Komentarze są dostępne pod wpisem na FB.
książkę otrzymałem dzięki uprzejmości wydawnictwa Replika
Dobre książki połykam zazwyczaj w ciągu wieczora albo dwóch. Czasami w ciągu jednego dnia. Książkę Shauna Pinnera czytałem niemal dwa miesiące. Czy to znaczy, że jest kiepska?
Wprost przeciwnie: jest aż za dobra.
Tu dygresja - w przeszłości chętnie i dużo czytałem literatury więziennej czy obozowej. Trudno zresztą być Polakiem i unikać tej wiedzy, bo cała nasza historia jest jej pełna: od „Dziadów” i literackiej postaci Rollisona, którego carscy śledczy mordują, aby ukryć tortury, jakim go poddano - aż do jak najbardziej realnego Karola Levittoux, który spalił się żywcem aby nie ulec mękom, a którego celę nawet dziś możecie odwiedzić w warszawskiej Cytadeli.
Potem druga wojna i kolejne potworności. Każdy zna takie miejsca jak Pawiak czy aleja Szucha a nawet jeśli nie wie i nie chce poznawać tych okropności to i tak zetknął się z nimi, choćby słysząc o „akcji pod Arsenałem”. Zresztą, cała Polska poznaczona jest takimi ranami jak niesławny Hotel Palace w Zakopanem. Nawet niewielkie miasto, które przez szereg lat było moim domem, miało dwa, charakterystyczne budynki: w jednym była katownia Gestapo a w drugim - UB.
Bo nie tylko Gestapo ale i NKWD, nie tylko Rosjanie - ale i funkcjonariusze rodzimego Urzędu Bezpieczeństwa. Chcemy czy nie, ale ten wątek jest już nierozerwalnie wpleciony w historię naszej niezależności i uporu. „Błogosławiony, kto przejdzie tę próbę / A kto się złamie, przekleństwo nań spadnie”, czyż nie?
Rzecz w tym, że przeszłość była kiedyś. Ale teraz, gdy codziennie stykam się z relacjami o bestialstwie, o torturach, o wyniszczeniu i traumach - teraz o wiele trudniej przebrnąć mi przez opisy takich wydarzeń i coraz chętniej uciekam w łatwiejszą, mniej powiązaną z rzeczywistymi wydarzeniami, literaturę.
Wróćmy jednak do naszego bohatera i jego relacji. Relacji, którą koniecznie powinniście przeczytać, bo to pozycja wartościowa na wielu, różnych poziomach. Shaun trafił na Ukrainę jako człowiek dojrzały, zahartowany służbą w armii i trudnymi, doświadczeniami życiowymi. Z pewnością była to dobra podbudowa do przetrwania koszmaru, w jakim się znalazł. Drugim, ważnym czynnikiem było szkolenie z przetrwania, unikania, oporu w niewoli i ucieczki (ang. Survival, Evasion, Resistance, Escape: SERE), jakie przeszedł w ramach przygotowań do służby w Jugosławii.
I to pierwszy poziom tej książki. Shaun jest doskonałym obserwatorem, życie nauczyło go autorefleksji i uczyniło świadomym własnych reakcji. Jego relacje pozwalają więc konfrontować to, czego uczono na kursach SERE z realiami - z błędami, jakie można popełnić i ze zwycięstwami, które można odnieść. To nie jest prosta sprawa - bo jak zdobyć przychylność strażnika, aby uniknąć bicia albo zyskać jakieś informacje ale nie popaść przy tym w syndrom sztokholmski? Jak wytrzymać izolację i przedłużające się tortury? Jak stawić opór w taki sposób, aby wzmocnić swojego ducha, ale nie zostać przy tym skatowanym?
Relacja Shauna zawiera wiele momentów, które zmuszają do refleksji. Podam przykład: w katowni oprawcy narzucają swoim więźniom pewne, niepisane reguły. Więzień uczony jest ich biciem, często prowadzącym aż do zabicia albo okaleczenia. Cel oprawców: stłamsić człowieka, złamać jego wolę, przetrącić mu metaforyczny kręgosłup. Czy więzień, który szybko opanowuje te reguły i dostosowuje się do nich został złamany czy nie? Z punktu widzenia oprawców nie ma różnicy - jest posłuszny. Ale z punktu widzenia więźnia krytyczne jest jego nastawienie - to, czy został zmuszony do posłuszeństwa czy też może zdołał opanować sytuację na własną korzyść, zrozumieć zasady i świadomie uniknąć bicia.
Że to to samo? Nie, to nie jest to samo - to jak pajęczy włos, malutka nitka, która wzmacnia ducha. W sytuacji skrajnej, wobec przedłużających się tortur fizycznych i psychicznych, potwornej monotonii, pełnego odcięcia od informacji o losach przyjaciół i najbliższych, braku pewności jutra - wtedy jakikolwiek, choćby najwątlejszy przejaw własnej sprawczości ma kluczowe znaczenie dla przetrwania.
Czasami są to rzeczy, które jesteśmy skłonni teraz lekceważyć. Że Zełeński nie uciekł z Kijowa w lutym 2022? „Wielkie mi rzeczy w stosunku do tego, co potem narozrabiał…” powiedziałby jego krytyk. Ale informacja o tym, że prezydent został w kraju, że kraj walczy, że to wcale nie jest tak, jak wmawiają to Rosjanie więźniom, była dla wielu istotnym bodźcem, być może tą słomką, dzięki której przetrwali.
