Komentarze są dostępne pod wpisem na FB.
Czas płynął, wydarzenia ciurkały po troszku - aż w końcu dostały takiego przyśpieszenia, że nie wiem, czy zmieścimy się w jednym wpisie. Najwyżej zrobię go rekordowo długim. Zobaczymy, jak sytuacja się rozwinie.
Na początek chciałbym przekazać Wam podziękowania, które otrzymaliśmy od 17. samodzielnego batalionu zmotoryzowanego. To zbiórka, którą organizował pan Michał Musielak i którą tak hojnie wspomagaliście. Przyłączam się więc do podziękowań dla Was.
Podziękowania
Dla autora bloga „Ukraina: wojna” i jego Czytelników
Za okazaną dużą pomoc i bogaty wkład w rozwój 17. Samodzielnego Batalionu Zmotoryzowanego, wzmacnianie morale i patriotyzmu żołnierzy, udział w codziennym życiu batalionu oraz za wsparcie Zbrojnych Sił Ukrainy: życzymy zdrowia, niegasnącej energii i natchnienia!
Ataki powietrzne
1. Od ostatniego wpisu Rosjanie byli dość aktywni, choć ograniczali się do wykorzystania głównie Shahedów i ich tanich klonów, o których wspominałem wcześniej. Nie jestem pewny, jakie były proporcje jednych do drugich, ta informacja nie przewinęła się w raportach.
W przypadku ukraińskich warto zwrócić uwagę na drobną zmianę w słownictwie raportów: gdy mowa o Shahedach to teraz zamiast „Rosjanie wykorzystali / z czego strącono” pisze się „siły obronne wykryły / z czego strącono”. Nie jest to żaden spisek tylko raczej sposób na uściślenie języka. Możliwe, że wpływ na to miało styczniowe wystąpienie rzecznika Sił Powietrznych, który podał wartości wypuszczonych przez Rosjan i zestrzelonych Shahedów o 1/3 wyższe od tego, co daje się wychwycić z mediów. Co ważne: stosunek wykrycia/zniszczenia nie uległ na skutek tego znaczącej zmianie (78% wg. Ihnata, 82% wg. moich danych), uznałem że to po prostu nieścisłości, wywołane raportami, które potem są uściślane ale się ich już nie publikuje, bo nie ma ku temu powodu.
2. Wśród ataków Rosjan interesujące są dwa: pierwszy to atak w nocy na 31 lipca, gdy Rosjanie użyli rekordowej dla siebie liczby dron, bo aż 89. Poprzedni taki atak miał miejsce na początku stycznia 2024 i wtedy poleciało dron 90. Wszystkie zostały strącone, więc powstaje pytanie, jaką ich część stanowiły tanie podróby „Shaheda”?
Na marginesie to profil Serhij Flash (Сергей Флеш) zamieścił zdjęcia elementów jednej z rosyjskich dron [ukr], ja kopiuję przykładowe zdjęcie. Jak widać to skrajnie prymitywna konstrukcja, co w tym przypadku nie jest żadną wadą.
3. Drugi atak, to ten z 6 sierpnia, gdy Rosjanie wykorzystali cztery rakiety balistyczne, które wedle raportów kierowały się w miejsce, gdzie niedawno zademonstrowano pierwsze, ukraińskie F-16. Prawdopodobnie Rosjanie mieli ochotę na sukces w rodzaju „no żodyn się nie spodziewał”, ale nie wyszło.
4. Zaraz… czy ja napisałem „F-16”? Zgadza się. W niedzielę prezydent Wołodymyr Zełeński wystąpił na ich tle i poinformował o tym, że wykonują już zadania bojowe. To, co daje posiadanie F-16 bardzo ciekawie omówił pan Maksymilian Dura [pol] na łamach Defence24. Nie zwracajcie uwagi na okropnie clickbajtowy tytuł, treść jest znacznie lepsza. Osobiście mam tylko pewną wątpliwość, czy przewaga F-16 nad rakietami GLMRS w niszczeniu systemów przeciwlotniczych nie została zbytnio przerysowana (w końcu jak już trafi się rakietą radar to też nie trzeba eliminować potem każdej jednej wyrzutni) - ale całkiem możliwe, że był to zabieg mający uwypuklić zaletę możliwości wyboru celów dla pocisków przeciwradarowych w trakcie lotu, a nie na lotnisku. Bo taki F-16 może być blisko baterii i wykorzystać ten moment, gdy radar pracuje - a ostrzał rakietowy z ziemi to jednak mozolne wyłuskiwanie wizualnie rozpoznanych obiektów i znacznie mniejsze szanse zdybania radaru.
