Raport obejmuje wydarzenia poprzedniego tygodnia. Z uwagi na liczbę wydarzeń i doniesień będę musiał podzielić go na dwa dni.
Komentarze są dostępne pod wpisem na FB.
Miałem napisać to podsumowanie nieco wcześniej, ale zbiegło się kilka spraw: życie prywatne miało swoje wymogi, a antypolska kampania, rozkręcana przez ukraińskich polityków i przesączająca się coraz niżej, skutecznie zniechęca mnie do pracy. Wystarczy przeczytać na „Ukraińskiej prawdzie”, że Polska to i Polska tamto, że świetnie współpracujemy z Białorusią i Rosją i tak dalej. Potem zajrzeć na FB i popatrzeć, jakimi obrazkami raczy ludzi Marianna Bezuhła (deputowana z partii „Sługa Narodu”), czyli frakcji Zełeńskiego…
… a potem można jeszcze przeczytać ukraińskiego fejka tym, że „Polska sprowadziła w 2023 z Rosji 12 milionów ton zboża” [*] by finalnie trafić na Twittera i przeczytać tam serię haniebnych wpisów [ang] ukraińskiego analityka, który posługuje się nickiem Tatarigami_UA - i człowiekowi odechciewa się wszystkiego.
[*] - co do „12 milionów ton zboża” to jest to bzdura. W 2023 do Polski sprowadzono 12,7 TYSIĘCY ton zboża (czyli TYSIĄC razy mniej) z Rosji, ale za to 3.5 MILIONA ton z Ukrainy.
Choć nie - mam ochotę pochylić się nad tym ostatnim przypadkiem i będę wdzięczny, jeśli ktoś wytłumaczy temu typowi, co nawyrabiał i jak to postrzegają Polacy (już parę osób to zrobiło, bo potem wystękał z siebie przeprosiny, ale wpisu nie zdjął). A więc podsumujmy: osobnik o nicku oznaczającym japońskiego demona, przynoszącego cierpienia i choroby, podpisujący się jako „były oficer” z ponad 160 tysiącami obserwujących, w tym masą OSINT-owców z PL i nie tylko - a więc z kontem o dużej sile rażenia, napisał o nas kilka „miłych” rzeczy. Na przykład, że wykorzystujemy okazję, żeby wyeliminować potencjalną konkurencję, gdy jego kraj walczy o życie. Potem zdążył zasugerować, że nie zrobiliśmy żadnej łaski, przekazując Ukrainie nasz sprzęt, w czasie gdy zachód postawił na nich kreskę „bo od USA dostaliśmy za do grubą kasę i nowy sprzęt” (bzdura, decyzja zapadła wcześniej a za sprzęt od USA płacimy i to słono). Na próbę wyjaśnienia tego zareagował słowami: „jesteście jak damski bokser, który domaga się wdzięczności od pobitej, bo miesiąc temu ofiarował jej namiastkę wakacji”. I tak dalej i tak dalej.
Można powiedzieć, że - dzięki swoim zasięgom - zadał oddolnym relacjom polsko-ukraińskim, oraz postrzeganiu Polski na zachodzie, gorsze ciosy, niż dziesięciu Panasiuków wraz z przydupasami. A teraz krótkie wyjaśnienie, dlaczego krzywdę zrobił przede wszystkim Ukrainie. I to jest ten kawałek, który ktoś mógłby mu przekazać i który powinien trafić do naszych, i odczytajcie to zupełnie nieironicznie, ukraińskich przyjaciół.
Obecny premier RP przewodzi rządowi koalicyjnemu, który uzyskał władzę po niezwykle brutalnej (z obu stron) kampanii wyborczej. Nie chciałbym wywołać tu dyskusji politycznej, więc polskich komentatorów uprzejmie proszę o powstrzymanie się od dodatkowych wyjaśnień w rodzaju „tak, ale” ponieważ tu nie chodzi o ocenę sprawności, racji czy szukanie usprawiedliwień, ale o nakreślenie aktualnego pejzażu politycznego. Tak więc nowy rząd nie wystartował gładko bo - z najróżniejszych powodów - nie jest w stanie zrealizować licznych obietnic wyborczych a każde potknięcie jest skrupulatnie punktowane albo przez opozycję albo przez część zawiedzionych wyborców. A potknięcia są, bo niektóre osoby bardzo nie dorosły do zajmowanych stanowisk. Jeśli ktoś ma ochotę na dowody na to twierdzenie, to niech weźmie pod uwagę, że rekonstrukcję rządu zapowiedziano nieoficjalnie już przed upływem zwyczajowych „100 dni”, w czasie których władze teoretycznie powinny mieć pewna taryfę ulgową.
