2. Nie oznacza jednak, że Ukraina cieszy się spokojem. Raporty Sił Powietrznych nie zawierają każdej, pojedynczej rakiety (a dokładniej: czasem zawierają ale z reguły nie) i przed chwilą dal Ukraińców wyglądało to tak:
12:13 - ryzyko ataku powietrznego
12:33 - wybuchy w Mikołajewie
12:38 - Ch-59 kieruje się na Dnipro
12:41 - rakieta na charkowszczyznę
12:41 - ryzyko ataku rakietami balistycznymi
12:51 - ryzyko ataku balistyką ze wschodu
12:51 - rakieta na Charków/obwód charkowski
12:55 - rakieta na Pawłogród
12:58 - rakieta na Czuchujew
13:00 - rakieta na Dnipro - zniszczona!
13:36 - odwołanie alarmu w obwodach [*]
14:01 - ryzyko ataku balistyką
14:06 - odpalenie rakiet balistycznych na Pawłogród
14:42 - odwołanie alarmu o ataku rakietami balistycznymi
* - ogólnie to istnieje takie śliczne słowo „odbój”, które brzmi bardzo podobnie do tego w języku ukraińskim i oznacza zakończenie grupowej czynności lub wprost stanu alarmowego
3. Rosjanom za to poszło coś bardzo nie tak z ich lotnictwem - mianowicie mieli stracić drugi samolot nadzoru powietrznego A-50 (komentujący oceniali, że mieli ich sprawnych tylko osiem, teraz już sześć). Jest to potężna strata i znowu informacje o niech pochodzą ze strony rosyjskiej. Są też filmy z prawdopodobnego momentu ataku (samolot odpala liczne flary) i nagrania szczątków.
Jakby tego nie było wystarczająco, to raportuje się (bazując na źródłach rosyjskich) strącenie na południe od wybrzeży Ukrainy większej liczby rosyjskich samolotów bojowych. Przykładowo Tomasz Fit zebrał te pogłoski i liczbowo wygląda to - okres od grudnia 2023 - tak jak poniżej. W nawiasie mój komentarz.
3 Mi-8 (nie zwracałem uwagi na raporty)
1 Su-24 (w grudniu 2023)
9 Su-34 (w tym tygodniu 4 oficjalnie zgłoszone)
3 Su-35 (w tym tygodniu 2 oficjalnie zgłoszone)
2 A-50 (jeden 14 stycznia, drugi 23 lutego)
1 Ił-22M (uszkodzony 14 stycznia)
Wygląda to więc całkiem interesująco - nie pamiętam drugiej takiej wyliczanki, może w czasie początkowych walk było goręcej, ale już od dawna nie docierały do nas takie rewelacje.
Nie zamierzam wdawać się w dywagacje na temat tego, w jaki sposób tego dokonano. Czy za pomocą jakiejś samoróby-hybrydy czy może to operacja Sił Specjalnych… Nie ma potrzeby tego roztrząsać, przynajmniej nie na tym etapie wojny.
4. Ukraińskie drony uderzyły w Nowolipieckie Zakłady Metalurgiczne - jeden z największych tego typu zakładów w Rosji. Produkuje dużo dla wojska, odpowiada za 18% rosyjskiej produkcji stali. Oficjalnie „sytuacja jest unormowana” ale nieoficjalnie pożar był potężny. Przyznano się do zapalenia magazynu węgla, koksowni i agregatów chłodniczych - ale możliwe, że straty są znacznie poważniejsze.
Infrastruktura krytyczna
5. Widziałem pojedyncze doniesienia o problemach z dostarczaniem energii do poszczególnych dzielnic czy okolic, ale raczej to wypadkowa lokalnych ataków rakietowych oraz obciążenia infrastruktury, która po zeszłorocznych atakach miała sporo do udźwignięcia. Nic na skalę porównywalną z poprzednimi latami.