5. Ukraina nieustająco, z uwagą i starannością obkłada dronami i rakietami cele na terytorium Rosji i na okupowanym Krymie. Wśród typowych już obrazków płonących rafinerii i składów paliw na pierwszy plan wybijają się dwa, bardzo ciekawe uderzenia:
a) trzeciego sierpnia ukraińskie Siły Zbrojne poinformowały o powtórnym zatopieniu rosyjskiego okrętu podwodnego „Rostów nad Donem”. No dobra, żartuję sobie - bo to co ani nie jest żółta, gumowa kaczuszka, żeby co i raz wyskakiwać na powierzchnię ani też Ukraińcy nie kłamali poprzednim razem.
Po prostu w czasie ataku, jaki miał miejsce 13 września 2023, „Rostów” został trafiony dwoma rakietami w czasie, gdy przechodził remont w suchym doku. Nie mógł więc zatonąć, choć po tym zabiegu na wodzie sam by się już nie utrzymał. Rosjanie postanowili go odremontować - przypuszcza się, że dość prowizorycznie, bo Sewastopol nie dysponuje możliwościami naprawy tak poważnych uszkodzeń. Jednostka została propagandowo wyremontowana tak, aby utrzymywała się na wodzie i przeholowana w inne miejsce - po czym równie propagandowo Ukraińcy dorobili jej kilka nowych dziur i posłali na dno.
Komentatorzy zwracają uwagę, że to wcale nie koniec epopei. „Rostów” osiadł w basenie portowym - a więc w miejscu, z którego można spokojnie go podnieść, wypompować wodę i połatać po raz drugi. Więc całkiem możliwe, że znowu zobaczymy go kiedyś na wodzie. Ot, tak na pokaz.
b) ukraińskie drony zaatakowały w nocy z piątku na sobotę bazę lotniczą w Morozowsku, to jest jakieś 300 km na wschód od linii frontu na Dobasie. Tym razem celem nie były samoloty - ale lotniskowy skład bomb i amunicji. Efekt sprostał oczekiwaniom, łunę wybuchów widać było z wielu kilometrów - a zdjęcie, które pozwoliłem sobie pobrać z profilu Aleksandra Kowalenki pokazuje, że ze składu nic nie zostało. Tak, robiono już geolokację i tak wygląda typowy, rosyjski skład amunicji i bomb.
Jako bonus okazało się, że zniszczeniu uległ też - prawdopodobnie na skutek eksplozji w składzie - jeden z bombowców Su-34, w sieci wyszły filmy. Podobno uszkodzono dwa kolejne, ale na to nie ma dowodów wizualnych.
6. W sieci pojawił się też film, nagrany z osobistej kamerki przez… zestrzelonego rosyjskiego pilota, który skutecznie katapultował się ze swojej maszyny. Co ciekawe, wyłożyli go Rosjanie a ja nie kojarzę doniesień o zestrzeleniu w ostatnim czasie rosyjskich myśliwców. O czym wspominam, abyście mieli świadomość, że dzieje się więcej, niż ja opisuję i jeszcze więcej, niż jestem w stanie znaleźć.
7. Z ciekawostek - już kilkukrotnie pokazywano nagrania, na których samobójcze drony próbują dopaść rosyjskie śmigłowce w locie. Do tej pory nieskutecznie, choć zazwyczaj „no… no… no… no prawie!”. Tym razem mamy chyba pierwsze, zarejestrowane porażenie śmigłowca w ten sposób. Rosyjski obwód kurski, trafienie w śmigło ogonowe, co sugeruje że droniarz doskonale wiedział, co robi - bo to bardzo skuteczny sposób sprowadzenia śmigłowca na ziemię. Zwłaszcza jeśli nie zależy nam specjalnie na integralności załogi.
Dostało się maszynie typu Mi-28N. Ogólnie może to być drugi, stracony w ostatnich dniach w obwodzie kurskim, śmigłowiec Rosjan - są też nagrania z dopalającego się na ziemi szturmowego Ka-52, ale tamten miał lądować awaryjnie po trafieniu pociskiem p-lot.