Tutaj tego rządu nie oceniam i nie usprawiedliwiam - chcę po prostu wytłumaczyć, dlaczego sytuacja nie jest dla premiera prosta.
W Polsce zaczęła się teraz kampania do władz lokalnych, tzw. kampania samorządowa. I mamy powtórkę z rozrywki, tylko jeszcze gorzej. A potem zacznie się kampania prezydencka. Żadna partia nie zrobi w tej sytuacji niczego, co nie spodoba się wyborcom. I nie mam na myśli rolników ani przewoźników - tylko zwykłych wyborców, którzy nie interesują się tym wszystkim, ale na pewno dotrze do nich to, że ukraińscy politycy nazywają ich wspólnikami Rosjan. Jak nie wierzycie, jak bardzo nas to - jako Polaków - upokarza i jak bardzo czujemy się takimi słowami zdradzeni, to przyjmijcie do wiadomości, że po słowach prezydenta Zełeńskiego w ONZ, gdy nazwał nas „moskiewskim aktorem” miałem ochotę rzucić w kąt prawie dziesięć lat pisania o Ukrainie.
Tak więc możecie być pewni, że Rosjanie nie przegapią takiej okazji i nagłośnią takie słowa starannie i będą je powtarzać wielokrotnie. I starannie pominą późniejsze przeprosiny [ang]. Zresztą… one do mnie nie do końca trafiły, nadal jestem rozdrażniony i podminowany.
Wracając do obecnego rządu RP. On nadal walczy o władzę, bo bez samorządów będzie trudno. Obecny premier jest pragmatykiem. Nie będzie marzyć o „międzymorzu”, patrzeć na historycznie przebrzmiałe szansy na taką czy inną unię ani na minioną chwałę. On zestawi sobie bilans „ma” - „winien”, oceni jakie są zyski i koszty w kraju, za granicą, dla niego i dla państwa - i może okazać się wtedy, że bardzo się zdziwicie, i że nie tylko polski Minister Spraw Zagranicznych przestanie jeździć po świecie i mobilizować i zachęcać świat i USA do dalszego wspierania Ukrainy, ale i granica zostanie zamknięta na głucho. Że naszych eksporterów to zaboli? Jeśli będzie to mieć mniejsze przełożenie na sukces wyborczy, niż głosy ucieszonych, że „dobrze im tak” to wytrzymamy.
Pierwszy znak, że premier Tusk nie zamierza ustępować już został dany: poszła zapowiedź, że „prowadzone są rozmowy z partnerami ukraińskimi o zamknięciu granicy”. Wspomniani „partnerzy ukraińscy” wyrazili zdziwienie i chyba nie pojęli do końca komunikatu, bo kampania uległa podkręceniu, więc zgodnie z logiką przepychanek teraz Polska będzie eskalować.
A naród przyklaśnie. Zwłaszcza, jeśli przeczyta jak Tatarigami usprawiedliwia Orbana, że on nie jest taki zły jak Polacy, „bo można z nim się szybko dogadać”. Wiecie co sobie wtedy pomyślałem? Że to co prawda ktoś, kto pisze o sobie „oficer” i nakłada w awatarze maskę demona, ale duszę musi mieć rabską, skundloną - taką, że szanuje tylko tych, którzy mocno biją go w pysk. Polska nigdy nie zająknęła się o aneksji ziem Ukrainy, o czym Orban i jego akolici mówią praktycznie otwarcie, Polska nie sabotowała aktywnie każdej inicjatywy pomocowej dla Ukrainy. Czy to znaczy, że zaprzepaściliśmy szansę na zbudowanie sobie jedynego szacunku, jaki rozumie Tatarigami, takiego opartego na strachu i wyzysku?
Oczywiście teraz czas na głosy rozsądku: „ale jeśli Ukraina ulegnie żądaniom Rosji, to Polska będzie zagrożona”. Tylko, czy zimny rozsądek naprawdę jest dominującą cechą charakteru Polaków i Ukraińców? Nie przypuszczam. A skłonność do puszczania w niepamięć cudzych przysług, to już cecha ogólnoludzka. Mamy nawet taką pieśń, o jednym z naszych bohaterów narodowych, ze słowami:
„znów dzięki nam na drugi przeszli brzeg,
lecz obca pamięć krótka bywa przecie.
przelana krew i zeszłoroczny śnieg,
jednaką cenę mają na tym świecie”
I - jak widzicie - możemy nawet cytować ją sobie nawzajem.