Front
6. Na froncie jest ciężko. Rosjanie zaczęli serie silnych ataków, w których zdobywają teren - jednak SZU nie pozostają bezczynne, sami prowadzą kontrataki i odbijają utracone pozycje. Po stronie Rosjan determinację ma podsycać wola Putina, chce mieć podobno ładne mapy do pokazania podczas kampanii prezydenckiej. Po stronie Ukrainy bardzo dużym problemem jest brak amunicji artyleryjskiej, rakiet przeciwlotniczych i ogólne zmęczenie żołnierzy. Bo ustawa o poborze nadal nie została ostatecznie uchwalona i podpisana…
Sytuacji nie ułatwia też potężne błoto, które nie przeszkadza jednak tak bardzo rosyjskiej piechocie i artylerii, a to podstawa działania ich obecnych grup szturmowych. W ciągu najbliższych tygodni możemy być świadkami rosyjskich postępów - aż do kolejnego ugrzęźnięcia.
7. Chersoń, Krynki - przyczółek, wbrew wcześniejszym obawom, nie został przez Rosjan przycięty. I chyba tylko tyle da się o nim teraz powiedzieć.
8. Zaporoże, Robotyne. Tutaj Rosjanie ciężko atakują, co widać choćby po rozmiarze terenu zaznaczonego czerwonymi prostokątami - tam zdołali wypchnąć SZU i powiększyć strefę sporną a w niektórych miejscach nawet się umocnić.
Może zaskoczyć Was niebieskie oznaczenie na zachodnich krańcach Robotyne: w międzyczasie Rosjanom udało się wypchnąć stamtąd Ukraińców, ale po kontratakach sami musieli opuścić te pozycje. Stąd niebieski, choć kilka dni wcześniej pewnie byłby to czerwony, prostokąt.
AKTUALIZACJA: dzisiejszy wpis pisałem na raty. Gdy siadłem do niego wieczorem to pierwsza informacja, jaka mi wyskoczyła brzmiała: „Rosjanie w centrum miejscowości, coś złego stało się tam z ukraińską obroną”.
9. Nowomichajłowka, Marinka - czyli druga mapa. Obszar zaznaczony punktem „1” został utracony na rzecz Rosjan wcześniej, teraz tylko Perpetua potwierdził, że zdołali się tam umocnić i poszli do ataku dalej na zachód. Nowomichajłowka („2”) i Pobieda („3”) - tutaj mapa jest odrobinę niedokładna, bo najnowsze doniesienia mówią, że SZU kontratakowały i wyparły Rosjan na wschodnie krańce Nowomichajłowki i biją się ostro w Pobiedzie.
Rosjanie mają też mocno atakować wzdłuż ulicy Październikowej w okolicy „4”. To ciemniejsze to jest zbiornik wodny, który zabezpiecza lewe skrzydło rosyjskiego natarcia.
10. Awdijewka. Rosjanie nabrali impetu, po wyparciu SZU z Awdijewki i prą nadal na zachód. Jeśli chodzi o samą Awdijewkę to warto zwrócić uwagę na to, że zdecydowanie nie było to drugie Debalcewo (chodzi o kocioł ze stycznia 2014, z którego SZU wycofywały się z ciężkimi stratami). Wiemy co prawda o jeńcach, o oddziałach zagubionych z tyłu i przynajmniej o jednym przypadku, gdy pozostawiono rannych (zostali przez Rosjan zabici) - pisałem o tym w poprzednim wpisie.
Same walki nie pozwoliły jednak Rosjanom na zebranie wystarczającej liczby ukraińskich jeńców, aby choć zainscenizować jakąś zbiorową kapitulację czy widowiskowo wystawiony pododdział. To zdecydowanie na plus. Wygląda na to, że ukraińscy żołnierze walczyli naprawdę skutecznie i dzielnie, osłaniając odwrót kolegów, materiałów na poparcie tego pojawia się coraz więcej. I nie są to nagrania, zdjęte przez Rosjan z ciał poległych.
Jeśli chodzi o długość obrony Awdijewki to niektórzy sugerują, że przedłużano ją z powodu nieukończenia porządnych linii obrony na zapleczu. Czas pokaże, gdy front dojdzie do tych pozycji.
11. Awdijewka c.d. Jak widać na mapie Rosjanie ostro naciskają na Pierwomajskie („5”), także tam kontratakowali ostatnio Ukraińcy. Ten kierunek jest bardzo istotny, bo przełamanie tam frontu dałoby Rosjanom możliwość wyjścia na tyły oddziałów, cofających się powoli na zachód (co zaznaczyłem fioletową kreską, którą rezerwuję na swoich mapach właśnie dla takich, hipotetycznych scenariuszy). Obecnie miejscem bardzo gwałtownych walk jest Siewierne, ale jego los jest raczej przesądzony.
