Komentarze są dostępne pod wpisem na FB.
Dzisiejszy wpis będzie troszkę nietypowy, bo chcę skupić się na wydarzeniach politycznych ostatnich kilkunastu dni. Na początku jednak trzeba powiedzieć coś, co musi być powiedziane i nie może zginąć w natłoku szybkich newsów.
Policzono ofiary ostatniego ataku na Odessę. Rosjanie zamordowali tam aż pięcioro dzieci.
Timofiej miał cztery miesiące.
Liza przeżyła ich tylko osiem.
Mark miał trzy latka.
Złata miała osiem.
A Siergij mógłby opiekować się resztą, bo był dużym chłopcem: miał aż dziewięć lat.
Timofiej. Liza. Mark. Złata. Siergiej. Tego nie wolno zapomnieć. Nie wolno wybaczyć.
Front
1. Miałem nie publikować doniesień z frontu, ale wspominaliście już o tym w komentarzach: wczoraj w nocy, w okolicy Mostu Krymskiego poszedł pod wodę okręt patrolowy projektu 22160 „Siergiej Kotow”. Wcześniej, w marcu 2022, Ukraińcom udało się uszkodzić (w okolicy Wyspy Wężowej) bliźniaczego „Wasilija Bykowa” a w październiku 2023 uszkodzono kolejnego z tej gromadki, czyli: „Pawła Dzierżawina”.
Okręty projektu 22160 nie cieszą się podobno popularnością wśród rosyjskich marynarzy - krytykowano je za słabe uzbrojenie i słabe właściwości morskie. A czy było w nich coś silnego, bo często mamy do czynienia z wymianą „coś za coś”? Ano tak - jednostki projekty 22160 wybrano na platformy dla systemu walki elektronicznej, który miał zabezpieczać je, i obiekty wokoło, przed atakami rakiet przeciwokrętowych i dron. Jak to z emfazą donosił jeden z portali [ang], cytując najwidoczniej oficjalne zajawki (zostawię po angielsku, bo brzmi prześlicznie): „Powerful Electronic Warfare System To Defend Its Warships From Drone & Missile Attacks”.
Prawdziwą ironią jest w tej sytuacji fakt, że „Siergiej Kotow” ulec miał całemu stadu… ukraińskich dron morskich. Czyli mamy kolejną mutację na temat rosyjskiego przyrządu do świecenia w tyłku[*], tym razem: „co to jest, co nie chroni przed dronami i nie pływa?”.
Tutaj Waszą uwagę chciałbym zwrócić na dwa, arcyciekawe fakty: po pierwsze to kolejna jednostka nadzoru i walki elektronicznej, która zniknęła z okolic Mostu Krymskiego. Najpierw były to dwa samoloty A-50 a teraz okręt, wyspecjalizowany w walce elektronicznej. Czy dla Was też wygląda to jak przygotowywanie sobie sceny do czegoś ciekawszego?
Drugą sprawą jest lokalizacja. Popatrzcie na mapę i powiedzcie sobie „rój morskich dron”. A potem popatrzcie jeszcze raz na znacznik „1”, czyli przypuszczalne miejsce zdarzenia. Daleko, prawda? Bardzo głęboko na terytorium wroga. Ciekawe, jak Ukraińcy to zrobili, prawda? Bo to na pewno nie było łatwe ani szybkie.
* - „nie świeci i nie mieści się w d…”, gdyby ktoś nie kojarzył suchara
2. Dla odmiany Rosjanie mają też sukcesy w operacjach specjalnych i po miesiącach demolowania makiet i kaleczenia odłamkami prawdziwych pojazdów w końcu namierzyli i przyłożyli w HIMARS-a. W tym momencie jest to pierwszy przypadek zniszczenia, jednoznacznie potwierdzany przez Rosjan i Ukraińców.
Wersje zniszczenia krążą różne - od „Lanceta” do „Iskandera”.
3. Odnotowano też zniszczenie co najmniej dwóch „Abramsów” i jednego, przypisanego do nich, wozu zabezpieczenia technicznego, który prawdopodobnie próbował zholować uszkodzoną maszynę. Możliwe, że to nie wszystkie, SZU prowadzą rozpaczliwą obronę, kupując swoją krwią czas na rozbudowę linii umocnień, które do tej pory radośnie lekceważono, a które teraz uzupełnia się z wielkim wysiłkiem wkładanym w autoreklamę władz. Co drugi serwis pełen jest zdjęć „smoczych kiełków”, rowów przeciwczołgowych i tym podobny. „Patrzcie jak się staramy!” - przebija z każdego materiału. A ja liczę na to, że po wojnie żołnierze te starania rozliczą. Starannie.