Ataki powietrzne
1. Można już chyba powiedzieć, że tegoroczna „ofensywa przeciwko energetyce” się Rosjanom… zebździła. Żadnego porównania z ubiegłoroczną, ani pod kątem intensywności ani zadanych strat. Ostatnie dni przyniosły ze sobą kombinowane ataki (balistyka plus manewrujące plus antyradarowe), ale mówimy o zestawach nie przekraczających raczej 10 rakiet.
Pewną wątpliwość ma co do danych z 27 i 28 lutego, gdy sztab nie podał liczby rakiet balistycznych (Iskander-M i S-300), mogło być ich więcej.
2. Warto odnotować też, że po raz pierwszy w raporcie pojawiło się określenie „KN-23”, to jest model koreańskiej podróbki „Iskandera”, podobno dość awaryjny i niebezpieczny dla obsługi.
I dobrze - i dziesięć takich, tej obsłudze, w plecy.
3. Fiasko ofensywy powietrznej nie oznacza, że Ukraina jest bezpieczna. Wczoraj dron trafił w dom mieszkalny w Odessie. Zginęła trójka dzieci - przynajmniej dwoje (trzymiesięczny szkrab i niespełna roczny maluch) ze swoimi matkami. Łącznie zabito dziesięciu cywilów, ratownicy cały czas pracują na gruzach.
Powtórzcie to sobie. Trzy. Pieprzone. Miesiące. Taki szkrab, taka kruszyna. Absolutnie niewinny, absolutnie bezbronny, absolutnie delikatny. Właśnie nauczył się przewracać na brzuch i podnosić do góry głowę. Z takim dziecięcym, bezzębnym uśmiechem i szeroko otwartymi ślepkami. Patrzy na mamę…
Nie. Już nie patrzy i nie zobaczy. Nie będzie gonić wiewiórek ani kota. Nie krzyknie „kololowa pani!” na widok wystrojonej kobiety. Nie zrobi tysięcy tych rzeczy, które wszystkich rozczulą, zezłoszczą albo wspomogą na duchu.
Okradziono go z życia. Okradziono nas z jego życia.
Dlatego, bo zachodni politycy są śmierdzącymi kunktatorami, którzy nie potrafią uczyć się na własnych błędach.
4. Być może zwróciliście uwagę na to, że w tabelce znajduje się duża liczba Su-34 z dopiskiem „strącony”. Faktycznie, w lutym zaraportowano strącenie sporej (chyba ze 12) liczby tych samolotów myśliwsko-bombowych. Nie liczyłem tego osobiście, ale wierzę ludziom, którzy komentują że nawet jeśli SZU okropnie potrzebują teraz pozytywnej propagandy, to tak na połowę strąceń są nagrania, które mogą je potwierdzać (nie są to ewidentne starocie, w których lubują się Rosjanie).
Co zaszło? Możliwe, że zaszło kilka „cosi”.
a) Rosjanie BARDZO ale to naprawdę bardzo intensywnie wykorzystują bomby szybujące i kasetowe do wspierania swoich ataków. Jest to niebywale skuteczne, ukraińskie pozycje są mielone z ziemią. Ale też jest to ryzykowne, nieprzypadkiem raporty wymieniają strącenia Su-34. Nawet nie chodzi o to, że Rosjanie bardzo ryzykują, ale skala ataków ma być tak olbrzymia, że te strącenia „to nie tak dużo”.
b) Pojawić się mógł jakiś Zupełnie Nowy Czynnik (tak sugeruje Jurij Ignat z Dowództwa Sił Powietrznych). Raczej nie w postaci F-16 ale całkiem możliwe, że część obrony przeciwlotniczej przesunięto z głębi kraju w okolice frontu, pewnie doszło coś dodatkowego - w każdym razie SZU próbują odpowiadać na rosyjska przewagę powietrzną.
Za tym punktem przemawia np. to, że pięć dni temu Rosjanie zniszczyli Ukraińcom wyrzutnię systemu przeciwlotniczego krótkiego zasięgu NASAMS, która znalazła się blisko linii frontu.