Uprzedzając pytania - nie wiem, gdzie zamierzają utrzymać obronę SZU, ale raczej nie będą tego robić w szczerym polu. Po utracie Stepowego („7”) Ukraińcy woleli cofnąć się aż do miejscowości Berdycze („8”), to prawie 1.5km na zachód.
12. Bachmut. Tu też nie jest radośnie - Rosjanie prą na dość szerokim odcinku frontu, starając się okrążyć lub zająć Iwanowskie (czasami znane też jako „Krasne”, czyli znacznik „1”). Jak widzicie, posunęli się w wielu miejscach. Tam, gdzie jest „2” tam musieli przystopować, tam znajduje się jakaś przeszkoda wodna.
13. Teraz przesuniemy się w obszar, na który nie patrzyliśmy od miesięcy. Artur Micek zwrócił uwagę, że coś niefajnie dzieje się w okolicach Wesołego („10”). Tutaj Rosjanie zaatakowali wzdłuż drogi na Wyimkę/Siewiersk i osiągnęli pewne postępy. Niezbyt duże, ale nie potrafię jeszcze powiedzieć, czy nie zostaną rozbudowane. Za wcześnie, by się martwić.
Bardziej na północ, w okolicach Biłohoriwki, bez zmian i zysków terenowych dla Rosjan, a nie można powiedzieć, że nie próbowali. Jeśli wierzyć publicznie dostępnym danym, to taką skuteczna obronę prowadzi tam ukraińska 81. Brygada Powietrzno-desantowa z Kramatorska.
14. Bardziej na północ mamy Kreminnę i tam zasadniczo nie ma znaczących podstępów, wygląda to troszkę jakby na razie impet Rosjan opuścił.
15. Odcinek kupiański - od ostatniego wpisu nie zmieniło się praktycznie nic, całkiem możliwe, że sporo wojska Rosjanie przenieśli na południe. Poniesione straty czymś uzupełniać trzeba.
Wiadomości ogólne
16. Jak zapewne pamiętacie (nie)sławny Girkin vel Striełkow został posadzony i cokolwiek uciszony, stąd też znikł nam jeden z kanałów, piętnujących bolączki rosyjskiej armii. Girkin może i tak czuć się wygranym na tej loterii (choć przykład Nawalnego pokazuje, że jak ktoś siedzi to nadal może zawisnąć) bo gorszy los spotkał kolejnego, rosyjskiego blogera niepokornego.
Mowa o Andrieju Morozowie („bojowy kot Murz”), który walczył u boku Rosjan od 2015. Potem siedział w bazie remontowej na tyłach i niewybrednie komentował absurdy rosyjskiego stylu dowodzenia. Przed śmiercią napisał, że nakłaniano go do usunięcia wpisu na temat horrendalnych, rosyjskich strat pod Awdijewką (16 tysięcy w samych zabitych co daje przynajmniej 32 tysiące rannych, przy maksymalnie korzystnym przeliczniku, a tu raczej było gorzej niż lepiej) oraz uwag co do sposobu prowadzenia walki - a potem pojawiła się informacja o jego śmierci.
Nie wiemy, czy zakończył swoje życie słowami poety Majakowskiego [*], ale właśnie oglądamy kolejny etap dławienia wewnętrznej, oddolnej krytyki i zaostrzania cenzury w siłach zbrojnych FR. Dla nas jest to w sumie dość dobry znak, lepiej jeśli dowódcy nadal malują tam trawę na zielono.
* - oficjalnie popełnił samobójstwo, jednak złośliwa wieść gminna od razu ogłosiła, że uczynił to, mówiąc: „Towarzysze, nie strzelajcie!”.
17. Zakończyła się Monachijska Konferencja Bezpieczeństwa. Dość niezadowalająca, powiedzmy. Komentatorzy podkreślają, że zachód wydaje się tkwić w jakimś dziwnym marazmie i paraliżu decyzyjnym: niby wszyscy wiedzą, że trzeba różne rzeczy zrobić, podjąć decyzje i działania - ale jakoś nie mogą się na to zdecydować.
