Komentarze są dostępne pod wpisem na FB.
Dzisiaj skupimy się na plotkowaniu o tym, co w powietrzu i w polityce. Plotkami z frontu zajmiemy się w kolejnym wpisie.
Ataki powietrzne
1. Przyznam się, że od dłuższego czasu zastanawiały mnie rosyjskie „drony-wabiki”, towarzyszące „Shahedom” w atakach, o stosowaniu których regularnie wspominają Ukraińcy. Przez dłuższy czas komunikaty były tak ogólne, że nie bardzo mogłem sobie to poskładać - bo sytuacja, gdy niektóre „Shahedy” leciałyby bez głowicy i tylko imitowały cel, wydawała mi się zupełnie nieracjonalna.
W końcu pojawił się wpis [ukr], który rozwiał moje wątpliwości, opublikowane tam zdjęcia pasują też do fragmentów zdjęć, które widziałem wcześniej: teraz ma to ręce i nogi, bo „Shahedy” udawane są przez małe, tanie pudełka, którym nadano nazwę „Parodia”.
2. Komunikaty o tych dronach zaczęły się pojawiać mniej-więcej w połowie listopada 2024, mniej więcej w tym okresie Rosjanie zwiększyli drastycznie liczebność rojów. Jeśli solidnie napchali je pozoratorami, to ma to ręce i nogi.
3. Być może „Parodie” latały wcześniej, bo już 31 sierpnia Ukraińcy podali, że ponad połowa (28 z 52) dron nie osiągnęła widocznych celów, znikając z ekranów radarów w nieoczywistych rejonach albo wprost przelatując na Białoruś i z powrotem do Rosji. Potem liczba ta spadła by - od początku października - trzymać się na jednolicie wysokim poziomie, od 20% do nawet 50%.
Początkowo składano to na karb przeciwdziałania środków walki elektronicznej, ale od pewnego czasu komunikaty piszą wprost: „z pewną liczbą dron utracono kontakt”, nie składając tego na rzecz sukcesów własnej WRE tylko sugerując awarie albo pozoratory. Takie uściślanie „odbiera” niejako sukcesy ukraińskim systemom walki radioelektronicznej, więc jak spotkacie kogoś, kto z zadufaniem napisze Wam, że „ooo, prawda umiera pierwsza na polu walki, obie strony zawsze koloryzują” to możecie zasugerować mu, aby te wiekopomne myśli wydrukował na kredowym papierze, zwinął w rulonik i rozważył znaczenie słowa „czopek”.
4. Wszystko powyższe sprawia, że potencjał Rosjan wcale nie wygląda tak kwitnąco, jak dwa miesiące temu - w późniejszym okresie spróbuję usiąść, wyciągnąć więcej danych o „spadniętych” dronach i uwzględnić to na wykresie. Bo „1924 dron w listopadzie” brzmi gromko, ale jak odejmiemy od tego „667 które po prostu spadły albo poleciały do domu” to jest to jakby mniej ambitne, choć i tak widać wzrost.
Przykładowo, ostatnie dni to, dla bezpilotowców:
data. razem - strącono - spadły same
10. 145 62 77
11. 74 39 33
12. 110 46 62
13. 90 37 49
5. Towarzyszy temu zadziwiająca, rosyjska niemoc jeśli chodzi o ataki rakietowe. Ostatni, duży atak miał miejsce 26. sierpnia, wtedy poleciało 127 rakiet. Od tego czasu jest mikro. Ktoś mógłby co prawda powiedzieć: „ale tydzień później wystrzelili aż 35 rakiet, ouch!” ale ja zwróciłbym delikatnie uwagę, że większość tego stanowiły rakiety balistyczne: Iskander-M (16) i S-300 (4).
Innymi słowy: od 79 dni Rosjanie nie zdołali przeprowadzić zmasowanego ataku rakietami manewrującymi. Atakują rakietami niemal codziennie, ale mówimy o 2, 4 czy 6 sztukach na raz.
I jeśli uwzględnimy, jak wiele dron okazuje się wabikami, to nie zniwelowali tego liczebnością rojów.
6. To, że rosyjski potencjał w widoczny sposób osłabł, nie oznacza jednak, że Ukraina jest bezpieczna. Regularnie wykorzystywane są rakiety balistyczne, których praktycznie nie daje się przechwycić, chyba że w okolicach Kijowa, gdzie nadal znajdują się skuteczne systemy obrony przeciwlotniczej. Rakiety wycelowane blisko frontu także dolatują, bo po prostu nie ma kiedy ich strącić. Do tego Rosjanie bardzo intensywnie wykorzystują wszelkiego rodzaju bomby szybujące, które także spadają na miejscowości w pobliżu linii frontu.