Więcej o tym systemie i o samym zdarzeniu można przeczytać w portalu Defence24 [pol].
c) od strącenia ostatniego A-50 Rosjanie nie wystawili jego zastępnika, tak przynajmniej głosi plotka. Oznacza to, że ich lotnictwo lata pod mniej skutecznym nadzorem i obserwacją. W sumie ukradnę cudzy żart: „Co to jest: nie obserwuje, nie nadzoruje i nie lata? Rosyjski samolot dozoru i obserwacji powietrznej A-50”.
Infrastruktura krytyczna
5. Ukraińska energetyka nie tylko nie padła tej zimy a nawet była w stanie interwencyjnie zwiększyć wytwarzanie energii na prośbę Polski - 1 marca potrzebowaliśmy szybko zrekompensować ubytki mocy w naszym systemie i zwróciliśmy się z prośbą o zwiększoną generację właśnie do Ukrainy.
6. Seria ukraińskich ataków na rosyjskie rafinerie przyniosła skutek - władze Rosji ogłosiły, od 1 marca, półroczny zakaz eksportu benzyny. Ma to „ułatwić konserwację rafinerii i zaspokoić rosnący popyt na rynku wewnętrznym”. My umiemy czytać między wierszami i dlatego popatrzymy przeciągle na ten tekst i zadamy zapytanie: „a co to się takiego stało, że trzeba »konserwacje« przeprowadzać? Nie wybuchło tam wam co czasem, nie zapaliło się może coś ostatnio?”
Front
7. Bardzo złe nowiny z zachodnich wybrzeży Krymu: ukraińska grupa komandosów wpadła w zasadzkę w trakcie kolejnej operacji. Nie ma tu co zgadywać ani domniemywać: Rosjanie pokazali zdjęcia na których widać sześciu zabitych operatorów i przechwyconą łódź, pokazali też ich broń i flagę. Straty poniosła 73. brygada morskich operacji specjalnych.
Cześć ich pamięci.
8. Chersoń, Krynki: z map Perpetuy wynika, że SZU straciły w ostatnim czasie połowę terenu, jakie utrzymywały w Krynkach.
9. Zaporoże, Robotyne - Rosjanie mają niewielkie postępy na południu, ale nie doczekaliśmy się tego, na co liczyli niektórzy komentatorzy, czyli planowego skrócenia frontu przez Ukraińców i wycofania się bardziej na północ.
10. Marinka. Tutaj Rosjanie prą na Nowomichajłowkę i znowu wdarli się do miejscowości, umocnili się w Pobiedzie i poszli troszkę na zachód, napierają mocno od Marinki na północny-zachód i podeszli pod Krasnohoriwkę, skąd potem poszedł ukraiński kontratak.
Jak widzicie po czerwonych prostokątach, Rosjanie na razie mają inicjatywę i przewagę na całej tej linii frontu.
11. Awdijewka. Tutaj Rosjanie idą na całej długości frontu - podeszli pod Newelskie („1”), mają pół Tonieńkiego („2”) i dużą szansę by przejąć Orłówkę („3”) - ciężkie walki mają toczyć się o Berdyczi („4”).
Bardzo różne doniesienia docierają na temat stanu ukraińskich linii obronnych na tym obszarze i to samo w sobie jest złą oznaką. Jedni kolportują treści, że „Załużny był nastawiony ofensywnie i nie widział potrzeby budowania umocnień” inni, że wprost przeciwnie i że to biuro prezydenta nie widziało takiej potrzeby. Coś może w tym być, bo Marek Kozubel - którego uznalibyście za ostatnią osobę, która przekaże niepotwierdzoną, nieprzychylną Ukrainie wiadomość - wspomniał że to właśnie administracja prezydenta nie chce zgodzić się na wymaganie od lokalnych administracji udziału w budowie umocnień. Wojsko ma to robić swoimi siłami, wynajętymi firmami i ochotnikami.
Przyznam się, że ręce mi opadły.
Na pewno ważnym czynnikiem jest to, co Piotr Ryczek określił - wybaczcie język - „pochuizmem”, nękającym ukraińską armię. „Po […] kopać, skoro będziemy tu parę godzin?”, „Po […] to robić, skoro za kilka dni jedziemy?”, „I po […] się szarpać, co będzie to będzie…”. To nie są słowa, przywołane na potrzeby skomentowania bieżącej sytuacji, o niechęci ukraińskich szeregowych do budowy osobistych ukryć i lokalnych okopów pisałem już miesiące temu, w kontekście problemów, jakie zaczęły napotykać działania na Zaporożu. Pisałem, że Rosjanom udała się wielka rzecz: kijem wbili oficerom, podoficerom i szeregowym do łbów, że w każdej sytuacji mają kopać, kopać i kopać. I jak to działało kiedyś, tak działa teraz.