Na ciekawą rzecz zwrócił moją uwagę przegląd niemieckiej prasy, dokonany przez DW [pol]: przynajmniej dwa razy przewinęła się informacja o tym, jak dewastujący wpływ na poziom lęku zachodnich polityków miała śmierć Nawalnego oraz zdobycie Awdijewki. I może właśnie potrzeba wygenerowania takiego, szokującego i paraliżującego zachodnich polityków sygnału, stała za tymi zdarzeniami? Zdobycie Awdijewki nastąpiło po zaangażowaniu przez Rosjan naprawdę dużych sił, to nie jest coś, za co nie przyjdzie im zapłacić w przyszłości.
18. Jeden z Czytelników przesłał mi informację, że Iran przekazał Rosji rakiety dalekiego zasięgu. Mówimy o poważnych liczbach - około 400 sztukach rakiet balistycznych (więc trudnych do strącania dla obrony przeciwlotniczej) o zasięgu „między 300 a 700 km”.
Dostawy trwają.
19. Pewną ciekawostką może być to, że północnokoreańska amunicja, która trafiła do Rosjan ma być - nawet w połowie przypadków - w różny sposób wybrakowana. Niestety, nie możemy liczyć na to, że ten sam fart spotka nas dwa razy i irańskie rakiety będą równie kiepskie. A nawet inaczej - ich Shahedy okazały się naprawdę ciekawą konstrukcją.
20. Jako jaśniejszy punkcik w spisie odnotujemy doniesienie, że Wielka Brytania zapowiedziała dostarczenie Ukrainie kolejnych 200 przeciwpancernych pocisków Brimstone. Przynajmniej ci się w tańcu nie… nie… krygują, powiedzmy.
21. Mołdawskie media doniosły, że 28 lutego mają zebrać się deputowani Naddniestrza i zwrócić się do Putina z apelem o przyłączenie ich pseudorepubliki do Rosji. Co ciekawe - zarówno wywiad ukraiński jak i źródła w strukturach Mołdawii wydają się raczej sceptycznie podchodzić do tej rewelacji.
22. Ośrodek Studiów Wschodnich zamieścił podsumowanie sytuacji autorstwa pana Wojciecha Konończuka [pol]. Zachęcam do lektury, gdyż zawiera wiele celnych spostrzeżeń i przypomina o dość ważnych sprawach. Autor wspomina o udrożnieniu ruchu towarowego przez Morze Czarne, co powinno przypomnieć nam, co Ukraina zrobiła z rosyjską Flotą Czarnomorską. Udrożnienie tras to sukces nie tylko gospodarczy ale także osiągnięty dzięki nietuzinkowemu sukcesowi wojennemu.
Autor wspomina też o paraliżu decyzyjnym Zachodu, upatrując w nim jedno z ważniejszych zagrożeń dla naszego świata. Odnotowuje też tendencje do „promowania się na pomocy” - gdzie ważniejsze od jakości czy liczby dostarczonego sprzętu jest odpowiednie zaprezentowanie tego w mediach. Nawiasem mówiąc takie zachowania obserwujemy nie tylko na poziomie państwowym, ale też i czysto indywidualnym, ale to nie jest temat na ten profil…
Tak czy owak - polecam ten tekst, bo jest zwięzły i ładnie zbiera różne wątki.
23. Na koniec będzie mniej miło. Trudno. Bardzo nie miałem ochoty o tym pisać, ale jednak powinienem, bo temat obrasta w manipulacje różnych aktorów i zaczyna się to robić niestrawne. Chodzi o protesty rolników i przewoźników.
To, przed czym chciałbym przede wszystkim przestrzec to patrzenie na te protesty jednostronnie. W takich sytuacjach zawsze udział biorą ludzie o najróżniejszych poglądach - czasem mogą nam one się nie podobać, ale z punktu widzenia protestujących ważny jest cel i masowość a nie czystość ideologiczna, którą potem wyryją im na nagrobkach. Na pewno też do protestów przyłączyli się propagandziści i prowokatorzy, nie wyobrażam sobie, żeby takich prób nie było, to zbyt wrażliwe wydarzenia, aby sobie to odpuścić. A że nie zostali pognani od razu? Cóż, z pewnością każdy z krytyków doskonale rozpoznaje z twarzy Panasiuka i jego otoczenie, ale ja np. do nich nie należę i przynajmniej jeden z typów (potem rozpoznanych i opisanych) jest dla mnie podobny do nikogo.