Front
8. Sztab ZSU poinformował, że przeprowadzono skuteczną operację na Kosie Tendrowskiej („1”). Z kolei Rosjanie twierdzą, że zniszczyli 3 z 12 wykorzystanych przez Ukraińców łodzi wraz z załogami.
Działania na tych wybrzeżach trwają od dawna, ale wiemy tylko o niektórych przypadkach - w tym szczególnie nieudanym, jaki miał miejsce w październiku 2023 roku, gdy na Kosie Kinburnskiej („2”) w zasadzkę wpadli żołnierze ukraińscy. Rosjanie pokazywali potem łódź, broń i trupy.
9. Zaporoże. Tutaj - wbrew obawom - nic szczególnego się nie wydarzyło. Wcześniej informowano, że Rosjanie gromadzą tam siły, ale do niczego nie doszło. Ciekawe, czy gromadzili naprawdę i pewne działania, do których przejdziemy, miały wpływ na powstrzymanie ich od dalszych operacji - czy też rozgłaszanie, ze ZSU widzi wroga na południu miało uspokoić Rosjan i cieszyć z perspektywy skupiania ukraińskiej uwagi właśnie tam?
Perpetua odnotował niewielkie, rosyjskie postępy na jednym ze skrzydeł byłego włamania pod Robotyne, ale to z gatunku „jedno pole, jedna miedza”.
10. Odcinek doniecki - tutaj Rosjanie pracowicie zdobywają resztki Krasnohoriwki, za jakiś czas pewnie doczekamy się informacji o jej zajęciu, dementowanej przez proukraińskich komentatorów słowami „a wcale nie, nasi siedzą jeszcze w takiej jednej szopie w administracyjnych granicach miasta”. Prawdę mówiąc żarty o tym widziałem też u samych Ukraińców, taki folklor.
11. Okolice Awdijewki - tu stabilnie źle. Tzn. Rosjanie może nie idą jak burza, ale Ukraińcy nie są w stanie ich zatrzymać. Do tego patologie mają się nieźle a nawet kwitną. Na przykład oficerowie 31. brygady zmechanizowanej protestują przeciwko planom odwołania ich dowódcy - pułkownika Ursanowa. Powód? Generał Syrski podejrzewa, że „samowolny i organizowany oddolnie” odwrót, który opisywałem w poprzednich podsumowaniach, który uratował życie wielu chłopaków wcale nie był taki „oddolnie koordynowany” i tak naprawdę pułkownik usiłował ratować swoich ludzi, wystawionych na pewną śmierć.
Jest to całkiem prawdopodobne, bo zbyt wyraźnie podkreślano, jak to „oddolnie i samodzielnie” podjęto te decyzje na szczeblu batalionów - a tam była całkiem dobra koordynacja mi synchronizacja działań pomiędzy oddziałami.
Dla kalibracji zaznaczyłem jednak Pokrowsk, który często wymienia się jako generalny cel rosyjskich działań na tym odcinku, to jest znacznik numer „6”. Aby lepiej zorientować się w zmianach, skleiłem dwie mapy - starszą i nowszą, datę macie na dole każdej z nich.
12. Toreck. Tutaj również źle. Rosjanie posuwają się - może nie tak szybko, jak w swoim czasie w okolicy Awdijewki, ale się posuwają: zajmują powoli Niu Jork („3”) i wchodzą na krańce Torecka („4”). Zagrożone okrążeniem ZSU wycofały swoje oddziały z obszaru „5”, możliwe że oddadzą całe to zakole.
Z kolei z tego kierunku plotki przynoszą informacje (mówimy o klasie „plotka powtarzana przez Butusowa” a to już poważniejsza rzecz), że dowodzący tam pułkownik Ledowoj stracił panowanie nad sytuacją i wysyła do sztabu uspokajające, fałszywe raporty - aby tylko nie podpaść przełożonym.
13. Czasiw Jar. Była informacja o małym, rosyjskim przyczółku po zachodniej stronie kanałku - potem o ukraińskim kontrataku a teraz panuje tam taka niepewność, że za chwilę jedni z drugimi pobiją się o to, kto wygrał (ktoś rozpozna cytat z mojej ukochanej książki?). Perpetua machnął ręką i maluje to na żółto.