Wiadomości ogólne
4. Najpierw będzie byczo. Tak, wiem. Znacie mnie już na tyle dobrze, że wiecie, że teraz możecie spodziewać się wszystkiego, ale nie dobrych wiadomości. I zgadliście, bo będzie o „Taurusach”. Serial przebija już powoli „Niewolnicę Izaurę” i ma szansę zagrozić „Modzie na sukces”.
Na początku przyznam się do małego déjà vu: gdy w zeszłym roku prezydent Zełeński „pojechał” solidnie Polskę to przez chwilę miałem odrobinę złośliwej satysfakcji, gdy potem kanclerz Scholz odpowiedział: „nie, Taurusów nie damy”.
Potem działo się dużo i dużo, granica i obrzucanie błotkiem z tego powodu, potem troszkę przycichło a potem prezydent Zełeński na spółkę z premierem Szmyhalem znowu na nas naskoczyli. Nie miało to już takiego wstrząsającego efektu, jak za pierwszym razem, ale ciut podniosło ciśnienie. No i co powiedział parę dni później kanclerz Scholz? Otóż 26 lutego, w Berlinie „wyraźnie zapowiedział” że nie ma mowy o Taurusach, gdyż „mogłoby to wciągnąć Niemców w wojnę”.
Wyjaśniając: absolutnie nie uważam, że Niemcy prowadzą tak prostacką grę w rodzaju „obsmarujcie Polskę, to wam pomożemy” - po prostu złośliwie gratuluję Zełeńskiemu udanego doboru partnerów.
5. Warto zwrócić jednak uwagę na to, że tydzień później retoryka uległa zmianie i o ile prezydent Ukrainy nadal pomrukuje o tyle premier przyjął na siebie rolę dobrego policjanta i wczoraj powiedział na konferencji prasowej, że: „nie odnotowano ani jednego przypadku zablokowania dostaw broni, sprzętu wojskowego, pomocy humanitarnej czy paliwa na Ukrainę”. Zgodnie ze słowami Szmyhala „nagłaśniane przypadki nie dotyczą sprzętu wojskowego ale pojazdów użytkowych, przewożonych pod różnymi postaciami”.
6. Tak na marginesie - uważajcie na fejki, Rosjanie produkują je na potęgę, na rzekomy „zniszczony na granicy samochód dla SZU” nabrały się u nas nawet bardzo rozsądne osoby. To tylko dowód na to, jak podstępną i wredną sprawą jest taka propaganda.
Innym fejkiem, który miał dość burzliwą, choć krótką karierę, była jakaś mapka z Google z zaznaczonymi trasami bodajże biwaków prywatnej osoby, przedstawiona jako miejsca przemieszczania polskich oddziałów „pod pozorem ćwiczeń wojskowych”. Oczywiście znaczniki gromadziły się przy wschodniej granicy. To też było przygotowane bardzo dobrze, nie z uwagi na mapkę, ale na okoliczności jej umieszczenia.
7. „Bycza sprawa” na wcześniejszych doniesieniach się ani nie zaczęła ani nie skończyła. Okazało się, że Rosjanie posłuchali niemieckich oficerów a nawet… oficjalnie wystawili nagranie do sieci. Oficerowie zostali podsłuchani [pol], gdy omawiali co właściwie należałoby zrobić i jak to zorganizować, gdyby Scholz jednak przestał dusić te Taurusy w kieszeni. Jak to zorganizować, jak szkolić. Takie dość poufne sprawy. Jeśli nie wprost „tajne”.
Obrosło to w różne mity, ale finalnie okazało się, że panowie wyżsi oficerowie pogadali sobie normalnie w webeksie na tematy zastrzeżone a jeden z nich nie zachował żadnej higieny, łącząc się z hotelu w Singapurze, gdzie przebywał na międzynarodowych pokazach lotniczych.
Niektórzy złośliwcy twierdzili nawet, że Rosjanie na bezczela dopięli się do konferencji i nikt się nie zorientował. Nie jest to tak absurdalne, jak się wydaje - jeśli w spotkaniu uczestniczyli oficerowie wraz z adiutantami i specjalistami, to potencjalnie mogłoby to się udać („nie znam gościa, pewnie z Millerem przyjechał”). No i to nadal lepszy wariant, niż zdolność do przeprowadzenia takiego ataku man-in-the-middle, że oficer nie zorientował się, że nie łączy się do docelowych serwerów. Chyba, że po prostu kliknął „tak, zaakceptuj ten niepasujący certyfikat”, w końcu wszyscy to robią. W to, że taką konferencję robiono w takiej usłudze i być może na zasadzie „głębokiego ukrycia” (czyli „a kto się zorientuje, że to my”) to już wierzę totalnie. Ludzie nie takie głupoty robią. I tak, pominięcie sprawdzania, czy wszyscy uczestnicy są znani też się do takich głupot zalicza.
