Komentarze dostępne pod wpisem na FB
Wiem, że na pewno oczekujecie na kolejne podsumowanie, zwłaszcza że doniesień jest wiele i są bardzo ciekawe. Już niedługo. Odniosę się też do obecnych wydarzeń na polskiej granicy, które - tym razem - oceniam skrajnie negatywnie. Dzisiaj prosiłbym jednak o chwilę zadumy i refleksji.
W każdą czwartą sobotę listopada Ukraina czci pamięć ofiar Wielkiego Głodu, Hołodomoru. Czym był Wielki Głód? Myślę, że warto przypomnieć albo opowiedzieć osobom, które nie miały okazji zgłębić tego tematu.
Ważne jest, żeby powiedzieć i podkreślić, że Wielki Głód nie był skutkiem „niewydolnej gospodarki socjalistycznej” albo efektem bzdurnych reform czy inicjatyw. To była planowa, zorganizowana eksterminacja, masowy mord, przeprowadzony rozmyślnie i systematycznie. Polska w 2006 uznała Hołodomor za akt ludobójstwa.
Wiem, że umysł normalnego człowieka wzdraga się przed przyjęciem tego do wiadomości, że wolelibyśmy odnosić wrażenie, że „pewnie komuniści nie poradzili sobie z klęską naturalną”. Nic z tych rzeczy. Zapasy żywności i ziarno siewne były rekwirowane i odbierane gospodarzom. Na wsie nie dostarczano żadnych produktów spożywczych i nie pozwalano ich dostarczać. Żywność gniła w pryzmach na oczach umierających z głodu.
W efekcie, w latach 1932-1933, zagłodzono lub zamordowano („dekret o pięciu kłosach” - to była granica wyroku śmierci) nie mniej niż 3.5 miliona ludzi. Historycy szacują też, że mogło to być nawet ponad 10 milionów. Dzieci, dorosłych i starców. Relacje są wstrząsające. Bandytyzm, kanibalizm, niewysławialne cierpienia i upodlenie, jakie zgotowali Rosjanie.
Przywołam swoje słowa sprzed dwóch lat:
Właśnie z tego powodu, jeśli czytałem deklaracje rosyjskich propagandzistów, ideologów i polityków o tym, że jakąś część Ukraińców trzeba „wytępić”, że reszta ma „cierpieć” albo że „takie pojęcia jak Ukraina, Ukrainiec - muszą zniknąć” to nie traktuję tego, jako „nieodpowiedzialnej mowy nienawiści, która może doprowadzić do dramatycznych następstw” tylko jako deklarację planów Rosjan. Jak sami się chełpili przy okazji obchodów II Wojny: „możemy powtórzyć!”.
I próbują. Najpierw niszczyli ukraińskie zasiewy, zapasy zboża i maszyny rolnicze. Potem wymyślili sobie, że słabszych ludzi zabiją chłodem, pozostałych brakiem wody i prądu: staną respiratory, aparaty do dializ, sprzęt na SOR-ach. Dzieciom z problemami z oddychaniem rodzice nie podadzą codziennej dawki preparatu, bo nebulizatory też są na prąd.
Jak już wiemy - Ukraina przetrwała te próby, mimo że rosyjskie media i społecznościówki zanosiły się rechotem, dzieląc się filmikiem z zamarzniętą Europą i ugotowanym chomikiem.
To, że pod pomnikiem Wielkiego Głodu, w ręce dziewczynki wkłada się nie kwiaty a źdźbła zbóż i jabłka, sprawia, że za każdym razem coś dławi mnie w gardle. Te kłosy nie przywrócą życia zagłodzonym, nie jesteśmy w stanie ich ocalić, jesteśmy w tym bezsilni - tak jak nasze dary nie mogą zaspokoić cierpienia spiżowej statuy. Ale ludzkim odruchem jest, aby próbować - zawsze i bez względu na szanse.
I nie pozwolić na to drugi raz.
Zwłaszcza, jeśli sprawcy chełpią się: „możemy powtórzyć”.