14. Szybko przemkniemy wzrokiem nad Kreminną i odcinkiem kupiańskim - tu nie było zmian…
Stop.
To nieładnie.
Bo sam właśnie chciałem zrobić coś, co jest bardzo ludzkie i co rozumiem - ale na co regularnie się zżymam. Bo wiecie, co jest najgorsze gdy odwalasz ciężką, trudną robotę i wielkim wysiłkiem trzymasz coś w ruchu? To, że wszyscy uważają, że „tak ma być” i że to normalne i nie ma o czym mówić. Aż czasem marzysz o tym, żeby to wszystko kiedyś walnęło tak, aby towarzystwo wokoło zrozumiało, że stabilność i trwałość nie jest prawem naturalnym i wymaga pracy i inwestycji.
No więc ominęliśmy Biłohoriwkę, którą broni się naprawdę, naprawdę długo. Punkt ukraińskiej obrony najbardziej chyba wysunięty na wschód. Utrzymywany długimi miesiącami, choć parę razy komentowano go w rodzaju „no i teraz Rosjanie się wzięli”. Się wzięli i się zes…, wybaczcie mój klatchiański.
Trzymają go chłopaki z 81. Samodzielnej Brygady Powietrznodesantowej, których pozdrawiam, żeby wiedzieli że pamiętamy o tym - niemedialnym - kawałku frontu i doceniamy ich hart.
A Wam, moi drodzy Czytelnicy przypomnę, że macie swój wkład - bo zrzucaliście się w jednej ze zbiórek na wyposażenie dla ludzi, walczących na tym kierunku.
15. Odcinek charkowski, Wowczańsk i Głębokie. Tutaj mamy do czynienia z bardzo drobnymi postępami ZSU w samym mieście i stabilną sytuacją na innych odcinkach. Aż chciałoby się postawić pytanie, czy to naprawdę taki problem wyskrobać troszkę rezerw i wyjaśnić sytuację? Czy są jakieś powody?
No i gdybym postawił takie pytanie, to dziś znalazłbym się w sytuacji tych komentujących, którzy Internet dostają faksem i wygłaszają potem srodze spóźnione oświadczenia. Ale to nie militaria, więc pomińmy.
16. Żeby jednak odpowiednio opowiedzieć tę historię, musimy zrobić dwa kroki w tył i popatrzeć na całą mapę. Biłohoriwka jest pod „7”, Toreck pod „8”, Wowczańsk pod „9” a Głębokie pod „10”. Teraz wiemy już wszystko. No prawie - bo został jeszcze taki dziwny cóś pod znacznikiem „11”.
Otóż wczoraj rano gruchnęła wiadomość, że Ukraińcy znowu weszli na teren Rosji, właśnie w tym miejscu. Na początku wszyscy wzruszyli ramionami: ot, jeszcze jedna operacja wywiadu wojskowego Ukrainy, demonstracja jakie już widzieliśmy. Nawet tak to chyba gdzieś zakomunikowano, jeśli widzieliście wpis z literkami „HUR” to właśnie ta formacja.
I teraz najlepsze: praktycznie WSZYSTKIE informacje, które posiadamy pochodzą wyłącznie od Rosjan. Kijów trzyma buzię na kłódkę, dyscyplina informacyjna jest fenomenalna - jak za starych, dobrych czasów. A dlaczego robię to zastrzeżenie? Bo wychodzi na to, że Ukraińcy weszli tam na dobre, rzucając do walki elementy co najmniej czterech regularnych brygad (z czołgami i silnym wsparciem przeciwlotniczym) a w odwodzie trzymają więcej - i że te brygady trafiły na zdezorientowanych, zielonych żołnierzyków, Straż Graniczną i kadyrowców. I nie wiem, którzy z tej trójcy byli bardziej zaskoczeni obrotem spraw.
Tutaj posłużymy się mapą, którą opracował p. Łukasz Chojecki [pol] a która pokazuje teren opanowany przez ZSU „na pewno”, czyli na niebiesko i teren, który opanowano przypuszczalnie, czyli na żółto. I to się zmienia z godziny na godzinę, gdy siadałem do tego wpisu to miejscowość pod znacznikiem „13” jeszcze nie była raportowana jako utracona przez Rosjan.