12. Bachmut. Nie wiem, co tu się dzieje, ale Rosjanie weszli do Iwanowskiego („5”) i wygląda to na razie tak, jakby SZU byli z tego miasta wypierani.
13. Pozostałe odcinki frontu - prócz malutkich rosyjskich postępów na zachód od Kreminnej - wyglądają jak zamrożone. Cóż, najwidoczniej Rosjanie przenieśli większość sił uderzeniowych na wcześniej wymienione kierunki. Co nie oznacza, że nie toczą się tam żadne walki.
Wiadomości ogólne
Dzisiaj wiadomości ogólnych nie będzie, bo zebrało się bardzo dużo fascynujących wydarzeń - i dobrych i złych i zaskakujących, będę chciał poświęcić im kolejne podsumowanie. Pozostaje tylko jedna, ważna sprawa do poruszenia:
14. Otóż jest zbiórka [pol]. Jak pisze - znany już Wam, gdyż pomagaliście mu w przeszłości - pan Michał Musielak:
Cyt.:
W poprzednich zbiórkach zebraliśmy na dwa samochody (dla 28. brygady i Stalowego Kordonu), a ponieważ dzięki artykułowi w prasie dużo ludzi wpłaciło nam na auto dla Stalowego Kordonu, to została nam spora nadwyżka. I do tej nadwyżki chcemy teraz dozbierać na 2 samochody: dla 79. brygady i znów dla 28. brygady.
To wspólna akcja z Zoją z Odesy, która przed wojną służyła w 79. brygadzie i z tego powodu dostaliśmy list polecający od dowództwa brygady (jest po ukraińsku na stronie zbiórki - dla "Bojowych Kotików", czyli organizacji wolontariackiej, którą założyła Zoja).
Na jeden samochód już mamy środki (i Zoja jest w trakcie jego organizacji), na drugi zostało nam do uzbierania kilka tysięcy złotych i bardzo wolno to idzie.
No więc możecie pomyśleć: „zaraz, ale jak to? Na początku napisałeś, jak traktują nas ukraińscy politycy, jak prominentne konta obrzucają nas błotem… I dlaczego mamy pomagać?”. I macie rację.
Ale spójrzcie na to z tej strony, ze strony ludzi na froncie. Oni naprawdę nie walczą za polityków w Kijowie, co brzmi jak propagandowy slogan, ale takie są fakty. Oni wiedzą, że jeśli wojsko ulegnie, to ta banda clownów, która teraz łasi się do zachodniej oligarchii i obsmarowuje Polskę łajnem, pierwsza ucieknie za granicę. A oni i ich bliscy zostaną. Oni wiedzą, że cały rój kleszczy usiadł im na plecach i syci się tym, co ukradziono frontowi. I wiedzą, że nie bardzo mają jak wrócić z frontu aby robić porządek z tymi pasożytami, bo kraj nie zniesie wojny i niestabilności przewrotu z bronią w ręku - a obaleni z czystej złośliwości pogrążą Ukrainę w oczach zachodnich partnerów.
Zostać, ginąć, patrzeć jak za plecami marnowane są ich wysiłki? Wrócić, potrząsnąć tym i ryzykować, że wszystko szlag trafi? Ktoś lepiej wykształcony powiedziałby coś o tragedii antycznej, gdy bohater zawsze jest skazany na porażkę. Ja nazywam to prościej: „diabelską alternatywą”.
My też możemy niewiele - co najwyżej pomóc bezpośrednio tym, którzy tej pomocy potrzebują, w taki sposób, aby pomoc trafiła właśnie do tych rąk. Więc może jednak pomóżmy? Ludziom, nie władzom.
Na zdjęciu Dima, mąż Zoi z flagą, którą otrzymał z Polski. Drugie zdjęcie to samochód, który udało się zorganizować dzięki poprzednim zbiórkom. I wiecie co? Właśnie Dima będzie ilustracją tego wpisu. Nie wysryw Bezuhłej, tylko człowiek.