W efekcie nie ma praktycznie dwóch dni, abyśmy nie dowiedzieli się o śmierci całych rodzin albo wydarzeniach jeszcze straszliwszych, gdy ocalały ojciec musi pochować żonę i dzieci.
7. Wśród tych, tragicznych doniesień zabłysł dzisiaj promyk światła. Nie, nie tego jasnego, które sprowadza spokój ducha i uśmiech na twarze - to był krwawy, czerwony rozbłysk, gorzki grymas zaciętości i zemsty. Mianowicie w Sewastopolu, na Krymie, wyleciał w powietrze kapitan 1. rangi Floty Czarnomorskiej, dowodzący sztabem 41. Brygady Okrętów Rakietowych. To właśnie ten człowiek, Walery Trankowski, stał za atakami rakietowymi za pomocą „Kalibrów”, to on wydawał rozkazy m.in. ataku na Winnicę, w 2022.
Możecie nie pamiętać Winnicy, wszak rosyjskie zbrodnie sypią się niczym śnieg w zamieci i trudno zapamiętać każdy jej płatek. Ale Aryo pokazał jedno zdjęcie - i ja sobie przypomniałem. Przypomniałem sobie wszystko, bo mam taką przeklętą cechę, że pamiętam doskonale. Obrazy przywołują te wszystkie uczucia i jeszcze raz wraca do mnie ten żal i ten gniew, jakby wydarzyło się to po raz pierwszy.
Wtedy zginęła właśnie ta mała dziewczynka, którą mama sfilmowała tuż przed atakiem - ten berbeć, którego widzicie na zdjęciach.
Śmierć Trankowskiego nie wróci życia ani jej ani innym, zamordowanym przez Rosjan. Ale będzie przestrogą, będzie choć najmniejszym przejawem sprawiedliwości. Sprawiedliwości, która teraz, za rok, za dziesięć albo i za czterdzieści lat dosięgnie każdego, odpowiedzialnego za takie zbrodnie, bo wierzę, że Ukraina nie zapomni i nie wybaczy.
Składam wyrazy szacunku ludziom, którzy - wobec niemocy świata - podjęli decyzję i wykonali ten wyrok.
8. Ukraińskie nie próżnują w Rosji. Były trafienia w zakłady przemysłowe, były trafienia w kolejne składy paliwa i amunicji - a nawet, 10 listopada, atak dron na Moskwę. Naliczono co najmniej 32 sztuki, przerwano czasowo pracę lotnisk Szeremietwiewo, Domodiedowo i Żukowskij.
Front
9. Sytuacja na froncie nie jest ani bardzo zła ani dobra - wymaga więcej miejsca na omówienie, trzeba by też popatrzeć na różne interpretacje tego stanu rzeczy, tak więc pojawi się w kolejnym wpisie.
Wiadomości ogólne
10. Donald Trump zostanie prezydentem USA. I to właściwie wszystko, co powinno być w tym momencie powiedziane. Reszta to jakieś absurdalne straszenie się, którym zawalona jest cała sieć. Śledziłem te doniesienia przez dłuższy czas i opadły mi ręce - bo stężenie fejków i sprostowań przekracza zdolności normalnego człowieka. Co więcej zmian jest tak wiele, że - choć większość tego tekstu powstała dwa dni temu - to już zdążyła się nieco zdezaktualizować, dlatego właśnie go przepisuję.
a) „Doradca Trumpa powiedział, że Krym jest bezapelacyjnie rosyjski” - no więc poszła taka nowinka, ale dementi, cytowane przez Reutera, ze „Bryan Lanza wypowiadał się we własnym imieniu i nie jest członkiem gabinetu Donalda Trumpa”, już tak się nie przebijało. Wspomniany osobnik był doradcą kampanijnym ale obecnie nie wyznacza polityki.
b) „Trump przeprowadził rozmowę z Putinem w której powiedział, że Krym zostanie w Rosji, że chce skończyć konflikt i w której wezwał Putina aby ten nie eskalował” - tak podał Washington Post. Problem w tym, że Pieskow takiej rozmowie zaprzeczył.