8. Już po tym Scholz powtórzył, że „nie da się przekazać Taurusów Ukraińcom - bo jak je damy, to oni będą mogli je przeprogramować i zaatakować Moskwę! A jak nasi żołnierze będą na Ukrainie, to wciągnie Niemcy w wojnę”.
Trzeba przyznać, że troska, jaką przejawia sojusznik prezydenta Zełeńskiego o stan rosyjskich miast i baz wojskowych nie może się równać z lekceważeniem, jakie okazuje bezpieczeństwu miast ukraińskich i śmierci dzieci.
Przyznajemy jednak, ze nie wszyscy Niemcy są jak Scholz i kanclerz zbiera coraz ostrzejszą krytykę od innych polityków. Ale niestety, nie jeden Scholz tam mąci.
9. Nie jest to koniec wyczynów kanclerza. Otóż ujawnił on [pol] przy okazji, że francuscy i brytyjscy żołnierze przebywają na terenie Ukrainy, gdzie pomagają w obsłudze pocisków dalekiego zasięgu SCALP/StormShadow (francuskich/brytyjskich).
Uznano to za nadużycie tajnych danych wywiadowczych w celu odwrócenia uwagi od postępowania Niemiec w tej sprawie.
10. Obrodziło to reakcjami. Najłagodniejszą było pojawienie się informacji, że Brytyjczycy zaproponowali Niemcom, ze wyślą więcej swoich rakiet StormShadow, jeśli Niemcy przekażą Taurusy Wielkiej Brytanii, jako uzupełnienie zapasów. Jest to bardzo mocne „sprawdzam” [pol].
11. Prócz reakcji oficjalnych są też wypowiedzi nieoficjalne. Zarówno z ust Bena Wallacea, który był ministrem obrony UK jak i od mniej oficjalnych źródeł. Ben określił niemiecki wywiad mianem „całkowicie spenetrowanego, nieskutecznego i niewiarygodnego”. Inni określają go mianem „nieudolnego”, „sterowanego przez polityków o sympatiach prorosyjskich”. Używa się takich określeń jak „jeśli chcecie aby Kreml dowiedział się o czymś szybko i pewnie - przekażcie to w sekrecie Niemcom”. Inne określenia to „aroganccy, biurokratyczni, bezużyteczni” jak zatytułował swój artykuł [ang] Daily Mail (no dobra, oni muszą).
BILD z kolei napisał, że co prawda niemieckie ministerstwo obrony przekazało komentarz na temat sprawy bezpiecznym serwisem, gdzie materiały chronione były hasłem - ale jednocześnie wpisało na stronie hasło, którego należy użyć. Dla wygody wybrano „1234”.
12. W międzyczasie „Spiegel” ujawnił, że niemiecki rząd w tajemnicy ma negocjować z Indiami zakup - tak potrzebnej Ukrainie - amunicji artyleryjskiej. Akurat nagłaśnianie takich układów przed ich sfinalizowaniem to świetny sposób na zerwanie dostaw.
13. W takim kontekście człowiek zaczyna się zastanawiać, czy Budanow mówiąc że „Rosjanie znali plany naszej kontrofensywy” [pol] na pewno ma na myśli wyciek w Kijowie? Wcześniej oskarżenia o wynoszenie z konferencji w Ramstein tajnych informacji skierowano pod adresem Izraela, ale czy na pewno to był dobry trop?
14. Przy okazji wyciągania naszym zachodnim sąsiadom różnych brudów, pojawiło się stwierdzenie, że mózg największej niemieckiej afery finansowej po 1945 (z rachunków zniknęło 2,1 miliarda dolarów a potem spółka o kapitalizacji 23 miliardy euro rozpłynęła się w powietrzu) czyli afery Wirecard [pol], pracował dla rosyjskiego wywiadu.
15. Zejdźmy już z Scholza. Była minister spraw zagranicznych Austrii, Karin Kneissl, przeprowadziła się do Rosji, gdyż „to jest wolny kraj”. Pani ta piastowała też kiedyś stanowisko przewodniczącej OBWE.
No więc. Tego…
16. Teraz przemieścimy się troszkę w czasie, czyli do 26 lutego i w przestrzeni - odwiedzimy Słowację, gdzie premier Robert Fico zapowiedział, że „niektóre kraje europejskie rozważają wysłanie wojsk na Ukrainę” [pol].