Krąży też sporo fejków, produkowanych przez najróżniejszych mącicieli - od antyrządowych, prorządowych, antyunijnych do antyukraińskich. Nie każdy mąciciel występuje zapewne pod swoją flagą, bo czymże piękniejszym dla FSB może być skłócanie Polaków i Ukraińców hasłami „ukraińskiego patrioty”, podważającego całość pomocy i intencje, jakimi kierowała się Polska?
To, co udało się do tej pory ustalić i raczej jestem tych informacji pewny:
a) to nie tak, że nie było protestów za PiS. Były. Co omówimy za chwilę. I przypomnimy sobie, na jakich protestach wybił się do władzy obecny wiceminister Kołodziejczak.
I nie jest też tak, że „żodyn się nie spodziewał” - o tym, że jest potencjał dla kolejnych protestów pisałem już w czasie kampanii wyborczej, choć nie znając się na rynku rolnym, nie przewidziałem, że na stół wejdą pomysły UE na kolejne ograniczenia i obciążenia dla rolnictwa, ja wskazywałem na cukier
b) gość z transparentem, pochwalającym Putina został bardzo szybko zatrzymany przez służby
c) karetka podobno nie została zablokowana, wystawiono nawet pismo, że to zdarzenie nie wyglądało tak, jak się przedstawia
d) protesty nie zostały wykreowane przez Rosjan, w co bardzo by chcieli niektórzy wierzyć. One trwały od dawna i wybuchły ostatnio w całej Europie. Dotyczą wachlarza spraw, w zależności od kraju (np. w DE rolnicy protestują przeciwko wykasowaniu im dotacji na paliwo), ale zasadniczo można wyróżnić trzy elementy:
- ograniczenie dopłat, które umożliwiają jakieś funkcjonowanie
- nowe obciążenia związane z tzw. „pakietem klimatycznym”
- konkurencja cenowa ze strony produktów z Ukrainy
Ten ostatni punkt nie występuje wszędzie i nie jest najważniejszym z podnoszonych, ale także się pojawia i to nie tylko w Polsce. Przykładowo prezydent Macron powiedział, że „mój kraj nie jest zainteresowany zarabianiem pieniędzy dla ukraińskiego oligarchy” [pol], w innych miejscach pojawiły się informacje, że Paryż będzie dążył do wprowadzenia ograniczeń importu ukraińskich produktów spożywczych i będzie domagać się monitorowania poziomu importu
e) „dlaczego blokowana jest tylko granica z UA”? Nie do końca, w piątek miała być tez blokada na granicy z Litwą (zarzucano, że na Litwie ukraińskie zboże jest „naturalizowane” jako produkt unijny) a na początek tego tygodnia widziałem zapowiedzi o blokowaniu granicy z Niemcami
Ale blokowanie granicy z UA ma, z punktu widzenia protestujących, sens - to też poruszałem wcześniej. Otóż my nie jesteśmy tu stroną, co zresztą sami podkreślali Ukraińcy, mówiąc: „Unia nam dała, macie się dostosować”. No więc wpływ na Brukselę polscy przewoźnicy czy rolnicy mają niewielki, ale uderzają tam, gdzie zaboli - czyli na granicy, aby zmusić jedną ze stron (Kijów) do wyjścia z inicjatywą.
f) „ale to jest nieludzkie, niszczy nasz wizerunek, przeszkadza naszemu eksportowi”. Tak. Ale spójrzmy prawdzie w oczy: protest, jeśli ma odnieść skutek, musi być uciążliwy. A wiecie, co się dzieje z nieuciążliwymi protestami? Chętnie Wam opowiem. Wejdźcie na stronę [pol] i zobaczcie spis protestów i sporów za marzec 2023. Macie tam i rolników i pielęgniarki i pracowników. I jeden element wspólny: pies z kulawą nogą nie dowiedział się o tych pikietach czy protestach i miały one minimalny wpływ na politykę rządu.