Dodatkowo, w ramach okazywania szacunku Trumpowi, rosyjska TV puściła program z gołymi zdjęciami jego żony i odpowiednio niewybrednym rżeniem prowadzących. To akurat bardzo dobry gest Kremla, zachęcam do powtarzania. Donald na pewno się wystraszy. Nie wiem tylko, czy miało to miejsce po rzekomej rozmowie czy przed nią.
Całkiem możliwe, że w ramach „nieeskalowania” Rosjanie postanowili zaatakować dziś bezpośrednio Kijów: rakietami i dronami.
c) Jeden z komentatorów (Witold Szabłowski, chyba - ale nie zrobiłem notatki) - zasugerował, że ukraińscy dyplomaci nieco się ogarnęli i na stole wylądowała łapówka w postaci naturalnych bogactw Ukrainy. Trump patrzy na świat przez pryzmat rozbujania amerykańskiej gospodarki i uniezależnienia się od dostaw z Chin, więc tu jest o czym rozmawiać.
Później pojawiła się informacja, że taka marchewka znalazła się w jednym z tajnych załączników, który prezydent Zełeński zawiózł do USA. Drugą marchewką, ewidentnie krojoną pod Trumpa, jest sugestia że to ukraińska armia mogłaby służyć odstraszaniu Rosjan w Europie, w miejsce Amerykanów. Wspominałem już o tym, ale dla porządku wypada powtórzyć.
11. Ukraińcy podeszli do tematu nieco fatalistycznie, przechodząc do trybu: „może pod Trumpem to w końcu wszystko walnie i trzeba będzie odnaleźć pomysł w nowych okolicznościach, ale przynajmniej skończy się to dogorywanie pod kroplówką, która nie pozwala ani zginąć ani zwyciężyć”.
Pewnym plusem jest to, że te słowa w końcu są powtarzane głośno, także wśród zachodnich komentatorów. Nie dlatego, żeby deprecjonować dotychczasową pomoc, ale dlatego, bo bez przyjęcia do świadomości, jak naprawdę wygląda sytuacja, nie można szukać środków zaradczych.
12. Podsumowując: może po prostu poczekajmy na to, co Trump zrobi lub uzgodni i traktujmy z dużym dystansem to, co powiedziano o Trumpie, co powiedzieli jego współpracownicy lub osoby z nim kojarzone. Trump pełnię władzy przejmie dopiero 20 stycznia, do tego czasu przeprowadzonych zostanie wiele rozmów, negocjacji, wydarzy się wiele rzeczy, które mogą nastawić opinię społeczną w ten czy inny sposób.
Nie znaczy to, że politycy i działacze powinni biernie czekać na przyszłość, teraz jest ich czas: ale my dajmy sobie na wstrzymanie.
13. Kolejne zaskoczenia pojawiły się wraz z ogłoszeniem osób, które mają objąć stanowiska w administracji przyszłego prezydenta USA. I znowu ruszyła karuzela, gdzie jedni wskazują wypowiedzi z przeszłości, inni zwracają uwagę na ewolucję poglądów a jeszcze inni dodają kontekst.
Wychodzi zabawnie, bo najpierw mamy strachy w rodzaju „on mówił, że »Rosja nie jest naszym przeciwnikiem«” co potem ktoś osadza w kontekście „on powiedział, że »Rosja nie jest dla nas przeciwnikiem, jak się postawią to ich zadusimy - a teraz trzeba koncentrować się na Chinach«” co może być odczytywane tak czy owak.
My musimy jeszcze poczekać aż te osoby rzeczywiście obejmą swoje stanowiska a potem jeszcze zobaczyć, jaką politykę będą naprawdę prowadzić. Więc znowu nie ma co martwić się na zapas.
14. Administracja Bidena postanowiła - podobno - wypchnąć do Ukrainy całość kwoty, jaką przeznaczono na pomoc. Mówimy o kwocie sześciu miliardów dolarów. To też pomoże, choć UA przede wszystkim brakuje teraz ludzi i kompetentnych oficerów.
Możliwe, że ten ostatni brak częściowo zostanie załagodzony poprzez zmiany w ukraińskim prawie, które pozwalają na wyznaczanie na stanowiska oficerskie także obcokrajowców.
15. Jak zapewne już wiecie, w Niemczech rozpadła się koalicja, a wybory mają mieć miejsce jakoś pod koniec lutego. Teraz trwa tam bezpardonowa przepychanka, w której szczególnie brzydko chwyta się obecny kanclerz. Zabrał się bowiem za nastawianie społeczeństwa przeciwko idei pomocy Ukrainie, gdyż - jak to wprost powiedział - „on się nie zgodzi, aby odbierać emerytury Niemcom i redukować wydatki socjalne w imię pomocy Ukrainie”.