17. Dodatkowym smaczkiem jest informacja - także do Rosjan - że miasto Sudża („12”) zostało zdobyte przez Ukrainę. Rosjanie zostali tam wymanewrowani i, wykazując się dużą dozą rozsądku, po prostu nie podjęli obrony tych pozycji. Bardzo nie chce mi się robić kwerendy ale to chyba największa do tej pory miejscowość, którą utracili Rosjanie (co prawda 5,5 tysiąca ludzi ale i tak ma prawa miejskie).
Tu warto podkreślić to, co pisze Perpetua i kilku komentatorów: całkiem możliwe, że widzimy właśnie to, co chcieliśmy zobaczyć na Zaporożu, czyli prawdziwe działania manewrowe. Niestety, tam ukraińscy żołnierze wykrwawili się w rozbudowanym systemie umocnień - tutaj natomiast weszli w rejon totalnie przez Rosjan zaniedbany.
Na nielicznych nagraniach widzimy ukraińskie pojazdy pancerne, oznaczone symbolem białego trójkąta (złośliwcy, wygląda to na naigrywanie się z Rosjan) i zaopatrzone w rozmaite „daszki antydronowe”. Widzieliśmy tez rosyjskie czołgi - dwa płonące sobie spokojnie w polu i dwa spokojnie dymiące się jeszcze na platformach transportowych. Co sugeruje mocne zaskoczenie.
18. Co to oznacza, jak rozwinie się sytuacja i na co liczy Kijów. NIE WIEMY. Przyjmijcie to za pewnik, bo opinii lata masa, choć hurraoptymistycznych jest zdumiewająco mało - przeważa ostrożne krytykanctwo i kręcenie głową, ze „to potężny hazard” albo płacze, że „to kolejny durny pomysł Syrskiego”.
Na razie nie wiemy, czy to hazard czy nie. I czy to PR czy przygotowanie do negocjacji pod koniec 2024. Może być tak, że Ukraina chce wejść na zaplecze wojsk atakujących Charków od północy. Może wycofa się jeszcze tej nocy. Może liczy na odciążenie innych odcinków frontu. Może za kilka dni Rosjanie podciągną tu rezerwowe brygady i zatrzymają działania (bo podciągnięcie brygad zajmie kilka dni właśnie), może rosyjskie lotnictwo przeważy a może załamie się na - podobno bardzo silnej - ukraińskiej osłonie przeciwlotniczej. Może za kilka dni front się usztywni a Ukraina będzie okupować te tereny aż do rozmów pokojowych… może, może, może… - nie wiemy, jaki jest zamiar, jakie są prawdziwe możliwości armii ukraińskiej i jakie są prawdziwe możliwości Rosjan. Pozostaje nam tylko obserwować i nie jojczeć, tu zacytuję - z pamięci - Perpetuę:
„Jak walczyli na Zaporożu, to krytykowaliście, że powinna to być wojna manewrowa a nie przebijanie się przez okopy. Jak teraz macie wojnę manewrową, to jojczycie, że to ryzyko i że powinni siedzieć w okopach”.
Tak no więc. Pozostańcie przy odbiornikach.
Wiadomości ogólne
19. Jako, że powyżej zebrało się sporo, na razie będzie bez wiadomości i plotek ze świata polityki. Zapytam tylko o jedno: do tej pory konsekwentnie stosowałem zapis SZU (jak Siły Zbrojne Ukrainy), co jest zgodne z naszą, rodzimą praktyką zapisywania tego ale daje brzydki skrótowiec, który aż prosi się o wymawianie jako „szuuu”.
W tym wpisie użyłem formy powszechniejszej obecnie, czyli Zbrojne Siły Ukrainy (ZSU), co wymawia się łatwiej jako skrót a do tego brzmi i wygląda tak samo zarówno po ukraińsku jak i po polsku, co może ułatwiać obcowanie z innymi materiałami. I właściwie - w naszym języku - nie brzmi sztucznie ani niezręcznie.
Co o tym myślicie? Staram się pisać czytelnie, mam swoje prywatne dziwactwa, jak drony rodzaju żeńskiego - ale też przedkładam rozsądek nad puryzm. Na przyszłość wolicie SZU czy ZSU?