Komentarze są dostępne pod wpisem na FB.
1. Dzisiejszy wpis jest inny, ale potraktujcie to proszę jako reakcję na wielodomenowe zagrożenia, jakie nad nami zawisły. Propaganda porażki, skłócanie społeczeństwa - to wszystko elementy działań, które w tak delikatnym momencie mogą mieć znaczenie przy podejmowaniu decyzji. A ja od paru lat odnoszę wrażenie, że brakuje nam pozytywnego myślenia o naszym państwie. Wiele osób zachowuje się tak, jakby nadal trwały lata dziewięćdziesiąte, jakbyśmy nie zmienili się od tych czasów nic a nic. Nie dziwi mnie to - bo to były naprawdę okropne przeżycia, których trauma została przekazana między pokoleniami. Ten, kto tego nie przeżył to i tak nie ogarnie, choć może wysłuchać świetnego „Jeszcze Polska” Kazika i spróbować jakoś sobie przyswoić, że było wszystko, o czym śpiewa i nawet jeszcze więcej. Tak na marginesie - ten klip zrobiono zupełnie na żywioł, na prawdziwym bazarze. Tylko milicjant fałszywy. Ale mógł tak chodzić, nikt się nie przejął.
2. Minęło trzydzieści lat. Rozjechaliśmy się po świecie, niektórzy zostali, niektórzy wrócili. I nagle okazało się, że nasze - wyśmiewane wewnętrznie - budownictwo wymiata, bo i kąty proste i nikt nie podchodzi do grzyba na zasadzie „no tak, jest - ale przez lato wyschnie”. Część naszych urzędów jest całkiem miła i sprawna, a nasza biurokracja wcale nie jest tak groteskowa, jak się zdarza. A już na pewno mniejsza, niż to co przyjechało do nas z zachodnimi korpo. Jesteśmy bardzo przyzwoicie zinformatyzowani i choć oczywiście są kraje, które są lepsze od nas, to jednak są i takie, w których można zdziwić się przy próbie płacenia kartą, nie mówiąc już o BLIK-u (który jest w końcu naszym produktem). Mamy bardzo rozwinięte paczkomaty, które pokochaliśmy sercem i duszą i których nikt nie próbuje demolować. Jesteśmy całkiem punktualni, rzetelni i fachowi, co potwierdzi każdy, kto współpracował z różnymi krajami. I na pewno jest tych rzeczy coraz więcej - każdy ze swojej branży może spokojnie coś znaleźć.
3. Oczywiście - nie jest idealnie i to wiecie doskonale. Są rachunki krzywd, nikt nie wyjaśnił i nie chce wyjaśnić śmierci Jolanty Brzeskiej, która powinna stać się symbolem aktualnych patologii. Są głupoty i zaniedbania. Ale obrażanie się na rzeczywistość, że nie jest idealna i że nie urodziliśmy się w bogatym, zasobnym, ułożonym pod osobiste preferencje kraju, nie prowadzi do niczego. Wydarzenia ostatnich miesięcy doskonale pokazały, że wbijanie sobie w głowę złej opowieści, że „żyjemy w najgorszym miejscu na Ziemi” zwodzą na manowce. Ot, całkiem niedawno z Berlina powróciła pewna osoba publiczna, która wyjechała tam, aby w końcu żyć w cywilizowanym miejscu. Wróciła z komentarzem: „nigdy więcej tego rasistowskiego, homofobicznego kraiku”. Działanie administracji państwowej określiła słowami „systemowy mobbing”, nie mogła też znieść tego, że na drobne naruszenia zasad, do których Polacy podeszliby ze zrozumieniem i elastycznością, otoczenie reagowało „ciągłymi mikroagresjami” - które „byłyby może do zniesienia, gdyby działały transport publiczny i służba zdrowia”.
Zupełnie nie chcę aby wywoływać kogokolwiek pod nazwiskiem (i bardzo proszę nie robić tego w komentarzach) bo nie chodzi o kpiny z kogoś, kto stał się ofiarą podkręcanej w jego bąbelku narracji. Oczywiście można argumentować, że to było wrażenie osobnicze i że „komentujący miał zupełnie odwrotne odczucia”, ale daleko nas to nie doprowadzi. Ja, przykładowo, mam analogiczne obserwacje ale tak bardzo mnie to nie boli - pewnie jestem bardziej gruboskórny. Choć i mi czasem się ulewa.
4. A sporo nam się przecież udało i to nie tylko w ostatnich 30 latach. Polska miała zniknąć z mapy świata nie raz i nie dwa razy. Po pierwszej próbie, po 123 latach nieistnienia kraju, trzeba było uporządkować niejednorodny zlepek trzech zaborów. I choć ślady widać do dziś, to w międzyczasie zbudowaliśmy i Centralny Okręg Przemysłowy i port w Gdyni - co przecież miało być zupełnie „dla tych prymitywów” nieosiągalne (to właśnie zdjęcie z Gdyni ilustruje ten wpis). Wykształciliśmy marynarzy i kapitanów, wykładowców i architektów, matematyków i lekarzy, inżynierów i pedagogów. Polska wydała sportowców i pisarzy, filozofów i artystów.
Potem trzeba było kraj odbudować po zniszczeniach drugiej wojny światowej, potem podnieść się z peerelowskiego bezwładu i znowu ułożyć sobie życie po dzikiej i nieludzkiej transformacji lat dziewięćdziesiątych. I za każdym razem dawaliśmy sobie radę.
Finalnie mogliśmy wysłać napadniętej Ukrainie uzbrojenie - i okazaliśmy się na tyle mądrzy i odważni, że zrobiliśmy to samodzielnie i akurat wtedy, gdy było to krytycznie potrzebne. Mogliśmy zaopiekować się bezprecedensową liczbą potrzebujących i nie doprowadziło to do poważnej destabilizacji. Otwieramy nowe muzea, kłócimy się o potrzebę rozbudowy infrastruktury, mamy aspiracje i budujemy w sobie wiarę we własne możliwości.
Nie jesteśmy ideałem, ale nie jesteśmy już tym samym państwem, co choćby 30 lat temu. Zasługujemy na troszkę optymizmu, który ma taką zaletę, że sprawia że nam się chce robić swoje. I działa jak samospełniająca się prognoza.
Dlatego życzę Wam wszystkim - z okazji dzisiejszego święta - siły i pogody ducha.