Antagonizowanie metodami rasowej onucy, jeśli kogoś interesuje moja opinia - a wszystko w imię walki z liderem CDU, Friedrichem Merzem, który ma dużą szansę zastąpić Scholza na stanowisku kanclerza, a który ostatnio powiedział nawet, że jeśli Rosja nie przestanie atakować infrastruktury Ukrainy, to trzeba będzie te Taurusy dać. Przy czym - w zależności od wersji - on to miał powiedzieć nawet w postaci „Te, Putin - skończ z tym w 24 godziny, albo wysyłamy rakiety”. Możliwe, że powtarzał po prostu tę kwestię, pytany o to przez różnych dziennikarzy.
Zobaczymy, mowa jest trawa. Scholz w międzyczasie podkreślił, że „JA Taurusów NIE DAM!”.
16. Ukraińcy raportują kolejne starcia z żołnierzami z Korei Północnej, do których miało dojść na obszarze obwodu kurskiego. Dowodem mają być przechwycone nagrania komunikacji taktycznej (nic dramatycznego, po prostu polecenia cofnięcia się dla kilku pododdziałów) oraz znalezienie karabinków produkcji koreańskiej na polu walki.
Przyznam się, że mam potężne deja-vu, bo czuję się jakbym był z powrotem w latach 2014/15. Ukraińcy pokazują znowu pojazdy, z zachowanymi książkami obsługi z liniowych jednostek rosyjskiej armii i lekko zamalowanymi oznaczeniami przynależności państwowej, dokumenty, broń… a świat bardzo stara się tego nie widzieć i nie reagować.
Smutne to.
17. Teraz troszkę weselej. Dzięki uprzejmości Fundacji Invicta miałem możliwość obejrzeć jeden z koncertów grupy „Skriabin” - wspominałem o nim w niedawnych wpisach. Owszem, już dawno nie byłem na żadnym koncercie, nie znam też tak dobrze utworów (choć sala zdawała się znać je na wyrywki, ale co tu się dziwić), ale bawiłem się doskonale.
Duże uznanie dla zespołu, który grając koncert stosunkowo kameralny, jak na swoje doświadczenia, nie traktował tego jak chałtury i naprawdę zajmował się rozbujaniem zabawy. Brawa za zaangażowanie.
Jeśli chodzi o mnie, to olbrzymie wrażenie wywarły na mnie dwa momenty - jeden to wykonanie utworu „Suka-wojna”, którego aranżacja przywołała do mnie zbyt wiele wspomnień na raz - jak pisałem, czasami pamiętam aż za dobrze. Drugi moment to hołd, złożony nieżyjącemu już twórcy grupy, Andrijowi Kuźmience [pol]. Nie zamierzam zdradzać tajemnicy, tego trzeba doświadczyć samemu, bo przeżycie naprawdę było silne. A jest okazja, bo dzisiaj grać mają w Poznaniu, potem w Szczecinie, Lublinie, Rzeszowie i Wrocławiu.
W czasie koncertu organizowane były także licytacje pamiątek z frontu oraz gadżetów zespołu, dochód przeznaczony jest na potrzeby ZSU. Warto więc mieć ze sobą parę złotych.
Finalnie: dziękuję za te kilka, bardzo ważnych dla mnie spotkań. Będę pamiętać.
18. A skoro jesteśmy przy zbiórkach. Przez cały czas otwarta jest zbiórka [pol] dla ludzi z batalionów Obrony Terytorialnej z Zaporoża. Początkowo wspieraliśmy tutaj głównie 116. batalion ze 110. brygady ale Fundacja stara się wspomagać także kilka innych, równie potrzebujących pomocy, oddziałów. Co tu ukrywać - jest trudno. Ludzie giną, odnoszą rany. Sprzęt jest niszczony ostrzałami artylerii i dronów, opony się po prostu zużywają - a idzie zima i pojawia się potrzeba generatorów czy prozaicznych śpiworów.
Jak to, dość regularnie powtarzam (i mam nadzieję, że Was tym nie irytuję): skoro ja nie zbieram pieniędzy za to, co piszę to jeśli chcecie jakoś to wynagrodzić to po prostu wpłacajcie na zbiórki [pol].
Bo długa droga, daleka przed nami.