Ewidentnie była to udana próba zerwania paryskiej konferencji bezpieczeństwa, zorganizowanej pod patronatem Francji. Kolejne godziny i dni wypełniły bowiem mniej lub bardziej nerwowe zapewnienia kolejnych krajów: „nie, nie wyślemy - nie ma mowy”. „Nic z tych rzeczy”. „Żadnego wojska, skądże”. Ogólnie stworzyło to bardzo fatalny obraz - i to właśnie jest idealny przykład tego, co mam na myśli, gdy piszę, że „demonstrujemy nasza słabość a nie determinację”.
17. Zupełnie bez związku Włosi zadecydowali, że wycofają ze Słowacji swój system obrony powietrznej SAMP/T, który przyjechał tam w zamian z system Patriot, który Słowacja przekazała wcześniej Ukrainie. Zgodnie ze słowami Rzymu: „potrzebny jest gdzie indziej”.
18. Ale wspominałem coś o konferencji we Francji i o wysyłaniu na teren Ukrainy unijnych żołnierzy. Nie wszyscy demonstracyjnie zadeklarowali swoją słabość: sam prezydent Macron powiedział potem, że „tego nadal nie można wykluczyć”. Premier Estonii Kaja Kallas „rozważa wszystkie możliwości”. Litwa poinformowała wprost, że „rozważa wysłanie wojsk”. Holandia zajęła nieco ostrożniejsze stanowisko mówiąc: „nie mówimy nie, ale jeszcze jest za wcześnie”. Wielka Brytania powiedziała, że „nie rozmieścimy wojsk na dużą skalę” - ale ich „spalił” już wcześniej Scholz.
19. Prócz przełamania pewnego tabu, Francuzi zaczęli zachowywać się tak, jakby solidnie zmienili swój kurs i zapomnieli o wcześniejszych telefonach Macrona do Putina. „Europa straci pieniądze, jeśli Rosja pokona Ukrainę” - powiedział francuski minister spraw zagranicznych. Trzeba przyznać, że dla europejskich elit to argument ultymatywny. Dodał też, że „Francja musi znaleźć się we właściwym miejscu historii, nie możemy powtórzyć roku 1938”.
Dla przypomnienia: to była konferencja w Monachium. Ta, na której ugłaskiwano Hitlera i po której Neville Chamberlain wrócił ze słowami: „przywiozłem wam pokój na nasze czasy” a Churchill podsumował: „Jesteśmy, jak się zdaje, bardzo blisko posępnego wyboru między wojną a hańbą. Sądzę, że wybierzemy hańbę, a niedługo potem będziemy musieli prowadzić wojnę w warunkach jeszcze mniej sprzyjających, niż obecne” (w obiegu publicznym znajduje się zgrabniejsze sformułowanie, ale ono jest tylko streszczeniem słów Churchilla).
20. Sam prezydent Macron też nie poprzestał na jednej wypowiedzi. Zaapelował do Europy aby ta „przestała tchórzyć” i w trakcie pobytu w Pradze powiedział, że „do Europy wróciła wojna”.
21. A żeby jeszcze bardziej zamieszać w tym kociołku, prezydent Francji poinformował, że 7 marca (czyli pojutrze) spotka się z przedstawicielami wszystkich sił politycznych kraju w celu przedyskutowania wysłania wojsk francuskich na Ukrainę. Oficjalnie „będziemy rozmawiać o sytuacji”, ale musiało się pojawić jakieś pytanie „czy pan się nie rozpędził, panie prezydencie” bo Macron miał obstawać, że doskonale przemyślał i wyważył to, co powiedział o wysyłaniu wojsk.
22. Francuzi zamierzają rozbudować swoją jednostkę, która stacjonuje w Rumunii. Do 2025 chcą wysłać tam dodatkowo 2500 żołnierzy, czołgi i artylerię. Wygląda to jak złośliwy prztyczek w stronę Niemiec, które analogiczne siły dla Litwy (4.8 żołnierzy i pracowników wojskowych) chce rozmieścić do 2027. „O ile się uda”, bo są z tym spore problemy.
23. Francuzi wysłali też Ukrainie kolejną partię wyposażenia - w jej skład weszły kolejne samobieżne armatohaubice „Caesar”.
24. Część - zorganizowanej przez Czechów - amunicji artyleryjskiej, trafiła już w ręce ukraińskich artylerzystów. Może za wcześnie o tym przesądzać, ale podobno niektóre odcinki frontu miały w końcu czym strzelać.
25. Rzecznik Komisji Europejskiej skomentował propozycję wprowadzenia embarga na rosyjskie zboża: „Unia Europejska nie zamierza podejmować żadnych działań, które zagroziłyby bezpieczeństwu żywnościowemu”.