Wydaje mi się, że relacje Shauna są bezcennym źródłem wiedzy dla profesjonalnych wojskowych - bo teoria to jedno, ale tak kompletna, uporządkowana analiza własnych reakcji na najróżniejsze sytuacje, sposobów radzenia sobie albo wskazania błędów, jakie można popełnić - to coś zupełnie innego. Tego samego zdania byli profesjonaliści - Shaun, po wyjściu z niewoli, wielokrotnie spotykał się z żołnierzami i specjalistami, aby przekazać im swoje, praktyczne, doświadczenie.
Drugim poziomem jest warstwa dokumentalna. Ja wiem, że wszyscy wiemy i nie mamy złudzeń. Ale nie można po prostu wiedzieć - trzeba dokumentować i opowiadać, inaczej świat stanie się ofiarą ludzi bezwzględnych i cynicznych, gotowych rozpowszechniać najbardziej demoralizujące kłamstwa. Relacje Shauna są brutalne i szczegółowe, jasno pokazują kto jest katem a kto ofiarą, gdzie jest prawda a gdzie fałsz. Jest w nich jednak coś jeszcze, coś co zadźwięczało mi bardzo szybko znajomym, choć nieprzyjemnym dźwiękiem. Coś, co sprawiło, że nawet gdybym chciał wątpić w tę opowieść to nie mógłbym - bo wiele, drobnych elementów, niemalże drugoplanowych, pokrywa się z tym co znamy z naszej własnej historii i z historii ludzi, którzy wpadli w łapy rosyjskich oprawców w przeszłości.
W zajawce książki napisano że „w kwestii rosyjskiej mentalności i okrucieństwa, pomimo upływu lat, nic się nie zmieniło”. I to prawda. Gdy przed naszymi oczyma rozwija się przaśne partactwo i groteskowa parodia rosyjskiego procesu sądowego, to ta melodia gra w uszach, niczym zgrany szlagier z czasów naszych pradziadków. Zmieniają się epolety, tytuły i niuanse oskarżeń, ale ich amoralna umowność i całkowita absurdalność pozostaje niezmienna. Po tylu latach Rosja powinna zgłosić ten proceder jako Niematerialne Dziedzictwo Ludzkości UNESCO, bo to jest chyba już integralny element ich tożsamości: nie jakiś Gogol, Dostojewski czy Czajkowski, których kości dawno już rozwiały się w pył - tylko niezmienny, wieczny prokurator, który składa zarzuty o „najemnictwo”, „spisek celem obalenia ustroju” i „szpiegostwo”: tak samo sto lat temu, na bazie gazetowych wycinków czy współcześnie, przetrząsając zdjęcia na Instagramie. Za każdym razem równie nieporadnie, za każdym razem myląc nazwiska, daty i kolejność wydarzeń. On tego nie ogarnia, ale i nie oczekuje się tego od niego - wyrok zapadł wcześniej.
I za każdym razem ta parodia sądu reaguje z równą paniką i zaskoczeniem, gdy sądzony wstaje i krzyczy: „NIE, kłamstwo! Torturowano mnie!”
Trzecim poziomem jest po prostu dobra historia. Shaunowi pomagał w jej pisaniu profesjonalny autor, ale to nie miejsce na rozważanie procentów wkładu w kompozycję - fakt jest taki, że opowieść jest bardzo spójna, bardzo konsekwentna. To jest powieść o bohaterach ale nie jest to powieść bohaterska. Nie ma w niej miejsca na tani heroizm ani powierzchowne popisy, te o których opowiada, są prawdziwe. To znaczy, że płaci się za nie kolosalną cenę a nikt nie chciałby samemu ich doświadczyć.
Shaun doskonale przekazuje swoje nastroje, zachowuje rygor w opowiadaniu: tam, gdzie nie ma miejsca na śmieszkowanie tam nie uświadczycie ciętych powiedzonek ani zgrabnych podsumowań. To prawdziwa kolejka górska, którą pokonujemy wraz ze wzlotami i upadkami bohatera ale która nieustająco podąża do głębi.
To nie znaczy, że nie znajdziecie tam niczego podnoszącego na duchu - wprost przeciwnie, są fragmenty godne filmu i są takie, które podniosą wam głowę do góry i usztywnią kark. Ale zanim do nich dotrzecie, zanim poczujecie na twarzy powiew wiatru, słońce, zanim popatrzycie w dolinę i zrozumiecie „jak tam na dole jest straszliwie, niesamowicie, niewiarygodnie wręcz pięknie” będziecie musieli przejść przez piekło.
Zróbcie to.
Dla tych, którzy nadal są w niewoli.
I dla siebie.
Shaun Pinner dostał się do niewoli w kwietniu 2022 i został z niej uwolniony, dzięki pośrednictwu księcia Arabii Saudyjskiej Muhammada ibn Salmana we wrześniu 2022 roku.
Obrońcy Mariupola cały czas wracają do domu - 19 marca 2025 z niewoli powrócił Iwan Petrowski, żołnierz Gwardii Narodowej, który dostał się w ręce Rosjan w maju 2022. Niemal trzy lata, czterdzieści kilogramów utraconej masy ciała - to te mierzalne rany, które odniósł.
Książka Pinnera dobitnie tłumaczy, jak ważna jest dla każdego z tych, którzy tam pozostali, świadomość, ze świat o nich nie zapomniał. To ważne, żeby upominać się o informacje o nich i domagać się nacisku i od władz i od celebrytów - od każdego, kto może być usłyszany.
Rosjanie nie stosują się do żadnych, cywilizowanych reguł i nie dają dostępu do jeńców nawet Czerwonemu Krzyżowi. Być może, jeśli jakimś trafem ktoś z uwięzionych dowie się, że świat nadal ich szuka, że ich nie porzucił, to pomoże mu to przetrwać.
Dlatego mówcie o tym.
Może to będzie to jedno, kluczowe zdanie?