Zanim ktoś mnie oskarży o wspieranie blokady granicy: nie, nie podoba mi się to, że tak się to dzieje. Ale rozumiem, dlaczego do tego doszło. Tak samo jak nie popierałbym pożaru albo powodzi ale rozumiał, że w danym przypadku były one konsekwencjami zaniechań lub błędów.
g) „ale tam jest Konfederacja a w niej jest Braun”. No tak. Natura nie znosi próżni. Jeśli zostawia się jakąś grupę społeczną samą, to ona przyjmie tych, którzy ją będą wspierać, choćby dla swoich własnych interesów. A tu mamy elementy wspólne. Problem w tym, że ci ludzie są realni, problemy są realne i nagonka „na ruskie onuce” nijak sprawy nie załatwi - a tylko zbuduje grunt pod nową, sterowaną przez niewiadomokogo siłę polityczno-społeczną, a tego nie chcecie.
h) dlatego też obecny polski rząd, podobnie jak poprzedni polski rząd nie zrobi niczego przeciwko rolnikom i transportowcom. To było oczywiste wtedy i jest oczywiste teraz. Będzie co najwyżej lawirowanie albo puste deklaracje - jak te o uczynieniu przejść granicznych „infrastrukturą krytyczną”. No i powiedzieli i część ludzi rozgrzała się z radością „teraz to będą ich pałować!”. I co? I nic. Bo nie o to chodzi, żeby w Polskę poszły nagrania, jak policja strzela do rolników.
A jak ktoś ma wątpliwości to niech poszuka wzmianek czy napomknień na ten temat, choćby w tak nieoczywistych miejscach jak [pol]. Tam Sikorski mówi, że nasi rolnicy i transportowcy płaca „najbardziej bezpośrednią cenę za solidarność z Kijowem”. I że trzeba to rozwiązać
i) obecny rząd ukraiński wcale nie działa na rzecz polubownego załatwienia sporu - wezwanie przez prezydenta Zełeńskiego premiera Tuska i prezydenta Dudy do „spotkania na granicy i załatwienia sprawy” było tylko zagraniem pod publiczkę i próbą złapania w emocjonalną pułapkę: Zełeński spotkałby się z Dudą i Tuskiem na tle pościąganych tam zapobiegliwie wraków (bo w ostatnich dniach ściągano) i przed kamerami wykrzykiwał by „za co nas zabijacie!?” - z takiego spotkania Polska nie mogłaby wyjść inaczej, niż poturbowana i zaszantażowana.
Próbę takiego wymuszenia oceniono u nas jednoznacznie źle - i zrobiły to osoby o naprawdę zróżnicowanych poglądach politycznych (a widziałem wzmiankę, że komentatorzy ukraińscy też nie byli zachwyceni zagrywką). Tu warto przywołać ocenę pana Witolda Jurasza, który wydaje się darzyć sprawiedliwą niechęcią ogół sceny politycznej, bez specjalnego podziału na barwy klubowe, a który ma swoje doświadczenie z dyplomacji:
Cyt.:
„Premier Ukrainy Denys Szmyhal, który, wiedząc o tym, że rząd RP nie wybiera się na żadne wspólne polsko – ukraińskie spotkanie, pojawił się na granicy z Polską. Premierowi towarzyszyli szefowie służb granicznych oraz przedstawiciele rządu Ukrainy odpowiedzialni za handel, logistykę, infrastrukturę i rolnictwo. Próba wymuszenia spotkania z polską stroną jest grubym nietaktem ze strony premiera Ukrainy wobec Polski. Dyplomatycznym nietaktem było też publiczne "wezwanie" do spotkania, które padło z ust prezydenta Ukrainy. Spotkań w dyplomacji nie organizuje się bowiem, wyznaczając partnerowi czas i miejsce spotkania, a dokładnie to zrobił prezydent Zełenski.”
Warto też zaznaczyć, że premier Donald Tusk odpowiedział prezydentowi Zełeńskiemu, że przecież cały czas miedzy naszymi krajami toczą się rozmowy a najbliższe spotkanie międzyrządowe zaplanowane jest na 28 marca 2024, więc wystarczy po prostu zacząć tam rozmawiać.
k) podsumowując - mam wrażenie, że w tej sytuacji bardzo próbuje się grać na naszych emocjach i poddawać nas rozmaitego rodzaju szantażom. Zarówno po to, żeby coś ugrać (przedstawiciele rządu w Kijowie) jak i po to, by nas skłócić (Rosjanie) jak i wyeliminować potencjalnych, krajowych przeciwników politycznych (wszyscy, bo nikt nie chce trzeciego Leppera skoro Kołodziejczakowi tak szybko wyszło). Dla naszego dobra musimy zachować zimne głowy.